sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 32

 Nie mam czasu. Nie mam weny. Nie mam humoru. Sypie mi się grunt pod nogami. Już nienawidzę 2013 roku.

 ***

KAREN
TRZY MIESIĄCE WCZEŚNIEJ:

Przeciągnęłam się na całą szerokość łóżka. Do pokoju hotelowego wpadało  ciepłe powietrze Nevady. Zza drzwi łazienki dochodził stłumiony szum wody. Wyszłam spod kołdry i przecierając zaspane oczy doszłam do drzwi łazienki, cicho je uchylając. Duff brał prysznic. Widziałam jego wysoką, szczupłą sylwetkę za lazurową zasłoną.
- Mogę się przyłączyć? - zapytałam.
- Ale mnie przestraszyłaś! Jasne, chodź tu do mnie - zawołał.
Zdjęłam cienką, koronkową koszulkę i dołączyłam do mojego chłopaka.
- Masz ochotę wybrać się na miasto? - zaproponował. W zasadzie jeszcze nigdy nie zwiedzałam Las Vegas, króre było znane z wielkiej rozrywki. Może Duffy szykuje jakąś niespodziankę? Wczoraj miałam urodziny. Wydawało mi się, że całkiem o tym zapomniał, a jeśli to nie prawda? Byłoby miło tak po prostu spędzić z nim czas z dala od głośnych kulis, czy pokoju hotelowego.
- Chętnie - cmoknął mnie w czoło i wyciągnął rękę za kabinę, by po chwili otulić nas wielkim, puszystym, białym ręcznikiem. Zostałam w łazience trochę dłużej, niż on. Musiałam podsuszyć swoje długie włosy i nałożyć lekki makijaż. Szybko ubrałam szorty i jakąś luźną, granatową koszulkę, by Duff nie musiał za mną zbyt długo czekać.

- To co, najpierw centrum handlowe?
- Chcesz coś kupić? - zapytałam, nieco zdezorientowana.
- Tak, sukienkę - zmarszczyłam brwi - Tobie! - wyjaśnił szybko.
- Przeciez wiesz, że ja nie cierpię nosić sukienek!
- Tak, ale czasami zdarzają się specjalne okazje, na przykład taka, jak dzisiejszy obiad - strzelił swój reprezentacyjny uśmiech nr 5.
- Tylko dlaczego ja nic o tym nie wiem... - wybełkotałam pod nosem.
- Bo to ma być niespodzianka! Nie marudź tylko zbieraj swoje graty: torebkę, czy co tam jeszcze masz i w drogę!

Od samego początku mi się to nie podobało. Napierw te zakupy. Wciskanie na siłę szkarłatnej, obcisłej mini i (o zgrozo!) szpilek. Następnie wizyta w kolejnym sklepie: nowa markowa koszulka i skórzane spodenki. To mi wyglądało, jak podstęp. Sam zainteresowany nie pisnął nawet słówkiem. Wróciliśmy do hotelu. Na zewnątrz panowało piekielne 32 stopni C (wybaczcie, że odpuściłam sobie przekład na F przyp. aut.). Chłopak kazał mi się przebrać w nową sukienkę, a następnie zejść do klimatyzowanej restauracji. Zastałam go siedzącego przy stoliku w czarnych, skórzanych spodniach i białej marynarce. Kiedy on zdążył się przebrać? Odsunął dla mnie krzesło. To bardzo... dziwne.
- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? To wszystko jest miłe...
- Chciałem to wszystko zorganizowaćv wczoraj, ale przez ten pieprzony samolot, który spoźnił się 10h, nie było na to szansy. Miałaś urodziny. Jest więc i prezent - wskazął na sukienkę - I kolacja, chodź może bardziej obiad. Mam też pewne pytanie. Może postradałem zmysły, ale czy zechciałabyś zostać moją żoną? Jesteśmy w Vegas i tak  sobie pomyślałem...
- Czyś ty oszalał? - powiedziałam nie całkiem przytomnie.
- Miałem wątpliwości co do tego, czy traktujesz ten związek poważnie. Teraz przynajmniej wiem... - wstał z krzesła, które charakterystycznie zapiszczało o posadzkę w momencie gwałtownego odsunięcia i wyszedł. Zostałam sama w pustej  i chłodnej sali. Co mu strzeliło do tego farbowanego łba?! Kocham go mocno szczerze i bezgranicznie, ale do cholery ślub w wieku 17 lat? To nie jest zabawa!Stanęłam przy wielkim oknie oddzielającym mnie od panującego na zewnątrz upału. Fuck! Niby dlaczego miałabym się nie zgodzić? Przecież najważniejsza w małżeństwie jest miłość i zaufanie, tak? A ja obdarzyłam tym Duffa już dawno temu. Nie chciało mi się go szukać. Nie miałam szans w starciu z ogromnym Las Vegas. Po prostu poszłam na górę. Zastałam Duffiego leżącego na łóżku. Po prawej stronie litrowa butelka wódki, po drugiej dwa puste woreczki po narkotyku. Westchnęłam i usiadłam obok niego. Materac ugiął się pod naszym ciężarem. Oh, McKagan - wplotłam palce w jego włosy i przysnęłam zerkając co chwilę na jego twarz.

- Dobrze Duff. Zgadzam się.
- Na co? - wybełkotał senie
- Na ślub - uniósł się na łokciach i spojrzał mi prosto w oczy.
- Serio?
- Czemu nie. Skoro się kochamy - Już dwie godziny później staliśmy przed wejściem do jednej z kaplic.
- Co wybierasz? - zapytał.
- Hm... Piekło? Byłoby zabawnie - zachichotałam.
- Jak sobie życzysz - chwilę później wyszliśmy stamtąd z papierem w ręce i obrączką na palcu. Wszystkie wątpliwości i resztkę mojego rozumu zalałam alkoholem, który piliśmy razem z Duffem w kasynie, a potem była już tylko noc poślubna.

 ROSEMARY
 TERAZ:

- Co za dupek! - warknęłam - Jak sobie pomyślę, że dotykał mojej siostry... fuj, kurwa! I jeszcze ta gadka, że niby ja sprowokowałam Marka. Może jeśli wydaje mu się to takie łatwe to niech sam spróbuje... - popłakałam się - Kurwa... nie powinnam! - byłam zła sama na siebie.
- Cii - Stralin zatrzymał się i mocno mnie przytulił - Jesteś bardzo silna. Zobacz, nawet ja dzisiaj nie wytrzymałem. Wiesz, jaki jest Duff. Szkoda, że Karen przekona się o tym trochę za późno - szeptał mi we włosy.
- Tak bardzo chciałabym jej pomóc, ale ona sobie nie daje pomóc
- Wiem słońce. Po prostu musisz się wycofać. Nawet gdyby to była najtrudniejsza rzecz w twoim życiu. Musisz to zrobić. Nie tylko dla niej, ale i dla siebie

20 komentarzy:

  1. Zgadzam się z tobą - 2013 to okropny rok. Od samego początku.
    Rozdział krótki, nawet trochę widać, że pisałaś go na siłę. Ale podoba mi się. Podoba mi się, że wróciłaś do tej sytuacji między Karen a Duffem, że wzięli ślub, bo szczerze, to byłam ciekawa, jak to wyglądało.
    Życzę ci dużo weny i żeby ten rok, stał się lepszy niż teraz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten 2013 się za pięknie nie zaczął, ale nothing last forever, nic nie trwa wiecznie, więc brak weny również, prawda? Kiedyś będzie lepiej, Dont worry be happy!
    Ja uwielbiam wszystko co piszesz. A szczególnie mi się podobały te dwie ostatnie linijki, słowa Stradlina. Piękne.
    Kiedyś będzie lepiej, no nie?
    Musi.
    "Idź przez życie i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam na świecie"-Rysiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeżeli nie wiem, co dzieje się z jedną ważną dla mnie osobą? Nie mogę się z nią skontaktować, boję się o nią? Może właśnie zostałam sama.

      Usuń
    2. Przepraszam, nie wiedziałam.

      Usuń
  3. Duff-mistrz jebanej manipulacji. Nie powiem nic wiecej w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, długo nie komentowałam. Rozdział fajny, tylko krótki :c. Akurat cieszę się, że opisałaś tą akcję ze ślubem. Mam tylko nadzieję, że to jednak nie będzie tak z Karen i Duffem, jak to sobie wyobraża Izzy i Rose. Wydaje się, że oni naprawdę się kochają, tylko żeby właśnie McKagan czegoś swoją małą głupotą nie zjebał.


    Mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie ułoży i wena również przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że Karen jednak nie była przekonana do tego ślubu. Na początku, a potem jednak się przekonała. Ah... no zobaczymy jak to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Stradlin dobrze gada! Słuchać tego pana, a najlepiej to mu polać! ;D
    W sumie się nie dziwie Karen, że nie była przekonana.. Gdybym miała teraz brać ślub moja reakcja wyglądałaby tak samo.. Ale w końcu się zgodziła i chyba jest szczęśliwa, a to najważniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszę aby powiadomić o moim nowym PROLOGU na nowym blogu :D Zapraszam

    http://i-think-about-you-lover.blogspot.com/

    I proszę o wpisanie się do informowanych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ogłupiałaś? Jasne, że masz mnie powiadamiać, choćby w nocy!
    Co do gruntu pod nogami, hym mam podobnie i może dlatego zdecydowałam się na przerwę. Oczywiście mam nadzieję, że nie pójdziesz w moje zue ślady.
    Wracając: Trochę boję się o Karen, że Duffowi może odjebać i może jej zniszczyć życie, jakby zrazić do mężczyzn. Ale miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
    Nie muszę powtarzać, że ubóstwiam Izzy'ego? Jest taki czuły, wyrozumiały i słodki. Nic tylko takiego przygarnąć ♥
    I błagam: informuj mnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze;) A co do rozdziału to bardzo fajny:D Taki odskok w czasie i w ogóle:) Czekam na następny!
    Pojawił się nowy rozdział, zapraszam: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. witam to mój pierwszy komentarz u Ciebie. Fajnie, że wróciłaś do tego ślubu Duffa i Karen, bo byłam ciekawa jak to wyglądało i kto wpadł na ten pomysł. Izzy jak zwykle cudowny. I nie martw się, wszystko się ułoży

    Zapraszam na mojego pierwszego bloga z opowiadaniem o Gunsach: www.the-flames-burned-out.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na rozdział 16. http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na 3 rozdział "Slash story" ;)
    http://breath-of-memories.blogspot.com/2013/01/slash-story-trzeci.html

    OdpowiedzUsuń
  13. http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Zapraszam na 18 rozdział C:
    Będzie dobrze - najpierw musi być gorzej, żeby było lepiej (;

    OdpowiedzUsuń
  14. Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ nowy, 3 rozdział opowiadania "Coma": 'Może i nie są sławne, ale to nie znaczy, że nie potrafią zagrać!'

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejny Kwiat Róży u mnie, Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jej, jakie to kochane.
    Duff..jest kochany.
    Też bym tak chciała..w Las Vegas.. *-*

    No i Izzy.
    Jedyny.
    Na niego zawsze można liczyć.

    U mnie nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem czy Duff skrzywdzi Karen,ale dobrze że teraz dziewczyna może mu ufać.

    OdpowiedzUsuń