Otworzyła leniwie oczy. Dochodziło południe. W całym domu słychać było radosne szczekanie
Kulki i odgłos otwieranych i zamykanych szafek. Pewnie Izzy już wrócił.
Przespała się z tym, jak zachowała się w stosunku do niego i stwierdziła, że
jest kompletną idiotką. Zamiast na spokojnie wyjaśnić, co ma na myśli, dała
ponieść się swoim emocjom i krótko mówiąc spieprzyła sprawę. Wyszła bosymi
stopami na chłodną, drewnianą podłogę i zeszła na dół. Znalazła swojego
narzeczonego w kuchni. Stał, jak zwykle lekko przygarbiony, i opierając się o
kuchenne szafki, palił papierosa.
- Hej – rzuciła krótko.
- Cześć – odchrząknął lekko, pozbywając się chrypy. Zgarnęła z blatu pudełko z płatkami i
wyciągnęła z lodówki mleko, ocierając się o ramię chłopaka.
- Przepraszam – szepnęła na tyle głośno, by bez problemu
mógł ją usłyszeć – Powinnam ci wyjaśnić, dlaczego mam do tego wszystkiego takie
podejście, a nie wściekać się i wracać do domu – czekała na reakcję z jego
strony. Nie lubiła czuć się, jakby rozmawiała ze ścianą. W takim przypadku
wolała po prostu odpuścić.
- Wiesz, jak się wtedy poczułem? – rzucił, zapalając kolejnego papierosa –
Myślałem, że darzysz mnie odpowiednio mocnym uczuciem, by chcieć założyć ze mną
rodzinę, by się ze mną zestarzeć i tym podobne pierdoły, ale najwyraźniej się
myliłem.
- To nieprawda – dziewczyna ścisnęła jego przedramię.
Odruchowo zwrócił uwagę na jej dłoń – Dobrze wiesz, że cię kocham i chcę z tobą
być. Problem leży wyłącznie po mojej stronie. Ja… nie jestem gotowa jeszcze na
dziecko. Nie czuję też potrzeby, by brać ślub. Jest mi dobrze tak, jak jest.
- Chcesz do końca życia być ze mną na kocią łapę? Naprawdę
nie chciałabyś, by w naszym życiu pojawiła się osoba, która byłaby powodem
do tego, by wracać do domu? Nie marzysz o ślicznej dziewczynce z twoimi rysami
twarzy? – z jego punktu widzenia cała sprawa wyglądała nie co inaczej, niż
widziała ją Rosemary.
- Dla ciebie wszystko
jest takie łatwe i oczywiste… Jasne, że chciałabym żyć tak, jak mi to przed
chwilą zaproponowałeś. Jednak ja patrzę na to z innej perspektywy. Dziecko to
ogromna odpowiedzialność. Osoba, która pochłania 100% twojej uwagi 24 godziny
na dobę. Jego nie odstawisz tak, jak Kulki do Marii, bo chcesz jechać w trasę.
Po za tym nie chciałabym, by dziecko miało moje rysy twarzy. Nie chcę
przekazywać mu w genach tego, co najgorsze – zaśmiała się pod nosem.
- Nie dość, że uparta, to jeszcze ślepa – Izzy cmoknął ją w
policzek, stykając ich czoła.
- Jeff, nie masz czasem gorączki? – dotknęła dłonią jego
czoła – Poczekaj zaraz pójdę po
termometr
- Rose, nie przesadzaj. Nic mi nie będzie. Trochę boli mnie
gardło, nic więcej – dziewczyna prychnęła cicho.
- Nawet mnie nie denerwuj – zawołała, będąc już kilka metrów
od niego – Zrobię ci ciepłej herbaty
-Wyobraź sobie, że ja też potrafię zagotować wodę!
Kwadrans później Izzy siedział już na kanapie, z nogami
schowanymi pod kocem.
- Naprawdę nic mi nie będzie – kichnął kilkakrotnie.
- Jasne, już to widzę – Rosemary podała mu karton z chusteczkami.
- Teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego nie chcesz mieć
dziecka. Wystarczy ci taka oferma, jak ja – zaśmiał się pod nosem.
- Nie mów tak!
- Tylko ja mogłem przeziębić się, wracając z baru do hotelu
- Zapomniałeś wspomnieć o tym, że mamy wrzesień, a we
Francji w nocy temperatura nie przekraczała 10 stopni. Miałeś na sobie tylko
koszulkę!
- Szczegół – szepnął.
Tego samego dnia po południu zadzwonił Axl, zapraszając parę
na popijawę do Roxy. Rosemary nie
chciała podejmować decyzji za swojego narzeczonego, więc to jemu przekazała
słuchawkę. Podziękował przyjacielowi grzecznym: „Spierdalaj, nie mam siły nawet
iść do kibla” po czym się rozłączył.
Cały Stradlin. Na wieczór dostał coś przeciwgorączkowego i dość wcześnie
poszedł spać. Rosemary posiedziała jeszcze chwilę na dole, oglądając emitowany
w telewizji film akcji. Zrezygnowała w momencie, gdy główny bohater zabił kolejny
raz z rzędu dziesiątki otaczających go przeciwników, wychodząc z tego całkowicie
bez szwanku. Wzięła ciepłą kąpiel z pachnącymi olejkami i weszła do ciepłego
łóżka, zasypiając obok swojego ukochanego.
Przez całą noc Izzy strasznie wiercił się w łóżku. Rosemary, obudzona przez mamroczącego przez
sen Jeffa, zerknęła zaspanym wzrokiem na chłopaka. Już na pierwszy rzut oka
można było stwierdzić, że jest rozpalony. Nie za bardzo wiedziała, co ma
zrobić. Dostał już przecież podwójną dawkę leku. Nie mogła jej przekroczyć.
Przy tak wysokiej gorączce na nic zdałyby się również zimne okłady.
Najwyraźniej śniło mu się coś strasznego, bo zaczął rzucać się, jakby chciał
wyrwać się z uścisku swojego napastnika.
- Jeff! – zawołała, mocno szarpiąc chłopakiem. Otworzył
szeroko oczy i wziął głęboki wdech.
- Która jest godzina? – zawołał
- Czwarta rano. Masz gorączkę
- Zaspałem. Muszę iść na scenę – majaczył.
- Nigdzie nie musisz iść – dziewczyna zaczęła się poważnie
denerwować. Nie zastanawiając się wiele, zadzwoniła po pogotowie. Nie miała
innego wyjścia. Zmoczyła w łazience jeden z ręczników i wróciła do sypialni,
siadając obok chłopaka i kładąc lodowaty materiał na jego czole, by powstrzymać
chociaż wzrost temperatury.
- Cii… – szepnęła, gdy jęknął, reagując na chłód. Nigdy nie
widziała go w takim stanie (z wyjątkiem dnia, w którym przedawkował narkotyki).
Znów bała się o niego tak samo, jak wtedy. Dlaczego uświadamiała sobie, że nie
wyobraża sobie życia bez niego w momencie, gdy mogła go stracić? Gdy mogło się
coś stać? Dopiero teraz pozwoliła by rozum ustąpił sercu .Przecież chciała być
z nim na zawsze, do śmierci. Chciała stworzyć z nim prawdziwą rodzinę, bo był mężczyzną
właśnie dla niej i vice versa. Zeszła na dół, gdy usłyszała dzwonek do drzwi i
wpuściła lekarza na górę. Po krótkim zbadaniu pacjenta, zaaplikował mu dożylnie
jakiś lek i zapisał antybiotyk, który musiałam wykupić mu z samego rana. Pomimo,
że stan chłopaka natychmiast się poprawił, a karetka odjechała, nie potrafiła
zasnąć i przesiedziała następne trzy godziny na łóżku, bojąc się powtórki z
rozrywki. Gdy wybiła szósta rano, upewniając się ,że z chłopkiem nadal wszystko w porządku, Rosemary pojechała
do miasta po antybiotyk i krótkie spożywcze zakupy. Odwiedziła również Gunsów,
uprzedzając ich o tym, że Izzy jest chory. Musiała jednak na wstępie zmierzyć
się w przekornym panem Mckaganem, który nie chciał wpuścić jej do środka. Całe
szczęście, że na horyzoncie pojawił się skacowany Slash, który zapijał Europejskie smutki swoim najwierniejszym
przyjacielem. Przed ósmą była już w
domu. Stradlin cały czas spał. To dobrze. Rose wypuściła na ogród Kulkę,
zrobiła kanapki (każda z czymś innym), ciepłą herbatę i zaniosła całość na górę.
Chłopak otworzył oczy, gdy usiadła na skraju materaca.
- I jak się czujesz?
– zapytała
- Koszmarnie. Nie mogę wytrzymać na gardło i jeszcze ten
cholerny ból głowy
- Mam tu coś na gardło, ale najpierw musisz coś zjeść i
wziąć antybiotyk – powiedziała stanowczo.
- Rose, to tylko przeziębienie…
- Przestań – syknęła – Nie zniosę drugiej takiej akcji, jak
dzisiaj w nocy
- To znaczy? – nie za bardzo wiedział, o czy mówi. Pamiętał
tylko jakieś dziwne koszmary i fakt, że było mu strasznie zimno.
- Miałeś strasznie wysoką gorączkę. Musiałam wezwać
pogotowie – chłopak zmarszczył czoło. Cholernie dziwne, że nic nie pamiętał –
Bałam się o ciebie – dodała po chwili. Jeff nie skomentował tego, tylko zabrał
się za jedzenie.
Tymczasem w Paryżu Paulina i Agata zaczęły kolejny,
zwyczajny dzień. Agata jeszcze nie podzieliła się ze swoją przyjaciółką tym,
gdzie spędziła ostatni wieczór, chodź bardzo ją korciło. Nie chciała jednak
wyjść w oczach Pauliny na idiotkę, która idzie do łóżka z facetem po 24h
znajomości. Po mimo tego, że wydawało się być to głupie, nie żałowała tego, co
zrobiła. Minioną noc mogła zaliczyć do jednej z lepszych w swoim życiu. Paulina
z kolei była zła. Wściekała się o to, jak pożegnała się ze Slashem.
Możliwe, że już nigdy nie będą mieli okazji się zobaczyć, a jej zachciało
unosić się honorem. Pragnęła mieć takiego przyjaciela, jak on. Miał wspaniały
poczucie humoru i podobny charakter, co ona; oboje byli bardzo nieśmiali na
początku rozmów. Podała mu co prawda swój numer telefonu, ale wątpiła w to, że
się do niej odezwie. Po takim zachowaniu z jej strony? Przecież ma wokół siebie
tysiące ludzi, wśród których może wybierać sobie przyjaciół i dziewczyny.
Wszystko było zajebiście do czasu, kiedy jej nie spotkał.
Teraz nawet, kiedy chce iść na dziwki czuje dziwne wyrzuty sumienia. W ogóle
nie dawało mu to już przyjemności. Najłatwiejszym sposobem, by zapomnieć o tym,
co nieosiągalne jest zalanie się w trupa. Slash upił kilka kolejnych łyków z
niemalże pustej już butelki. Nie chciał
już o Niej myśleć. Pod łóżkiem znalazł z poniewierający się tam woreczek z
heroinę. Jak miło.
***
Taki chorobowy akcent. Nie wiem, co mi odbiło.
Nie wiem czemu, ale chory Izzy wydaje mi się taki słodki. Zboczenie zawodowe? Chyba tak.
OdpowiedzUsuńPaulina jest dziwna. I jeśli kogoś uraziłam, no to przepraszam. Uniosła się honorem i spieprzyła szansę na dłuższą znajomość ze Slashem. Brawa dla tej pani.
Agata. Idzie do łóżka z Duffem po 24h znajomości. Wolę ją XD
Zmarnowany, smutny Slash... Nie fajnie. Teraz weźmie heroinę, zapije Danielsem i się może już nie obudzić. Super.
Kiedyś pisałaś, że zostałaś przyjęta do paradisecity.com, więc chciałam się pochwalić... ŻE JA TEEEEEEEEŻ! :D
Więc jeśli chciałabyś, to podaj jak się tam nazywasz, i już nie będę się czuła taka samotna w grupie obcych ludzi...
Keep on rockin!
Nazywam się Paulina Bukowińska. Nareszcie będzie tam ktoś znajomy :)
UsuńA moja blogowa Paulina już taka jest. Niestety ma to za mną. I nie planuję, by Slasha zaliczył zgon ;)
Ok, mam Cię w obserwowanych. Ja jestem Starlight Adler ;) Uff... No to dobrze. Po co zabijać takie fajne stworzonko, jakim jest Slash? No właśnie się zastanawiałam, czemu Paulina jest taka. A tu wszystko jasne xd
UsuńOgólnie to mi się podoba jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńPaulina nie jestem pewna czy postąpiła tak głupia . No bo co pewnie by mógł ją zaliczyć jak następną i zapomnieć , jednak nie musiał . Mógł o niej pamiętać przez długi czas i mocno się w niej zakochać . Prawda ? Oczywiście ,że mógł.
Co do Agaty to mam nadzieję ,że oni się jakoś tam spotkają:>
Co do Izziego on będzie zdrowy i nie wymyślaj mu żadnej skomplikowanej choroby :) A do Rossie to mam nadzieję ,że ona w końcu zmieni decyzję . Nie chodzi mi o dziecko- tylko o ślub.
Czekam na następne :)
o Boże *-*
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o ślub, to rozumiem Izzy'ego (choć sama nigdy nie wyjdę za mąż!) ale... IZZY IDIOTO! jak on może żądać dziecka? nie każda kobieta tego chce, poza tym to nie on by musiał chodzić z brzuchem dziewięć miesięcy, a potem rodzić w koszmarnych bólach! i nie chodzi mi o estetykę, tylko o to, że dla niektórych jest to niezbyt ciekawa wizja, nie czują się gotowi.
No ale co do ślubu to też rozumiem Rossie, bo boi się, że to wszystko się rozsypie.
uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.... Slash się zakochał!
PS. chyba też choruję :(
No to chorujemy razem :( Ja na szczęście już w poniedziałek idę do szkoły. Co ja gadam.... Ale tak, pierwszy raz się cieszę, że mogę iść do szkoły.
Usuńmi się właśnie kończą ferie :(
UsuńTwoje opowiadanie najłatwiej wyrazić krótkim słowem: GENIALNE! ;D
OdpowiedzUsuńIzzy taki słodki jak jest chory *__* A czyżby do Rose dotarło, że to facet na całe życie i zdecyduje się na ślub? TAK TAK TAAAAAK! :P
I widzę, że Slasha trafiło xD no w końcu ! Tylko niech się do niej odezwie, a nie zapija myśli Danielsem i zagłusza je heroiną!
<33
Rozdziały na twoich obu blogach przeczytam i skomentuje jeszcze dziś, a tym czasem zapraszam na siódmy i ósmy rozdział Slash story w jednym. XD
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2013/02/slash-story-siodmy-i-osmy.html
http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy! I proszę o komentarz, to baaaaaaaardzo ważne!
http://rosaliewilde.blogspot.com/ Drugi rozdział :) Zapraszam i życzę miłej lektury ! :)
OdpowiedzUsuńHm.. No tak w zasadzie dziwny akcent... Izzy jest chory, a Rose zdaje sobie sprawę jak bardzo go kocha i potrzebuje, dopiero gdy może go stracić. No cóż, jest to ludzki odruch i w zasadzie zawsze dociera do nos coś takiego gdy jest zagrożenie utraty tego... eee... nie wiem czy rozumiesz to co napisałam, bo ja nie bardzo... cholera, chyba mam gorączkę... mniejsza.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o dziewczyny z Francji... Nie bardzo orientuje się która to która, ale Agata to chyba ta od Duffa a Paulina od Slasha... Spróbuje to jakoś ogarnąć. I mam taką małą propozycję... Co jakby dziewczyny spróbowały poszukać szczęścia w L.A.?
Skacowany Slash pozwolił Rossie wejść, kiedy McKagan chuj nie, tak? zgaduje, że tego kaca zapił Danielsem XD
ale właśnie! Co z Duffem? Czy nadal czuje coś do Rosemary? A może o niej zapomniał, przez Agatę? I czy ona była dla niego kimś więcej, czy tylko przygodą na jedną noc, bo takie mam wrażenie... Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi... Cholera, mózg mi paruje... Chyba powinnam się przespać, czy coś XD
Obiecuję, że dużo odpowiedzi znajdziesz w następnym rozdziale ;)
UsuńOn do niej zadzwoni, prawda? Znaczy Slashu do Pauliny. Tak samo jak Duff do Agaty, albo ona do niego, albo cokolwiek, ale muszą się jeszcze spotkać! Trzymam za nich kciuki, może dlatego że Polki? Ale co tam, będą zajebistymi parami C:
OdpowiedzUsuńIzzy i Rosie, tylko biedaczek się rozchorował a Rose, jako prawdziwa ukochana opiekuje się nim jak może. Oni są dla siebie stworzeni XD
Tak, ja wiem że mi się coś jebło na mózg, słyszałam nie raz C: i nawet jakoś się z tego cieszę, jestem jedyna i niepowtarzalna XDD
Zajebisty rozdział, ja mówiłam że uwielbiam to opowiadanie?
+Nowy u mnie http://ja-pierdole-nie-mam-pomyslu-na-adres.blogspot.com/ 7 część o Duffie C:
Zapraszam na rozdział drugi opowiadania "Loose your Obsession" na: http://wake-up-time-to-die.blogspot.com/ ;D
OdpowiedzUsuńPS. Mam pytanko czy dalej mam cię informować bo chcę zrobić porządek w linkach ;D
Informować, informować ;)
Usuńhttp://rosaliewilde.blogspot.com/2013/02/rozdzia-3.html Nieskromnie zapraszam na trzeci rozdział :)
OdpowiedzUsuńNo. No jej C: Jak to wszystko się uroczo złożyło. Pan Hudson ma takiego doła, że nawet na dziwki nie chce mu się iść i jedynym co może mu pomóc jest woreczek heroiny? Czyżby jakaś nowa miłość się nam rodziła? Albo raczej urodziła i chciała rozkwitać? Mam nadzieję, że coś o tym wspomnisz, bo zrobiło się ciekawie, lubię czasem poczytać coś takiego.
OdpowiedzUsuńI jeszcze choroba, czy tam przeziębienie, Izzy'ego. Co prawda o tym jest większa część rozdziału, o relacji Rossie-Jeff, ale jakoś bardziej mnie zaintrygowała końcówka, dlatego tak zostawię ten komentarz.
No i jak wiesz czekam i pozdrawiam :D
I zapraszam jeszcze na kolejny rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/
Hej u mnie nowy na sweet childzie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział. wreszcie wróciłem do pisnia
OdpowiedzUsuńhttp://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-98.html - zapraszam na nowy xD
OdpowiedzUsuńhttp://rosaliewilde.blogspot.com/2013/02/rozdzia-4.html 4 rozdział, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńOj, Izzy chory. Dobra, ja mogę się juz nim zaopokować, bo moja widza nabyta w szkole pozwala na to, ha :D
OdpowiedzUsuńHej u mnie nowy na sweet childzie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhej u mnie znowu nowy na sweet childzie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 21, na http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńHej! Mogłabyś w wolnej chwili zajrzeć do nas na: gnr-oom-nom-nom.blogspot.com. Przepraszam za spam, ale dopiero zaczynamy i zależy nam na opini kogoś z doświadczeniem ;)
OdpowiedzUsuń~ Draconis
przeczytałam wszystkie rozdziały, niesamowicie się wciągnęłam :D Slash tutaj mnie strasznie pociąga, nie wiem czemu xD
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, opublikowałam narazie prolog i pierwszy rozdział, zależy mi na opiniach, krytyce i wskazówkach :)
Podoba mi się pojawienie się Polek ;)
OdpowiedzUsuńOby tylko Paulina ze Slashem byli razem.Widać że do siebie pasują :*