niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 67

   Karen stała, jak zamurowana. Spodziewała się tego, że Rosemary może się gniewać, złościć a nawet obrazić, ale tak agresywnej siostry jeszcze nie widziała. Kipiała złością i skrywaną od dłuższego czasu nienawiścią nie tylko do Duffa, ale również, co zszokowało dziewczynę, do swojej własnej siostry. Starała się powstrzymać drżenie wargi, zaciskając mocno powieki i biorąc kilka głębszych oddechów.  Poczuła  dym. No tak, przecież to nie ona była ofiarą jej ataku, tylko Duff. Obróciła się nareszcie w jego stronę. Stał oparty o kuchenny blat, patrząc tempo przez szybę i zaciągając się papierosem.
- Duff? – przerwała śmiertelną ciszę – Przepraszam cię za Rosemary. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Gdybym wiedziała pewnie pogadałabym z nią sam, na sam.
- I naskoczyłaby wyłącznie na ciebie? Fajnie wiedzieć, że wyrzuciłaby mnie stąd najlepiej przez okno.
-  Nic jej do tego
- Ale jest twoją siostrą. Nie chcę was ze sobą skłócić.
- W tym momencie to ona, pokłóciła się ze mną
- Przeze mnie, Karen! Przeze mnie! – krzyknął.
-  Teraz to my kłócimy się przez nią. Chyba nie o to w tym chodzi – nadal była opanowana. Wewnątrz jednak gotowało się w niej na zmianę z ogromną chęcią wybuchnięcia niekontrolowanym płaczem. Musiała się czymś zająć. W przeciwnym razie oszalałaby, stojąc nad milczącym McKaganem. Zaczęła zbierać ze stołu talerze z jedzeniem i chować je do lodówki. Naczynia wkładała zaś do odpowiednich szafek. Dołączył do niej Duff i bez słowa pomagał w znoszeniu rzeczy ze stołu. Gdy na jego blacie pozostał tylko morelowy obrus, dziewczyna przysiadła na jednym z sześciu krzeseł i zawiesiła wzrok na pustym stole. Blondyn stanął za nią i potarł pocieszająco ramiona swojej bądź, co bądź żony.
- Nie rozumiem, dlaczego po prostu nie wyszła? – Karen łamał się głos – Dlaczego musiała powiedzieć tyle przykrych słów? – pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
- Nie wiem… Myślę, że byłem ostatnią osobą, której się tu spodziewała – zajął miejsce obok i usadził dziewczynę na swoich kolanach, przytulając ją do torsu. Wczepiła się palcami w jego pachnącą świeżością koszulkę. Objął ją mocno, całując we włosy.

- Axl… - szepnęła ze łzami w oczach – Tak, wyjdę za ciebie – rozpłakała się. Kiedyś, w dzieciństwie, obiecała sobie, że podczas takiej sceny nie będzie ryczeć, jak bohaterki meksykańskich telenoweli, tymczasem nie była w stanie tego powstrzymać. Mężczyzna całkowicie ją zaskoczył. Zaczęli namiętnie się całować. Rudzielec wcisnął jej na palec pierścionek, niestety nie zdążyła nawet go zobaczyć, bo cała sprawa miała swój finał w łóżku.
- Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – zapytała, gdy jej oddech na nowo stał się równy i spokojny.
- Nie wiem… Nie musimy się od razu porównywać do Stradlinów, którzy chodzili ze sobą dwa lata, zaręczyli się, po czym te zaręczyny zerwali, by kolejne dwa lata później na nowo chodzić za rączkę. Ślub wzięli dopiero po 6. To dla mnie za długo, Aga. Nie chcę czekać.
- Ja po prostu boję się, że to może być głupia decyzja. Nie zrozum mnie źle, Axl. Po prostu kiedy ludzie są ze sobą tak o, bez zobowiązań, bardziej się starają. Wiedzą, że druga połówka może odejść od nich w każdej chwili, gdy tylko coś będzie nie tak. Boję się, że spotkasz kogoś, kto zakręci cię bardziej niż ja – wyznała.
- Myślisz, że zostawię cię dla innej? Jezu Aga to ja mam prawo martwić się o to, że pewnego dnia będziesz miała dość mnie – skurwysyna i darujesz sobie siedzenie u mego boku.


- Widziałeś szczęśliwą zakochaną parkę?! Co ona sobie wyobraża, że ja znowu będę ją pocieszać, kiedy Duff zrobi ją w chuja? Kogo tym razem weźmie sobie na celownik?! Paulinę? Słyszałam, że jest wolna. 
- Nie zagalopowuj się. Moim zdaniem facet się zmienił i trzeba dać mu szansę – opanowany Izzy, prowadził auto w drodze powrotnej, dyskutując ze swoją wściekłą żoną.
- Nie broń go. Zresztą ty nie zrozumiesz tej sytuacji – rzuciła.
- Nie?! To proszę bardzo zadzwoń do Marii i zaproś ją do nas. Sebastian wrócił już z trasu ze Skidami. Skoro ja nic nie rozumiem, lepiej pogadaj z nią! – warknął.
- A ty? – dopiero teraz dostrzegła, że on również ma podniesiony głos.
- Co cię to obchodzi?! – podniósł głos, zatrzymując samochód. Wysiadł z niego i lekko przygarbiony zaczął iść w stronę miasta.
- Nie wygłupiaj się! – zawołała za nim.
- A myślisz, że żarty mi w głowie? Też jestem człowiekiem i też czasami mam wszystkiego dość!

   Slash pierdolił wszystko i wszystkich. Od rana siedział w barze i zalewał smutki. Szklaneczka, że szklaneczką. Butelka za butelką. Cały dół i smutek zamienił się w ogromną obojętność.
- Cześć – ktoś klepnął go w ramię.
- Izzy?
- We własnej osobie – chwila ciszy – Napijesz się ze mną?
- Myślę, że jestem wstawiony na tyle, by bez problemu się na to zgodzić – podniósł rękę w górę, przywołując barmana i zamawiając dwie kolejki.
- Jak baba? – zaśmiał się Stradlin.
- Dobra, niech będzie butelka wódki i dwa puste kieliszki. Widzę, że nie tylko ja mam tu problemy.
- Kobieta? – zapytał.
- Tak samo, jak w twoim przypadku. Zawsze chodzi o nie. Popatrz, jaki fajny świat był jeszcze kilka lat temu. Robiłeś, co chciałeś. Spałeś, z kim chciałeś…
- I mogłeś nabawić się AIDS – wciął się w pijacki życiowy bełkot kumpla.
- Przynajmniej miałbym tę świadomość, że żyłem krótko, ale intensywnie.
- Slash – zwrócił się do kolegi z zespołu – Wierz mi, że nie ma nic lepszego, niż świadomość, że po powrocie do domu, ktoś na ciebie czeka.
- A jednak tu siedzisz
- Bo mam dość wybierania między kumplem, a swoją żoną.
- Duff? – Slash nalał im trzecią kolejkę. W takim tempie nie wytrzymają do dziesiątej
- Znowu jest z Karen – zwierzył się.
- A oni się przypadkiem nie rozwodzili?
- I w tym właśnie problem. Rossie była przekonana, że sprawa McKagana to przeszłość, tymczasem wpadamy do jej siostry na kolację i kogo spotykamy w kuchni?
- Niezłe bagno - zaklął.
- Nawet nie wiesz, jak…  A ty? Obiło mi się o uszy, że Paulina cię zostawiła.
- Całe życie miałem w dupie wszystkie laski do czasu, kiedy pojawiła się ona. Dlaczego musiała się okazać tą jedyną, która dała mi kosza, co? Kurwa jasna, byłem przekonany, że całe to pierdolenie o tym, że tęskni się ta tymi oczami, czy pocałunkami to wyssane z palca romantyczne bzdury. Chciałbym tak po prostu ją zobaczyć i z nią pogadać.
- Napij się stary – jęknął ze zrezygnowaniem Stradlin.

- No i co ty o tym myślisz? – Rosemary siedziała na tarasie w domu Bachów. Maria uważnie wysłuchała całej relacji z wydarzeń minionych kilku godzin.
- Przede wszystkim muszę ci powiedzieć, że przesadziłaś. Nie potrzebnie naskoczyłaś tak na Karen, a  już z pewnością na Izziego.
- Teraz to wiem, ale w tamtym momencie miałam ochotę tylko pozabijać każdego, kto się odezwie. Karen tak bardzo cierpiała po całej tej akcji. Była młoda i wrażliwa, a on teraz udaje, że przeszedł wielką przemianę.
- A może to faktycznie prawda? Miałaś okazję zamienić z nim kilka słów? – odważyła się na takie stwierdzenie.
- No nie
- Właśnie! Karen z pewnością nie oczekuje tego, żebyście byli przyjaciółmi. Chce po prostu, żebyś wysiedziała w jego towarzystwie te dwie godzinki. Pomyśl lepiej o tym, jak ona musiała się czuć, kiedy wyszłaś. Z dwóch osób, które kiedykolwiek wyrządziły jej krzywdę, ty jesteś teraz na czele tej listy.
- Nie wywołuj we mnie jeszcze większych wyrzutów sumienia – ukryła twarz w dłoniach.
- Ale ty powinnaś mieć ogromne wyrzuty sumienia! Zraniłaś Karen, Stradlina i obraziłaś Duffa.
- Wiesz, martwię się o Jeffa. Nie wiem, gdzie poszedł – jęknęła.

- A jak myślisz? Do baru. Musiał odreagować – Rosemary zwinęła się w kłębek, przykrywając leżącym na ławce kocem. Jesienne liście powoli spadały z drzew, unoszone przez delikatny wiatr. Słońce chyliło się ku zachodowi. 

9 komentarzy:

  1. Świetne ^^ ale dlaczego tak krótko ? :)I kiedy można się spodziewać następnego rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy aż tak krótko :) A następny rozdział pewnie w piątek.

      Usuń
  2. Zapraszam na rozdział 114 na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com :)
    (to wciąż ta sama Michelle.)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyne, co o tym sądze to: "Kocham to!" i uważam, że Maria jest jedyną ogarniętą osobą w tym opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak Rosemary ochłonie musi sobie porozmawiać z siostrą. Eh nie powinna na nią tak naskakiwać choć nie dziwię się, że tak zareagowała, bo Duff zmarnował kawałek życia Karen i zranił ją mocno. Teraz się zmienił i mam nadzieję, że nie na chwilę.
    NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ CIESZĘ!
    Rose oświadczył się Agacie!
    Dobrze by było, żeby Slash zszedł się z Pauliną. Powinien ruszyć dupę i coś zrobić a nie pić i pić.
    Rozdział wyszedł genialnie jak zawsze :)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Izzy i Slash nie zrobią nic głupiego po pijanemu... xD
    Rosemary musi się lekko ogarnąć, ponieważ zawsze ją lubiłam, a teraz wkurza mnie po tym jak urodziła to dziecko... :/ Wierzę w przemianę Duffa, po prostu wierzę. Cieszę się ze szczęścia Axla i Agi. Czekam na nn. pozdrawiam i życzę weny ;)
    Lexsax28

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda mi Karen. Rosemar faktycznie troche za ostro zareagowała choc z jednej strony rozumiem dlaczego.

    Mam nadzieje że Slash i Izzy znaja swój umiar i nie wywina czegos nieodpowiedniego :P

    No i Rose oswiadczył sie Adze!! Jak sie ciesze!
    Tylko jestem ciekawa czy Paulina zmieni zdanie co do slasha
    Fajnie ze Karen i Duff sa znowu razem mm nadzieje ze tym razem juz tak zostanie :)

    Tymczasem zapraszam na epilog :)
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam do siebie :>
    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nowy rozdział? mam nadzieję że nie zawieszasz bloga???

    OdpowiedzUsuń