sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 29

 Rozdział krótki, ale nie chciałam trzymać was w niepewności, a nie mam czasu na napisanie czegokolwiek.
Chyba lepsze jest coś, niż nic ;)
***
- Nie spodziewałaś się, że spotkasz mnie tutaj, prawda? - wszedł do środka bez pytania - W najgorszych snach nie śniło ci się, że przyjdę do twojego mieszkania. O, widzę, że jesteś sama - rozsiadł się wygodnie na kanapie - Gustowna koronka - wskazał na mój tyłek. Automatycznie ściągnęłam koszulkę, jak najbardziej się dało - Wypadałoby zamknąć drzwi, kochanie. Straszny tu przeciąg. Mogłabyś jeszcze posprzątać ten rozbity kubek. Wiesz, jak nie lubię brudu i bałaganu - czekał na moją reakcje, jednakże nie potrafiłam się ruszyć - Sprzątaj! - warknął wyrywając mnie z odrętwienia. Spuściłam głowę i chwyciłam za szufelkę, robiąc to, co kazał.
- Chodź tu! - rozkazał. Posłusznie stanęłam obok - Powiedziałbym ci, żebyś się ubrała, ale może nawet lepiej, że masz na sobie tylko to - szarpnął za rąbek koszulki - Będzie mniej do zdejmowania - zamknęłam oczy i modliłam się o to, by mój umysł sam się wyłączył. Niestety czułam wszystko: każdy dotyk, najmniejsze muśnięcie skóry, jego oddech, zapach... Pragnęłam umrzeć
- Proszę, nie... - pisnęłam, kiedy zbliżał się do momentu, by mnie skrzywdzić.

Jak się czuje kobieta, która została zrównana z błotem? Skrzywdzona? Zgwałcona? Gdyby mężczyzna, który zniszczył moja pewność siebie i poczucie wartości był obcym bandytom, przynajmniej mogłabym z premetytacją spojrzać mu w oczy, wiedząc, że chociaż staram się przeciwstawić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że robi mi to mężczyzna, którego kiedyś kochałam, ufałam, wpatrywałam się, jak w obrazek. Mark był moim pierwszym chłopakiem. Kochałam go tak mocno, a on to wykorzystał. Zaczęło się od poniżania i ciętych komentarzy, do tego doszły rękoczyny, aż w końcu kiedyś zmusił mnie do tego ,bym poszła z nim do łożka. Uciekłam przed nim, przed moim uzależnieniem, w które mnie wpędził, przed matką, która mnie nienawidziła i przed znajomymi, którzy się ode mnie odwrócili. Ułożyłam sobie życie. Byłam naprawdę szczęśliwa. Po raz pierwszy w życiu, czułam że żyję. Teraz, leżąc bezwładnie na środku łóżka, naga i pokiereszowana wiedziałam, że osoba, którą byłam przez kilka minionych lat bezpowrotnie umarła.


- Zrób mi kawę! - rozkazał - Tylko, żebym nie musiał powtarzać: dwie łyżki cukru i trochę mleka - przytaknęłam i poszłam do kuchni wstawić wodę. Pośród typowych dla tej czynności dźwięków: gotowania wody, stuknięcia szklanki o podstawek, skrzypnięcia zawiasów w szafce, nie dosłyszałam pukania w drzwi. Dopiero za drugim razem poszłam sprawdzić, czy nic mi się nie wydawało. Uchyliłam powoli drzwi. Dostrzegłam wysoką postać w czarnych włosach i luźnej czarnej koszuli. Uśmiechnął się do mnie blado. W oczach pojawiły mi się łzy. Otworzyłam drzwi nieco szerzej i czekałam na jego reakcję, na to, co zobaczył.
IZZY:
- Matko Boska... - tylko tyle mogłem powiedzieć. Zapomniałem słów. Nie wiedziałem, jak się nazywam. Dziewczyna, na której mi zależało. Kobieta, którą nadal kochałem stała przede mną posiniaczona, zaniedbana i zapłakana. Najchętniej od razu bym ją przytulil i nigdy nie puścił, ale coś mi nie pasowało. Stała, jak sparaliżowana. Nawet nie mrugała. Po chwili dowiedziałem się dlaczego:
- Daj mi tę kawę! Mam się pofatygować i cię ukarać?! - usłyszałam gruby męski głos. Nie zastanawiałem się ani chwili. Wszedłem do środka i podążałem za źródłem dzwięku. Wszedłem do sypialnii, a raczej tego, co z niej pozostało. Pomieszczenie wygładało bardziej jak jedne z tych pokoi w dobrych filmach porno.
- Ty pieprzony gnoju! - rzuciłem się na niego. To nic, że obijał mi będę. Nie czułem bólu. Jakim trzeba być skurwielem, by uderzyć kobietę? Wiem, Axlowi się zdarzało, jestem tego świadomy, ale w życiu żadnej nie pobił! Chwyciłem wazon, co, co było najbliżej, tłukąc go z całej siły na jego głowie. Po skroniach ściekło trochę krwi. Chwyciłem za telefon, wybierąc numer policji. Zastanawiałem się, gdzie jest Rose. Po podaniu funkcjonariuszowi wszystkich niezbędnych informacji, zacząłem przetrzepywać zakamarki mieszkania, zerkając co chwilę na nieprzytomnego faceta w sypialni. Znalazłem ją w łazience. Siedziała skulona przy wannie rytmicznie podrygując ze strachu.
- Hej - kucnąłem przy niej. Podskoczyła i wtuliła się w kąt jeszcze bardziej - Czemu sie mnie boisz? Wiesz, że w życiu bym cię nie skrzywdził - Rozpłakała się jeszcze mocniej - Ci... - przysunąłem sie do niej - Nie! - krzyknęła i zaczęła się wyrywać - Zostaw mnie! - Odskoczyłem od niej, nie wiedząc, co się dzieje. Usłyszałam w mieszkaniu kroki. Przyjechały gliny.


- Ta kobieta jest wielokrotną ofiarą gwałtu. Nie potrafię jej pomóc. Proponuję poszukać naprawde dobrego psychologa - zakryłem usta dłonią. Rose, moja Rossie... krzywdzona w ten sposób...? - Zostawię państwa samych. Proszę ją pilnować. W tym stanie może targnąć się na swoje życie - ostrzegł mnie funkcjonariusz.. Przytaknąłem i od razu pobiegłam do dziewczyny skulonej na kanapie. Policjantka podała jej podwójną dawkę leków uspokajających.
- Rose? - szepnąłem. Mimo takiej ilości proszków nie potrafiła zasnać. Wpatrywała się pusto w przestrzeń. Powoli zbliżyłem palce do jej dłoni. Wiedziałem, że może to spowodować naprawdę wszystko.Mogła zacząć krzyczeć, wrzeszczeć, płakać. Skupiła na nich swoją uwagę. Bardzo powoli przeniosła swój wzrok na mnie, patrząc mi prosto w oczy.
- Izzy? - pisnęła. Jezu, kamień spadł mi z serca!
- Jestem tu... - jej piękne zielone oczy zaiskrzyły się łzami - Ci... Nic nigdy ci się nie stanie. Nie odstąpię cię na krok - powtarzałem cicho, dalej głaszcząc jej skórę.
- Izzy wróciłeś - znowu ten żałosny, błagalny szept. Na sam ton jej głosu niejeden facet potrafiłby się popłakać.
- Mój skarbie, jestem i kocham cię - uroniłem kilka łez.
- Proszę zabież mnie od niego
- Jego już tu nie ma. Zabrali go - odpowiedziałem zdezorientowany
- On tu jest. Zaraz cię zauważy, a potem znowu mnie zmusi. Zabierz mnie stąd, proszę! - płakała.
- Już skarbie, chodź - ograniczyłem nasz kontakt fizyczny, jak najbardziej się dało. Bałem się, jak może zareagować. Stanęła, chwiejąc się na boki. Spojrzała na mnie. Poszedłem po jej kurtkę.
 - Brzydzisz się mnie - rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Wcale nie - żeby jej to udowodnić przytuliłem ja z całej siły do siebie. Wiedziałem, że moja charyzmatyczna Rossie już nie wróci. Przynajmniej nie szybko. Płakała tak bardzo, że nie potrafiła złapać tchu. Po prostu wziąłem ją na ręce. Oboje zaczynamy od początku.

8 komentarzy:

  1. o kurwa, o kurwa coś ty zrobiła?!?!
    no weź!!! Rossie biedna ty moja :<
    Ale Izzy Wrócił i będzie z nią do końca świata <3 i dłużej i będzie soł romantiko <3
    a co z tym idiotą? niech UMRZE :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No i miałam rację, że to nie był Izzy tylko facet z przeszłosci.. facet.. gnój..

    Eh, też mi sie zdaje, że dawna Rose nie wróci.. może po czasie, ale i tak to już nie będzie to samo. Cóz, kiedyś to Rosie walczyła, aby odzyskać Stradlina, a teraz on będzie walczył, aby mógł odzyskać ją...

    OdpowiedzUsuń
  3. i Izzy ją uratował i będą żyć dłuugo i szczęśliwie!
    a tak na poważnie, serio, jakim trzeba być skurwielem, żeby uderzyć kobietę, a co dopiero ją zgwałcić....
    ale cóż trzeba liczyć na Rycerza Izzeusza <3

    OdpowiedzUsuń
  4. kurde ... no znowu się popłakałam :/
    Takich Mark powinno się zamykać do końca życia w jakiejś ciasnej celi . Zabiłabym takiego jakby spotkała ;/
    Co do Rose , wiadome że będzie teraz uczulona na mężczyzn ale mam wielką nadzieję , że wszystko między nią a Izzym się ułoży i będą szczęśliwy . Cholernie szczęśliwi .

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj wieczorem, myślałam o twoim opowiadaniu i stwierdziłam, że mógł do niej przyjść były narzeczony, albo ktoś z przeszłości. A tu to. Nieźle się tutaj narobiło.
    Rozdział jest genialny, co z tego, że krótki.
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden z lepszych rozdziałów. Przepiękny, naprawdę! I ten wzruszający końcowy moment, gdy wziął ją na ręce...:) Oby wena Cię nie opuszczała:D Czekam na następny, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało.
    To jest niesamowite, wciągające, naprawdę EPICKIE. Krótkie, ale zajebiste. Naprawdę cholernie cudowne!
    A jak złapię tego idiotę, tego skurwysyna, który nie ma racji bytu, to go żywcem zabiję! Albo go zatorturuję na śmierć a potem go zakopie, odkopie, pokroję i włożę do puszki jako karmę dla rekinów!
    Szczęście, że Izzy przyszedł. I rzucił się na tego... nawet nie człowieka, bo ludzie mają uczucia. Dobrze że odciągnął tego zwierza od Rosie. I teraz znów są razem. On po odwyku, ona zgwałcona, poniżona... Ale są razem, mają siebie, więc wierzę że będzie dobrze.
    Lepiej nie mogłaś tego wymyślić!

    OdpowiedzUsuń
  8. No patrz! Rose (nie chodzi mi o twoja bohaterkę, tylko naszą kochaną Rose autorke zagubionego kaiecia [bo to był zagubiony nie? {Skleroza nie boli }]) powinna być dumna! Już wyjaśniam czemu. Dopiero co u mnie był rycerz-Kurt, a teraz mamy rycerza-Izzy'ego! Wraca wiara w mężczyzn tego świata! A jeśli chodzi o Marca, czy jak mu tam, to nie zgodze się z porownaniem do zwierząt. One często są lepsze od ludzi i porównanie ich do ludzi idiotów powinno być zakazane. Takich nazywa sie (ulubione słowo mojej matematyczki) pajacem! XD whatever. Rossie nie będzie taka jak wcześniej, nie ma szans. Zastanawiam się ile on ja tak męczył, skoro ona była w aż tak złym stanie... no fakt, wyjechali w te roczna trasę no ale chyba nie przetrzymywali jej tam rok!! Ja jebie... nie wiem co mam i tym myśleć... ;<

    OdpowiedzUsuń