- Możesz mi powiedzieć, co Steven robi w twoim aucie? – Izzy udawał, że jest
spokojny, ale nie spodobał mu się widok, drzemiącego perkusisty w samochodzie
jego narzeczonej.
- Śpi. Zgarnęłam go z ulicy. Był w opłakanym stanie. Nie
mogłam go tam zostawić – wyjaśniła, kładąc się do łóżka.
- Dobrze, już dobrze. Mam nadzieję, że rano zmyje się do
domu.
- Axl go wyrzucił – odpowiedziała cicho.
- Co? Ale jak… - przysiadł obok niej.
- Cuchniesz knajpą – rzuciła zniesmaczona, przewracając się
na boku.
- Jakimś cudem zamiast w studio wylądowaliśmy w barze –
zaśmiał się pod nosem.
- I bardzo dobrze! – przyznała szczerze – Tylko idź teraz
wziąć prysznic, ok? – podniósł ręce w obronnym geście, ściągając koszulkę i
wchodząc do łazienki. Chyba częściej będzie nakłaniać Jeffa do spotykania się z kumplami w barach,
skoro ma potem oglądać go tak rozpromienionego. Kwadrans później chłopak kładł
się obok niej w samej bieliźnie.
- Wiesz co? – zapytała retorycznie – Co byś powiedział na
to, gdybyśmy w najbliższym czasie odwiedzili Urząd Stanu Cywilnego?
- W celu? – wymruczał nieprzytomnie. Zaczynał już
przysypiać.
- W celu podpisania kilku papierków, żebym mogła nosić twoje
nazwisko i być nazywana twoją żoną
- Co?- ziewnął przeciągle
- Chcę wziąć ślub cywilny – oświadczyła jaśniej.
- Z kim?! – poderwał się z miejsca, uderzając w wezgłowie
łóżka.
- Z Robertem Plantem – zażartowała – Z tobą idioto!
- Przecież nie chciałaś… - spojrzał na nią rozbłyszczonymi
oczami.
- Tak, nie chciałam i nadal nie chcę wyglądać w sukni
ślubnej, jak piłka, ale pragnę zostać twoją żoną, a ceremonia w USC nie wiąże
się z niczym wielkim. Kilka dokumentów, jakaś porządniejsza sukienka i
zostaniemy małżeństwem.
- Kocham cię! – wpił się w jej usta. Odsunęła się od niego
lekko.
- Ale najpierw będę musiała porozmawiać z Axlem – oznajmiła.
- Nie mieszaj się w to, proszę – ucałował jej ramię.
- To nasz przyjaciel, Jeff. Jakikolwiek by nie był, musimy
mu pomóc…
- Wiem o tym – westchnął – Dobrze, pojedziemy i spróbujemy…
- Chcę zrobić to sama. Nie potrzebujemy kolejnej awantury –
wiedziała, że na każde drażniące uszy słowo, które będzie wypowiadać Axl, Izzy
będzie reagował docinkami i w rezultacie może wywiązać się między nimi
sprzeczka. Są przyjaciółmi od wielu lat i właśnie dlatego, w obawia, że mogą mówić
sobie prawdę prosto w oczy, nie chciała, by Jeff był obecny przy ich rozmowie.
- Rossie, to mój nieobliczalny przyjaciel…
- Pamiętam o tym – odpowiedziała krótko.
- Nie puszczę cię samej, zapomnij o tym! – ostrzegł.
- Nie możesz mi tego zabronić
- Nie dyskutuj na ten temat, proszę. Jesteś w ciąży, a to
wystarczający powód na to, bym mógł się o ciebie bać – oświadczył, kładąc się
na lewym boku.
- Świetnie, najlepiej uciąć temat, prawda? – syknęła, robiąc
to samo, co Stradlin. Udawała, że śpi. Chłopak zresztą też. Jego oddech
unormował się dopiero po przeszło godzinie. Odsunęła kołdrę na bok i wstała,
schodząc do kuchni. Usiadła na zimnym blacie i nalała sobie szklankę wody.
Zauważyła siedzącego na schodach tarasu Stevena. Najwyraźniej już się ocknął.
Ubrała wiszącą na wieszaku bluzę gitarzysty i wyszła na zewnątrz.
- Jak się masz, Steven? – zapytała w nocnej ciszy.
- Rosemary, jak ja się tutaj dostałem? – był lekko
zdezorientowany.
- Przywiozłam cię tutaj. Powiedz mi, dlaczego siedziałeś w
takim stanie na ulicy? Co się z tobą dzieje?
- Straciłem kontrolę. Nie jestem już sobą. Axl wywalił mnie
z domu i bardzo dobrze. Jestem ćpunem rozumiesz? Najgorsze jest to, że nie mam
ochoty tego zmieniać. Tak jest mi dobrze
- Steve… przestań tak mówić. Postaram się pogadać z Axlem –
chwila ciszy – Zastanawiałeś się przez chwilę nad tym, by zgłosić się na odwyk?
- Po co? – Nie chciała się do tego przyznać, ale jego
odpowiedź bardzo ją zabolała. Był w końcu jej przyjacielem.
- Chodź do środka, może zacznie padać. Chyba nie chcesz się
przeziębić – po wejściu do kuchni, Rosemary zapaliła światło. Oboje przymrużyli
przyzwyczajone do ciemności oczy – Chcesz coś do jedzenia? Pewnie jesteś
głodny…
- Jest druga w nocy. Nie będziesz teraz hałasować – spojrzał
na nią tak rozbrajająco ciepło, że jej serc wypełniło morze żaru. Uwielbiała
tego chłopaka. Miała przy nim syndrom opiekuna. Chciała opiekować się nim, jak
własnym młodszym bratem, którego nigdy nie miała.
- Jeff i tak nie usłyszy niczego na górze. Na co masz
ochotę? – spędzili dobre pół godziny na robieniu naleśników. Ktoś z zewnątrz mógłby
pomyśleć, że zwariowali, gotując późno w nocy, ale sprawiło im to ogromną
frajdę.
- Steven, ja dotrzymam słowa i jutro pojadę do Axla
- No co ty! Coś sobie znajdę
- Jasne… a potem znowu spotkamy się po pół roku przerwy. Nie
ma mowy!
- Wszystko się rozwaliło – zaczął – Nie widzicie tego? Guns
N‘ Roses już nie ma. Slash żyje własnym życiem, Axl wprowadza jakieś głupie zasady
i szuka muzyków, do zagrania symfonicznego utworu, całym światem Izziego jesteś
ty, a Duff niszczy życie tej… jak ona ma na imię? Agacie – chodź to cholernie bolesne
to jednak, prawda. Zespół rozpadał się na ich oczach, a oni nie potrafili tego
dostrzec.
- Przepraszam… jestem już trochę zmęczona – pociągnęła nosem
- To ja przepraszam, za to co powiedziałem, ale Rosemary,
doskonale wiesz, jak sprawy się mają
- Wiem i właśnie dlatego dobija mnie powaga tej sytuacji.
***
Pomimo oślego uporu Rosemary, Izzy zawiózł ją pod dom Axla i
Slasha. Jeff użył starych kluczy i wpuścił dziewczynę do środka.
- Ale syf – rzucił odkrywczo. Nieświeży zapach,
pozalewanych, brudnych mebli i wszechobecne śmieci można było by porównać do
stanu, w jakim teraz znajduje się zespół.
- Axl?– zawołał Stradlin – Slash? – po chwil słychać było
ciche kroki na drewnianych schodach.
- Jezu, jaki bałagan! – zawołała Paulina.
-Cześć, Paula – przywitała się Rose – Są? – wskazała na
górę.
- Ta. Slash za chwilę przyjdzie, ale co do Rudego i Duffa to
nie byłabym taka pewna.
- Duffa? A co ten tu robi?
- Agata się z nim pokłóciła. W sumie, wcale się jej nie
dziwię
- O siema! – zawołał Mulat, który stanął przed nimi w samej
bieliźnie.
- Możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje do jasnej cholery? –
Izzy podniósł nie co głos – Rossie znajduje Adlera na ulicy, tu wszystko jest
upieprzone od wódy i starego jedzenia
- Słuchaj, ja mam to w dupie. Chcę wynająć jakieś
mieszkanie, byle tylko tu nie mieszkać – odpowiedział
- A zespół? Nie widzisz tego co się z wami dzieje? –
odezwała się Rosemary – Czy naprawdę tylko Steven potrafi dostrzec, że nie ma
już Gunsów? Jest Axl, Slash, Duff, Izzy i Steven! Jeżeli naprawdę zależy wam na
tym, co zrobiliście przez lata, powinniście usiąść razem i porozmawiać, jak
ludzie, a nie warczeć na siebie, jak zwierzęta.
- Slash, idź po Axla – zawołała Paulina – Chcesz coś do picia, Rosemary?
Wydaje mi się, że trochę to potrwa
- Kurwa, Stary nie, to nie! – wrzasnął Slash, trzaskając
drzwiami od sypialni Axla
- Pojeb powiedział, że mam spierdalać. Sami sobie z nim
gadajcie! – warknął zdenerwowany.
- Kurwa – syknął Izzy i poszedł na górę. O dziwo przez
najbliższe pół godziny panowała niezmącona cisza. Nikt się do siebie nie
odzywał, co jeszcze bardziej skreślało nadzieje Rosemary na pojednanie
przyjaciół. Stadlin zszedł w końcu z góry i stanął przed nimi, ciężko
wzdychając
- Wieczorem będzie impreza.
Macie przyjść wszyscy: Steven, Duff, ty Slash, ja i Axl z dziewczynami, oraz
Skidzi. Ma być tak, jak za dawnych czasów, chociaż przez chwilę, jasne? – wszyscy
cicho przytaknęli. Jeżeli cokolwiek miało im pomóc, to tylko ta impreza.
***
***
- Wypadałoby zaprosić Agatę – rzuciła Paulina, malując się
przed lustrem.
- Pewnie nie będzie chciała przyjść – odpowiedział,
wciągając na nogi kowbojki. Tak dawno ich nie nosił.
- Pogadam z nią – zapewniła Mulata. Zeszła na dół i wybrała
numer przyjaciółki. Kwadrans zajęło jej przekonanie Rudej o tym, że Duffowi
zależy na tym, by dzisiaj przyszła
- W takim razie, dlaczego to nie
on ze mną rozmawia? – zapytała.
***
***
- Cześć – rzuciła. Rose musiał przyznać, że wyglądała obłędnie w
czarnej mini, mocnym podkreślającym jej szaro-niebieskie oczy makijażu i
wysokich szpilkach. Szukała wzrokiem farbowanej, blond czupryny, ale nigdzie Go
nie widziała.
- Hej, Paula. Gdzie Duff? – zapytała przyjaciółkę.
- Kręcił się gdzieś w ogrodzie – zawołała z tłumu,
przekrzykując muzykę. Za radą czerwonowłosej stanęła na tarasie i zobaczyła
bardzo przykry widok. Oparta o drzewo dziwka, z którą czasami widywała Rachela
ze Skid Row, całowała i obmacywała uśmiechniętego i pijanego Duffa. Nie
odezwała się ani słowem, tylko obróciła się na pięcie, zderzając się ze współczującym
wzrokiem Axla. Powstrzymała gromadzące się w oczach łzy i wybiegła przez parter
domu, przed posesję.
- Aga, zaczekaj! – zawołał za nią ktoś, kogo by się nie spodziewała.
Spojrzała na niego przez ramię, czując spływające po policzkach mokre smugi
- Co?! – warknęła – Macie dla mnie jeszcze jedną
niespodziankę?! – Rose zbliżył się do niej, łapiąc jej trzęsące się dłonie.
- Don't Cry – szepnął jej do ucha i przytulił mocno,
jakby chciał ochronić dziewczynę przed całym złem tego świata, swoim własnym
ciałem.
Zapraszam na 10 rozdział "Just ride baby." http://breath-of-memories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńrozdział przeczytałam i dziś się zabieram za komentowanie wszystkiego po kolei
Ja nie wiem dlaczego, bo rozdział nie jest komediowy, ani nic, ale cały czas chciało mi się śmiać...
OdpowiedzUsuń- Co Steven robi w twoim aucie?
- Śpi.
Ja mam ostatnio coraz bardziej zryty humor, ale to nie jest takie istotne... Będzie ślub! Z dziwnych powodów uwielbiam śluby w opowiadaniach, a reakcja Izzy'ego była bezcenna.
I jeszcze Axl. Matko no...denerwuje mnie on. Co nie zmienia faktu, że rozdział mi się podobał :D
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział - http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
Nie chce mi się rozpisywac więc napiszę tylko: zajebiste!
OdpowiedzUsuńhttp://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ - nowy ;D
OdpowiedzUsuńI w kolejnym opowiadaniu wszystko się pieprzy...Ale taka kolej rzeczy: musi się pieprzyć żeby coś się urodziło, nie? xD Także mam nadzieję, że ta impreza da będzie niczym odnowienie przyjaźni i zespół zmartwychwstanie (chociaż mam co do tego mieszane uczucia). Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńTrzykropek
Zapraszam na rozdział 31 - http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńAAAAAAAA jak sie ciesze ze Rosemary chce tego ślubu choćby teraz!!!!
OdpowiedzUsuńIzzy pewnie jest przeszczesliwy :D
Kurde głupi pojeb z tego Duffa!!!!
Wszystko potrafi spierdolić.
Axl taki słodki jak pobiegł za Agą ohhh *.*
Super rozdział !!
Tym czasem zapraszam na nowy rozdzial :)
http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
O kurczaki.
OdpowiedzUsuńTen koniec.
Matulcu.
Umieram.
Też tak chcę.
Nie muszę się rozpisywać nad Twoim wymiarem zajebistości. Wyszło genialnie, jak zwykle. Kocham to opowiadanie. KOCHAM. A teraz spadam, bo jest już prawie 23, a ja jeszcze nie śpię.
Keep on rockin'
Duff przegiął!
OdpowiedzUsuńOj przegiął!
Czyżby Axl i Agata? :>
No podoba mi się ta perspektywa.
Duff powinien zostać sam jak palec, żeby zobaczył jak rani!
Zranił Karen teraz Agatę- super po prostu ://
Uwielbiam Rose i Izziego<3
Czekam na następne :))
Super :> Najbardziej podobały mi się naleśniki xD No nie, a serio to Axl i Agata :D Zajebiście, czekam na następne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, akcja z naleśnikami była spoko :D Jako że lubi Stevena nie pogniewam się, jeśli będzie w opowiadaniu częściej :D
OdpowiedzUsuńMam też małą prośbę. Moja przyjaciółka pisze bloga, dopiero zaczyna. Czy mogłabyś wpaść i zobaczyć co sądzisz? Z góry i ja i ona dziękujemy :D http://linkinowe-opowiadania.blogspot.com/
ojjj nie wytrzymuje napięcia xD teraz co godzinę sprawdzam czy już wstawiłaś nowy rozdział xD
OdpowiedzUsuńWow ślub?:D Nie mogę się doczekać! Najlepszy tekst:" W celu? – wymruczał nieprzytomnie. Zaczynał już przysypiać.
OdpowiedzUsuń- W celu podpisania kilku papierków, żebym mogła nosić twoje nazwisko i być nazywana twoją żoną
- Co?- ziewnął przeciągle
- Chcę wziąć ślub cywilny – oświadczyła jaśniej.
- Z kim?! – poderwał się z miejsca, uderzając w wezgłowie łóżka." hahaha:D
Wow, a końcówka.. była piękna i zarazem smutna;/ Jak Duff mógł to zrobić, kurczę. Świetny rozdział, ale mam nadzieję, że ta akcja się jakoś.. wyjaśni.
Zapraszam również do mnie na nowego: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/
No niee... Jeszcze znienawidzę Duffa... Nie no, jak już mówiłam, a raczej pisałam, to niemożliwe... Ale fakt, żyrafa zachowuje się jak ostatni pacan! Straci Agę i tyle! Ale oby Guns n' Roses się nie rozpadło, choć to co powiedział Steven to tylko czysta prawda. A na odwyk niech pójdzie!
OdpowiedzUsuńNo i jestem za tym, żeby Aga i Axl byli razem! Może on też zmieni swoje zachowanie, i wszyscy będą szcześliwi? Oby tak było, niech nawet Duff sobie wszystko jakoś ułoży, zmieni się... Ale zostanie już sam jak palec...
No nic... Ja zapraszam do mnie, mam już całe 5 rozdziałów, no z prologiem, to 6 :p Ale piszę już kolejny i może nareszcie coś się stanie :D To jak będziesz miała czas, to proszęęę - zajrzyj: my-gnr-jungle.blogspot.com :D
Zapraszam na rozdział 32. http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog "Elektra's Story"
OdpowiedzUsuńKinga