piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 61

- Czemu on tak płacze?! – pytał zszokowany i zaskoczony Stradlin, położnej, która czuwała nad tym by mył swoje dziecko w prawidłowy sposób.
- Niektóre dzieci tak mają, że nie przepadają za kąpielą – odpowiedziała z anielskim spokojem – Proszę kontynuować, inaczej malec się przeziębi
- Naprawdę nie da się jakoś zmniejszyć tego płaczu. Niech tylko pani posłucha jak on kwili – wtrąciła się Rosemary.
- Wszystko jest w porządku. Na pewno nie robią państwo mu teraz krzywdy. Będzie płakać jeszcze bardziej, czując, że kąpiąc go boi się pan bardziej, niż on.
- No dobrze, a jeśli kiedyś się zakrztusi? Co ja będę miał wtedy zrobić? – panikował
- A co się robi, jeśli dorosła osoba zakrztusi się jedzeniem?
- Stosuje jakiś dziwne chwyt? – strzelał.
- Po prostu uderza się w plecy.  Niemowlakowi też tak można zrobić, tylko… delikatniej panie Isbell


„Proszę zapiąć pasy i nie chodzić po pokładzie samolotu w trakcie startowania. Życzymy miłego lotu” takimi tradycyjnymi słowami przywitała Agatę, Axla oraz setkę innych pasażerów stewardesa.
- Będziesz spała? – zapytał z ciekawości
- Raczej nie. Lubię oglądać świat z góry, słuchając przy tym Kiss – pomachała rudzielcowi przed oczami walkmanem.
- Ja chyba obejrzę Ojca Chrzestnego, akurat go puścili na pokładzie – liczył na to, że dziewczyna będzie chciałą oglądać film razem z nim


- Nie pozwalaj sobie tak Rudzielcu – zadała mu kuksańca w bok.
- Oj przestań. Nie masz ochoty powygrzewać się na słońcu? Na pewno tego chcesz, tylko udajesz, że masz mnie i moją propozycję w dupie – rzucił odważnie.
- Powinnam się dwa razy zastanowić, czy chcę mieć CIEBIE w dupie – zabrzmiało to dość dwuznacznie, lecz wcale to im nie przeszkadzało. Zarówno Agata, jak i Axl przyzwyczaili się do drobnych erotycznych pstryczków słownych z drugiej strony. Niestety jedno uważało  docinki drugiego za żarty. Przyjaciele nie potrafili przyznać się do tego, że coś zaczyna się między nimi dziać. Owe „coś” w wypadku Axla było nieco mocniejszym uczuciem, niż u Agaty, ale to tylko kwestia czasu.


Slash wparował do domu, pijany w sztok, zahaczając nogą o stojący w korytarzu stolik. Kopnął w niego z całej siły, a ten nie dając już rady kolejnej próbie wytrzymałości, roztrzaskał się na części pierwsze. Zatoczył się w stronę schodów i wciągnął (z dużą pomocą poręczy) na górę. Otworzył drzwi sypialni i omiotał ją wzrokiem szukając swojej dziewczyny. Miał na  nią ochotę. Nie liczyło się dla niego, że jest 2 w nocy a na musi jutro wcześnie wstać do pracy. Ściągnął buty i zaczął się rozbierać wchodząc pod kołdrę.  Wcisnął palce pod materiał jej koronkowej bielizny. By obudzić Paulinę nie potrzebne było nic więcej.
- Zostaw, chcę spać! – zakryła głowę poduszką, przewracając się na drugi bok.
- A ja chcę cię pieprzyć! – położył się na nią, przygniatając drobne ciało czerwonowłosej do materaca.
- Nie dociera do ciebie, że NIE CHCĘ! – warknęła z trudem zrzucając cuchnącego wódą i papierosami gitarzystę na jego połowę łóżka – Nie jestem pierwszą lepszą dziwką, którą możesz pierdolić kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota! Jak ci coś nie pasuje to idź do burdelu!
- Żebyś wiedziała kurwa, że pójdę. Zobacz, już idę! – naciągnął spodnie i kowbojki.
- Proszę bardzo, tylko nie wpadnij pod auto bo nie będzie chciało mi się oglądać twoich zwłok – rzuciła, powtórnie kładąc się do łóżka. Nie zasnęła jednak tak, jak to planowała, tylko rozmyślała nad znaczenie swoich słów. Nie myślała tak naprawdę. Nie chciała, żeby pieprzył dziwki z Sunset. Nie chciała, żeby coś mu się chciało


Łamał się. Było mu bardzo ciężko. Nie tak łatwo wyrwać się z silnych ramion uzależnienia od narkotyków i alkoholu jednocześnie! Zwijał się z fizycznego i psychicznego bólu. Miał ochotę umrzeć. Nie tak, jak chciał tego wtedy w wannie. Tamten czyn wydawał się głupi i śmieszny. Czuł, ja jego ciało rozpada się na milion kawałków, a mózg myli fakty z majakami. Lekarz pocieszał go, że taka męczarnia potrwa jeszcze góra 4 dni. Dla niego być może to tylko 4 dni, ale leżąc tutaj, każda godzina wydaje się być najgorszym miesiącem jego życia.
- Kurwa ja tego nie wytrzymam! – wrzasnął przeciągle. 
 - Od razu widać, że to pański pierwszy odwyk – lekceważące spojrzenie lekarza doprowadzało go do szewskiej pasji, której najzwyczajniej w świecie nie miał siły okazać.


- Czy rozmawiam z panią Karen McKagan? – dziewczyna była w pracy i nie za bardzo mogła rozmawiać
- Zależy o co chodzi? – odpowiedziała zniecierpliwiona.
- Dzwonię w sprawie pani męża Duffa.  Czy nadal nie chce pani ze mną rozmawiać? – chyłkiem wymknęła się do łazienki, zamykając się w kabinie od środka.
- Proszę kontynuować
- Pan McKagan jest strasznie słaby psychicznie. Nie wiem, czy jest to jego stałe zachowanie, ale nie jest w stanie przezwyciężyć psychicznego bólu jaki nim targa podczas odstawiania nałogu. Nie je. Nie mamy prawa wsadzić mu do nosa sondy, ponieważ jest on przynajmniej teoretycznie jasno myślącą osobą. Czy w przyszłości zdarzały się takie sytuacje, kiedy mężczyzna odcinał się od reszty świata – w jej głowie od razu pojawił się obraz bladej, twarzy Duffa pod powierzchnią lodowatej wody z mocno zaciśniętymi oczami.
- Nie… Nigdy tak się nie zachowywał – skłamała – Czy mogłabyś jakoś pomóc? Może rozmowa przez telefon…?
- Nie, to wbrew standardowemu traktowaniu pacjentów ośrodka – kategoryczni zaprzeczył.
- Ale Duff nie zachowuje się standardowo. Proszę, jeśli jest pan jego lekarzem i zależy panu na jego zdrowiu, niech pa mi go pan do telefonu – zażądał.
- Dobrze… pod warunkiem, że rozmowa będzie odbywała się w trybie głośnomówiącym
- Niby co ja mogę takiego powiedzieć? Nie przekażę mu przecież przez kabel woreczka z heroiną – prychnęła.
- Procedury – odpowiedział krótko. Słyszała w tle stukot  medycznego obuwia o twardą, pokrytą zapewne białymi kafelkami posadzce. Docierał do niej także trzask zamykanych kolejno drzwi – Proszę, można rozmawiać –odezwał się służbowo. Czuła się głupio wiedząc, że ktoś obcy będzie przysłuchiwać się jej prywatnej rozmowie, bądź co bądź z jej mężem.
- Duff, jesteś tam? – byłą nieco onieśmielona.
- Karen? – odchrząknął, starając się by jego głos zabrzmiał bardziej zdrowo. Nawet osoba, która nigdy z nim nie rozmawiała mogła stwierdzić, że coś z nim nie tak.
- Heeej – zabrzmiała bardziej pewniej.
- Co u ciebie? Dostałaś moją wiadomość
- Znacznie lepiej, niż miałeś okazję widzieć mnie ostatnio. Dostałam list. Duff – odezwała się po chwili – Ja chcę mieć z tobą kontakt. Chcę, żebyśmy zobaczyli się kiedy już stamtąd wyjdziesz. Musisz dać radę, słyszysz? Ja w ciebie wierzę! – w jej oczach zebrały łzy, Dobrze, że nie mógł tego zobaczyć.
- Jasne, ja… czasami po prostu nie mam już siły – to dość lekkie i powierzchowne określenie tego, co czuje.
- Wiem, Duff, wiem – szepnęła – Wiedz tylko, że ja tu czekam – dopiero po sekundzie dotarło do niej, jak te słowa mogły zabrzmieć, więc nie chcąc drążyć dalej tego tematu po prostu się rozłączyła. Myślała, że ta rozmowa przyjdzie jej o wiele łatwiej i nie będzie jej tyle kosztowac. Myliła się.


Agata z Axl’em stali na krawędzi, która rozdzierała rozpościerający się przed nimi ocean. Oboje trzymali  dłoniach kartki, ze starannie zapisanym życzeniem, które według jednej z lokalnych legend powinno się spełnić
 - Na raz – zarządził Axl – Dwa – głęboki oddech – Trzy! – oboje wypuścili zgniecione kawałki papieru patrząc, jak lądują w mroku wody.
- Co tam napisałaś? – uśmiechnął się pod nosem
- Nie mogę ci powiedzieć, bo się nie spełni – uniosła dumnie głowę, jakby właśnie odkryła jedną z najważniejszych zasad według której funkcjonuje świat – Ale jeśli chcesz możesz zdradzić mi swoje życzenie
- Ooo nie! Skoro mówisz, że wtedy się nie spełni, to nie ma mowy! Wracamy do hotelu powylegiwać się w basenie.


- Nie chlap! Zobacz, jestem całą nagrzana słońcem. Lodowate krople wody naprawdę nie są przyjemne – przymrużyła oczy mrożąc chłopaka srogim spojrzeniem zza jego ciemnych okularów.
- Nie bądź taka delikatna i wskakuj do wody. Nie chcę, żebyś przypominała murzyna
- Masz coś do murzynów? – warknęła, jakby właśnie ugodził w jej czuły punkt.
- Niee, po prostu w ciemnej karnacji nie byłoby ci do twarzy. No chooooooodź tu! – chlapnął n nią po raz kolejny.
- Uduszę cię Rose pod tą wodą. Masz to, jak w banku! – zwinnie wskoczyła do basenu. Na początku woda wydawała się być przerażająco lodowata, z każdą sekundą wydawała się jednak coraz przyjemniejsza.
- No i co mi zrobisz?
- Niech się zastanowię, powyrywam wszystkie rude kudły – udała zamysł filozofa.
- Super śmieszne. Potrafisz spieprzyć każdą fajną chwilę – na serio poczuł się urażony.
- Tak, jak ty – parsknęła z wyższością i usiadła na krawędzi basenu – No nie złość się na mnie. Jak chcesz możesz nazwać mnie złośliwą rudą małpą  - zawołała
- Złośliwa, wredna, piękna ruda małpa – wysyczał


- Nareszcie! – odetchnęła domowym zapachem, w którym unosiła się woń bzu. Wchodząc do salonu zobaczyła piękny widok. Nieskazitelna biel, dominująca w tym pomieszczeniu, została spotęgowana przez kilka olbrzymich wazonów z cudownie pachnącym lilakiem.
- Chciałem was jakoś przywitać – uśmiechnął się skromnie, za co dostał ogromnego całusa w policzek.
- Jest cudownie. Zostaw te torby. Nie musisz ich przecież cały czas dźwigać. Zaniesiemy Jake’a na górę, a potem po nie wrócimy – obróciła się przez ramię w jego stronę z olśniewającym uśmiechem, trzymając zawiniątko z ich synem. Dopiero przy wypisie podjęli decyzję co, do imienia dla dziecka. Postawili na coś prostego, by nie gryzło się tak z przestarzałym, według Stradlina, Jeffrey’em. A więc Jacob Jeffrey Isbell. Brzmi wystarczająco dumnie by oboje rodziców mogli być zadowoleni  z wyboru. Rosemary włożyła dziecko do przygotowanego wcześniej łóżeczka, które stało na razie w ich sypialni. Nie chcieli dekorować pokoju, kiedy ciąża Rossie była zagrożona, natomiast potem ze względu na to, że dziewczyna przypominała bardziej słonia odłożyli to na później. Pewnie przez pierwsze 3-4 miesiące będzie spać u nich.
- Połóż się i zdrzemnij, póki możesz – puścił do żony oczko.
- Mam nadzieję, że dzisiaj Ne urządzi nam takiego koncertu, jak wczoraj.
- Najwyżej zagram coś na gitarze podpiętej do pieca i zobaczymy, że zrobi się mu głupio

- Kiepski pomysł, Isbell… Kiepski pomysł

10 komentarzy:

  1. http://there-s-no-difference.blogspot.com/
    U mnie rozdział 6

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz :D Czytam Twoje opowiadania już jakiś czas, wszystkie od początku i bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w trakcie czytania tego rozdziału i powiem Ci, że zaszalałaś *_* jest zajebiście dobry! Zaraz skrobnę właściwy komentarz.

    +http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/07/rozdzia-109-it-must-have-been-love.html nowy rozdział, zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i przeczytałam, świetny rozdział, ale gdzieś od połowy zaczęłaś mylić końcówki wyrazów xD Ale to nic. Slash i Paula = ;_; mam nadzieję, że im się jakoś ułoży. Stradlinowie mają małego Jake'a?! *_* cudnie! Zaczynam trzymać kciuki za Karen i Duffa. Chyba powinni do siebie wrócić. Axl'a i Agi wciąż nie mogę zrozumieć, oni są w końcu razem, czy nie? Bo wynika z tego, że to tylko przyjaciele, ale jakby tak spojrzeć z drugiej strony...stare, dobre małżeństwo o.o

      Czekam na Twoje kolejne wymysły i mam nadzieję, że szybko coś naskrobiesz ;*

      Usuń
  4. Super rozdział☻ !
    Kurde biedna Paula... mam nadzieje że Hudson się opamięta i powróci na dobrą drogę :D

    Kolejny wątek to Duff... biedactwo nie radzi sobie ale mam nadzieje ze jakos słowa Karen przez telefon go podtrzymaja na duchu! Musi sobie poradzic
    No tak ja Michelle uwazam ze fajnie by bylo jakby do siebie wrocili nop bo jakby niepatrzec nadal sa małżeństwem... (chyba ze cos przegapilam)

    Wakacje w stylu Axl... to musi być coś.
    jestem ciekawa czy z ich znajomosci wyniknie jakas grubsza sprawa:D

    czekam na nastepny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na 16 rozdział mojego opowiadania ;D
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Izzy myjący Jacoba! <333 Swoją drogą to fajne inicjały - JJI Wgl rozwaliło mnie to:
    '-Mam nadzieję, że dzisiaj Ne urządzi nam takiego koncertu, jak wczoraj.
    - Najwyżej zagram coś na gitarze podpiętej do pieca i zobaczymy, że zrobi się mu głupio.' piękna logika xD Axl i Agata?Hmmm... Wyczuwam toksyczny związek... Mam nadzieję że Duff da radę i naprawi wszystko z Karen.
    Rozdział jak zwykle zaaaaaaajeeeeeebiiiiisty!¡!¡ Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdział u mnie :) http://gunsnroses-just-a-little-patience.blogspot.com/
    Przeczytałam i bardzo mi się podoba.
    Izzy i Rosemary no i małe Jackob- słodko :)
    Boziu.. Niech ten Duff się trzyma. Ja w niego wierzę! Da sobie radę!
    Hmm.. Co do Agaty i Axla to widać, że coś między nimi jest :)
    Rozdział zajebisty jak zawsze. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie nowy rozdział zapraszam :)

    http://i-try-and-feel-the-sunshine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej dzisiaj piątek, więc gdzie nowy rozdział? Łeeeeee.
    Zobaczysz jak po dupie dostaniesz bo muszę wyczekiwać.
    Lepiej zamknij drzwi bo jak wparuje to zobaczysz. ;D

    OdpowiedzUsuń