Kolejne widzenie czekało Rosemary i Izzego miesiąc później.
Dziewczyna zaczynała drugi trymestr ciąży. Brzuszek był już bardzo widoczny, na
co zasmucony i zdołowany gitarzysta zareagował szczerym uśmiechem
- Ślicznie wyglądasz - powiedział siadając naprzeciwko niej.
- Czuję się, jak foka – zachichotał słysząc jej słowa
- Bzdura! Jak cię widzę taką uśmiechniętą, to od razu chce
mi się żyć – splótł ich dłonie – Obiecuję, że jak tylko stąd wyjdę, weźmiemy
ślub. Nie jakąś tam wielką uroczystość –
rozmarzył się – Weźmiemy go na plaży! Będziemy tylko my, Gunsi, Karen i Maria z
Sebastianem. Przyrzekniemy sobie, że będziemy żyć długo i szczęśliwie, po czym gdzieś się zaszyjemy. Tylko my – bardzo
podobała jej się ta wizja, ale w tych słowach było coś tak desperackiego, że
zaczynałą się go bać
- Tak, Jeff. Tak właśnie będzie – uśmiechnęła się nieśmiało.
Widziała, że cała jego pogoda ducha jest niezwykle sztuczna, bowiem, każdy uśmiech na jego twarzy nie pojawiał się w tych ślicznych, ciemnych
oczach – Teraz powiedz mi, jak naprawdę się czujesz? – przybliżyła się do niego.
Westchnął
- Jest ciężko – wyznał – Ale wiesz… Powoli się do tego
przyzwyczajam. Najgorzej, jak do celi dołączył taki typowy macho. Wiesz, kilka
dziar – serduszek z imionami swoich byłych i obecnych lasek. Nie
toleruję takich gości, dlatego… No parę razy mieliśmy parę spin, ale teraz jest
ok. Naprawdę – starał się uspokoić swoją narzeczoną, która wyraźnie
zdenerwowała się słysząc jego słowa.
- Nikt nie zareagował?! – zbulwersowała się – Wiesz co jest
najgorsze? Siedzisz tutaj, a ja nic nie mogę zrobić! Nie wiem, jak mam ci pomóc.
Nawet nie mam zamiaru tego ukrywać. Wyczerpałam już wszystkie możliwości. Nie
rozumiem działań policji. Nawet adwokat przyznał, że sprawa jest… bynajmniej
dziwna. Nie wiem, Jeff kiedy to się skończy – chłopaka wyraźnie dobiły jej
słowa, ale nie mogła zwodzić go w nieskończoność. Czuła delikatne kopnięcia
dziecka, które wzmagały się z minuty, na minutę. W pewnym momencie musiała się
lekko przygarbić, by chociaż tak ulżyć sobie
w bólu. Zaczęła szybciej oddychać
- Rose? Boże, co się dzieje! – zdenerwował się. W sekundzie
kucał przy niej
- Isbell, na miejsce! – wrzasnął strażnik. Chłopak jednak
nic sobie z tego nie robił. Po kilku ostrzeżeniach, dwóch policjantów, odciągnęło
zatroskanego Stradlina od Rosemary
- Zostawcie mnie! – zacznę się szamotać – Nie widzicie, że
coś się dzieje z moją narzeczoną! – wrzasnął.
- Jeff, spokojnie... - jęknęła - Nic mi nie będzie! - Strażnicy bez większych skrupułów
zabrali chłopaka z sali.
- Przepraszam panią – obok dziewczyny pojawiła się blondynka
w średnim wieku, która przerwała rozmowę z młodym chłopakiem, by zainteresować
się tym, że Rose źle się czuje
- To z nerwów – udało jej się odpowiedzieć
- Zabiorę panią do lekarza. Tak nie można tego zostawić –
pomogła dziewczynie wstać, dojść do samochodu i zawiozła ją do najbliższego
szpitala, gdzie po zrobieniu KTG, dostała porządny ochrzan od lekarza ginekologa
- Pani nie może się tak martwić! Stres jest zabójczy dla dziecka!
Kategorycznie odradzam pani wizyt w tym więzieniu, jeśli chce pani mieć zdrowego
syna – krzyczał
- Syna? – zapytała
- Tak. Nie wiedziała pani? – pokręciła przecząco głową – W
takim razie tak… będzie pani mieć syna. Proszę dbać o siebie, bo następnym
razem możemy spotkać się innych,jeszcze
mniej przyjemnych okolicznościach.
- Paulina? Mogłabyś odebrać mnie spod szpitala? (…)
Nieważne. Nic takiego się nie stało (…) Będę czekać w tej luksusowej galerii –
Rosemary siedziała w kawiarni popijając wodę z cytryną. Z całych sił starła
się uspokoić. Nadal nie potrafiła zapomnieć wyrazu twarzy swojego
narzeczonego, gdy przerwano widzenie. Rozpacz, ból, niemoc? Przede wszystkim
strach.
- Hej – do stolika dosiadła się laska Slasha – Co się stało?
- Byłam na widzeniu u Izziego. Powiedział mi, jak naprawdę
jest tam traktowany… Trochę się zdenerwowałam i zaczęłam mieć skórcze. Naprawdę
nic poważnego, Lekarz chciał mnie zostawić na obserwacji, ale przecież to i tak
nie ma sensu, skoro znam powód – czerwono włosa wyłączyła się jednak w połowie
pierwszego zdania, widząc ubraną w gustownej czerni męską postać, siedzącą przy
barze.
- Przepraszam cię na chwilę… - rzuciła i wstała od stolika.
- Karl? – zapytała zszokowana. Lekko szpakowaty mężczyzna,
obrócił się w jej stronę z błogim uśmiechem na twarzy
- Cześć Paulineee – zaakcentował – Dawno się nie widzieliśmy
(…)
- Dlaczego Jemu to robisz? Przecież Izzy nie ma ze mną nic
wspólnego – oburzyła się
- Ten cały Slash jest gówno wart. Co mógłbym mu zabrać, by
czuł się nieszczęśliwy? Działkę? Butelkę wódki?! Izzy Stradlin wydaje się być w miarę normalnym człowiekiem, a co jest najważniejsze - jednym członkiem zespołu, któremu udało się coś osiągnąć. Ma narzeczoną, dziecko w
drodze, wygrał z nałogiem. Jednym słowem ułożył sobie życie
- Proszę cię zostaw go… - prawie go błagała.
- Jeśli mnie ładnie poprosisz? – przybliżył się prowokująco.
Spojrzała na niego z obrzydzeniem. Obejrzała się za siebie. Przy stoliku nie
było już Rose. Pewnie się na nią obraziła… Wcale się jej nie dziwi. Gdyby
tylko przyjaciółka wiedziała, że to on stoi za problemami Jeffa… Musnęła lekko wargi
mężczyzny, odrywając się ode niego szybko. Byłą gotowa na wszystko, by odkręcić całe to zamieszanie.
- Wyszłaś z wprawy. Na studiach do niczego być mnie nie
przekonała, ale zastanowię się, zastanowię…
Wróciła do domu. W kuchni spotkała Axla, który zauważył, że
jest z nią coś nie tak
- Axl, proszę… Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Pójdę
na górę. Nie ma mnie dla nikogo – rzuciła. Zamknęła się w sypialni jej i
Hudsona. Nie potrafiła płakać. Zamiast tego siedziała z kamienną twarzą,
patrząc w jeden punkt. Usłyszała, że ktoś naciska na klamkę. Przekręcony klucz w
zamku uniemożliwiał wejście.
- Paula, wpuścisz mnie? – zawołał Slash – Chcę porozmawiać.
Wyszłaś tak wcześnie rano, że nie mieliśmy okazji… - otworzyła drzwi, bez słowa
odchodząc z powrotem na swoje miejsce.
- Coś się stało? – zapytał, wahając się, czy chce poznać na
to pytanie odpowiedź
- Nie, Slash. Po prostu… To wszystko, co ci wczoraj
powiedziałam. To trochę dla mnie za dużo – skłamała.
- Miałaś coś do załatwienia z rana? – dopytywał.
- Musiałam odebrać Rosemary ze szpitala
- Była na kontroli?
- Nie, widziała się z Izzy’im
- Kurde, nie powinna tam chodzić, skoro to tak źle na nią
wpływa
- Łatwo ci powiedzieć – spojrzała mu głęboko w oczy.
- Posłuchaj mnie Pauli – lubiła kiedy tak zdrabniał jej imię
– Myślę, że… twoja przeszłość nie ma wpływu na to, co dzieje się teraz. To już
minęło, dlatego nie będę spostrzegał cię przez jej pryzmat, obiecuję –
pogłaskał ją po policzku. Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli.
Z początkiem grudnia, Rosemary straciła swój zapał. Było jej
również coraz ciężej. Brzuch powoli dawał o sobie znać. 6 grudnia, w Mikołajki,
odwiedziła ją Maria z małym Parisem. Trzylatek dostał od swojej przyszywanej
cioci trochę słodyczy. Siedział przy kominku, bawiąc się z Kulką. Narzeczona
Bacha namówiła ją do upieczenia ciasta czekoladowego. Dziewczyna przyznała, że
w trakcie mieszania ciasta nabrała na nie ochotę. Po południu zjadły po kawałku tej
‘kalorycznej bomby’. Chłopiec zaczął już marudzić, że chce do domu. W końcu nie
można było zbywać go kolejnymi bajkami w nieskończoność. Po wyjściu przyjaciółki Rose zabrała się za
czytanie jakiejś nudnej książki. Zasnęła w połowie drugiego rozdziału. Coraz
częściej urządzała sobie po południowe drzemki, chodź nigdy wcześniej nie
potrafiła zasypiać przed zmrokiem. Ocknęła się po godzinie i poszła do kuchni,
zrobić sobie herbatę z wanilią. Nie ma to, jak ciążowe zachcianki.
Zadzwonił do drzwi. Nigdy tego nie robił. W końcu to był "Ich” dom. Kiedyś Hellhouse teraz duża willa z wielkim ogrodem. Otworzyła mu
skąpo ubrana Paulina
- Iiiizzzzzzzyyy? – zatkało ją. Widziała go po 5 miesiącach. Szmat czasu.
- Tak wyszło. Chcę jak najszybciej jechać do domu, więc będę
się streszczał. Nie wiem, co jest grane, ale dzisiaj w południe miałem widzenie z
pewnym gościem, który obiecał, że załatwi dla mnie zwolnienie z aresztu, pod
warunkiem, że ci to przekażę. Nie wiem, jakim udem to zrobił i kim jest, ale
będę mu wdzięczny do końca życia – wręczył dziewczynie białą kopertę z
wykaligrafowanym napisem: "Mon Ange", po czym odwrócił się na pięcie i wsiadł do
taksówki.
W trakcie nalewania
wody do kubka, dostrzegła kątem oka, że pod domem zatrzymał się na chwilę jakiś
samochód. Odstawiła kubek na blat i poszła w stronę drzwi, okrywając się bluzą
Stradlina. Chciała otworzyć drzwi, lecz ktoś zrobił to za nią. Stanęła na
środku salonu.
- O Boże… - szepnęła, widząc, jak mężczyzna zdejmuje kaptur
i rzuca bluzę na fotel. Obrócił się w jej stronę – Jeff! – pisnęła rzucając się
w jego ramiona. Chłopak uniósł ją w górę, by mogła opleść swoje nogi wokół jego
pasa. Mocno wpił się w jej usta – No już puszczaj mnie! Ważę chyba z tonę! Jakim
cudem… – zawołała uradowana. Jednak Stradlin ani o tym myślał. Szybko
przenieśli się na górę. Izzy ostrożnie szedł po schodach uważając na swoją
ukochaną, cały czas miażdżąc jej wargi. Tak bardzo się za nią stęsknił. Zrzucił
z dziewczyny swoją bluzę i rozpiął jej koszulę w błękitną kratę. Położył ją na
łóżku. Teraz ona zabrała się za pozbywanie się jego garderoby. W ekspresowym
tempie na podłogę spadały koszulki, spodnie i części bielizny.
- Rossie, my możemy…? A dziecko… – ten to ma zapłon. Leżeli
nadzy na chłodnej pościeli, a jemu zachciewa się zadawać takie pytania
- Tak – przygryzła wargę i przysunęła chłopaka jeszcze
bliżej. Dochodzili nawzajem kilka razy, dawając sobie mnóstwo satysfakcji i
rozkoszy.
- Tak bardzo cię kocham – szepnął do ucha dziewczyny,
leżącej na jego klatce piersiowej – Ciebie i to maleństwo – pogładził ją po
zaokrąglonym brzuchu – Minęły 3 miesiące. Jest już takie duże…
- A jak kopie. Będzie z niego świetny piłkarz – rzuciła, mając nadzieję, że chłopak zrozumie jej aluzję
- „Z niego”? Chcesz mi powiedzieć, że…?!
- Tak, będziesz miał syna – uśmiechnęła się do niego słodko,
wtulając się w jego tors. Ucałował ją w czoło i przez chwilę nic nie mówił
- Jeff? –zapytała, zerkając na niego. Widziała, że miał
wilgotne policzki – Oh... – usiadła, przyciągając go do siebie. Wiedział, że
nie powinien tego robić, ale cały stres, strach i obawy przemieszane z radością
i miłością skumulowały się w jednej chwili. Nie potrafił się powstrzymać od
płaczu. Rosemary, wplotła palce w jego ciemne włosy, głaszcząc go co chwila po
głowie.
- Ja po prostu… Ta bardzo się cieszę, że tu jestem. Los dał
mi kolejną szansę, której tak bardzo nie chcę zmarnować.
- Powiedz mi, jakim cudem ci się udało?
- To strasznie dziwne, ale przyszedł do mnie dzisiaj pewien
facet i kazał mi przekazać list Paulinie w zamian za wolność
- Co?
- No właśnie… Zareagowałem podobnie. Sęk w tym, że dotrzymał
słowa – Rose poczuła ruchy dziecka i zrobiła to, o czym marzyła przez ostatni
czas. Przyłożyła dłoń swojego ukochanego, do brzucha.
- On się rusza!
- Bardzo odkrywcze…Bardzo – uśmiechnęła się przez łzy
- Teraz czemu ty płaczesz?
- Marzyłam o tym
momencie. Jesteś obok mnie. Leżymy we własnym łóżku, trzymasz dłoń na moim
brzuchu i czujesz nasze dziecko. Może zachowuję się jak idiotka, ale to jest
takie cholernie magiczne…
- Kocham cię – objął ją ramionami i głaskał tak długo, dopóki
nie zasnęła.
Dzień 21.
Zmieniliśmy swoje położenie. Teraz stacjonujemy w bazie
francuskiej. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy leżałam razem z walczącymi
żołnierzami pomiędzy suchymi, anemicznymi krzakami, które w żaden sposób nie
mogły uchronić nas przed pociskami wroga. Ich
świst będzie prześladowywać mnie pewne gdy już wrócę do domu. Został jeszcze
tydzień. Teoretycznie krótki okres czasu, ale tutaj nawet minuty liczy się w
godzinach. Niewyobrażalnym szczęściem jest, gdy wieczorem do bazy wracają
wszyscy żołnierze. Nikt nie zginął. Nikt nie został ranny. Dzieje się tak
bardzo rzadko, a te chwile zostają zapamiętane na bardzo długo. Ostrzegano mnie
przez wyjazdem na misję wojenną w roli korespondenta wojennego. Wiedziałam, jak
jest, a mimo wszystko podjęłam to ryzyko. Kilka dni później, gdy kula dosięgła
mojego towarzysza, leżącego kilka centymetrów ode mnie… Chciałam wracać
najbliższym wojskowym samolotem do domu, ale już wtedy nie potrafiłam tego
zrobić. Człowiek się od tego uzależnia. Gdy adrenalina krąży w krwi potrafi
jasno, szybko i bezbłędnie myśleć. Tak samo, jak korespondenci prasowi, ci
telewizyjni również odczuwają strach, którego na wizji pokazać nie mogą.
Prawdopodobnie gdyby to zrobili, widzowie przejęliby się tym, co tu się dzieje.
Ich surowe, czyste twarze nie pokazują skutków tego piekła.
***
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten list - kartka z pamiętnika - notatka, czy jakkolwiek to nazwiecie jest trochę nie jasny i przede wszystkim nie mówi, kogo dotyczy, ale tak właśnie ma być ;)
Będę pierwsza <3 - chyba ^^
OdpowiedzUsuńAh powiem ci że to tak cudownie że Izzy wrócił do Rosemary ! - JAK JA SIĘ CIESZĘ .
No ten gość .. eh... Paulina - boże żeby on teraz tylko nie kazał jej się z nim przespać zdradzić Slasha jako dobrą zapłatę za to że Izzy wyszedł z więzienia :/
Zaintrygował mnie ten ostatni kawałek..
no i na tylko zaciekawił że jeszcze bardziej niż zawsze oczekuję nowego rozdziału :)
Co tu gadać ?
Jest zajebiście i tyle a ja muszę puścić swoją starą śpiewkę : ja chce powrotu Karen - wiesz że nawet miałam sen jak ona wraca xd
SERIO :)
Czekasz na powrót Karen? Ale Karen pojawia się w tym rozdziale :D Jeśli czytałaś uważnie... :P
UsuńWiem no ale wiesz o jakie pojawienie sie mi chodziło :D
UsuńŚwietny rozdział! Bardzo spodobała mi się końcówka, więc to od niej zacznę.
OdpowiedzUsuńJestem niemalże pewna, że ta ostatnia część należy do Karen (chyba, bo nie pamiętam czy tak miała na imię siostra Rossie). Użyłaś świetnych słów w tym ostatnim fragmencie i najbardziej podoba mi się właśnie on. Uwielbiam takie klimaty! Skradłaś moją duszę *_*
Straszny był ten fragment z Paulą i tym przerażającym gościem…jeśli ona zrobi z nim coś, czego Slash mógłby jej nie wybaczyć to…ja nie już nie wiem… dawaj następny rozdział!
A teraz Izzy i Rossie *_* matko jedyna…to takie słodkie! Izzy płakał, dziecko już kopie…wszystko jest pięknie no i wreszcie wyszedł z więzienia! Mam nadzieję, że ten opryskliwy gościu, który go wsadził do więzienia, w końcu zniknie na zawsze i już go nie będzie. Tylko proszę, niech Paula nic głupiego nie zrobi! Proszę!
Czekam na nowy ♥
Zarąbisty rozdział. Rose jest taka słodka i ta scena z tym jak kładzie dłoń Izziego na swoim brzuchu.. rozpłynęłam się, kurde! Czekam na kolejny (proszę nie każ długo czekać ;3)
OdpowiedzUsuńNowy u mnie :)
www.use-your-patience.blogspot.com
Matko jaki cudowny rozdział!!
OdpowiedzUsuńTa wizyta w więzieniu musiała być naprawdę okropnie stresująca zarówno dla Izziego jak i Rossie.
Zastanawia mnie i to cholernie kim jest ten całe Karl (?) no i co wspólnego ma z nim Paulina.
Mam nadzieję że nie skrzywdzi Hudsona.
Aaaaaaaa Stradlin wrócił!!!! Mam takiego zaciesza na gębie że nawet sobie tego nie wyobrażasz na pewno obydwoje strasznie się stęsknili za tą bliskością no i wreszcie znowu są razem we trójkę.
Jestem ciekawa o co chodzi z tym tajemniczym listem więc czekam z niecierpliwością na następne rozdziały :*
~xoxo
Hej :)
OdpowiedzUsuńKaren jest na jakiejś wojnie? Nie no.. fajnie, haha.
Ah, Izzy wrócił do domu. Ta scena, kiedy wszedł to miałam takie cofnięcie się w czasie, do dnia, kiedy wrócił z odwyku. No nawet było dość podobnie. Mam nadzieję, że już nic tak fajnego nie będziesz im fundować, bo to się zaczyna robić już nie fajne. Bo ciągle coś się u nich dzieje. Ale dobra, nie będę tu gadała jakie mam zastrzeżenia, bo zaraz wyjdę na jakaś hipokrytkę.
No i tak się zastanawiam, co tam było napisane w tym liście do Pauliny. Mam nadzieję, że się to niedługo wyjaśni.
ooo kurwa, świetne : OO
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Dobrze, że Izzy wrócił. To takie piękne ;_;
OdpowiedzUsuńCiekawy ten list czy co to tam jest, nie mogę się doczekać następnych :D
Czyżby ten list był Karen? Dziewczyna jest na wojnie? o rany!
OdpowiedzUsuńNo i w końcu wypuścili Jeffa! :) Za zasługą Pauliny... no właśnie, jestem ciekawa co było w tym liście.
Będą mieli synka! Rose ma rację, ta chwila, gdy leżeli w łóżku i Jeff dotykał jej brzucha czując ruchy dziecka, była magiczna *-*
Ale mam mindfuck, NINDEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE.
OdpowiedzUsuńGorzej, niż u mnie! Znaczy gorzej = lepiej. W pewien irracjonalny sposób tak jest, rozumiesz?
To jest tak wszystko pięknie pokręcone, tak pozałatwiane, przekręcone, przekłamane, że jest cudownie. I to właśnie kocham w Twoim opowiadaniu.
Karen jest na wojnie, koniec kropka! Tylko czy w tamtych czasach była jakaś wojna? Pewnie tak, ale u RocketQueen na historii mówi się o Smoleńsku i tupolewie, niż o historii. O ironio.
Brzuch mnie bolał z nerwów, jak czytałam ten fragment, jak Rosemary miała skurcze a Izzeusza zabrali ;__; Smutne.
Rozdziału szybko u mnie nie będzie. Nie mam pomysłu i jest mała aktywność ;c
Keep on rockin;
Tego, wybacz za spam ;_; ale jeśli masz ochotę, to ja i Danny założyłyśmy bloga, więc zapraszamy na 1 rozdział naszej schizy XD I jeszcze raz przepraszam!
OdpowiedzUsuńour-dewilisz-drims.blogspot.com
Zapraszam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
To znowu ja :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy
http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
Najbardziej to mnie zaciekawiła ta "kartka z pamiętnika", jeśli dobrze mówię:) Jestem strasznie ciekawa o kogo chodzi... Ten Karl to TEN... TEN ze studiów?? :O To się porobiło... Niech się lepiej wynosi. A Izzy i Rossie, to takie słodkie momenty! Aż sama się ucieszyłam gdy wrócił do domu:D Nie no, po prostu magia *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/ ;)
Cześć Miałam informować o nowych rozdziałach, więc informuje. Nowy u mnie
OdpowiedzUsuńhttp://life-in-the-paradise-city.blogspot.com/
Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Award. Nie mam pojęcia co to, więcej szczegółów u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńJaaki świetny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńBędą mieli synka <3 Mały Izzy :p
No i nic więcej chyba nie napiszę, bo nie wiem co, może powinnam przeprosić, że tak dawno nie komentowałam, ale (przepraszam, za tą tandetną reklamę...) założyłam bloga i jakoś nie miałam czasu...
No więc zapraszam do mnie, jak tylko będziesz miała czas to wpadaj i fajnie byłoby (co ja gadam, zajebiście byłoby) gdybś zostawiła jakiś komentarz, no bo fajnie znać opinię kogoś, kto tak świetnie pisze :p
my-gnr-jungle.blogspot.com :D Zapraszam i mam Cię w polecanych :D