Denerwowała się. Od tygodnia miała ten sam koszmar. Bała się
już nawet schodzić do kuchni by napić się wody. Slash spał na górze nieświadomy
tego, co w nocy przeżywa dziewczyna. Uklękła przy dolnej szufladzie w salonie.
W jej wnętrzu trzymała szyfrowaną kasetkę wielkości pudełka po butach. Otworzyła
ją i za strachem w oczach przyglądała się zdjęciom które trzymała tam od dwóch
lat, czyli od czasu gdy ukończyła studia. Kilka łez bezsilności spłynęło po jej
policzkach. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała za sobą kroki. Pisnęła czując dłoń na
swoim ramieniu:
- To tylko ja! Nie denerwuj się tak – szepnął, klękając obok
niej – Powiedz mi, co się dzieje? – martwił się o nią.
- Slash, ja… - wybuchła płaczem, zakrywając usta dłonią i
wbiegła do łazienki. Mulat nie miał pojęcia co się z nią dzieje i czemu jest tak nerwowa.
Zerknął na rzeczy w metalowym schowku i nareszcie znalazł odpowiedź na to
pytanie. Widział nie tylko akt zgonu, badania lekarskie jak i zdjęcia Pauliny z
jakimś starszym mężczyzną. W tym momencie do pokoju wróciła dziewczyna
- Slash… Chyba nie czytałeś…?
- A jak myślisz! – nie chciał wysnuwać pochopnych wniosków –
Nie wiem, co się z tobą dzieje! Najpierw ten sen potem… Nie możesz spać w nocy.
Wyjaśnij mi to wszystko – ukryła twarz dłoniach
i przysiadła na boku kanapy
- Dobrze – westchnęła
- Wiesz, że studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Paryżu,
prawda?
- Paula, co to ma do rzeczy? – zostawił pudełko na ziemi i
usiadł obok niej
- W tym świecie nie ma niczego za darmo Slash! – podniosła
głos.
- Ciszej! Chcesz obudzić Axla?
- Pewnie i tam go tu nie ma – skomentowała, kontynuując –
Oprócz dużej kwoty, jaką płaciłam za studia musiałam dawać z siebie Coś więcej.
Gdybym od razu przejrzała tego profesora, nigdy bym się na to nie zgodziła, ale
byłam na ostatnim roku… Chciałam w końcu skończyć tę pieprzoną uczelnię, nic
więcej! Zrobiłam to tylko raz. Boże… gdybym wiedziała jakie będą później
konsekwencje – jej ręce pokryły się zimnym potem. Zawsze tak miała, kiedy się
denerwowała – Byłam w ciąży Slash. On… zmusił mnie do aborcji. Nawet mu się nie
dziwię. Ma przecież rodzinę. Żonę… dzieci…
Zostawił mnie z tym wszystkim samą. Do końca roku akademickiego wziął
urlop i zacieśniał więzi rodzinne na Karaibach. Problem polegał na tym, że ja
go naprawdę kochałam. Kiedy wrócił na uroczyste zakończenie… Rozmawialiśmy na
osobności. Obiecał mi, że pojawi się w moim życiu pewnego dnia po to, by je
zniszczyć. Przyrzekł, że zniszczy moje szczęście, nawet gdyby miał stracić
przez to dobre imię i wolność. Dlatego
tak bardzo się boję. Na dodatek ten cholerny sen… Mam wrażenie, że w każdym
momencie może przyjść i wiesz… -
podciągała nerwowo nos - Boję się o
ciebie – wyznała ze łzami w oczach. Chłopak jednak cały czas wpatrywał się w
jeden punkt, starając się przetrawić wszystko co do niego powiedziała. Na
początku czuł złość. To oczywiste.
Dlaczego mu nie powiedziała, prawda? Potem jednak zaczął wczuwać się w jej położenie.
Taaak, empatia. Nareszcie się w nim odezwała.
Po kilku minutach dotarło do niego, że dziewczyny nie ma już obok niego.
Pewnie źle odebrała jego reakcję. Poszedł na górę, gdzie zastał czerwonowłosą
leżącą na boku i przykrytą po czubek nosa kołdrą, przy 25 stopniach Celsjusza.
Uklęknął za nią. Materac ugiął się pod jego ciężarem. Odkrył ją nie co i
zauważył, że z jej otwartych oczu kapią na białą poduszkę krystalicznie czyste
łzy. Pocałował ją w policzek. Ani drgnęła. Położył się obok niej i objął ją w
talii, przyciągając do siebie i splatając ich stopy razem
- Nie płacz. Obiecuję, że nic się nie stanie – szepnął jej
do ucha
- Nie jesteś zły? – zapytała zaskoczona.
- Nie, bo powiedziałaś mi całą prawdę. Byłaś wobec mnie
szczera. To przeszłość, a ja potrafię odróżniać ją od teraźniejszości –
przekręciła się na plecy zerkając nieśmiało w jego stronę – No chodź tu do mnie
i spróbuj zasnąć. Porozmawiamy jeszcze o tym jutro – pocałował ją w czoło. Sam
musiał to przemyśleć. Starał się udawać
obojętnego, by jej nie skrzywdzić, ale wewnątrz niego szalało tyle sprzecznych
emocji, że nie potrafił przetrawić tego wszystkiego w jednej minucie
Kilka dni temu Karen obchodziła urodziny - osiemnaste. Minął
tydzień od kiedy Rosemary wysłała do niej list z życzeniami i czek, by mogła
kupić sobie coś z tej okazji. Zawsze porozumiewały się w ten sposób –
listownie. W wiadomości poinformowała również swoją siostrę o ciąży. Właśnie…
Przyszła pani Isbell stawała na rzęsach, by chodź trochę zmniejszyć w swoim
narzeczonym poczucie winy, za wszystko, co złe w jej życiu. Nie pomagały
prośby, a nawet kłótnie. Aktualnie byli na etapie cichych dni. Rose siedziała z
Kulką na kanapie. Pies podrósł przez ostatni czas i teraz leżąc na kolanach
dziewczyny, całkowicie je zakrywał. Było już dość późno, dlatego zdziwiła się,
czemu Jeffa jeszcze nie ma w domu.
Wiedziała, że jest dorosłym i wolnym człowiekiem – mógł wracać, kiedy chce, ale
coś, jakieś przeczucie, dawało jej do myślenia… Czuła niepokój. Nawet pies
zerkał na nią swoimi czarnymi oczami, jakby chciał przekazać jej, że coś jest
nie tak. Przysnęła, zwinięta w kłębek na ogromnej sofie.
Ze snu wyrwał ją
telefon. Zaspana podeszła do telefony, nadal mając zamknięte oczy.
- Halo? – dzwoniono do niej z komendy policji. Przydrożny
patrol zatrzymał Stradlina na rutynową kontrolę, wykrywając kilka promili
alkoholu we krwi i woreczek z kokainą w schowku auta. Nie zastanawiała się
wiele, tylko zabrała książeczkę czekową, zamknęła drzwi i pojechała na główny
posterunek policji w LA.
To, co na początku wydawałoby się takie łatwe, okazało się
być czymś trudnym, niemalże niemożliwym. Policjanci pod żadnym pozorem nie
chcieli wypuścić go z aresztu przez upływem 48h. Czekało go złożenie wyjaśnień
ect. Po kilku godzinach spędzonych na komisariacie i wykorzystaniu wszelkich
pomysłów, na wyciągnięcie chłopaka na wolność, pojechała do domu Gunsów. Miała
nadzieję, że chociaż chłopaki będą mieć jakiś pomysł. W końcu czy pierwszy raz
mieli do czynienia z taką sytuacją? Wiedziała, że jest wcześnie rano, dlatego cierpliwie
pukała do drzwi, które otworzyła jej Paulina.
- Rosemary – przypomniała sobie imię dziewczyny
- Taak. Jest Slash i Axl. Mam do nich ważną sprawę
- Jasne, wchodź. Tylko uważaj na Axla – ostrzegła – Jest po
ciężkiej imprezie i obawiam się, że nie będzie chętny do rozmowy
- W tym momencie mało mnie to obchodzi. Axl! – zawołała –
Obudź się. Policja aresztowała Izziego! – wrzasnęła. Rudy podskoczył, jak opętany,
spadając z sofy.
- Kurwa – zaklął, gdy uderzył głową o twardą podłogę.
Paulina w międzyczasie poszła na górę, zawołać Slasha
- Fuck! – zaklął Slash, rzucając słuchawką telefonu – Nie
udało się. Uparli się, że go nie wypuszczą. Mają gdzieś to, czy zespół potrzebuje
go na trasę. Musi przesiedzieć te cholerne 48h.
- Skąd narkotyki w jego aucie? Przecież on nie bierze… -
rozmyślał głośno Axl
- Wiem! – Rosemary opuszczało już opanowanie
- Spokojnie – szepnęła Paulina
- Łatwo ci mówić. Boże, ale mam ochotę zapalić! – rzuciła
pod nosem. Slash już wyciągał paczkę…
- Jesteś w ciąży! Nie wolno ci palić! – zawołał Rudy
- Jesteś w ciąży?! – zdziwił się Slash. Przytaknęła –
Gratuluję… - uśmiechnął się nieśmiało
- Zrobię ci melisy, co? – zaproponowała dziewczyna Hudsona
- Nie chcę żadnej pieprzonej herbaty! – warknęła
- Posłuchaj jej – powiedział stanowczo Axl – Zaraz się
rozpadniesz, jeśli się nie uspokoisz
Z 48h zrobił się tydzień, a potem dwa. Rosemary doskonale
wiedziała, że gdyby nie Maria z Pauliną, które pilnowały dziewczyny, by
regularnie dobrze się odżywiała, mogłaby już dawno trafić do szpitala.
Codziennie rano przywdziewała swoją zbroję, by walczyć z całych sił choćby
widzenie z Jeffem. Udało się trzy dni po wyruszeniu Guns N’ Roses w kolejną
część trasy. Paulina, pomimo oporów ze strony Rosemary, została w Los Angeles.
O godzinie 10 rano obie zjawiły się pod więzieniem, w którym „tymczasowo”
przebywał Izzy. Cały akt oskarżenia wydawał się być absurdalny. Chłopak od
dawna był bowiem czysty. Nawet alkohol ruszał sporadycznie. Wydawać by się
mogło, że kalifornijskie prawo chce uczynić z niego przykład dla reszty
społeczeństwa, ku przestrodze nastolatkom, którzy byli przecież pod wpływem
fali na Guns N’ Roses.
- Poczekam tu na ciebie – rzuciła Paulina zza kierownicy
- Nie trzeba. Nie wiadomo ile to potrwa…
- Zaczekam ile będzie trzeba. Jeśli mam być szczera… wydaje
mi się, że będziesz potrzebować wsparcia – Czerwonowłosa podejrzewała, jak
będzie czuć się Rosemary po widzeniu z Jeffem.
- Dziękuję – szepnęła, wychodząc z auta.
Poddała się rutynowemu
przeszukaniu. Przeszła przez niezliczoną ilość bramek wykrywających metale,
które piszczały za każdym razem, gdy je przekraczała. Musiała wtedy udowadniać
strażnikom, okazując odpowiednie zaświadczenie, o tym, że ma metalową wstawkę w
kolanie – pozostałość po wypadku. W końcu stanęła przed ciężkimi metalowymi
drzwiami, które w momencie otwierania niemiłosiernie skrzypiały, ukazując
wielką białą salę z kilkunastoma stolikami. Dwa z nich były już zajęte.
Dziewczyna wybrała najbardziej oddalone od
nich miejsce i usiadła, rozpinając lekko bluzę. Czuła, jak jej żołądek skręca
się pod wpływem targających nią nerwów. Znów skrzypnięcie wrót. Widziała, że
osobą, która weszła do sali jest Jeff, ale w niczym nie przypominał siebie
sprzed kilku tygodni. Jeszcze chudszy, bledszy, przygarbiony. Strażnik ponownie
rewiduje chłopaka, dotykając jego nóg, torsu, ramion… Izzy przymyka tylko oczy,
czekając na koniec całej tej procedury. Nie był ani seryjnym mordercą, ani
psychopatą. Wszyscy więźniowie podlegali jednak tym samym, surowym zasadom.
Strażnik przyprowadził go do stolika, rozkuwając chłopaka z kajdanek
- Siadaj! – rzucił, popychając go w stronę krzesła. Dłonie
Rose trzęsły się. Starała się jednak nad tym zapanować.
- Jeff – szepnęła, powstrzymując łzy, wypełniające
doszczętnie jej oczy, przed wypłynięciem. Chłopak spojrzał prosto w jej zielone oczy. Widziała w jego brązowych
tęczówkach strach i zagubienie – Robimy, co możemy, by cię stąd wyciągnąć, ale
ONI nie zgadzają się nawet na wpłacenie kaucji. Dotknęła drżącymi palcami jego
dłoni. Wzdrygnął się nieznacznie. Nic nie mówił, tylko odsunął ją stanowczo – O
co ci chodzi? – czuła się mocno dotknięta jego gestem. To tak, jakby właśnie
wymierzył jej cios w policzek.
- Nie widzisz tego? Masz ze mną same kłopoty. Nie powinnaś
by ze mną. Nie powinienem żyć. Nie powinienem w ogóle się urodzić! – wyrzucał
pojedyncze zdania, jak przekleństwa
- Co ty mówisz?! Jesteś jedyną bliską mi osobą… - łzy
płynęły swobodnie po jej policzkach – Nigdy tak nie mów, słyszysz? Jeśli
naprawdę nie chcesz mnie krzywdzić, przestań tak myśleć! Kocham cię i będę to
powtarzać, bez względu na to, czy ukradłbyś dla mnie kwiatki z miejskiego
klombu, czy zabił człowieka. Kocham cie, słyszysz? – pochyliła się w jego
stronę, by móc po raz kolejny spojrzeć mu w oczy. Gdy nareszcie jej się udało,
dostrzegła łzy. Jedna spłynęła wolno, po suchej i szorstkiej skórze chłopaka,
tworząc wilgotną linię – Jesteśmy z tobą, słyszysz? – dotknęła jego twarzy, ocierając
kciukiem mokrą linię na policzku – Nigdy o tym nie zapominaj. Nie wiem,
dlaczego cię tu trzymają i czemu wszystko dzieje się tak powoli, ale w końcu
będzie dobrze – cmoknęła go w policzek.
- Kontakt cielesny z więźniem jest zabroniony. Proszę
opuścić salę widzeń – strażnik podszedł do niej, chwytając ją delikatnie za
ramię. Widziała w oczach Izziego, że za ten gest od razu podarowałby kolesiowi
prawy sierpowy, ale w tej sytuacji mógł tylko patrzeć.
- Kocham cię – szepnęła brunetka, wstając z krzesła i
wychodząc z sali.
„Droga Karen,
Jestem taka bezsilna. Nie mam już energii by walczyć. Jeff
od miesiąca jest w więzieniu. Sprawa toczy się tak wolno, że naprawdę zaczynam
się bać. Niby nie ma żadnych ważniejszych powodów do ograniczania jego wolności,
zatem czemu nadal to robią? Czemu policja stała się nagle tak konsekwentna?
Może ktoś macza w tym palce? Tego nie wiem… Wiem jednak, że za tydzień zaczynam
5 miesiąc ciąży. Nie chcę, by Jeffa ominął ten czas. Zrobiłabym wszystko, by
mógł siedzieć teraz obok mnie. Jeszcze jego samopoczucie… To kolejna rzecz,
która spędza mi sen z powiek. Boję się tego, jak będzie po tym wszystkim… Czy
pobyt w więzieniu w jakiś sposób nie odbije się na jego psychice.
Zastanawiam się też, dlaczego się nie odzywasz? Co się
dzieje? Mam się zacząć martwić o kolejną bliską mi osobę? Proszę odezwij się…
Kocham cię, Twoje Rossie”
Biedny Stradlin, wiadomo, że to się odbije na jego psychice. Najbardziej mi jej szkoda, bo nie zasłużyła na takie coś. Jeszcze jest w ciąży, to tym bardziej nie powinna się denerwować. Ale zastanawiam się czemu go tak udupili, bo wątpię, że przez tą kokainę, przecież wystarczą badania i już wiadomo, że od dawna jest czysty...
OdpowiedzUsuńO mój Boże O______O tego kompletnie bym się nie spodziewała! Izzy w więzieniu?! Przecież nie mogą go tak za nic trzymać za kratami! To jest cholernie podejrzana sprawa. Myślę, że ten koleś, o którym opowiadała Slashowi Paulina, może mieć z tym coś wspólnego. Cała ta historia edukacji Pauliny tak mnie zaskoczyła, że omal nie spadłam z krzesła. To jest straszne! Dobrze, że Slash nie zaczął jej wyzywać od dziwek i innych takich tylko po prostu ją wspiera. Na początku myślałam, że na tych zdjęciach to jest z jakimś swoim krewnym, który zmarł i dlatego tak płacze, a tu proszę...Pomysłowa to Ty jesteś, nie ma co. Widzenie w więzieniu...o matko...;____; to było wzruszające. Izzy płacze ;C teraz będę smutać do następnego posta. No i Karen! Dlaczego ona się nie odzywa...? Hm...nie umiem snuć przypuszczeń, dlatego pozostawię ten obszar wolny tylko i wyłącznie dla Twojej zdolnej wyobraźni.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie i lekko czytało się ten rozdział, także patrząc dwa dni wstecz, kiedy to nadrabiałam rozdział powiedzmy...26, to bez porównania! Cholernie się rozwinęłaś i już nie mogę się doczekać rozdziału 48 ♥
Jasna cholera!
OdpowiedzUsuńWybacz, ale wkurza mnie fakt, że łzy lecą mi bezkarnie po policzkach. To Twoja wina! :).
Dzięki za zainteresowanie moimi wypocinami :). Jeśli możesz, to proszę, udzielisz jakichś rad czy coś dot. opowiadania? Masz niesamowity talent, zazdroszczę!
Jejku jakie to smutne :c zaraz się poryczę :(
OdpowiedzUsuńJeff w więzieniu i nie chcą go wypuścić... WTF w ogóle? Dlaczego trzymają go chociaż nie mają do tego podstaw? A Rossie biedna w ciąży siedzi i się zamartwia.. No i jeszcze psychika Jeffa... Jest taki wrażliwy, że aż jeszcze bardziej go kocham :)
No i przeszłość Pauliny... Tego bym się nie spodziewała, ale dobrze, że powiedziała prawdę Slashowi.
Karen się nie odzywa? Ciekawe dlaczego...
No to dowaliłaś .
OdpowiedzUsuńJak na facebooku wstawiłaś post o tym szczęściu to pierwsza myśl boże Stradlin i Rosemary no i się spełniło
Jezu Izzy w więzieniu ? o nie :c
on powinien siedzieć z nią a nie być w więzieniu !
ludzie gorsze rzeczy robią i wychodzą a on ?
NIE ! on ma już w następnym wyjść !
Ma wrócić do Rosemary !!!
***
Odejde na chwilę do tematu Izziego i przejde do Karen.
Wiesz wpadłam na taką myśl - a co jeśli Karen nie odzywa się do Rossi ani nie przyjeżdża bo gdy wyjechała okazało się , że jest w ciąży ? :> i nie chce aby to wyszło na jaw ? :D
ah te moje porąbane myśli xD
- mam wielką nadzieję że już w następnym albo przynajmniej jeszcze kolejnym pojawi się Karen :)
****
Sprawa numer trzy boję się o Pauline - jeśli ten gość na prawdę będzie chciał jej zrobić krzywdę aż mnie dreszcze przechodzą po plecach :c
****
Sprawa numer cztery - dziękuję ci za to że nie ma tu Duffa bo on mnie tutaj tak denerwuje zawsze gdy o nim piszesz to zawsze przypomina mi się moment gdy on całuje Rosemary i mówi jej że ją kocha a Karen potem płacze w ramionach Rosemary - ZAWSZE MAM PRZED OCZAMI dlatego on mnie wkurza i cieszę się że go tutaj nie ma xd
OGÓLNIE JAK ZAWSZE PIĘKNIE :)
Ah ten twój talent - oddaj go troszeczkę :)
Czekam już na kolejny ;)
zaproszenie i mini podziękowanie :)
Usuńhttp://byswag.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział 100. http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/rozdzia-100.html
OdpowiedzUsuńNo nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, NO NIE TERAZ.
OdpowiedzUsuńDlaczego taki kochany Izzy musi gnić w areszcie, kiedy Rose jest w ciąży? I dlaczego oni go tak długo tam trzymają? Przecież jest czysty! Zaraz, zaraz, chyba że on...
Myślałam, że na zawał zejdę, jak się dowiedziałam o przeszłości Pauliny - masakra ._. Slash nie zareagował za delikatnie? Jakoś tak... Za mało uczuć. Ale to tylko moje zdanie.
A Karen to jest jedna, wielka zagadka. Tylko proszę, niech ona nie będzie w ciąży z jakimś tam kolesiem na tych studiach, bo nasza Ninde będzie musiała otworzyć przedszkole i żłobek. Proszę, nie rób mi tego ;c
Have a nice day and don't forget to rock n' roll :)
PS. SZCZĘŚLIWEGO DNIA METALOWCA |m|
Zapraszam na rozdział 25 http://during-the-november-rain.blogspot.com/ + do odświeżonej zakładki z bohaterami opowiadania. ^^
OdpowiedzUsuńInformuję, że u mnie nowy, albo raczej połówka :D http://ja-pierdole-nie-mam-pomyslu-na-adres.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńoch, gnoje z tych policjantów! i to jeszcze najspokojniejszego, najbardziej niewinnego z Gunsów tak potraktować! coś tu jest nie tak... jestem pewna, że ktoś za tym stoi. może to ten profesor za to odpowiada, może chce zniszczyć jej życie powodując rozpad zespołu jej chłopaka?
OdpowiedzUsuńPS. przepraszam, że dopiero teraz :/
Skomentuję jutro, ponieważ w miejscu gdzie teraz jestem bardzo niekomfortowo się pisze, więc póki co zapraszam tylko na ostatni rozdział Civil War na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńSkomentuje dziś, obiecuje.
OdpowiedzUsuńNowy Just ride baby. Do opowiadanie dołącza siostra Axl'a/
http://breath-of-memories.blogspot.com/
I czego oni chcą od biednego Izziego, co? No dzieciak zrobił? Starą działkę miał przypadkiem w schowku i przypadkiem pijany usiadł za kółkiem, wielkie rzeczy. Gorsze rzezy się robiło, no nie? To czemu nie chcą kaucji? Ninde, ty masz mi teraz nie niszczyć ich pięknego związku, tylko on mają go puścić wolno!! ooooo... albo niech Rosie przyjdzie do niego na odwiedziny i nagle zacznie rodzić. Zakują go w kajdanki, a on będzie się wyrywał, bo bardzo ją kocha i chce być przy porodzie, ale mu nie będą chcieli pozwolić, to się wkurwi i uderzy gliniarza, a Rosemary się będzie drzeć leżąc na ziemi, no bo skurcze! i tak, wszystko wymyśliłam w tej sekundzie XD
OdpowiedzUsuńbłaaaagam, zrób tak!
U mnie nowy.
OdpowiedzUsuńdont-cry-in-november-rain.blogspot.com
Zapraszam na rozdział 101. :) http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/rozdzia-101.html
OdpowiedzUsuńhttp://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ - nowy ;)
OdpowiedzUsuńPostanowiła reaktywować bloga jednak z czymś zupełnie innym.
OdpowiedzUsuńjust-imagination-canberealinyourdream.blogspot.com
Kurczę, ale się narobiło... Ta cała historia z Paryża, wow... nie spodziewałam się tego:o Dobrze, że Slash jest z Paulą i ją wspiera w takiej chwili. Ciekawe, czy ten profesor się niedługo pojawi.. oby nie!
OdpowiedzUsuńA z tym więzieniem to dziwna sprawa.. Może serio ktoś chce wrobić Jeffa, żeby siedział:O Jej, jeden rozdział, a tyle pytań!:D
A końcówka taka wzruszająca...:( Aż mi się płakać zachciało, niech szybko go stamtąd wyciągają!
Pozdrawiam i czekam na kolejny! (:
I zapraszam na nowy rozdział:)
UsuńPaulina i ta jej historia. W sumie to nie spodziewałam się czegoś takiego. Ładnie to wyszło, dobrze wpasowane. Lubię takie sceny, w której dziewczyna czy kobieta mówi prawdę, mówi co czuje swojemu chłopakowi czy mężowi. Jakoś kojarzy mi się to z miłością, taką bardzo prawdziwą. Nie, ładnie, ładnie. Miała dość...barwną przeszłość i martwi się Slasha.
OdpowiedzUsuńDobra, czekam na kolejny :)
Pozdrawiam ;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://just-imagination-canberealinyourdream.blogspot.com/
Parę ważnych słów u mnie na blogu, ale nie chodzi o to, że zawieszam. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAle to życie daje Stradlinowi i Rose kopniaki. Czy ich tak nie lubisz, że się tak na niech wyżywasz? Wiesz, nie żebym miała coś przeciwko, ale wydaje mi się, że trochę już za dużo nieszczęść i to jest niesprawiedliwe, bo innym aż tak źle się nie układa. A wiadomo, że jakaś równowaga w przyrodzie musi być, hha.
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog, podziękowania i do zapoznania się z fabułą nowego opowiadania na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń