niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 23

Wracając wolnym krokiem od Stradlina rozmyślałam nad kilkoma, ważnymi w tym momencie kwestiami. Po pierwsze, co zrobić, gdy lekarze wypuszczą Izziego ze szpitala. Będzie potrzebował jakiś przyzwoitych warunków, a nie brudnego Hellhouse, przez który codziennie przetacza się kilkadziesiąt osób. Mam jeszcze chwilę do namysłu. Następnie Sebastian i Maria. Naprawdę nie wiem, jak mam do niego dotrzeć. Wydawać by się mogło, że zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt. Teraz nie chce mi powiedzieć o co chodzi. Marii w ogóle się nie zwierza. Martwię się. Po trzecie i najważniejsze - Karen. Nie wiem, co robi, gdzie nocuje, jak się uczy. Ostatnio nasz kontakt ograniczył się do minimum. Całymi dniami siedzi u Gunsów i jest w bardzo zawiłej relacji z Duffem, co przeraża mnie jeszcze bardziej. Nie chcę, by się z nim wiązała. Naturalnie nic do niego nie mam, ale... to nie jest chłopak dla niej! Zanim się spostrzegłam, byłam już w korytarzu. Weszłam do mieszkania i od razu uderzył we mnie zapach kurczaka i jakiegoś ciasta. Nawet nie wiedziałam, że mam w domu takie produkty?!
- Jesteś w samą porę. Siadaj, już ci podaję, to co udało mi się upichcić - mimo pozornego uśmiechu na twarzy można było dostrzec na jej policzkach ślady po jeszcze świeżych łzach.
- Marta, co jest? - spojrzałam w jej wielkie, zaszklone, ciemne oczy.
- Dzwonił - wydusiła, zanosząc się płaczem - Przepraszał, obiecywał, ale to było takie nieszczere. Był pijany, Roz. Rozumiesz to?! Obiecał, że przestanie się tak zachowywać, nie tknie alkoholu, a mówiąc to, był pijany! - przytuliłam ją mocno do siebie. Ledwo udawało mi się powstrzymać łzy. Było mi tak cholernie jej szkoda. Jej i Sebastiana - moich najlepszych przyjaciół.
KAREN:
- Możemy porozmawiać? - Duff uchylił drzwi do sypialni, wpuszczając do pomieszczenia nieco szarego dymu. Slash, Steven i Axl razem ze Stevenem Tylerem, Bolanem i Hillem, jak co wieczór urządzili popijawę. Ja niestety musiałam się uczyć. Brzmi to absurdalnie, ale jestem w ostatniej klasie i byłabym totalną idiotką, żeby rzucić to w cholerę, albo nie zdać.
- Noo - nie byłam jednak zbyt przekonana. Chłopak usiadł obok mnie i zamknął książke, w ktorą uparcie się wpatrywałam - O co ci chodzi?! - warknęłam.
- O to, co wydarzyło się nad ranem - chyba czekał na to, aż się odezwę. Przeliczył się - Jeśli zrobiłem coś nie tak, to pozwól mi wy...
- Ty? - przerwałam mu - Mogę być zła wyłącznie na siebie. Nie powinnam uwywnętrzniać moich uczuć. Przejdzie mi - machnęłam teatralnie ręką, chcąc stworzyć pozory, że nasz pocałunek był błahą sprawą, nie wartą zapamiętania.
- Nie mów tak - nakrył moją dłoń, swoją - Nie pomyślałaś o tym, że ja chciałbym, żebyś pokazała mi, co czujesz? Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale bardzo mnie to ciekawi
- Jeśli masz ochotę się ponabijać z naiwnej nastolatki, to znajdź sobie inną ofiarę - wyrwałam dłoń z jego uścisku i usiadłam prosto.
- Nawet nie przeszło mi to przez głowę. Nie pomyślałaś, chociaż przez chwilkę o tym, że ja również mogę czuć coś do ciebie, że nic ci się nie wydaje? - Duff otworzył mi tymi słowami oczy na pewne rzeczy, z ktorych istnienia nie zdawałam sobie sprawy.
- Czy ty starasz się właśnie powiedzieć mi, że...
- Tak, kurwa, wpadłem! Zakochałem się w tobie! - zatkało mnie. Wierzcie, lub nie, ale po raz w pierwszy w życiu nie mogłam wydusić z siebie słowa, a w głowie miałam mętlik, że ja pierdolę! - Zrobiłem z siebie palanta, super - wstał.
- Wcale nie - chwyciłam go za nadgarstek - Trudno mi ogarnąć, że to, co powiedziałeś jest prawdą. Nikt, nigdy nie powiedział mi w tak prosty i otwarty sposób, że coś do mnie czuje - znów siedział przy mnie, dzięki czemu mogłam patrzeć mu prosto w oczy, a nie zadzierać głowę do góry.
- Naprawdę nie domyśliłaś się? - pokręciłam przecząco głową - Przez tyle miesięcy?
- To, co czuję i widzę nie zawsze jest zgodne z prawdą. Nie chciałam wyjść na idiotkę, której naiwne nastoletnie serce zaczęło być mocniej na widok 24 latka - westchnęłam.
- Przeszkadza ci to? - zapytał. Gdybym miała 20 lat, a on 28, wszystko byłoby w porządku, ale na razie jestem niespełna 17 latką i nasz związek (jeśli kiedykolwiek by do tego doszło) będzie wyglądać dziwnie.
- Może nie aż tak bardzo, jak będzie przeszkadzać Rose
- Nie martw się tym - powiedział - Nie w tym momencie... - najpierw poczułam jego włosy łaskoczące mnie po twarzy, a następnie ciepłe wargi. Można było wyczuć w jego ruchach, pewnego rodzaju nieśmiałość. Wpiłam się w nie nieco mocniej, dając mu tak jakby przyzwolenie.
- Boże, jak ty mnie dekoncentrujesz! - cały czas oboje mieliśmy przyspieszony oddech - Powinnam się uczyć...
- Przyda ci się krótka przerwa.
ROSEMARY:
 Tydzień pomiędzy Gwiazdką, a Sylwestrem był jedną, krótką chwilą. Sytuacja u Bachów stała się nieco spokojniejsza, co nie znaczy, że jest idealnie. Z coraz lepszym stanem Izziego zaczęłam dostrzegć więcej rzeczy: to, jak Karen oddaliła się ode mnie i w ogóle nie wraca do domu, oraz fakt, że chłopcy z nadmiaru czasu sięgają coraz częściej po butelkę i strzykawkę. W Sylwestrowy poranek wypisano Stradlina ze szpitala. Była to niespodzianka dla nas obojga. Siedziałam właśnie w pracy, kiedy dostałam od niego telefon z tą świetną wiadomością. Udało mi się wyprosić u szefa wolne i natychmiast pojechałam go odebrać. Uzgodniłam z chłopakami niecałe trzy dni temu, że na razie będzie mieszkać u mnie. Ratownicy podwieźli nas karetką pod sam dom i pomogli wprowadzić wózek do mojego mieszkania. Po krótkim ogarnięciu bałaganu i względnym rozpakowaniu torby chłopaka usiedliśmy oboje na kanapie.
- Ja pierdolę. Jeszcze w to wszystko nie mogę uwierzyć - wypaliłam i wtuliłam się w jego tors. Zatrząsł się, tłumiąc śmiech.
- Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę. Myślałem, że tak ogłupieję. W nocy słyszałem pieprzone pająki pod łóżkiem - zaburczało mu w brzuchu.
- Kurde, pewnie jesteś głodny, a ja tak siedzę - oderwałam się od niego niechętnie.
- Nie, nie, nie! Przecież sam mogę sobie coś zrobić - wstał wspierając się, o siedzenie sofy i stolik.
- Przecież jesteś jeszcze słaby... ledwo chodzisz - skrzywił się.
- Mam dość tej bezczynności. Smarowanie chleba masłem nie jest dużym wysiłkiem, kochanie. Naprawdę sobie poradzę - już po 5 minutach był z powrotem, nawet kawę mi przyniósł. Skarciłam go spojrzeniem.
- Pamiętasz, co mówił lekarz. Jeśli coś będzie nie tak, to wyłącznie z mojego niedopilnowania. Nie chcę mieć poczucia winy. Zamknę się w sobie, dostanę depresji, przestanę jeść, dostanę anorekcji i umrę - chwila ciszy i oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Planujesz przesiedzieć przy mnie cały Sylwester i Nowy Rok?
- Podobno jaki 1 stycznia, taki cały rok. Skoro będziesz tego dnia przy mnie, będziesz już zawsze - cmoknęłam go w usta. Przedłużyć nasz pocałunek do kilku minut - Jakiś ty się czuły zrobił. Chyba brakuje ci przelewania uczuć na papier i wyżywasz się na mnie
- A nie podoba się? - jakie on ma cudowne oczy...
- Kocham cię, wiesz? - spojrzałam na niego maślanym wzrokiem
- Ja ciebie też i wcale nie brakuje mi pisania. Znacznie bardziej tęsknię na gitarą - gitara... zespół... o ja pierdolę!
- Zapomniałam zadzwonić do Gunsow, że wyszełeś ze szpitala. Zabiją mnie. Każdy po kolei - zerwałam się z miejsca i pobiegłam do telefonu.
- Nie pozwoliłbym im! - krzyknął do mnie z salonu. Rozmawiałam przez chwilę z Duffem. Obiecał, że za chwilę cała czwórka będzie już u mnie.
KAREN:
Moja wspaniała i popieprzona szkoła zażądziła, że pomiędzy Świętami Bożego Narodzenia, a Sylwestrem muszę chodzić do szkoły. Co to w ogóle za nonsens, ja się pytam! Wracałam bocznymi uliczkami LA, tak jak zwykle zresztą, kiedy zaczepił mnie pewien chłopak. Na oko mógł mieć tyle lat, co Duff, może nieco starszy. Dlugie czarne włosy opadały mu na ramiona. Był naćpany i pijany. Gorszego typa spotkać nie mogłam. Grzecznie odpowiedziałam przecząco na jego pytanie, czy mam fajki i  ruszyłam posto, nie zerkając za siebie. Cały czas miałam wrażenie, że koleś idzie za mną! Skręciłam w lewo. Byłam już blisko Hellhouse, kiedy chłopak szarpnął mnie za ramiona i wciągnął do bramy. Nawet nie trudził się, by zasłonić mi usta. Pewnie udałoby mi się wyrwać, gdyby nie fakt, że był mocno napakowanym i wysokim facetem. Krzyczałam, drapałam i wiłam się, starając opóźnić to, co za chwilę miało się wydarzyć. Rozerwał moją koszulkę, a lewą rękę wsadził mi w spodnie. Tak strasznie się bałam. Przewrócił mnie na ziemię, ździerając mi skorę z łokci i dłoni. Słyszałam kroki. Ktoś biegł. Chyba nie był sam. Darłam się jezcze głośniej. Mężczyzna wymierzył mi siarczysty policzek. Przygryzłam wargę, z ktorej pociekło kilka kropel krwi. Momentalnie ciężar znikł, a ja zostałam podniesiona z betonu i mocno przytulona. Znałam ten zapach. Kojarzyły mi się z nim same dobre rzeczy. Duffy.
- Nie płacz - trzęsły mu się ręce. W ogóle cały się trząsł.
- Zajebię kurwa - wrzeszczał Axl, kopiąc wraz ze Slashem nieprzytomnego już mojego oprawcę. Steven w tym czasie pobiegł do budki telefonicznej naprzeciwko. Chyba dzwonił po policję.
- Duffy ja nie chcę policji. Zabierz mnie daleko stąd, proszę - wyszeptałam w jego koszulkę. Mimo panującego wokół hałasu, doskonale usłyszał moje słowa. Wziął mnie na ręce (ponieważ moje nogi były, jak z waty) i zaniósł do tak dobrze znanej i przyjaznej mi meliny.

8 komentarzy:

  1. O BIEDNA KAREN .Dobrze ,że Duff zdążył i ten oprawca nic jej nie zrobił .
    Ogromnie się cieszę że z Izzym ok i wrócił do Rose ♥ idealnie ,że są razem ;3
    a co do Karen to chcę reakcję Rose i jej wkurzenie na maxa gdy się dowie o Duffie i o niej .
    lol ;)
    Jednak mam nadzieję ,że to gładko zaakceptuje i oni też będą szczęśliwi ♥
    Na początku miałam nadzieję , że Karen i Slash jednak perspektywa Karen i Duff też mi zadowolona ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam, jak znajdę chwilkę.

    Zapraszam na drugą część dodatku "Kołysanka" http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAA! Mega. Strasznie mi się podoba. Mimo tego, że poprzedni rozdział, jakoś nie bardzo mi podszedł, to tym jestem wręcz zachwycona. Izzy wyszedł ze szpitala, Duff powiedział Karen co do niej czuje. Jeszcze ta sytuacja, jak pomogli Karen, gdy ten koleś się do niej dobierał. To mi się już w ogóle podobało. Znaczy nie to, że działo się jej coś złego... No wiesz o co mi chodzi.
    W każdym razie bardzo mi się podoba i czekam na więcej :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa. A ja myślałam że bardziej zajebiscie pisać nie można, a tu taka niespodzianka.
    "jest w bardzo zawiłej relacji z Duffem, co przeraża mnie jeszcze bardziej. Nie chcę, by się z nim wiązała."-Powiedziała dziewczyna rockamana o chłopaku jej siostry który jest rockmanem. xD
    Izzy wyszedł ze szpitala, hurra!
    No i Karen z Duffem. I oto dziewczątko zyskało swojego rycerza grającego na basie w najniebezpieczniejszym zespole świata, który uratował ją przed pijanym narkomanem z mrocznej części miasta aniołów, po czym zaniósł do jakże przytulnej meliny. - Mojego popierdolonego umysłowo autorstwa baśń na temat tego jakże zajebistego fragmentu opowiadania :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm kilka błędów było zrobionych, ale to nic.. Ogólnie przyjemny rozdział. Oprócz tego ostatniego wątku, gdzie Karen została napadnięta... :/Dobrze, że Izzy już wyszedł:D OGÓLNIE: Spoko:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Duff and Izzy: Why are you so cute?!
    jak czytam to się szczerzę jak wariatka, banan na ryju i przeszkadzają mi tylko uszy w uśmiechu dookoła głowy ^^
    Izzy wyszedł ze szpitala i niech spędzi całego sylwestra z Rosemary. Sam na sam.
    Duffiś słodycz aż się leje. Wyznaje dziewczynie uczucia i się peszy , jak dziecko :3
    A potem ratuje ją przed napalonym, pijanym narkomanem.
    TYLE MIŁOŚCI!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rose chyba zajechała małą hipokryzją, ale to nic martwi się o Karen i ja to rozumiem. W sumie chyba każdy na jej miejscu zachowałby się tak samo. Kurde, Izzy wyszedł ze szpitala, teraz to już musi być tylko dobrze. Mam nadzieję, ciekawe jak to spędzą Nowy Rok. Może tak wszyscy razem ze Skid Row i Aerosmith? Oż w mordę, to by była impreza. Biedna Karen do szkoły musiała chodzić. Jeszcze gorzej, że ją ten ćpun zaatakował. Ale wparowała reszta i nic jej się nie stało. 24 i 17. No to jest taka mała różnica, ale co tam. Miłość nie wybiera. Niech im się wszystko ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No i przeczytałam, tak jak obiecałam. Z Izzim już lepiej, Rose też wraca do żywych, Karen i Duff mają taki tajemniczy romans... mam nadzieję, że dziewczyny się do siebie zblizą, to w końcu siostry... a ją też bym sylwestra spędziła z Izzim. No i to w sumie tyle.

    U mnie też nowy;
    breath-of-memories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń