czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 28

 Proszę bardzo Z Perspektywy Czasu ;)Nie powiadamiam, bo nie chcę zaspamowywać wam Komentarzy

Wróciłam do domu w kiepskim nastroju. Widziałam, że nikt z nas nie będzie mógł zobaczyć Stradlina przynajmniej przez 3 miesiące (jak nie dłużej). Modliłam się w duchu (o ile niewierzący może się modlić), żeby udało mu się wytrzymać w tym cholernym ośrodku. Przysługują mu tylko 2 telefony w miesiącu. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby się do mnie nie odezwał. W duchu liczyłam jednak, że będę jednym z jego rozmówców. Postanowiłam, że nie będę siedzieć w domu sama. Karen korzystała właśnie z ostatnich chwil z Duffem, przed jego wyjazdem w trasę, a Maria rozdarta była między pracą, a wychowywaniem małego Bacha. Skorzystałam z oferty mojej reaktor naczelnej i zaczęłam chodzić do pracy w unormowanych godzinach. Robiłam praktycznie to samo, co w domu, czyli pisałam felietony i odpowiadałam na pytania czytelników tyle, że w towarzystwie kilku dziewczyn w podobnym wieku, co ja. Zawsze było jednak raźniej. W sobotę, dzień wolny, zabrałam Parisa i wybrałam się z nim na cały dzień do wesołego miasteczka. Byliśmy na karuzeli (gdzie prawie się nie porzygałam), w kolejce z Kubusiem Puchatkiem, wygrałam dla niego wielgachnego pluszowego misia w rzutki i opychaliśmy się niebieską watą cukrową.
- Pewnie cię wymęczył, co? - zapytała Maria, oczepiając drobne rączki chłopczyka od mojej koszulki. Spał, jak aniołek. Uwielbiam takie maluchy.
- Było bardzo miło
- Teraz Paris będzie pewnie chciał spać z tym miśkiem. Szkoda, że nie zmieści się do jego łóżeczka.
- Niepotrzebnie zrobiłam ci kłopot...
- Ale co ty. Mały by pewnie zachwycony. Wejdziesz na kawę? - zaproponowała.
- W sumie, czemu nie...
- Opowiadaj, co u ciebie. Dawno nie miałyśmy okazji pogadać
- Pracuję na pełen etat w redakcji, Gunsi wyjeżdżają w roczną trasę...
- Tak długo? Karen wie?
- Tak. Duff powiedział jej kilka dni temu. W poniedziałek mają samolot. Stara się spędzić z nią, jak najwięcej czasu.
- Nie pomyślała o tym, by pojechać z nim? W końcu niedługo wakacje
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Myślisz, że się na to zgodzę?! Póki co ja jestem jej prawnym opiekunem. To cholernie nierozsądne.
- Dobrze... Spokojnie, Rose. Czemu od razu się tak wściekasz. Tylko pytam - zajęłam się jedzeniem kawałka ciasta - A Izzy jedzie z nimi, prawda? - dopytywała się.
- Nie - odpowiedziałam krótko.
- Czemu?
- Odszedł z Guns N' Roses - wyjaśniłam. Maria upuściła na podłogę łyżeczkę, którą trzymała w dłoni
- Jaja sobie ze mnie robisz?!
- Chciałabym. Jeff na razie nie może wrócić do zespołu, nawet gdyby chciał. Jest na odwyku
- Wow, sekundkę. Opowiedz mi wszystko od początku - streszczenie całej historii zajęło mi jakieś 15 minut.
- Szkoda chłopaka. Rose, sądzisz, że on naprawdę cię zdradził? - zapytała.
- Chyba wie, co mówi, prawda? Nie wnikałam...
- Jak uważasz...

- Słyszałyście dziewczyny o tym gitarzyście z Guns N' Roses - rozpoczęła naszą codzienną rozmowę przy kawie Natalie - Podobno dostał się na odwyk - w roli wyjaśnienia: Dziewczyny, z którymi wspólpracowałam nie miały zielonego pojęcia, że znam osobiście zespół.
- Alma - dodała Sophie - Opowiadała mi, że się z nim przespała - zmarzczyłam czoło i wyostrzyłam słuch - Rose, nie miałaś okazji jej poznać. Była na etacie, jako fotograf, ale ostatnio wróciła do rodzinnej Szwecji, dlatego zrezygnowała z pracy. Wracając do tematu, Stradlin był jeszcze wtedy zajęty, a ona była wściekła, że się zaręczył. Opowiadała mi, że dosypała mu czegoś do drinka, a potem poszła z nim do łożka. Chyba przecholowała, bo podobno kumple nie mogli go dobudzić, po tych jej prochach. Niezła historia, nie? - wmurowało mnie w fotel. Nie mogłam mrugać, nie mogłam oddychać. Czy to właśnie była prawda? Czy całe moje i Stradlina życie zostało przewrócone do góry nogami, przez widzi mi sie jednej laski? Wstałam i po prostu wyszłam. Nie liczyło się to, że zapewne wylecę przez to z pracy. Wsiadłam w samochód i pojechałam tam, gdzie teraz musiałam się znaleść, do ośrodka odwykowego na przedmieściach LA.

Krótki dobrze mi znany sygnał domofonu. Niecierpliwie czekam, aż ktoś otworzy mi drzwi. Jest. Sama dyrektor.
- Pani Rosemary?
- Muszę pilnie porozmawiać z Jeffreyem Isbellem
- Dobrze pani wie, że w trakcie terapii to niemożliwe...
- Mam dla niego bardzo ważną wiadomość - przecisnęłam się obok kobiety. Zatrzymała mnie w połowie drogi.
- Nie! - dała jasno do zrozumienie.
- A gdybym napisała list, przekazałaby go pani?
- Doskonale wiesz, jakie są zasady! Proszę opuść teren ośrodka! - rozkazała. Zerknęłam jeszcze w szparę drzwi sali terapii zajęciowej i dostrzegłam chłopaka z ciemnymi włosami i koszulce Rolling Stones. Westchnęłam i wyszłam na zewnątrz.

- Duffy, kocham cię - Karen tuliła się do smutnego McKagana. Zbyt dobrze pamiętam sytuację sprzed pół roku, kiedy to Gunsi wyjeżdżali na kilka zakontraktowanych koncertów z Aerosmith. 
- Nawet nie wiesz, jak będe za tobą tęsknić. Kocham cię. Tak bardzo nie chcę się z tobą rozstawać
- Pospiesz się! - odezwał się Axl.
- Tobie łatwo tak mówić. Zabierasz swoją Erin ze soba i masz wszystkich w dupie. Skarbie, - zwrócił się do mojej siostry - Nie długo sie zobaczymy, obiecuję ci - pocałowali sie jeszcze raz, długo i namiętnie, po czym chłopak odwrócił się i już na nią nie spojrzał.
- Rosemary? - usłyszałam głos Slasha. On też chciał się pożegnać. Rozumiem go. Wtulilam się w niego z całej siły - Do zobaczenia - cmoknął mnie w policzek i poszedł za Duffem. Znowu ten sam obrazek. Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że nic przez ten czas się nie zmieni.


- Jasne, zaraz dam ci ją do telefonu. Mogę cię o coś prosić?
- Wal - czy w tle słychać było śpiew Slasha? Matko...
- Gdyby dzwonił Izzy... Powiedz mu, że mam dla niego bardzo ważną wiadomość.
- Dzwonił do ciebie dwa dni temu, ale nie odebrałaś... - jasna cholera, przeknęłam w myślach.
- Byłam na zakończeniu roku szkolnego u Karen...kurwa. Przekaż mu proszę, to co ci powiedziałam. Lepiej już będzie, jak dam ci moją siostrę - przekazałam jej słuchawkę, a sama zamknęłam się w sypialnii włączając głośno muzykę. Było mi bardzo ciężko. Nie mogłam pogodzić się z tym, co wiem. Najgorsze jest to, że mogę tylko tak sobie tu bezczynnie siedzieć.

- Jadę do Duffa - oświadczyła moja siostra pewnego pięknego, wakacyjnego poranka.
- Chciałaś mi o tym w ogóle powiedzieć, czy liczyłaś na to, że nie zauważę twojej nieobecności?! - wrzasnęłam. Przez przypadek zrzuciłam na podłogę miskę z płatkami, tłukąc ją na drobne kawałeczki i tworząc na środku kuchni kałużę z mleka.
- Nie było jakoś okazji. Ciągne byłaś wściekła, albo płakałaś. Miałam, cie jeszcze tym dobijać?! Chciałam zostawić ci wiadomość. Przecież wiesz, że mi z Duffem nic nie grozi - starała się mnie przekonać.
- Nigdzie nie pojedziesz! - warknęłam - Zgodziłabym się, gdybyś nie rozwiązała tego w ten sposób.
- Nie będziesz mi kurwa matkować! - krzyknęła na całe gardło - A co zrobisz, jeśli teraz wyjdę? Zadzwonisz na policję?! Zgłosisz moją ucieczkę? Za 24h będę już w Japonii i nic nie będziesz mi mogła zrobić.
- Karen do jasnej cholery! - rozdzwonił się telefon jako, że stałam obok podniosłam słuchawkę - Czego! - warknęłam. Karen w tyym czasie chwyciła torbę i pobiegła w stronę drzwi - Stój do jasnej cholery! - krzyczałam za nią. Zastanowiła mnie jednak cisza w słuchawce. Nikt nie dzwoni przecież bez celu - Halo?! - warknęłam.
- Może ja zadzwonię kiedy indziej...
- Nie! - natychmiast oprzytomniałam - Izzy... Cześć. Muszę coś ci powiedzieć. Wiem o czymś bardzo ważnym, ale najpierw powiedz mi, jak się czujesz.
- Jest ok - chwila ciszy
- Jeff... przepraszam, że o to pytam, ale to bardzo ważne, mógłbyś mi powiedzieć, co robiłeś zanim...no wiesz wtedy... urwał ci się film
- Rose...
- To bardzo istotne! - podkreśliłam.
- Byliśmy z chłopakami w hotelowym barze. Zamówiłem sobie drinka... poszedłem do toalety wziąć sama wiesz co i wróciłem, dopiłem go do końca i chciałem iść się położyć, ewentualnie wciągnąć jeszcze trochę, ale chyba tam nie dotarłem, a przynajmniej nie o własnych siłach...
- Dobrze, wystarczy. Posłuchaj mnie uważnie Izzy: Ona dosypała ci coś do drinka! Ta dziewczyna! To była jakaś pieprzona psychofanka, albo inna idiotka - po drugiej stronie słuchawki nastała cisza - Izzy? - zapytałam. Usłyszałam tylko ciągły sygnał, przerwanego połączenia. Jasna cholera.

Wszystko się rozpieprzyło. Nie mam kontaktu z Izzym, ani Gunsami. Najwyraźniej jednym powodem, dla ktorego Duff dzwonił tutaj dwa razy w tygodniu była Karen. Ta zresztą też nie odezwała się do mnie od miesiąca. Maria wyjechała w trasę z Sebastianem, a ja zostałam zupełnie sama. Obawiam sie, że będę musiała zacząć wszystko od początku.

Przeżuwam wstrętne kokosowe musli. Nienawidzę kokosa. Nawet nie wiem, jak to cholerstwo znalazło się w mojej kuchni. Dzwonek do drzwi. Na pewno pomyłka. Jem dalej to paskudztwo. Ktoś puka do drzwi. Nosz cholera jasna! Zerwałam się wściekła z krzesła. Miałam w dupie to, że jestem ubrana wyłącznie w czarne koronkowe stringi i przydługawą czarną koszulkę z Kiss. Otworzyłam drzwi i zmierzyłam od stóp do głów mojego gościa. Upuściłam kubek z gorącą kawą na podłogę.

14 komentarzy:

  1. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na 10 rozdział Zagubionego Księcia :)

    Przeczytam, jak sie ogrnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ty musisz mi to robić ? .
    Musisz ?
    Czy ty chcesz abym ja zmarła na zawał ?
    Dlaczego ty trzymasz mnie w tej niepewności .
    Błagam powiedz ,że to Izzy ,proszę.
    No Karen pojechała bo bandzie , to było dość szczere . Musi tego Duffa cholernie kochać.
    Co do rozdziału bajeczny ? Ale dlaczego tak skończony i jak już mówiłam jak czytam twoje rozdziały dostaję kompleksów:c

    OdpowiedzUsuń
  3. IZZY PRZYSZEDŁ? PRZYSZEDŁ IZZY? TAK? PROOOOSZĘ!
    Co do rozdziału: Karen nie zachowała się może najlepiej, ale przecież nie chciała źle dla swojej siostry. A Rose zareagowała aż za bardzo nerwowo. Ale się porobiło pomiędzy nią a Izzym. Wszystko przez jedną, cholerną psychofankę... no i w sumie narkotyki.
    Ale przyszedł do niej Izzy prawda? I teraz sobie wszystko wyjaśnią i w ogóle. Chyba, że teraz on będzie stroił fochy.
    Albo mogła przyjechać np. zapłakana Karen, albo Slash wyznający jej wielką miłość... Albo jeszcze lepiej NORWESKA FOTOGRAFKA! :D
    Rozdział bardzo fajny, dodaj jak najszybciej nowy, bo nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. IZZY? IZZY? BŁAGAM, NIECH TO BĘDZIE IZZY. NO NA BOGA Z PODZIEMI!
    czekam na kolejny.
    NO ALE BŁAGAM, NIECH TO BĘDZIE IZZY ;C

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA to Izzy, prawda?

    a tak po za tym to Rose mogła pozwolić Karen pojechać do Duffa, w końcu dowiedziała się, że ona chce przy nim być, to co jej szkodziło sie zgodzić?
    dobra czekam na kolejny z niemała niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurwa.
    Moja nadzieja znów odżyła! To nie wina Izziego! HURRA, HURRA, HURRA! Jesteś bogiem, to jest zajebiste, to jest kurwa przezajebiste! Rozwiązałaś sprawę z Izzy'im, ale za to w jakim stylu! Kurwa, zajebiste że ja pierdole!
    Duff i Karen-mają się dobrze, bo nie wierze że sytuacja z drinkiem się powtórzy-no przynajmniej nie z Duffem. No może nie nie wierzę, ale mam cholerną nadzieję że będzie dobrze!
    No i Rosie i Izzy. Ona go kocha, kochała cały czas, tylko teraz tego tak nie tłumi. I będą żyli długo i szczęśliwie!
    Mam pewne podejrzenia co do gościa Rosemary. Ona miała na początku chłopaka który ją maltretował. Wybacz, ale z imienia nie pamiętam. Ale rozum podpowiada że to on. Natomiast serce mówi że to Izzy, ale on chyba wciąż siedzi na odwyku, czy coś w tym stylu. Na to że to Stradlin mam kurewską nadzieję, ja w to cholernie wierzę. A może to ktoś inny. Zapłakana Maria lub Karen, albo -nie ogarniam skąd mi takie rzeczy do łba przychodzą-roztrzęsiony Duff, który mówi jej że coś jest nie tak z Karen. Ale w to wątpię, bo raczej by nie upuściła miski na jego widok.
    Ech, chyba mózg mi się przegrzał i dlatego pierdolę takie głupoty. Albo bo prostu taka jestem i dopiero teraz to zauważyłam.
    No w każdym bądź razie jest zajebisty, jest w chuj zajebisty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie że rozdział jest zajebisty, a nie mózg :D

      Usuń
  7. *.*
    uwielbiam, jak dajesz rozdziały tak często . <3
    NIECH TO BĘDZIE IZZY !
    aaaaa .... chcę następny rozdział ;c
    dlaczego ona nie ma przyjaciół ? to smutne ... ale wiem mniej więcej, jak to jest . nie fajne uczucie ... dostajesz smsa i masz ogromną nadzieję, że ktoś sobie o Tobie przypomniał, ale to kolejny konkurs z BMW do wygrania ...

    OdpowiedzUsuń
  8. IZZY?? Niech to będzie on proooszę. Czekam na następne. Super

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja tam nie tiwrdzę, że jest to Izzy. Bedę inna, haha.
    Jak już kiedyś wspominałam, to miałam przez pewien czas wrażenie, że będzie rozbudowany jakiś wątek z przeszłosci Rose. I teraz tak własnie sobie myslę, że to jest ktoś, kto bytł na tych zdjęciach w jakimś tam rozdziale. Bo tam na jednym znich była Rose z jakimś facetem. Haha. I tyle mam do powiedzenia na ten temat :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Chętnie przeczytam, tylko pisze, że nie znaleziono bloga :/

    OdpowiedzUsuń
  11. O ludu mój najukochańszy. Nie. Nie. Nie. Albo może inaczej zacznę.
    Czytam i generalnie mi się podoba, bo wiesz, że lubię to opowiadanie. Izzy, zdrada, odejście z GN'R. Ech...no cóż. Czytam dalej. Alma. Oczywiście najpierw mi się skojarzyło ze sklepem. Przespała się z Izzy'm. Że co, kurwa!? Do mnie za późno docierają niektóre informacje, ale przynajmniej mamy Szwecję C:
    No i końcówka...ja bym chciała żeby był to Stradlin, ale nie wiem czemu nasuwa mi się na myśl Bach o.O
    Za dużo myślę a rozdział bardzo ciekawy :)
    Pozdrawiam czekam i zapraszam na nowy http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lololololo! Nie wierzę, że to Izzy, nie przyjmuję tego do świadomości:P Super rozdział, szybko je dodajesz i nie nadążam komentować, bo nie było mnie ostatnio jakiś czas:) Mam nadzieję, że nadrobię materiał:)
    Zapraszam również do nas, bo jest kolejny rozdział: http://linkin-park-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń