piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 62

- Poznałem kogoś – wyznał Agacie, gdy oboje siedzieli na plaży oglądając zachód słońca. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak zabolały ją te słowa. Ukrywała, że Axl jest dla niej dobrym przyjacielem, mając gdzieś głęboko w podświadomości zakodowane znacznie mocniejsze uczucia.
- Fajnie – skomentowała.
- Jak mam powiedzieć, że ją kocham? – wypalił nagle, zaskakując Rudą.
- Po prostu to zrób – rzuciła lekceważąco.
- A mogę spróbować na tobie?  - pomimo niechęci, dziewczyna postanowiła zachować twarz.
- Jasne – odpowiedziała przygnębiona, co tylko upewniło go w tym, że znalazł dobry sposób na okazanie jej uczuć.
- Kocham cię – mówiąc to, z wielką pasją w głosie,  patrzył jej prosto w oczy
- Świetnie, a teraz wracaj do LA i jej to powiedz! – irytacja wzięła górę. Wstała i ze łzami w oczach zaczęła szybko się od niego oddalać.
- Właśnie powiedziałem! – wrzasnął – Agata! – zerwał się z miejsca i podbiegł, łapiąc ją za chłodne ramiona.
- Co?! – warknęła przez łzy – Zadowolony? Cieszysz się, że robię z siebie idiotkę? Tak czuję coś do ciebie, a teraz daj mi odejść! – próbowała wyrwać się z jego silnego uścisku. Chłopak jednak nie dał za wygraną i przytulił ją mocno do siebie, unieruchamiając wątłe nadgarstki Agaty.
- Przez cały czas miałem wyłącznie CIEBIE na myśli! Po prostu się zgrywałem, bo nie wiedziałem, jak w prost powiedzieć ci, że jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Nie myślałem, że tak zareagujesz – wyjaśnił spokojnie.
- Ty pieprzony dupku! – zaczęła go obkładać pięściami – Jak mogłeś! Wiesz, jak się czułam?! – rozpłakała się jeszcze mocniej. W akcie desperacji, Axl zbliżył się gwałtownie do jej ust i mocno pocałował, odbierając dziewczynie dech.

- Przepraszam – mruknął pod nosem.
- Co proszę? – rzuciła lekceważąco przeglądając zdjęcia prac młodych artystów na kolejną wystawę.
 - Powiedziałem, że przepraszam – powtórzył.
- Fajnie, a teraz możesz sobie pójść. Przeszkadzasz mi w pracy.
- Paulina, nie traktuj mnie tak! – warknął, wyrywając jej z rąk fotografie.
- Po pierwsze NIGDY, PRZENIDGY nie niszcz niczego, co związane jest z moją pracą – warknęła - Po drugie mam powody, żeby się tak w stosunku do ciebie zachowywać. Pomyślmy, dlaczego… – udała  zamysł.
- Jestem dupkiem – szepnął.
 - Jesteś – przyznała mu rację – I co w związku z tym? Mam rzucić się w twoje ramiona i powiedzieć: ”Przyznałeś się do błędu, jesteś wspaniały, kocham cię”?!
- Znam cię i wiem, że tak nie zrobisz, chodź może nawet chciałbym to zobaczyć – mruknął.
- Jeżeli to wszystko, co masz mi do powiedzenia to możesz już spadać – machnęła ręką w stronę drzwi.
- Daj mi drugą szansę – zapatrzył się w jej oczy. Prawie uległa temu słodkiemu, szczenięcemu spojrzeniu czekoladowych tęczówek.
- Daruj sobie – traciła powoli opanowane – Powiedziałeś mi prosto w oczy, że idziesz pieprzyć się z dziwką. Wiesz, jak się czułam?! Oczywiście gówno cię to obchodzi. I słusznie, bo od tej chwili już nie powinno. Daj sobie spokój! – wrzasnęła i zostawiła swoją pracę, wychodząc do kuchni i zapalając papierosa. Jeden po drugim. Gdyby tylko mogła zobaczyć Slasha. Siedział w salonie, robiąc dokładnie to samo, co ona. Nawet nie wiedzieli, jak bardzo są do siebie podobni.
-Zadowolony z siebie? – mruczał pod nosem – Miałeś cudowną dziewczynę i w zajebiście głupi sposób ją straciłeś.

Duff z niecierpliwością rozsadzającą każdy kawałek jego ciała czekał, aż minie cholerne 5 tygodni do zakończenia terapii odwykowej. Kiedy nadszedł ten oczekiwany dzień, już od rana chodził w tę i z powrotem po swoim pokoju. Wreszcie otrzymał jakiś mało ważny kwitek oznaczający zakończenie tego całego syfu i nie wiele myśląc zabrał wszystkie torby wychodząc poza teren ośrodka pierwszy raz od dwóch miesięcy. Świeże powietrze pachnie tu znacznie bardziej, a wszystko dookoła wydaje się byś żywsze.  Stanął na przystanku czekając na autobus do cywilizacji. Następnie czekał go godzinny lot i mógł zobaczyć osobę, za którą stęsknił się najbardziej w życiu. Nawet jeśli już nie była jego. Teraz jechał na spotkanie ze swoją przyjaciółką, a  za trzy dni byłą żoną.

Dzisiaj trochę przedłużyło jej się w pracy. Musiała na dodatek zrobić zakupy i pojechać na pocztę. Była wykończona. Zaparkowała samochód na podjeździe i obładowana siatkami potoczyła się w stronę drzwi wejściowych, wyglądając jak jedna ze wschodnioeuropejskich kobiet sprzedających na targach. Na progu napotkała jednak niespodziankę. Z wrażenia opuściła reklamówki i potłukła przez to wszystkie jajka. Obok trzech napakowanych toreb kucał Duff objęty z zimna ramionami.
- Duffy! – pisnęła przytulając się do chłopaka i powodując, że podskoczył ze strachu, lecz po sekundzie zreflektował się i odwzajemnił gest.
- Ja tu zostaję gwałtownie wyrwany ze snu, patrzę z której strony mnie napadają, a tu takie chucherko próbuje zgnieść mi żebra. Cześć Karen – cmoknął ją w policzek.
- Czemu nie zadzwoniłeś, że przyjeżdżasz. Musiałeś się tu nieźle naczekać, jesteś przemarznięty. Chodź – zaprowadziła mężczyznę do domu i usadziła na krześle w kuchni robiąc dla obojga gorącej herbaty z cytryną – Cieszę się, że już jesteś – oparła się o blat naprzeciwko McKagana
- Oj ,bo śmiem myśleć, że się za mną stęskniłaś – uśmiechnął się w ten  uwielbiany przez nią sposób.
- A jeśli powiem, że tak – słodki i niewinny flirt.
- To zrobiłbym coś głupiego i cię pocałował – nadal kąciki jego ust unosiły się w górę. Dziewczyna wiedziała, że jeśli nie zastanowi się dwa razy nad tym, co mu teraz odpowie, cała sytuacja może obrócić się w dwie skrajne strony.
- Och Duffy, Duffy – pokręciła głową. Postanowiła wybrnąć z tego śmiechem, nie krzywdząc przy tym żadnego z nich.
- Hej – do domu wrócił Jared – Co tu robi twój  były mąż? – zapytał z podejrzanym błyskiem nienawiści w oczach.
- Wrócił właśnie z odwyku. Prześpi się u nas, a jutro wylecimy do LA – wyjaśniła.
- I dlatego tak się do siebie uśmiechacie? Zastanów się Karen nad tym, co robisz – rzucił, zabierając z lodówki piwo.
- O co ci chodzi Jay? – nigdy tak się do niej nie odzywał.
- Pamiętaj o Kevinie – spojrzał jej głęboko w oczy, jak gdyby chciał przekazać dziewczynie jakąś ważną wiadomość, o której nie mógł powiedzieć na głos – Najlepiej jak najszybciej się rozwiedź! – wyszedł, zostawiając parę samą.
- Chyba lepiej będzie, jeśli prześpię się w hotelu – wstał z miejsca i skierował się do wyjścia – dziewczyna westchnęła zrezygnowana – Jeszcze sobie jutro pogadamy w samolocie – uśmiechnął się blado.

Mimo zmęczenia, przez całą noc nie zmrużyła oka. Wpatrywała się w biały sufit na którym rysowały się cienie przejeżdżających pod domem samochodów. Zerwała się z łóżka kiedy tylko w okna zaświeciło chłodne słońce październikowego poranka. Wzięła długi, gorący prysznic. Umyła i dokładnie wysuszyła włosy. Poskładała na nowo zapakowane do walizki ubrania, po czym zeszła na dół i zrobiła sobie porządne śniadanie. Każda kanapka była z czymś zupełnie innym i równie smacznym. Wszystko po to, by czas do godziny 7.30 zleciał jej najszybciej, ja kto możliwe.  Nareszcie mogła zbierać się na lotnisko. Nie pożegnała się z Jaredem, który strasznie ją wczoraj zdenerwował. Zaparkowała przed terminalem i wolnym krokiem udała się na odprawę.
- Cześć – zadarła głowę do góry dostrzegając obok siebie wysokiego, jak wieża McKagana.
- Hej – uśmiechnęła się.
- Marnie wyglądasz – powiedział szczerze. Nawet najlepszy makijaż nie był w stanie zakryć sińców pod jej oczami.
- No wiesz co?! Ja tutaj liczyłam na jakieś komplementy – udała obrażoną.
- Ej – szturchnął ją w ramię – No ej, przestań się dąsać – objął ją w talii.
- Dobra, dobra bo mnie tutaj za chwilę swoim urokiem osobistym powalisz – Oboje poddali się odprawie i już po chwili siedzieli w wygodnych fotelach samolotu.
- Spróbuj się zdrzemnąć
- Nie dam rady. Za dużo myślę – wyznała szczerze.
- Możesz mi się zwierzyć, przecież wiesz…
- Nie tym razem – odpowiedziała – Nie zrozum mnie źle – poprawiła się na siedzeniu – Mam do ciebie zaufanie
- Nie musisz się tłumaczyć – udał, że go to nie ruszyło. Samolot startował, a potem  kołysał się lekko. Karen nawet nie zdała sobie sprawy z tego, kiedy zasnęła. Leżała nieświadomie głową na ramieniu McKagana. Mężczyzna przekręcił swoją tak, by jego usta znajdowały się blisko jej czoła. Cmoknął ją raz ,delikatnie, a potem kolejny. Zdążyła się przebudzić, jednak nie otwierała oczu. Znów miała powtórkę z rozrywki. Chłopak zaczął mruczeć coś pod nosem. Wytężyła słuch:
- … I pomyśleć, że jeszcze tylko przez 24h godziny jesteś panią McKagan. Cholera jasna, spieprzyłeś sprawę i musisz ponieść bolesne dla twojego tyłka konsekwencje – westchnął – Tak bardzo chciałbym dostać od ciebie drugą szansę. Nie wiem, jak powiem ci jutro  prosto w oczy, że zgadzam się na rozwód. Będę kłamać – głaskał ją po policzku. Postanowiła, że nie będzie już więcej udawać, że śpi. Otworzyła lekko oczy i zderzyła się z jego orzechowym spojrzeniem. Spłoszył się chcąc zabrać dłoń z jej twarzy, jednakże dziewczyna przycisnęła ją mocniej i uśmiechnęła się lekko.
- Słyszałaś? – zapytał nieśmiało.
- Tak – przytaknęła – Mogłeś mi to powiedzieć prosto w oczy.
- Co by to zmieniło? – prychnął – Teraz nie mogę liczyć na nic więcej niż przyjaźń i wiesz co? Doskonale cię rozumiem.

- Duffy – objęła jego twarz i cmoknęła szybko w usta. Nie zdążył zareagować – To wszystko jest strasznie skomplikowane. Najlepiej będzie dla nas jeśli dokończymy to, co zostało rozpoczęte. Taka jest kolej rzeczy.
- Wiem, nie chcę cię dłużej krzywdzić. Jeśli rozwód jest tym, czego pragniesz, to ci go dam - Nie masz pojęcia, czego tak  naprawdę chcę, Duff. Sama jeszcze tego nie wiem..., krzyczała wewnątrz siebie.

7 komentarzy:

  1. O ja, kurwa, pierdolę o.o
    Jak Ty to pięknie napisałaś! *_* Jestem pod ogromnym wrażeniem! Świetnie dobrałaś wszelkie słowa. Duff i Karen są czarujący, nawet mimo tego zapewnienia, że następnego dnia już nie będą małżeństwem mocno trzymam za nich kciuki. Mam nadzieję, że prędzej czy później Slash i Paula również się jakoś pogodzą. No i muszę wychwalić te wszystkie dialogi, bo są po prostu wyśmienite! Bardzo naturalnie, przynajmniej w moim odczuciu, a to chyba klucz do sukcesu. Nie wiem co myśleć o tym całym Jaredzie, wydaje mi się, że on wie cokolwiek o Kevinie. Pierwsze słowa Axla mnie przeraziły, ale już po chwili przerażenie zmieniło się w ogromną radość, która zaowocowała wyszczerzem na twarzy :)

    Take care, życzę dalszej weny i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem Ci, że napisałaś to genialnie! Wiesz, jak przeczytałam, to co Axl mówił do Agaty, że kogoś poznał, od razu byłam pewna, że to chodzi o nią- taka gadka w jego stylu, troszkę. Mam nadzieję, że im się jakoś ułoży. Nie pokoi mnie sytuacja między Slash i Pauliną... Jednak mimo wszystko mam nadzieję, że się pogodzą, bo lubię tę parkę. Eh.. nie chcę, żeby Duff i Karen brali ten rozwód no nie chcę :c Czuję, że Karen też tego nie chce, ale nie umie sobie tego uświadomić.
    Mimo wszystko mam nadzieję, że podczas rozprawy dziewczyna się ocknie i w końcu wpadnie czego tak na prawdę chce, a czego nie.
    Powiem Ci tak, na rozdział czekałam i się nie przeliczyłam.
    Zajebisty jak zawsze... Brak słów ;)
    Przy twoich opowiadaniach, można się tylko zdołować, że nie pisze tak dobrze jak ty....
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus Maria i chuj wie kto jeszcze!!!
    Vjchxlhxkdlhzruxvatckfobflhugkctdjcyfug
    Okej spokój, spokój...
    Człowieku czy ty zdajesz sobie sprawę jak długo na to czekałam. Duff i Karen... To było z góry przesądzone, że powinni być razem i mam nadzieję, że teraz nie wytrzaśniesz im jakiegoś problemu z dupy, albo nie wskrzesisz Kevina.
    Axl i Agata... No nwm jakoś mi do siebie nie pasują. Ale sposób w jaki to opisałaś był zajebisty. W ogóle rozdział jest super. Naprawdę świetnie piszesz (nie to co ja -.-)Jakoś tak naturalnie (?)
    Boże pierdole jakbym się naćpała proszkiem do prania...
    Czekam na następny! (a zwłaszcza na małego Jacoba)
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://there-s-no-difference.blogspot.com/
    rozdział 8

    OdpowiedzUsuń
  5. cudny rozdział, wzruszyłam się ;'( :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na rozdział 110 :) http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam rozdział i jest genialny! Axl wreszcie wyznał to co czuje
    Duff wrócił z odwyku i został mile powitany.
    No prawie gdyby nie brat Kevina... no ale trudno :)
    Wzruszyła mnie scena kiedy Duffy mówił Kren co czuje... mam głęboką nadzieję że do tego rozwodu nie dojdzie!!


    Przepraszam za ten beznadziejny komentarz ale po prostu chciałam żebyś wiedziała że czytam na bieżąco :*

    PS.

    zapraszam na nowy rozdział :)
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń