wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 37



Siedziałam w salonie i czytałam książkę. Miałam ostatni dzień wolnego. Cały czas nie wierzyłam w to, że jestem w swoim domu. Na kolanach leżał mój mały szczeniaczek. Jeszcze nie wiem, jak go nazwę. Pod dom zajechał duże, czerwone auto, które wczoraj przywiozło mnie i Stradlina z lotniska. O nie, niech to nie będzie on. Dzwonek do drzwi. Ostrożnie nacisnęłam klamkę.
- Cześć Duff – rzuciłam niechętnie.
- Możemy porozmawiać?
- Skąd masz ten adres? – zapytałam
- Powiedziałem Izziemu, że przyjadę po jego gitarę, bo musi jeszcze coś tam dograć, a ja i tak chciałem gdzieś jechać
- No to zabieraj ją i  wyjdź. Jest w sypialni. Na piętrze. Pierwsze drzwi po prawej – wyszłam tylnymi drzwiami do ogrodu i zapaliłam papierosa.
- Porozmawiamy?
- Duff, naprawdę… nie mam ochoty ok.?
- Ale bardzo mi na tym zależy. Chyba chciałbyś wiedzieć, dlaczego ja, znaczy się ja, Axl, Slash i Karen tak dziwnie się zachowujemy.
- Słucham! – podniosłam głos i odwróciłam się do niego – No co tak stoisz? Masz 5 minut! – mrużył oczy. Odetchnął głęboko i zanim się spostrzegłam już mnie całował. Zaczęłam się wyrywać. Uderzałam pięściami w jego tors. Nie robił mi krzywdy. Jego usta były bardzo ciepłe i miękkie. Był bardzo delikatny, ale… Do cholery, ja kocham Izziego!
- Pogięło cię?! – wrzasnęłam i uderzyłam go w lewy policzek – Co ty robisz, kurwa! Chcesz mi powiedzieć, że coś do mnie czujesz?! Będąc z moją siostrą! – drugi policzek – Nie waż się do mnie zbliżać, nigdy! – Pobiegłam na górę. Chłopak poszedł za mną
- Proszę – wręczyłam mu gitarę. Zlustrował smutnym spojrzeniem całe pomieszczenie, w którym pozostały jeszcze dowody na upojną noc moją i Jeffa: rozrzucone na podłodze ubrania, rozgrzebane łóżko, moja rozdarta, koronkowa koszulka. – Co tak patrzysz? Wynoś się stąd! – krzyczałam
- Ale daj sobie powiedzieć! – zatkałam uszy. Szarpał się ze mną, chcąc odciągnąć moje ręce od głowy – Kocham cię!!! – krzyknął – Zawsze kochałem!  - potrząsnął mną, a ja zaczęłam płakać
- Jak mogłeś zrobić to mojej siostrze?! – zaczęłam głośno płakać  - Zostaw mnie, błagam. Jeśli ci na mnie zależy, to jedź teraz z tą cholerną gitarą – wyrwałam się z jego uścisku i skuliłam się na łóżku – Idź! – krzyknęłam. Nareszcie to zrobił. Zakryłam usta poduszką i głośno szlochałam. Jakiś czas później przy mojej głowie pojawiła się Puchata Kulka i polizała mnie po dłoni.
 -Chodź tu do mnie – wzięłam psa w ramiona i delikatnie głaskałam. To mnie uspokajało. Ściemniło się, a pod domem usłyszałam doskonale znany mi warkot. Jeff. Weszłam do łazienki i opłukałam twarz lodowatą wodą.
- Rose? Jesteś w domu?
- Tak – krzyknęłam z góry. Usłyszałam kroki na schodach.
- Cześć skarbie – przytulił mnie mocno. Starałam się z całych sił, powstrzymać łzy
- Hej – odpowiedziałam łamiącym się głosem
- Co się stało? – spojrzał mi głęboko w oczy. Przenikały mnie na wylot, mącąc w głowie.
- Nic – wtuliłam twarz w jego szyję.
- Ej, nie kręć – posadził mnie na łóżku – O co chodzi?
- Duff
- Co? Był tu? Miał mi przywieść gitarę, ale nie dojechał
- Był. Powiedział mi coś
- Co?
- Nieważne, Jeff - unikałam jego oczu.
- Ważne. Co ci mówił? Dlaczego jesteś w takim stanie?
- On mnie kocha – szepnęłam
- Co? Powtórz, bo chyba…
- Powiedział, że mnie kocha – ukryłam twarz w dłoniach. Wciągnął głęboko powietrze. Usiadł na podłodze i oparł łokcie o kolana.
- Co za gnój! Tyle czasu. Prawie trzy lata! Przeszliśmy tyle ciężkich chwil. Nareszcie niczego się nie boisz. Udało ci się zapomnieć o wszystkim, co złe, a ten zjawia się na gotowe i mówi, że cię kurwa kocha! – podnosił głos coraz bardziej – Powiedz mi, że to ukryta kamera! Dopiero co się zgodziłaś zostać moją żoną… drugi raz. Wszystko szło tak dobrze
- Ty niczego nie rozumiesz, Jeff. Tu nie chodzi o mnie. Ja wiem, co mam zrobić ze sobą. Wiem, co czuję, ale Karen…
- O Matko, faktycznie! Wychodzi na to, że on ożenił się z nią wyłącznie dla tego, że jest podobna do ciebie. Znając tego prostaka, powiedział jej to pewnie prosto w twarz. Wierz co? Ogarnij się i jedziemy do Gunsów
- Ja nie chcę się z nim spotkać! – zaparłam się
- A Karen?  Może jeszcze u nich jest. Musicie sobie to wszystko jak najszybciej wyjaśnić.


- Axl, jest jeszcze u was moja siostra
- Tak, ale… siedzi ze Slashem. Tylko z nim rozmawia – co ma do tego Kudłaty?
- Poprosisz go na chwilę? 
– Jasne. Wchodźcie.
- Ja zaczekam na Rossie w samochodzie. Podejrzewam, że ze starcia z Mckaganem ktoś wyszedłby w kawałkach
- Jak chcesz – rzuci Rudy i wpuścił mnie do środka. Stałam w korytarzu, czekając na Hudsona. Z kuchni wyszedł pijany Duff
- Hej – nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w czubek swoich butów. Chwycił moja dłoń. Wzdrygnęłam się i zrobiłam krok do tyłu, uderzając plecami w drzwi.
- Zostaw mnie
- Po co tu przyszłaś?
- Na pewno nie do ciebie – dostrzegłam za jego plecami Slasha – Możemy porozmawiać Hudson? Tylko w cztery oczy – spiorunowałam Mckagana. Mimo tego, iż był pijany w trupa zrozumiał moją aluzję i poszedł na górę.
- Tak, Rose?
- Słuchaj Duff mi o wszystkim powiedział. Co… do mnie czuje i tak dalej. Powiedz mi, jak ona się trzyma?
- A jak myślisz? Co teraz planujesz?
- Nic się nie zmieni. Ja kocham Jeffa, on mnie. Duff sobie cos ubzdurał, przejdzie mu, gorzej z Karen. Tu już nawet nie chodzi o to, że ona go kocha. Jak on mógł?! Przysięgał jej w prosto w oczy miłość i wierność, myśląc wtedy o mnie?!
- Wiem, dlatego Karen tak ciężko to znosi. Nie mogę na to patrzeć. Każda jej łza, boli mnie tak bardzo…
- Hudson, czy ty przypadkiem…?
- Nie wiem, ale bardzo mi na niej zależy. Nie pozwolę jej skrzywdzić już nigdy więcej.
- Dobre chociaż to – szepnęłam sama do siebie – Jak myślisz, będzie chciała ze mną rozmawiać? – pokręcił przecząco głową
- Nie teraz. Może za jakiś czas. Jestem pewien, że sama do ciebie przyjdzie
- Nie zna mojego nowego adresu
- Przeprowadziłaś się?
- Jeff kupił dom kilka kilometrów za miastem.
- Super. Wiesz, że w takim przypadku przydałaby się parapetówka? – poruszył zabawnie brwiami
- Wiem i obiecuję, że na to przyjdzie jeszcze czas – westchnęłam – Dzięki Slash – przytuliłam się do niego
- Do zobaczenia Rossie – pożegnał się ze mną i wszedł na górę. Wyszłam na zewnątrz, mijając po drodze Axla, który wymieniał jeszcze pojedyncze słowa ze Stradlinem
- I co?
- A co ma być? – rzuciłam ponuro i wsiadłam do auta. Po  chwili dołączył do mnie Jeff. Uruchomił silnik i ruszył przed siebie
- Rozmawiałaś z Karen
- A gdzieżby. Zszedł do mnie Slash. Rozmawialiśmy chwilę, ale wiesz, jak jest
- Jasne skarbie. Masz ochotę wjechać do Marii? Mam interes do Bacha
- Czemu nie – wzruszyłam ramionami. Było mi to obojętne.

10 komentarzy:

  1. Dobra spodziewałam się że Duff kocha Rossie jednak nadal miałam cichą nadzieję, że tak nie będzie. Miałąm nadzieję że będzie sobie szczęśliwie żył z Karen a tu takie coś. Mam nadziję , że relacje Karen i Rossie będą dobre mimo tego. A Duff to dupek jak mógł tak zranić Karen. A może on się jeszcze nawróci czy coś i zrozumie że ją kocha i wrócą do sb będą szczęśliwi i będą mieć dzieci i będzie słodko? Chcialabym żeby byli razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łooo, ale się porobiło!
    W sumie domyślałam się, że Duff kocha Rossie... Ale to cholernie chamskie! Po co w takim razie był z Karen i brał z nią ślub? Co za kłamca...
    I coś teraz czuję, że Karen pocieszy Slash ;D
    Tak swoją drogą to Hudson też taki kochliwy xd Najpierw Rose, a teraz Karen...
    Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie jak wątek z mody na sukses. Duff kocha Rose, która kocha Stradlina, który jest przyjacielem Duffa, który jest mężem Karen, która jest siostrą Rose. Dobra, to wszystko zaczyna mi się ocierać o patologię! A i jeszcze zapomniałam dodać, że do tego wszystkiego Hudson coś czuje do Karen, ale ona jest żoną Duffa, który ożenił się z nią, bo jest siostrą Rose..
    Ale Izzy nadal słodki i romantyczny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka tam patologia. Gunsowo po prostu. Izzy jest z Rossie. Duff jest mężem Karen i zrobił coś bardzo głupiego; hajtnął się z nią mimo, że jej nie kochał, bo sądził, że zastąpi mu Rose. A Slash tak po prostu się troszczy o Karen. Czy ją kocha to już inna sprawa... I teraz mam dwie opcje do wyboru i nie wiem, którą droga mam iść:
      1) Opowiadanie przechodzi na punkt widzenia Karen i będzie tylko z jej punktu widzenia już do końca.
      2) Karen znika (o.O)

      Usuń
    2. Dla mnie to wcale nie jest Gunsowo. Chociaż często na blogach, w opowiadaniach własnie dzieją się takie akcje. Ale mi to się ociera o patologie, a nie o życie Gunsów. Moze jestem juz za stara, aby odpowiednio rozumować to opowiadanie :D

      Usuń
  4. Nooo w koncu się czegoś dowiedziałam :) jezzzzu to się porobiło, ale tak myślałam że Duffy się w niej zakochał. Ale ze jeszcze Slash i Karen? Wow nieźle zwroty akcji :D niedługo każdy będzie z kimś innym ;) no tylkko Rossie zawsze będzie z Izzym. Mi się rozdział bardzo podobał, jak zwykle zresztą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Karen i Slash?? haha nieźle:D Ogólnie zamieszana ich wszystkich historia:D Hmm i jestem ciekawa co to za "interes"...;)
    Zapraszam również do mnie na nowy: http://pod-skrzydlem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam,wiedziałam że tak będzie.
    No wiedziałam! Ale i tak bosko ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. WIEDZIAŁAM! NO KURWA, ZAWSZE TAK JEST! JEBANY DUFF... ZOSTAWIĘ TO BEZ KOMENTARZA, BO POLEGAŁBY ON NA JECHANIU MCKAGANA.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na 19 rozdział ;)
    http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń