sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 48



Kolejne widzenie czekało Rosemary i Izzego miesiąc później. Dziewczyna zaczynała drugi trymestr ciąży. Brzuszek był już bardzo widoczny, na co zasmucony i zdołowany gitarzysta zareagował szczerym uśmiechem
- Ślicznie wyglądasz - powiedział siadając naprzeciwko niej.
- Czuję się, jak foka – zachichotał słysząc jej słowa
- Bzdura! Jak cię widzę taką uśmiechniętą, to od razu chce mi się żyć – splótł ich dłonie – Obiecuję, że jak tylko stąd wyjdę, weźmiemy ślub.  Nie jakąś tam wielką uroczystość – rozmarzył się – Weźmiemy go na plaży! Będziemy tylko my, Gunsi, Karen i Maria z Sebastianem. Przyrzekniemy sobie, że będziemy żyć długo i szczęśliwie, po  czym gdzieś się zaszyjemy. Tylko my – bardzo podobała jej się ta wizja, ale w tych słowach było coś tak desperackiego, że zaczynałą się go bać
- Tak, Jeff. Tak właśnie będzie – uśmiechnęła się nieśmiało. Widziała, że cała jego pogoda ducha jest niezwykle sztuczna, bowiem, każdy uśmiech na jego twarzy nie pojawiał się w tych ślicznych, ciemnych oczach – Teraz powiedz mi, jak naprawdę się czujesz? – przybliżyła się do niego. Westchnął
- Jest ciężko – wyznał – Ale wiesz… Powoli się do tego przyzwyczajam. Najgorzej, jak do celi dołączył taki typowy macho. Wiesz, kilka dziar – serduszek z imionami swoich byłych i obecnych lasek. Nie toleruję takich gości, dlatego… No parę razy mieliśmy parę spin, ale teraz jest ok. Naprawdę  – starał się uspokoić swoją narzeczoną, która wyraźnie zdenerwowała się słysząc jego słowa.
- Nikt nie zareagował?! – zbulwersowała się – Wiesz co jest najgorsze? Siedzisz tutaj, a ja nic nie mogę zrobić! Nie wiem, jak mam ci pomóc. Nawet nie mam zamiaru tego ukrywać. Wyczerpałam już wszystkie możliwości. Nie rozumiem działań policji. Nawet adwokat przyznał, że sprawa jest… bynajmniej dziwna. Nie wiem, Jeff kiedy to się skończy – chłopaka wyraźnie dobiły jej słowa, ale nie mogła zwodzić go w nieskończoność. Czuła delikatne kopnięcia dziecka, które wzmagały się z minuty, na minutę. W pewnym momencie musiała się lekko przygarbić, by chociaż tak ulżyć sobie  w bólu. Zaczęła szybciej oddychać
- Rose? Boże, co się dzieje! – zdenerwował się. W sekundzie kucał przy niej
- Isbell, na miejsce! – wrzasnął strażnik. Chłopak jednak nic sobie z tego nie robił. Po kilku ostrzeżeniach, dwóch policjantów, odciągnęło zatroskanego Stradlina od Rosemary
- Zostawcie mnie! – zacznę się szamotać – Nie widzicie, że coś się dzieje z moją narzeczoną! – wrzasnął.
- Jeff, spokojnie... - jęknęła -  Nic mi nie będzie! - Strażnicy bez większych skrupułów zabrali chłopaka z sali.
- Przepraszam panią – obok dziewczyny pojawiła się blondynka w średnim wieku, która przerwała rozmowę z młodym chłopakiem, by zainteresować się tym, że Rose źle się czuje
- To z nerwów – udało jej się odpowiedzieć
- Zabiorę panią do lekarza. Tak nie można tego zostawić – pomogła dziewczynie wstać, dojść do samochodu i zawiozła ją do najbliższego szpitala, gdzie po zrobieniu KTG, dostała porządny ochrzan od lekarza ginekologa
- Pani nie może się tak martwić!  Stres jest zabójczy dla dziecka! Kategorycznie odradzam pani wizyt w tym więzieniu, jeśli chce pani mieć zdrowego syna – krzyczał
- Syna? – zapytała
- Tak. Nie wiedziała pani? – pokręciła przecząco głową – W takim razie tak… będzie pani mieć syna. Proszę dbać o siebie, bo następnym razem możemy spotkać się  innych,jeszcze mniej przyjemnych okolicznościach.

- Paulina? Mogłabyś odebrać mnie spod szpitala? (…) Nieważne. Nic takiego się nie stało (…) Będę czekać w tej luksusowej galerii – Rosemary siedziała w kawiarni popijając wodę z cytryną. Z całych sił starła się uspokoić. Nadal nie potrafiła zapomnieć wyrazu twarzy swojego narzeczonego, gdy przerwano widzenie. Rozpacz, ból, niemoc? Przede wszystkim strach.
- Hej – do stolika dosiadła się laska Slasha – Co się stało?
- Byłam na widzeniu u Izziego. Powiedział mi, jak naprawdę jest tam traktowany… Trochę się zdenerwowałam i zaczęłam mieć skórcze. Naprawdę nic poważnego, Lekarz chciał mnie zostawić na obserwacji, ale przecież to i tak nie ma sensu, skoro znam powód – czerwono włosa wyłączyła się jednak w połowie pierwszego zdania, widząc ubraną w gustownej czerni męską postać, siedzącą przy barze.
- Przepraszam cię na chwilę… - rzuciła i wstała od stolika.
- Karl? – zapytała zszokowana. Lekko szpakowaty mężczyzna, obrócił się w jej stronę z błogim uśmiechem na twarzy
- Cześć Paulineee – zaakcentował – Dawno się nie widzieliśmy
(…)
- Dlaczego Jemu to robisz? Przecież Izzy nie ma ze mną nic wspólnego – oburzyła się
- Ten cały Slash jest gówno wart. Co mógłbym mu zabrać, by czuł się nieszczęśliwy? Działkę? Butelkę wódki?! Izzy Stradlin wydaje się być w miarę normalnym człowiekiem, a co jest najważniejsze - jednym członkiem zespołu, któremu udało się coś osiągnąć. Ma narzeczoną, dziecko w drodze, wygrał z nałogiem. Jednym słowem ułożył sobie życie
- Proszę cię zostaw go… - prawie go błagała.
- Jeśli mnie ładnie poprosisz? – przybliżył się prowokująco. Spojrzała na niego z obrzydzeniem. Obejrzała się za siebie. Przy stoliku nie było już Rose. Pewnie się na nią obraziła… Wcale się jej nie dziwi. Gdyby tylko przyjaciółka wiedziała, że to on stoi za problemami Jeffa… Musnęła lekko wargi mężczyzny, odrywając się ode niego szybko. Byłą gotowa na wszystko, by odkręcić całe to zamieszanie.
- Wyszłaś z wprawy. Na studiach do niczego być mnie nie przekonała, ale zastanowię się, zastanowię…

Wróciła do domu. W kuchni spotkała Axla, który zauważył, że jest z nią coś nie tak
- Axl, proszę… Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Pójdę na górę. Nie ma mnie dla nikogo – rzuciła. Zamknęła się w sypialni jej i Hudsona. Nie potrafiła płakać. Zamiast tego siedziała z kamienną twarzą, patrząc w jeden punkt. Usłyszała, że ktoś naciska na klamkę. Przekręcony klucz w zamku  uniemożliwiał wejście.
- Paula, wpuścisz mnie? – zawołał Slash – Chcę porozmawiać. Wyszłaś tak wcześnie rano, że nie mieliśmy okazji… - otworzyła drzwi, bez słowa odchodząc z powrotem na swoje miejsce.
- Coś się stało? – zapytał, wahając się, czy chce poznać na to pytanie odpowiedź
- Nie, Slash. Po prostu… To wszystko, co ci wczoraj powiedziałam. To trochę dla mnie za dużo – skłamała.
- Miałaś coś do załatwienia z rana? – dopytywał.
- Musiałam odebrać Rosemary ze szpitala
- Była na kontroli?
- Nie, widziała się z Izzy’im
- Kurde, nie powinna tam chodzić, skoro to tak źle na nią wpływa
- Łatwo ci powiedzieć – spojrzała mu głęboko w oczy.
- Posłuchaj mnie Pauli – lubiła kiedy tak zdrabniał jej imię – Myślę, że… twoja przeszłość nie ma wpływu na to, co dzieje się teraz. To już minęło, dlatego nie będę spostrzegał cię przez jej pryzmat, obiecuję – pogłaskał ją po policzku. Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli.

Z początkiem grudnia, Rosemary straciła swój zapał. Było jej również coraz ciężej. Brzuch powoli dawał o sobie znać. 6 grudnia, w Mikołajki, odwiedziła ją Maria z małym Parisem. Trzylatek dostał od swojej przyszywanej cioci trochę słodyczy. Siedział przy kominku, bawiąc się z Kulką. Narzeczona Bacha namówiła ją do upieczenia ciasta czekoladowego. Dziewczyna przyznała, że w trakcie mieszania ciasta nabrała na nie ochotę.  Po południu zjadły po kawałku tej ‘kalorycznej bomby’. Chłopiec zaczął już marudzić, że chce do domu. W końcu nie można było zbywać go kolejnymi bajkami w nieskończoność.  Po wyjściu przyjaciółki Rose zabrała się za czytanie jakiejś nudnej książki. Zasnęła w połowie drugiego rozdziału. Coraz częściej urządzała sobie po południowe drzemki, chodź nigdy wcześniej nie potrafiła zasypiać  przed zmrokiem.  Ocknęła się po godzinie i poszła do kuchni, zrobić sobie herbatę z wanilią. Nie ma to, jak ciążowe zachcianki.

Zadzwonił do drzwi. Nigdy tego nie robił. W końcu to był "Ich” dom. Kiedyś Hellhouse teraz duża willa z wielkim ogrodem. Otworzyła mu skąpo ubrana Paulina
- Iiiizzzzzzzyyy? – zatkało ją. Widziała go po  5 miesiącach. Szmat czasu.
- Tak wyszło. Chcę jak najszybciej jechać do domu, więc będę się streszczał. Nie wiem, co jest grane, ale dzisiaj w południe miałem widzenie z pewnym gościem, który obiecał, że załatwi dla mnie zwolnienie z aresztu, pod warunkiem, że ci to przekażę. Nie wiem, jakim udem to zrobił i kim jest, ale będę mu wdzięczny do końca życia – wręczył dziewczynie białą kopertę z wykaligrafowanym napisem: "Mon Ange", po czym odwrócił się na pięcie i wsiadł do taksówki.
 W trakcie nalewania wody do kubka, dostrzegła kątem oka, że pod domem zatrzymał się na chwilę jakiś samochód. Odstawiła kubek na blat i poszła w stronę drzwi, okrywając się bluzą Stradlina. Chciała otworzyć drzwi, lecz ktoś zrobił to za nią. Stanęła na środku salonu.
- O Boże… - szepnęła, widząc, jak mężczyzna zdejmuje kaptur i rzuca bluzę na fotel. Obrócił się w jej stronę – Jeff! – pisnęła rzucając się w jego ramiona. Chłopak uniósł ją w górę, by mogła opleść swoje nogi wokół jego pasa. Mocno wpił się w jej usta – No już puszczaj mnie! Ważę chyba z tonę! Jakim cudem… – zawołała uradowana. Jednak Stradlin ani o tym myślał. Szybko przenieśli się na górę. Izzy ostrożnie szedł po schodach uważając na swoją ukochaną, cały czas miażdżąc jej wargi. Tak bardzo się za nią stęsknił. Zrzucił z dziewczyny swoją bluzę i rozpiął jej koszulę w błękitną kratę. Położył ją na łóżku. Teraz ona zabrała się za pozbywanie się jego garderoby. W ekspresowym tempie na podłogę spadały koszulki, spodnie i części bielizny.
- Rossie, my możemy…? A dziecko… – ten to ma zapłon. Leżeli nadzy na chłodnej pościeli, a jemu zachciewa się zadawać takie pytania
- Tak – przygryzła wargę i przysunęła chłopaka jeszcze bliżej. Dochodzili nawzajem kilka razy, dawając sobie mnóstwo satysfakcji i rozkoszy.
- Tak bardzo cię kocham – szepnął do ucha dziewczyny, leżącej na jego klatce piersiowej – Ciebie i to maleństwo – pogładził ją po zaokrąglonym brzuchu – Minęły 3 miesiące. Jest już takie duże…
- A jak kopie. Będzie z niego świetny piłkarz – rzuciła, mając nadzieję, że chłopak zrozumie jej aluzję
- „Z niego”? Chcesz mi powiedzieć, że…?!
- Tak, będziesz miał syna – uśmiechnęła się do niego słodko, wtulając się w jego tors. Ucałował ją w czoło i przez chwilę nic nie mówił
- Jeff? –zapytała, zerkając na niego. Widziała, że miał wilgotne policzki – Oh... – usiadła, przyciągając go do siebie. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale cały stres, strach i obawy przemieszane z radością i miłością skumulowały się w jednej chwili. Nie potrafił się powstrzymać od płaczu. Rosemary, wplotła palce w jego ciemne włosy, głaszcząc go co chwila po głowie.
- Ja po prostu… Ta bardzo się cieszę, że tu jestem. Los dał mi kolejną szansę, której tak bardzo nie chcę zmarnować.
- Powiedz mi, jakim cudem ci się udało?
- To strasznie dziwne, ale przyszedł do mnie dzisiaj pewien facet i kazał mi przekazać list Paulinie w zamian za wolność
- Co?
- No właśnie… Zareagowałem podobnie. Sęk w tym, że dotrzymał słowa – Rose poczuła ruchy dziecka i zrobiła to, o czym marzyła przez ostatni czas. Przyłożyła dłoń swojego ukochanego, do brzucha.
- On się rusza!
- Bardzo odkrywcze…Bardzo – uśmiechnęła się przez łzy
- Teraz czemu ty płaczesz?
- Marzyłam o tym momencie. Jesteś obok mnie. Leżymy we własnym łóżku, trzymasz dłoń na moim brzuchu i czujesz nasze dziecko. Może zachowuję się jak idiotka, ale to jest takie cholernie magiczne…
- Kocham cię – objął ją ramionami i głaskał tak długo, dopóki nie zasnęła.

Dzień 21.
Zmieniliśmy swoje położenie. Teraz stacjonujemy w bazie francuskiej. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy leżałam razem z walczącymi żołnierzami pomiędzy suchymi, anemicznymi krzakami, które w żaden sposób nie mogły uchronić nas przed pociskami wroga. Ich  świst będzie prześladowywać mnie pewne gdy już wrócę do domu. Został jeszcze tydzień. Teoretycznie krótki okres czasu, ale tutaj nawet minuty liczy się w godzinach. Niewyobrażalnym szczęściem jest, gdy wieczorem do bazy wracają wszyscy żołnierze. Nikt nie zginął. Nikt nie został ranny. Dzieje się tak bardzo rzadko, a te chwile zostają zapamiętane na bardzo długo. Ostrzegano mnie przez wyjazdem na misję wojenną w roli korespondenta wojennego. Wiedziałam, jak jest, a mimo wszystko podjęłam to ryzyko. Kilka dni później, gdy kula dosięgła mojego towarzysza, leżącego kilka centymetrów ode mnie… Chciałam wracać najbliższym wojskowym samolotem do domu, ale już wtedy nie potrafiłam tego zrobić. Człowiek się od tego uzależnia. Gdy adrenalina krąży w krwi potrafi jasno, szybko i bezbłędnie myśleć. Tak samo, jak korespondenci prasowi, ci telewizyjni również odczuwają strach, którego na wizji pokazać nie mogą. Prawdopodobnie gdyby to zrobili, widzowie przejęliby się tym, co tu się dzieje. Ich surowe, czyste twarze nie pokazują skutków tego piekła. 

***
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten list - kartka z pamiętnika - notatka, czy jakkolwiek to nazwiecie jest trochę nie jasny i przede wszystkim nie mówi, kogo dotyczy, ale tak właśnie ma być ;)

18 komentarzy:

  1. Będę pierwsza <3 - chyba ^^
    Ah powiem ci że to tak cudownie że Izzy wrócił do Rosemary ! - JAK JA SIĘ CIESZĘ .
    No ten gość .. eh... Paulina - boże żeby on teraz tylko nie kazał jej się z nim przespać zdradzić Slasha jako dobrą zapłatę za to że Izzy wyszedł z więzienia :/
    Zaintrygował mnie ten ostatni kawałek..
    no i na tylko zaciekawił że jeszcze bardziej niż zawsze oczekuję nowego rozdziału :)
    Co tu gadać ?
    Jest zajebiście i tyle a ja muszę puścić swoją starą śpiewkę : ja chce powrotu Karen - wiesz że nawet miałam sen jak ona wraca xd
    SERIO :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekasz na powrót Karen? Ale Karen pojawia się w tym rozdziale :D Jeśli czytałaś uważnie... :P

      Usuń
    2. Wiem no ale wiesz o jakie pojawienie sie mi chodziło :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Bardzo spodobała mi się końcówka, więc to od niej zacznę.
    Jestem niemalże pewna, że ta ostatnia część należy do Karen (chyba, bo nie pamiętam czy tak miała na imię siostra Rossie). Użyłaś świetnych słów w tym ostatnim fragmencie i najbardziej podoba mi się właśnie on. Uwielbiam takie klimaty! Skradłaś moją duszę *_*
    Straszny był ten fragment z Paulą i tym przerażającym gościem…jeśli ona zrobi z nim coś, czego Slash mógłby jej nie wybaczyć to…ja nie już nie wiem… dawaj następny rozdział!
    A teraz Izzy i Rossie *_* matko jedyna…to takie słodkie! Izzy płakał, dziecko już kopie…wszystko jest pięknie no i wreszcie wyszedł z więzienia! Mam nadzieję, że ten opryskliwy gościu, który go wsadził do więzienia, w końcu zniknie na zawsze i już go nie będzie. Tylko proszę, niech Paula nic głupiego nie zrobi! Proszę!
    Czekam na nowy ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział. Rose jest taka słodka i ta scena z tym jak kładzie dłoń Izziego na swoim brzuchu.. rozpłynęłam się, kurde! Czekam na kolejny (proszę nie każ długo czekać ;3)
    Nowy u mnie :)
    www.use-your-patience.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko jaki cudowny rozdział!!
    Ta wizyta w więzieniu musiała być naprawdę okropnie stresująca zarówno dla Izziego jak i Rossie.
    Zastanawia mnie i to cholernie kim jest ten całe Karl (?) no i co wspólnego ma z nim Paulina.
    Mam nadzieję że nie skrzywdzi Hudsona.
    Aaaaaaaa Stradlin wrócił!!!! Mam takiego zaciesza na gębie że nawet sobie tego nie wyobrażasz na pewno obydwoje strasznie się stęsknili za tą bliskością no i wreszcie znowu są razem we trójkę.
    Jestem ciekawa o co chodzi z tym tajemniczym listem więc czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :*

    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Karen jest na jakiejś wojnie? Nie no.. fajnie, haha.

    Ah, Izzy wrócił do domu. Ta scena, kiedy wszedł to miałam takie cofnięcie się w czasie, do dnia, kiedy wrócił z odwyku. No nawet było dość podobnie. Mam nadzieję, że już nic tak fajnego nie będziesz im fundować, bo to się zaczyna robić już nie fajne. Bo ciągle coś się u nich dzieje. Ale dobra, nie będę tu gadała jakie mam zastrzeżenia, bo zaraz wyjdę na jakaś hipokrytkę.
    No i tak się zastanawiam, co tam było napisane w tym liście do Pauliny. Mam nadzieję, że się to niedługo wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Dobrze, że Izzy wrócił. To takie piękne ;_;
    Ciekawy ten list czy co to tam jest, nie mogę się doczekać następnych :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby ten list był Karen? Dziewczyna jest na wojnie? o rany!

    No i w końcu wypuścili Jeffa! :) Za zasługą Pauliny... no właśnie, jestem ciekawa co było w tym liście.
    Będą mieli synka! Rose ma rację, ta chwila, gdy leżeli w łóżku i Jeff dotykał jej brzucha czując ruchy dziecka, była magiczna *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale mam mindfuck, NINDEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.
    Gorzej, niż u mnie! Znaczy gorzej = lepiej. W pewien irracjonalny sposób tak jest, rozumiesz?

    To jest tak wszystko pięknie pokręcone, tak pozałatwiane, przekręcone, przekłamane, że jest cudownie. I to właśnie kocham w Twoim opowiadaniu.

    Karen jest na wojnie, koniec kropka! Tylko czy w tamtych czasach była jakaś wojna? Pewnie tak, ale u RocketQueen na historii mówi się o Smoleńsku i tupolewie, niż o historii. O ironio.

    Brzuch mnie bolał z nerwów, jak czytałam ten fragment, jak Rosemary miała skurcze a Izzeusza zabrali ;__; Smutne.

    Rozdziału szybko u mnie nie będzie. Nie mam pomysłu i jest mała aktywność ;c

    Keep on rockin;

    OdpowiedzUsuń
  9. Tego, wybacz za spam ;_; ale jeśli masz ochotę, to ja i Danny założyłyśmy bloga, więc zapraszamy na 1 rozdział naszej schizy XD I jeszcze raz przepraszam!

    our-dewilisz-drims.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowy rozdział
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. To znowu ja :D

    Zapraszam na nowy
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Najbardziej to mnie zaciekawiła ta "kartka z pamiętnika", jeśli dobrze mówię:) Jestem strasznie ciekawa o kogo chodzi... Ten Karl to TEN... TEN ze studiów?? :O To się porobiło... Niech się lepiej wynosi. A Izzy i Rossie, to takie słodkie momenty! Aż sama się ucieszyłam gdy wrócił do domu:D Nie no, po prostu magia *.*
    Zapraszam do mnie na nowy: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć Miałam informować o nowych rozdziałach, więc informuje. Nowy u mnie
    http://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Award. Nie mam pojęcia co to, więcej szczegółów u mnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaaki świetny rozdział!!!
    Będą mieli synka <3 Mały Izzy :p
    No i nic więcej chyba nie napiszę, bo nie wiem co, może powinnam przeprosić, że tak dawno nie komentowałam, ale (przepraszam, za tą tandetną reklamę...) założyłam bloga i jakoś nie miałam czasu...
    No więc zapraszam do mnie, jak tylko będziesz miała czas to wpadaj i fajnie byłoby (co ja gadam, zajebiście byłoby) gdybś zostawiła jakiś komentarz, no bo fajnie znać opinię kogoś, kto tak świetnie pisze :p
    my-gnr-jungle.blogspot.com :D Zapraszam i mam Cię w polecanych :D

    OdpowiedzUsuń