Kevin wszedł do namiotu kompanii i rzucił kamizelkę
kuloodporną na swoje metalowe łóżko.
- Coś się stało – stwierdziła. Wiedziała, że tego
opanowanego chłopaka byle co nie potrafi wyprowadzić z równowagi.
- Wycofują mnie – syknął – Wracam do pieprzonego Nowego
Jorku! Dowódca wywiesił listę, na której znajdują się nowo narodzeni
korespondenci wojenni, wszystkie łamagi i ci którzy będą „bardzie przydatni” w
Stanach - dziewczyna posmutniała. Uzależniła się od
adrenaliny. Może się to wydawać się to co najmniej dziwne, ale od paru miesięcy
to Afganistan był dla niej światem, w którym potrafiła przeżyć. Nie chciała
wracać do Ameryki. Nie chciała stawiać czoła temu, co tam na nią czekało.
- Kiedy wracamy? – zapytała, przerywając ciszą, którą
zakłócał tylko dźwięk lądującego gdzieś w oddali helikoptera.
- Ty nie wracasz, Karen – spojrzał na nią smutno. Jak to
„nie wraca”? Była przecież młoda i początkująca. Na pewno jej nazwisk
figurowało na liście. Żołnierz widząc jej minę, dodał – Jakaś telewizja chce
nawiązać z tobą współpracę – wyjaśnił.
- Czemu ja nic o tym nie wiem?! – oburzyła się.
- Nie było cię na porannym apelu.
- Wróciłam godzinę później z nocnego patrolu.
- Zgłoś się do wozu transmisyjnego CNN – O Rany! CNN?! Nie
mogła w to uwierzyć. Jeśli to prawda, spełni się jej marzenie! Zerwała się z
podłogi, na której dotychczas siedziała
- Zaraz… – zawołała – Ale ty wracasz… - szepnęła. Kevin był
jej przyjacielem. Trzy miesiące starczyły na to, by stali się sobie bardzo
bliscy. Dzięki niemu potrafiła otrząsnąć się z traumy, kiedy jej współtowarzysz,
zginął siedząc zaledwie pół metra od niej.
- Boję się o ciebie – powiedział, jak by sam do siebie, lecz
na tyle głośno, że doskonale to usłyszała.
- Nie masz powodu…
- Karen! Zostajesz tutaj – wskazał ręką na ogromne wejście
przez które widać było kolczaste druty i kilka opancerzonych samochodów – W
samym środku wojny. Jak mam się nie bać, tysiące mil od ciebie?! Nie będę miał nad niczym kontroli… Nie będę
mógł cię osłonić przed strzałem – ostatnie słowa wypowiedział z wyraźnym bólem wymalowany na jego twarzy.
- Kevin… - w jej oczach wezbrały łzy. Martwił się o nią.
Pierwszy raz w życiu widziała, by jakiemuś mężczyźnie naprawdę zależało na tym, żeby nic jej się nie stało.
- Nie chcę zerwać z tobą kontaktu, a wiem, że tak się
stanie, jeśli stąd wyjadę. Będę tęsknić za naszymi nocnymi rozmowami, wspólnymi
patrolami, grą w rozbieranego pokera… - uśmiechnął się smutno.
- Ja też nie chcę stracić z tobą kontaktu. New Jersey nie jest tak daleko od NY
- Będziemy mieli okazję się spotkać, jeśli stąd wrócisz, a
jeśli nie? Jeśli coś ci się stanie? Tyle razy udało ci się uniknąć śmierci.
Kiedyś wyczerpiesz zapas swojego szczęścia…
- Dziękuję za szczerość, panie realisto – udała obrażoną –
Dobrze wiesz, jakie to dla mnie ważne…
- Ważniejsze od życia? – zapytał. Nie odpowiedziała –
Rozumiem – złapał za broń – Mam jeszcze
jeden partol – rzucił, wychodząc na lejący się z nieba żar.
- Uważaj na siebie – szepnęła, ocierając pojedynczą łzę.
- Dzień dobry – przywitała się z człowiekiem odpowiedzialnym
za jej dalszą karierę
- Witam panią Karen. Lepiej późno, niż wcale. Dzisiaj o
19:05 ma pani pierwsze wejście na wizji. Będziesz mieć około 10 mln widzów. Nie
schrzań tego – zawołał, zawzięcie coś notując. Przełknęła ślinę. To, co chciała
powiedzieć kłóciło się całkowicie z jej rozumem i dumą
- Ja chciałam tylko oznajmić, że nie przyjmuję tej
propozycji - odezwała się nieśmiało.
Mężczyzna, z początku w ogóle nie zrozumiał tego, co do niego powiedziała.
Zdawać by się mogło, że nie zauważył jej
dalszej obecności. Po chwili podniósł wzrok zza grubych, lekko przyciemnianych
szkieł i zmierzył ją dokładnie, aż poczuła lekkie ciarki. Zaczęły jej
się pocić ręce.
- Słucham?! – oburzył się – Pani wie, co powiedziała? Może
to ten upał… O 19:00 widzimy się na placu głównym.
- Nie! – powiedziała stanowczo – Wracam do domu!
- Czy TY podkreślił –
Wiesz, komu odmawiasz i jakie to będzie miało skutki dla twojej karierki?!
- Mało mnie to interesuje. Nie chcę wrócić do Stanów w
trumnie – dodałam i wyszłam, trzaskając ciężkimi, metalowymi drzwiami.
Pakowałam swoje rzeczy. Nie było tego dużo. W zasadzie
zajęło mi to góra 20 minut. Wojsko uczy organizacji. Rozmawiała z dowódcą, informując go o tym, że
do listy najbliższego samolotu należy napisać jej nazwisko, kiedy w bazie
rozległ się alarm. Znała go zbyt dobrze. Czasami dzwonił w nocy, rzadziej w
dzień. Patrol potrzebuje wsparcia. Aktualnie w terenie są trzy jednostki, które
mogłyby pomóc swoim kolegom. Dzięki temu, że znajdowała się obok
najważniejszego człowieka w tej bazie, zbyt szybko dowiedziała się o tym, co i
komu się stało. Samochód pancerny Kevina wjechał na minę. Może nie była zbyt
duża, ale dwóch z pięciu członków załogi miała poważne obrażenia. Bała się.
Chyba nawet dowódca to zauważył, bo położył na jej ramieniu dłoń, starając się
dodać nie co otuchy.
- Będzie dobrze – powiedział bezdźwięcznie.
Czas. Oczekiwanie na coś.
Denerwujemy się przed ważnym egzaminem i najlepiej chcielibyśmy mieć go
za sobą. Możemy także nie móc doczekać się czegoś dobrego, np. Urodzin.
Najgorsze jest jednak oczekiwanie na tę złą wiadomość, która ma nadejść lada
chwila. Teraz rozumiała Kevina. Wiedziała, co czuł, wyobrażając sobie, że
mogłoby jej się coś stać. Usłyszała, że na teren bazy wjechało kilka samochodów
terenowych. Zerwała się z krzesła, biegnąc w stronę źródła dźwięku. Nosze.
Sanitariusze właśnie zabrali do szpitala polowego, jednego z poszkodowanych.
Drugi wychodzi z auta o własnych siłach, wspierając się o ramię kierowcy. Otworzyły się boczne drzwi trzeciego auta.
Ujrzała czarnowłosego chłopaka, który niedawno wygolił sobie oba boki głowy,
związując resztę dłuższych włosów w kitkę. Oprócz kilku zadrapań na brudnej i
pokrytej kropelkami potu twarzy, był cały. Biegła w jego stronę. Nie zwracała
uwagi na kamienie, które wpadały jej do trampek. Przywarła do niego z całej
siły
- Też się cieszę, że cię widzę – szepnął jej do ucha,
całując ją we włosy.
- Nigdzie cię już nie puszczę, słyszysz?! – krzyczała przez
łzy.
- Uuuu nasza kochana Karen się o ciebie boi!!! – zawołał
Stanley i Gerard, pozostali członkowie patrolu.
- To takie zabawne? Mogliście zginąć! – rzuciła oburzona.
- Skąd takie czarno widzenie, wieczna optymistko – nie
zwracała na nich uwagi.
- Nasza rozmowa… - kontynuowała, patrząc mu w oczy – Ten
wypadek… Kevin, ja rezygnuję i wracam z tobą.
Uniósł ją w górę i pocałował. Pierwszy raz miała okazję
muskać jego wargi. Były takie ciepłe… Nagrzane azjatyckim słońcem. Oprócz tego,
że Kevin był tu od 9 miesięcy, urodził się w Tokio, a jego matka jest rodowitą
Japonką, która wraz z jego ojcem, przeniosła się do stanów. Dopiero teraz,
dzięki ich szczerej rozmowie i wypadkowi uzmysłowiła sobie, że tak naprawdę
jest uzależniona wyłącznie od niego. To on trzyma ją przy życiu, jest jej
tlenem.
- Dziękuję, Karen – spojrzał jej głęboko w załzawione oczy –
Kocham cię…
Nie potrafiła znieść tego, jak Duff ją osaczał. Zaciskał pieści na każdego, kto
spróbował choćby spojrzeć w jej kierunku. Nie pomagały prośby typu:” Duffy,
uspokój się, pamiętaj, że kocham tylko ciebie”. Miała tego serdecznie dość.
Zamiast rozerwać się na koncercie jednego z ulubionych zespołów, czuła irytację
i kumulującą się w niej złość.
- Przestań! – warknęła, gdy poprawił jej dekolt.
- Chcę, żebyś wyglądała porządnie! – syknął.
- A twoim zdaniem, jak jestem ubrana? Może powinnam sobie
uszyć habit?!
- Przeginasz! Naprawdę mało ci brakuje, by wyglądać, jak
panny z Sunset Strip
- Słucham?! – krzyknęła swoim wysokim głosem – Przesadziłeś! –
wyrwała się z jego ramion i zanurkowała w gęstym tłumie. Początkowo chciała
tylko od niego uciec i zacząć się bawić, ale jej dobry humor, już dawno poszedł
się jebać. Odszukała wzrokiem najbliższe wyjście i wsiadła do stojącej przed klubem
taksówki, każąc się zawieść do jej najlepszej przyjaciółki.
Zapukała kilkakrotnie, mając nadzieję, że Slash z Pauliną
nie wyszli bawić się gdzieś w ten sobotni wieczór. Miała szczęście. Drzwi
otworzyła jej Paula.
- Hej - uśmiechnęła
się – Co się stało? – zapytała, widząc jej wyraz twarzy. Znała Rudą na wylot
(…)
- No i wtedy przesadził! Inteligentnie nazwał mnie dziwką!
- Aga… Jestem pewna, że nie miał tego na myśli
- On jest zazdrosny, CHOROBLIWIE zazdrosny!!! Nie potrafię
już tego znieść.
- Próbowałaś z nim rozmawiać? – zapytała. Chciałaby mieć
tylko takie problemy, jak ona i Duff.
- Jasne, że tak. Nie raz. Nie przyjmuje do wiadomości
tego, że jest źle – Agatę zastanowiło to, że jej przyjaciółka tak długo nie się
nie odzywa. Spojrzała w jej stronę i zauważyła łzy w tych pełnych, zielonych
oczach – Ej… Skarbie… Co się dzieje?
- Karl wrócił – Ruda spojrzała na swoją przyjaciółkę
zszokowana – To on stoi za aresztowaniem Izziego. Zastrasza mnie. Boję się, że
może zrobić coś Saulowi.
- Właśnie, a Slash o tym wszystkim wie?
- No coś ty! Nie może się dowiedzieć!
- Paulina, czy ty jesteś niepoważna?! On musi o tym wiedzieć.
O wszystkim mu jutro powiesz, jasne? To jedyne wyjście, by Karl dał ci spokój.
- Dobrze, Aga… Dobrze – szeptała, przez łzy.
Uniósł ją w górę i pocałował. Pierwszy raz miała okazję
muskać jego wargi. Były takie ciepłe… Nagrzane azjatyckim słońcem. Oprócz tego,
że Kevin był tu od 9 miesięcy, urodził się w Tokio, a jego matka jest rodowitą
Japonką, która wraz z jego ojcem, przeniosła się do stanów. Dopiero teraz,
dzięki ich szczerej rozmowie i wypadkowi uzmysłowiła sobie, że tak naprawdę
jest uzależniona wyłącznie od niego. To on trzyma ją przy życiu, jest jej
tlenem.
- Dziękuję, Karen – spojrzał jej głęboko w załzawione oczy –
Kocham cię…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPięknie, napisane.. Głupio używać słowa: zajebiste :D Bo tak delikatnie to wszystko napisałaś. Myślałam, że się przy końcu normalnie popłaczę :D A i to zdanie: ,,Nie chcę wrócić do Stanów w trumnie'' nie to mistrzowskie! Uśmiałam się, choć podejrzewam, że nie było tutaj nic śmiesznego w przekazie trumny.Czekam, czekam, czekam i czekam!
OdpowiedzUsuńGdybyś miała czas, chęć itp.
www.use-your-patience.blogspot.c
Kaaaaren? Ta Karen? Nareszcie! Nawet nie wiesz jak długo czekałam na jakiś wątek o niej :D Swietny rozdział tylko trochę dziwna narracja... Czekam na nowy ;) Anonimowy (czuję, że rymuję XD)
OdpowiedzUsuńOjejkuu, porzygałam się tęczą na dobre *.* Karen i Kevin są tacy ultramega kochani, a Ty napisałaś to tak delikatnie, z uczuciem... Po prostu pięknie. Słów mi brakuje, bo piszesz niesamowicie.
OdpowiedzUsuńDuffiasty *u* Taki, jakiego chciałam. Jest bosko, nawet, jeśli jest źle. Bo zło, w pewien irracjonalny sposób, jest dobre. Rozumiesz? Jeśli nie, to się nie dziwie.
I ten Karl... Fueejjeebłebłebłe. Kojarzy mi się z moim panem Chou ;__;
Kevin jest Japończykiem, o Hendrixie! Pat to przeczyta, skoro jest coś o Japonii!
Keep on rockin'
Zupełnie sie nie spodziewałam że to Karen wyjechała na wojnę... I na dodatek Ros nic o tym nie wie, oj nie ładnie, nie ładnie x'D
OdpowiedzUsuńDuff zrobił się według mnie strasznym egoistą... Biedna Aga, musi z nim wytrzymywać...
Jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się wątek Karen i Kevina.
W twoim opowiadaniu ostatnio bardzo mało jest Axl'a... Co u niego? x'D
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;D
Zajebiste! A tymczasem, posłusznie informuję, że nowy!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnowy u mnie
OdpowiedzUsuńhttp://byswag.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział 26 http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział Zagubionego Księcia. :)
OdpowiedzUsuńSuuper rozdział.
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest napisane w taki delikatny aczkolwiek zadziorny sposób.
Fajnie że Karen jest szczęsliwa no i zakochała się z wzajemnoscią.
No i dobrze że Paula w końcu komus powiedziała o tym całym Karlu(?) chociaż nie do konca ogarniam wątku z nim ale to się pewnie niedługo wszystko wyjasni :D
Mam nadzieje że jak powie o tym Slashowi to nie będzie zły tylko doceni jej szczerosć.
No ców powiem tylko że jestes zajebista i czekam na więcej :**
~xoxo
Zapraszam na ostatni rozdział Slash story ;_;
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/
Przeczytałam, przeczytałam już dawno. Karen i Kevin <3 ciesze się, że z nim wraca, może Duff zobaczy, jak powinien wyglądać prawdziwy facet (po tym jak potraktował Agatę, to nie daje mu wielu szans)
Czasami trochę ci się z narracją kopie. Piszesz w pierwszej osobie jedno zdanie, a następne w trzeciej. Wiesz, trochę to ogarnij :) Bo może nie utrudnia, to za bardzo czytania, ale jednak nie wygląda, to za dobrze.
OdpowiedzUsuńNigdy nie ogarniałam tematów wojny i tak dalej. W sumie, to nie wiem, dlaczego jakoś tak się przyjęło na blogach, że bohaterki lubią wyjechać sobie na wojnę. Co prawda kobiety na wojnach są, ale mało kiedy jako wojskowy. Najczęściej są jako lekarze, służba sanitarna itp. Ale dobra, nie będę się czepiała, bo jakbym miała zacząć się tu czepiać, to by mi pewnie miejsca nie starczyło, haha.
Duff jest naprawdę zazdrosny? No zazdrość jest potrzebna, ale jednak bez przesady. W sumie, to się nie dziwię, że Aga tak się wkurza. No cóż...
Zapraszam na rozdział 27 http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńEjj...jak to się stało, że ja mam dwa rozdziały do nadrobienia?! o.o
OdpowiedzUsuńJuż się poprawiam.
Tak więc w powyższym rozdziale bardzo spodobał mi się ogólny opis sytuacji w Azji (a i tak na marginesie to ten ostatni fragment jest powtórzony gdzieś tam wyżej xD). To jest piękne! Już nie mogę się doczekać, kiedy Paula powie wszystko Slashowi i wszystko się ułoży. Oczywiście z drugiej strony boję się jak on może zareagować, a co jak rozkaże jej wyjechać/dać mu święty spokój/wypierdalać? [niepotrzebne skreślić]
Ja tam myślę, że będzie dobrze, więc teraz tylko czekam na ciąg dalszy historii z Karen i Kevinem oraz Izzy'ego i Rose xD
Aaale świetne! I nareszcie jakieś wieści o Karen, dawno o niej nie było... Fajnie że znalazła miłość... Kevin jej raczej nie skrzywdzi (przynajmniej tak sądzę)...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Duff się tak zachowuje, ja go naprawdę lubię :p <3
Spadam czytac dalej :**
Wiedziałam, że to Karen. ;) Od samego początku. A ta sytuacja, że sie ,,uzależniła" od wojny... aż sam mi sie nasuwa Jerry Cantrell Sr. xD Ponoć miał tzwn. ,,kompleks wietnamski" Ogólnie cudo jak zwykle. Pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuń