czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 46



Stradlin sięgnął po butelkę wódki, nad którą siedział Axl. Wziął kilka głębszych łyków i z hukiem odstawił ją na ziemię. Siedzieli bowiem na podłodze w pokoju hotelowy Rudego, opierając się plecami o łóżko. Doskonale wiedział, że obiecał coś Rosemary. Nie miał upijać się na trasie jak świnia. Jednakże nie potrafił siedzieć na trzeźwo, wiedząc, że za kilka miesięcy zostanie ojcem. Los już drugi raz podarował mu taką szansę. Nie mógł tego spieprzyć ponownie.
- Axl, będę tatusiem – oznajmił przyjacielowi. Zielonooki najpierw zaśmiał się pod nosem, sadząc, że kumpel robi sobie z niego żarty, jednak jego postawa nie wskazywała na to, że żartuje.
- Co?! Chcesz mi powiedzieć, że Rose…? Ona może po tym wypadku…? Przecież była całą roztrzaskana!
- Najwyraźniej może. Powiem ci szczerze, że obawiałem się właśnie tego, że nie będziemy mogli mieć dzieci. W dodatki jej postawa… Ona nie chce nawet ślubu, a co dopiero dziecka. Jednak, kiedy do mnie dzwoniła, była jakaś taka… szczęśliwa.
- To chyba dobrze – skomentował Rudy.
- No tak. Na początku myślałem, że… zresztą nieważne. Kurde, tak bardzo chciałbym być obok niej. Wiesz, przytrzymali ją w szpitalu.
-  Możesz jechać, jeśli chcesz – w Axla krwi krążyło już sporo procentów. Biedak nie zdawał sobie sprawy z tego, co mówi
- Serio? – upewnił się  Izzy
- No jasne. Najwyżej zwerbujemy na trochę Gilbiego. Pamiętasz, już grał za ciebie, gdy postanowiłeś zrobić sobie „przerwę”
- Nie czepiaj się, jasne? Wiesz, że nie robię takich akcji, kiedy nie mam prawdziwego powodu
- Przecież mówiłem, że możesz wracać. Sam też dostawałbym do głowy, gdyby moja kobieta była w takiej sytuacji, jak Rosemary – Stradlin popatrzył przyjacielowi przez chwilę w oczy, po czy wstał, poklepał go po ramieniu i wyszedł z pokoju, idąc po swoje rzeczy.

Agata nie za bardzo wiedziała, co ma myśleć, o całej tej sprawie. Z jednej strony było jej smutno, że chłopak od razu nie powiedział jej, że jest żonaty. Z drugiej strony zastanawiała się, jaki będzie w stosunku do niej. Jego żona siedzi pewnie teraz w domu, a on przyleciał za swoją kochanką (?) do Paryża? Trochę chore… Jej irytacja sięgnęła zenitu kiedy pomyślała o tym, jakim surwysynem musi być McKagan. Wróciła do hotelu, trącając przy recepcji zdezorientowanego Izziego. A ten co tu robi o tej porze? Nieważne… Wpadła do pokoju hotelowego, zastając tam Duffa, który siedział w takiej samej  pozycji, gdy wychodziła. Podeszła do niego i bezceremonialnie wymierzyła mu siarczysty policzek
- Wiesz za co to? – zapytała i nie czekając na odpowiedź sama jej udzieliła – Mam gdzieś to, że nie zechciałeś podzielić się ze mną tak istotną informacją, jak twój stan cywilny, ale nigdy nie zaakceptuję tego, że twoja żona siedzi pewnie teraz sama w domu, a ty w tym czasie uganiasz się za mną! Nie wiem, jak można być takim…
- Nit na mnie nie czeka, Agata! – przerwał wypowiedź dziewczyny i chwycił ją za ramiona. Próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale był zdecydowanie za silny – Karen wyjechała! Zrobiłem coś bardzo złego i głupiego. W końcu gdy wyznałem jej całą prawdę, wyjechała! – krzyczał
- Jaką prawdę? – dziewczyna nie co się uspokoiła, ale nadal jej stan był daleki od normalnego.
- Usiądź i posłuchaj mnie do końca. Cokolwiek byś sobie myślała, proszę daj mi się wypowiedzieć  spojrzał jej głęboko w oczy
- Jak możesz mnie o to prosić?! Masz jakieś tajemnice… Teraz mówisz, że zrobiłeś coś złego… Może za chwilę dowiem się, że jesteś szefem mafii, a całe Guns N’ Roses to tyko przykrywka!
- Cicho bądź i daj mi wyjaśnić – podniósł lekko głos. Agata westchnęła, przeklęła pod nosem, skrzyżowała ręce i czekała na to, co miał jej do opowiedzenia
- Pamiętasz Rosemary? Wiesz… narzeczoną Izziego?
- Co to ma do rzeczy?
- Nieważne… Wiesz o kogo chodzi? – przytaknęła – Moja żona – Karen jest jej siostrą. Pobraliśmy się podczas przepełnionego narkotykami i alkoholem weekendu w Las Vegas. Naprawdę lubiłem tę dziewczynę, ale właśnie w tym tkwi problem. Widzisz… Ja zakochałem się w Rosemary, nie w Karen. Sądziłem, że jej siostra, która jest zresztą bardzo do niej podobna, zapełni chodź w jakiś sposób miejsce… Wiesz, co mam na myśli
- Chcesz mi powiedzieć, że rozkochałeś w sobie niewinną dziewczynę, by wziąć z nią ślub tylko po to, by zastąpiła ci narzeczoną kumpla?! Zdajesz sobie sprawę z tego, jak ją skrzywdziłeś!
- Agata proszę… Po prostu jestem z tobą szczery…
- Szczerość nie ma w tym momencie nic do gadania! Jak można być takim tępakiem! Myślałeś, że ona nie ma uczuć?! – nabrała głęboko powietrza – Brak mi słów! – powiedziała nie co ciszej i zabierając paczkę papierosów wyszła na balkon, odpalając jednego, po drugim. Przynajmniej wiedziała, co jest grane, ale czy wiedza była w tym przypadku gorsza, niż jej brak? Czuła, że chłopak stoi w drzwiach tuż za nią.
- Proszę odezwij się do mnie – szepnął
- Nie wiem, co mam powiedzieć
- Posłuchaj… ja się rozwiodę. Najszybciej, jak się da, tylko proszę daj mi szansę.
- Bardzo bym chciała Duffy… Powiedz mi tylko, jaką mam gwarancję, że nie postąpisz tak ze mną. Może nawet teraz bawisz się moimi uczuciami, bo przypominam ci twoją pierwszą dziewczynę? – papierosy działały na nią zbawiennie. Mimo emocji, nie krzyczała już tak, jak na początku. Zresztą nawet gdyby… Co by to dało?
- Jak możesz tak mówić, Aga? Powiedziałem ci o wszystkim właśnie dlatego, byś o tym wiedziała i mi zaufała, bo nie mam niczego więcej do ukrycia.W pewnym sensie również tobie zaufałem. Mogłem spodziewać się przecież takiej reakcji, ale w głębi ducha liczyłem na to, że nie zareagujesz aż tak gwałtownie – wyznał.
- Kocham cię, ale nie licz proszę na to, że będzie tak fajnie i beztrosko, jak do tej pory. Musi minąć trochę czasu, zanim... Chcę znów móc ci bezgranicznie ufać. To może okazać się wcale nie takie łatwe - rzuciła, wymijając go w wejściu.

- Ale będę miała jutro kaca – jęknęła Paulina. Właśnie przed chwilą położyła się do łóżka. Jest porządnie po czwartej. Za trzy godziny, cały zespół, a więc również i ona mieli pojawić się na lotnisku. Nie potrzebnie balowali ze Slashem aż tak długo.
- Axl nas obudzi. Zbierzemy się w sobie, dotrzemy do samolotu, a potem niech się dzieje co chce. Chodź do mnie – wtulił swój kudłaty łeb w plecy dziewczyny oplatając ją rękoma w talii i momentalnie zasnął.

Stradlin przyleciał do Los Angeles przed piątą rano. Wiedział, że o tej godzinie nikt nie wpuści go do szpitala. Nie miał jednak nic do stracenia. Z całym bagażem zabrał się do prywatnej kliniki. Dzięki temu, że za pobyt tutaj płaciło się spore pieniądze, pielęgniarki i ochroniarze mimo zdziwienia chłopaka nie mieli nic przeciwko temu, by wszedł do sali swojej narzeczonej. Nie widział jej tak krótko, a stęsknił się, jak nigdy. Usiadł na wygodnym fotelu, który przysunął sobie z rogu pokoju. Ucałował jej skroń, odgarniając z czoła kilka kosmyków i oparł się o barierkę. Jakie było zdziwienie Rosemary, gdy obudziła się o ósmej rano i zobaczyła na wysokości swojej twarzy głowę ukochanego. Co on tu robił?
- Hej, Jeff – szepnęła, zaspanym głosem – Co ty tu robisz? – przeczesała palcami jego włosy, uważając by nie zahaczyć o coś przewodem kroplówki, który tkwił w jej dłoni.
- Cześć Słońce. Przysnąłem? –przetarł oczy i usiłował ułożyć swoje niesforne włosy – z marnym skutkiem.
- Co ty tutaj robisz? Powinieneś teraz grać koncerty…
- Tęskniłem za tobą i bardzo się o ciebie bałem - odpowiedział
- Ale prosiłam cię… Tłumaczyłam, że nic takiego mi nie jest
- To czemu leżysz pod kroplówką?
- Masz wracać na trasę, Stradlin – powiedziała ostro i odwróciła się od niego w drugą stronę. Westchnął zrezygnowany tym, jak dziewczyna potrafi być uparta. Siedział przy niej, czekając aż w końcu przestanie się na niego gniewać.
- Dobrze że jesteś – szepnęła po jakimś czasie, wyrywając go z zamyślenia. Zobaczył łzy w jej oczach
- Coś się dzieje!? – przestraszył się nie na żarty
- Co ty! To tylko hormony. Nie przejmuj się – spojrzała na niego wyczekująco. Chłopak przesiadł się na łóżko i mocno przytulił do dziewczynę
- Kocham cię – szepnęła mu do ucha
- Ja ciebie też
- Powiedz mi jaki facet poświęciłby światową trasę, dla jakiejś laski? Jesteś najkoch… - zatkał jej usta, namiętnym pocałunkiem
- Na pewno nie robię tego dla JAKIEJŚ dziewczyny, tylko dla mojego ideału – mojej przyszłej żony i matki mojego dziecka – powiedział jej to, co tak naprawdę od kilku dni krążyło mu po głowie. Był w stanie zrobić dla niej wszystko! Chodź by miało to oznaczać zaprzedanie duszy diabłu.

Minął miesiąc. Był on przepełniony zmianami. W życiu Gunsów nastąpiło kilka rewolucji. Slash z Pauliną postanowili, że dziewczyna wróci na kilka dni do Francji by unormować swoje sprawy i spakować rzeczy, bowiem zdecydowała się na przeprowadzkę do LA. Zaraz po skończeniu trasy Agata zamieszkała z Duffem, w kupionym przez chłopaka dwupoziomowym mieszkaniu, w jednym z apartamentowców w centrum Miasta Aniołów. Rosemary po tygodniowym pobycie w szpitalu wróciła do domu. Izzy nie pozwalał jej nawet na robienie śniadania. Obskakiwał ją, pomagał jej i troszczył się o nią, jak tylko mógł.
- Stradlin do cholery! – warknęła – Ja wiem, że ty boisz się o mnie i o dziecko, ale bez przesady! Gdybyś mógł wyręczyłbyś mnie nawet w oddychaniu! Nie musisz się aż tak bać. Jestem w domu i wszystko jest ok.  – chłopak westchnął i usiadł obok niej, opierając głowę o swoje kolana – Co się dzieje, Jeff? – powiedziała troskliwie.
- Strasznie się boję. To przeze mnie straciłaś nasze dziecko. Przeze mnie miałaś wypadek. Przeze mnie masz teraz problem z utrzymaniem ciąży… - wymieniał. Te słowa uderzyły w Rosemary z ogromna siłą. Przysunęła się do narzeczonego i chwyciła jego podbródek
- Jeff… Proszę spójrz na mnie -  w końcu skupił wzrok na jej zielonych oczach – Gdyby nie tamte wydarzenia, nie bylibyśmy teraz w tym miejscu. Prawdopodobnie w ogóle nie bylibyśmy razem. Strasznie cię kocham, wiesz? Zacznij cieszyć się chwilą, proszę. Myślisz, że nie widziałam wcześniej smutku w twoich oczach. Gdy tylko lekarz powiedział mi, że jestem w ciąży, byłam niemalże pewna, że właśnie tak będziesz się zachowywać. I nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu spróbuj cieszyć się tym, że za 5  miesięcy będzie nas trójka. Nareszcie będziemy mieć prawdziwą rodzinę, Jeff – mówiła do niego, a on słuchał tego z ogromnym skupieniem. Na koniec mocno ją przytulił i kilkakrotnie namiętne pocałował.

Paulina wstała w środku nocy, by napić się wody. Powoli stawiała swoje bose stopy na brudnych schodach willi Gunsów, która zamieszkiwana obecnie była jeszcze tylko przez Slash’a i Axl’a. Weszła do kuchni, wzdrygając się, gdy stanęła na lodowatych kafelkach. Otworzyła brzęczącą lodówkę  i wyjęła stamtąd to, czego potrzebowała. Przelała płyn do szklanki i sączyła go powoli, patrząc się tępym wzrokiem w okno. Usłyszała skrzypnięcie drzwi wejściowych. Pewnie Mr Rose wrócił z szalonej imprezy. Jednak po chwili czuła na swojej szyi gorący oddech i zimne ostrze. Napastnik szeptał jej na ucho instrukcje. Ona jednak tylko milczała, powstrzymując się od przeraźliwego krzyku. Tak bardzo nie chciała narażać Slasha i Rudego. Zdecydowanie uderzyła bandytę ciężkim dnem szklanki. Naczynie rozbiło się na jego głowie. Strużki krwi spływały mu po czole, jednak psychiczny uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy. Cofnął nóż, by po chwili móc dźgnąć nim z całej siły, dziewczynę w okolice brzucha. Osunęła się na kolana. Slash w tym momencie nie wiedział już gdzie jest ten mężczyzna. Liczyło się dla niego to, że widział swoją ukochaną, leżącą na ziemi w kałuży krwi. Momentalnie chwycił za telefon, by móc zadzwonić na pogotowie, jednak z jakiś powodów nie mógł się tam dodzwonić. Uklęknął przy niej, nie zważając na to, że ubrudzi się czerwoną juchą. Wziął ją w ramiona, szeptając, jak bardzo ją kocha, dopóki jej zielononiebieskie oczy nie stały się mętne, a oddech nie zanikł. Zaniósł się płaczem i poczuł  okropny ucisk w sercu, jakby właśnie rozpadło się na milion kawałków.

Chłopak obudził się cały zlany potem. Natychmiast pomacał materac obok siebie i poczuł tylko jedwabne prześcieradło. Przestraszył się nie na żarty i natychmiast wybiegł z łóżka, odsuwając na kraniec świadomości zawroty głowy. Zbiegł po chodach i ujrzał zgrabną postać, stojącą w tym samym miejscu, co we śnie.
- Paula? – zawołał. Dziewczyna wzdrygnęła się i szybko do niego odwróciła
- Slash? Czemu nie śpisz? – w nocnej ciszy, jej głos wydawał się bardzo wysoki, niemalże wychodzący ponad wszystkie możliwe oktawy.
- Miałem paskudny sen – odetchnął z ulgą i podszedł do czerwonowłosej, oplatając ją rękoma w talii – Kocham cię, wiesz? Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś ci się stało - zamarła słysząc jego słowa
- O czym ty mówisz, Hudson – pokręciła z niedowierzaniem głową – Póki co, nigdzie stąd się nie wybieram – cmoknęła go w policzek, ściskając dłużej jego ciepłą dłoń nie dając po sobie poznać, że właśnie przed chwilą widziała we śnie martwego chłopaka – Napij się i chodź na górę, bo znów nie wstaniemy przed południem - szepnęła, tłumiąc łamiący się jej głos.

24 komentarze:

  1. kobieto, prawie się rozpłakałam przy 'śmierci' Pauliny! dobrze,że to tylko sen...
    Izzy... to poczucie winy go wyniszczy! Na szczęście Rosemary go rozumie :) i Axl jaki wyrozumiały :D ale nic dziwnego, w końcu zawsze się ze sobą najbardziej przyjaźnili. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Idźmy od początku :

    AAAAAAA ROSE W CIĄŻY JEZU JAK SIĘ CIESZĘ I STRADLIN SIEDZI PRZY NIEJ *.*
    ahhhhhhh<3

    Dobrze że Duff powiedział wszystko Agacie
    JEDNAK JA NADAL CZEKAM NA TO ĄŻ POWRÓCI KAREN NO !
    WGL ROSE SIĘ NIĄ NIE INTERESUJE :C
    Albo dobra byłaby akcja że Rose do niej dzwoni odbiera ktoś tam mówi że taka już tutaj nie mieszka itd itd i że Karen przyjechała do L.A !
    No bo chcę jakąś aferę z nią nooo :D
    ahh taka tam zuaaa ja .

    Jeju jak przeczytałam moment gdzie Paulina była sama moja pierwsza myśl : jezu koljny gwałciciel niee tylko nie to .
    Łzy w oczach jednak czytam i uff to tylko sen.

    JAK DOBRZE ŻE SAUL JEST W NIEJ ZAKOCHANY :3

    Jak dobrze że im się układa ! :)
    WSZYSTKIM ! :)
    Ale Axl taki sam :c weź no skombinuj jakąś laske Axl .
    Czy on kogoś ma i ja o tym ni pamiętam ? o.O
    Whatever
    Jak ma to niech ma :) Jak nie to kogoś znajdź może być nawet hmmm, Karen ? :D
    Jezu co ja mam z tą Karen .
    Nie ważne ważne żeby pojawiła się Karen :D

    JEZU GENIALNE OPOWIADANIE *.*
    AHHHH... <3
    Kocham ciebie i twoje opowiadanie !
    Chcę już następnego :)
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo Axl jaki kochany, że pozwolił Jeffowi pojechać do Rose :D Co prawda był pijany i chyba nie do końca wiedział, co gada, ale whatever :P
    No i nie dziwię się Agacie, że tak zareagowała... W końcu miała prawo poczuć, że jest kolejną zabawką McKagana... Ale jak widać wszystko między nimi się ułożyło :)
    Hahahaha Jeff jest taaaki słodki jak się martwi i troszczy o Rosemary i dziecko <33
    I już chciałam Cię zabić za to morderstwo Pauliny, ale na szczęście okazało się, że to tylko zły sen Slasha... chociaż skoro jemu się śniło, że ona umiera, i jej śniło się, że on umiera to czyżby coś było na rzeczy...? OBY NIEEE!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam szczerość fikcyjnego Duffa, wytrwałość fikcyjnego Izziego i szlachetność fikcyjnego Axla :).
    Dzięki :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na rozdział 24. http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 10 rozdział "Slash story" http://breath-of-memories.blogspot.com/ ;)

    (W notce nad rozdziałem wyjaśniłam mniej więcej kiedy skomentuje)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam od poczatku i to jest zarabiste! Ok.. Wkurzala mnie troche Rossie ale jej charakter znacznie sie zmienil. Yea! Ich 3 trudno mi to sobie wyobrazic ale Izzy za chwile odchodzi z zespolu... Chyba ze zminisz bieg wydarzen :) czekam na dalsze czesci..

    Wszystkich spragnionych nowymi opowiadaniami o Gnsach..zapraszam
    www.use-your-patience.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Nowy! I błaaaaaaaaaaaaaaagam o komentarz! :)
    keep on rockin'

    OdpowiedzUsuń
  9. Woow! Ale mnie dziewczyno przestraszyłaś... Już myślałam, że Paulina serio nie żyje.. Uff, świetnie opisałaś sen Slasha!:) Aż samej mi się chciało płakać... Mam nadzieję, że ich sny się nigdy nie spełnią! A tak btw, to dobrze w sumie, że Duff powiedział prawdę Agacie.. szkoda tylko, że tak okrutną. No nic, czekam na następny!:)
    Zapraszam również do mnie na nowy: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisałam już wcześniej komentarze, więc teraz tylko dla potrzeby bloga :3
    www.use-your-patience.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. heej zapraszam na nowy rozdział
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :)

    Izzy i Rose, jakie to urocze i w ogóle, haha. Dobra, jak sobie czytam takie opowiadanka, to zadaję sobie pytanie, czy taka miłość naprawdę istnieje? Cóż, Izzy i Rose naprawdę sporo przeszli. Sama Rosie miała bardzo dużo do wybaczenia Stradlinowi, a on ma dużo do przetrawienia z poczuciem winy. Taka prawda, że jakby się naprawdę nie kochali, to by w sumie dawno już ze sobą nie byli, a jednak są. Nie dziwię się Izzyemu, że się boi. No ma facet to poczucie winy, a jak jest jeszcze wrażliwy (a widzę, że jest) no to może go zajdać do środka. No niestety słowa Rosie tu nie wiele dadzą i po prostu musi się sam z tym uporać.

    Nie dziwię się Agacie, że się wkurzyła. Najpierw nie znała prawdy taką jaką jest i myślała, że Duff z Karen jest. Cóż, to nie była dobra opcja, bo wychodziło na to, że Agata jest kimś na chwilę, zabaweczką, a jak wrócimy do domu, to wszystko się skończy. Jednak okazało się, że jest inaczej, ha. I też wyszło, że nie jest dobrze, bo Duff pokazał siebie jako jakieś totalnie bezdusznego egoistę, którym jest. No na miejscu Agaty, to ja bym mu nie dała szansy, ale dobra. Kto co woli. Jednak sobie myślę, że tu będzie też bardzo ciężko o zaufanie, a dziewczyna może mieć jakieś dziwne myśli przy każdej fance, bo zaraz będzie się zapalało czerwone światełko. Jednak dobrze, że Duff postanowił być szczery. Nadal go nie lubie (w tym opowiadaniu, a boleję, bo to mój ukochany z całego GNR) to trochę sobie u mie tą szczerością zapunktował.

    No i Slash i Paulina. Ci raczej nie mają jakiś tam głębszych problemów. Tylko Hudsonowi dziwne rzeczy się śnią.. sny prorocze? Jak mi to wyglądało.

    No dobra, na koniec chcę napisać, że to był najlepszy rozdział z tych, co dodawałaś ostatnio. Wcześniej miałam wrażenie, że piszesz trochę na siłę i sama nie wiesz, co masz dać i się trochę w tym gubisz i tak dalej. No ale ten rozdział był jak dla mnie idealny. Oby takich więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Od razu chce mi się usiąść i pisać następny ;)

      Usuń
  13. O Boooojdziu! Ty się tak starasz, a ja tak nieładnie się zachowuję i nie komentuję od niepamiętnych czasów! ;___; jestem najgorszą fanką pod słońcem, ale wybacz mi, proszę! Kolana się pode mną ugięły, kiedy spostrzegłam, że mam tutaj AŻ tyle zaległości, ale tak to właśnie jest, jak zapieprzasz z rozdziałami niczym błyskawica, a ja zamiast je czytać, to piszę te pierdoły u mnie… ;c Ja się poprawię. Właśnie to robię, bo przeczytałam każdy jeden post od początku do ostatniej kropeczki i teraz postaram się je jakoś ogarnąć.
    Po pierwsze: przepraszam, ale nie potrafię się opanować i wytknę Ci drobniutkie błędy, które nie miały żadnego wpływu na stale wzrastający poziom uwielbienia Ciebie jako autorki tegoż cudeńka. Kocham Cię za wszystkie "po za", a nie "poza"; za wszelakie odgarnianie głosów z czoła, zamiast włosów; za przecinki przed "albo"; za to, że "Kariera Baza nabiera tępa", a nie tempa ♥ Tyle z przypadkowych literówek, które są wyłącznie winą telefonu, co doskonale rozumiem, ale dla estetyki tekstu możesz poprawić. Podkreślam MOŻESZ xD
    Po drugie: uwielbiam Cię za tekst "Axl razem z Erin patrzyli sobie w oczy. Zapewne mieli dzisiaj dzień dobroci.” – jest i rym i zajebiste przesłanie, a to bloggerki kochają najbardziej! Po trzecie: kocham Cię za rozdziały rozgrywające się w Paryżu! Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to było piękne uczucie czytać i wszystko widzieć przed sobą *_* jesteś po prostu GENIALNA. Po czwarte wielbię Cię za tą znakomicie wykreowaną postać Rose, która w którymś tam momencie powiedziała: „Nic nie było jednak cenniejsze od oglądania pokrzywionej i skacowanej twarzy Mckagana.”! Z tego tekstu cholernie zacieszałam do monitora. Kolejnym powodem, dla którego wyszczerzyłam się jak idiotka, były relacja Duff-Aga i Slash-Paula. Tutaj już nawiążę do tego rozdziału, w którym to przeżywają ten straszny sen, co mnie po prostu z nóg zwaliło, gdyż przez pierwsze chwile czytania myślałam, że to wszystko dzieje się naprawdę. No i końcówką to już mnie tak zaskoczyłaś, że brak mi słów o.o Mieli sny z martwą miłością w tym samym czasie? ;_; wystraszyłaś mnie. Jak ja mam niby teraz zasnąć?! Po kolejne to słodki piesek Kulka, który był takim ukojeniem w chwilach, gdy Karen przeżywała dość ciężki okres życia. Już myślałam, że będzie ona ze Slashem, bo tak mu na niej zależało, a tu proszę…wyjechała bez pożegnania ;c to było strasznie smutne i było mi szkoda Kudłatej Głowy, ale jakoś to przebolał, więc jest dobrze. Duff i jego zauroczenie/zakochanie czy co to tam było – trochę mnie zirytowało jego zachowanie, ale teraz, czytając to w jaki sposób zwraca się do Agi i jak chce być z nią naprawdę szczery, myślę, że to właśnie kobieta dla niego xD [nie zwracaj uwagi na poprawność językową, bo jest już prawie 23:00 czyli nie myślę za bardzo ;c]. Następnym aspektem był wypadek, który to wydarzył się tam gdzieś na początku, a który doskonale pamiętam do tego rozdziału. Widać, że Izzy cholernie żałuje i najchętniej w ogóle by się nie urodził, ale skoro ma swą uroczą narzeczoną i dziecko w drodze to jestem dobrej myśli. Wspomnę jeszcze o tej zajebistej wycieczce, na której Stradlin się oświadczył, ale to tylko wspomnę, bo obawiam się, że nie zdążę i tak wszystkiego skomentować, bo to raczej nierealne z przyczyn takich, że jakieś 30 rozdziałów zaległości to…będzie ciężko ;c
    No to chyba tyle na temat wszystkiego co się tu działo. Wiem, że pewnie połowę ważnych lub mniej ważnych rzeczy pominęłam, ale mam nadzieję, że ten komentarz chociaż po części zrekompensuje Ci moją długą nieobecność i zanik aktywności u Ciebie ;c Wiedz, że czytam, kocham, podziwiam, uwielbiam, czekam na następny i z całego serca życzę weny ♥
    P.S. Mam nadzieję, że długość tego tekstu Cię nie przeraża, ale jako ciekawostkę powiem, że znajduję się tutaj dokładnie 630 słów, lecz to i tak za mało, żeby oddać należytą chwałę dla tego opowiadania ♥
    Dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku chciałam napisać, że długość twojego komentarza wcale nie przeraziła mnie tak bardzo, jak mogłoby się to wydawać. Czytałam go na telefonie więc NA SZCZĘŚCIE nie widziałam ani końca, ani początku :) Dziękuję za każde miłe słowo, każdą poprawkę, każde uwielbienie i przede wszystkim WYTRWAŁOŚĆ. Nie tak łatwo przebrnąć przecież przez 30 (?) rozdziałów moich po południowych wypocin :D Właśnie za to kocham Michelle. Chodź dodaje komentarz raz na ruski rok, to po każdy takim 'wyznaniu' nabieram ochoty do pisania i ciągłych poprawek - zaczynam znów wierzyć, że to co robię ma sens :)

      Usuń
    2. No to cel osiągnięty *_* a teraz to już serio będę na bieżąco...naprawdę! Ja Ci to mówię! xD

      Usuń
  14. ,,Może za chwilę dowiem się, że jesteś szefem mafii, a całe Guns N’ Roses to tyko przykrywka!'' - tym akcentem zacznę komentarz. Po przeczytaniu tego myślałam, że...no właśnie nie myślałam, dusiłam w sobie śmiech. Cudne to :D
    Ale idąc dalej. Izzy przygotowuje się do roli ojca. Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać kiedy już będą mieć to dziecko, jak wtedy się zachowa. I generalnie ta jego ostrożność i opiekuńczość, mąż/chłopak marzenie, nieprawdaż?
    Ach, sen Slasha! Myślałam z początku, że to może prawda, ale wydało mi się, że chyba nie zrobiłabyś jej (i nam) czegoś takiego. Przynajmniej nie na tym etapie naszej znajomości z muzykalnymi Polakami, ha :D
    No to chyba ode mnie tyle i czekam, jak zawsze, na kolejny.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, za krótkie to piszę ;_; Ale inaczej z kolei za bardzo odbiegam od tematu, więc nie wiem jak wolisz :c

      Usuń
  15. Widziałam jeden komentarz Twój na innym blogu. Myślę piszesz opowiadania więc jedziemy na tym samym wózku :D jak znajdę czas by czytnąć Twoje obszerne opo to na pewno do niego sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na 20 rozdział Zagubionego Księcia. :)
    http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. beznadziejny 11 Slash story, zapraszam.
    http://breath-of-memories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, zapraszam do mnie na nowy, ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com ;]

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzień dobry! W ten piękny, zimowy dzień świąt Wielkanocnych, informuję o nowym rozdziale 'Death Horse' na http://had-to-kill-her.blogspot.com/ C:

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Twojego bloga i w ogóle, ale kilka rzeczy mi nie pasuje (przepraszam!)
    1. Dawno nie było nic a nic o Stevenie (<3)
    2. Paulina i Agata... Nie lubię ich, wydają mi się jakieś dziwne i bardzo głupio mi sie o nich czyta... Takie jakieś fałszywe albo coś... Mogłyby zginąć w katastrofie samolotu wracając po cos do Paryża... :D
    3. Zawsze jeśli chodzi o te 'łóżkowe sprawy' to było spoko bo nie dawałaś opisów, a teraz dodałaś... Głupio się coś takiego czyta...

    Ale tak ogólnie to Cię uwielbiam i to jak piszesz i wszystko inne i z całego serca i wszystkiego co możliwe szczerze przepraszam, ale zawsze byłam szczera, więc musiałam to napisać...

    OdpowiedzUsuń