I wpisujcie się do zakładki INFORMOWANI, bo nie wiem, komu mam spamować w komentarzach!
***
Usiadłam obok dziewczyny Bacha, która obserwowała bacznie swojego chłopaka. Zdjęłam pożyczone buty i oddałam je właścicielce.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szczerze.
- Nie ma za co - odpowiedziała - Dacie się namówić na lampkę wina? Coś mi się wydaje, że zespół będzie się teraz integrował i nic tu po nas - dodała.
- Nie, dziękuję - Minnie wyraźnie się spięła.
- Coś nie tak? - jej zachowanie było przynajmniej dziwne.
- Martwię się o Sebastiana. Obiecał mi coś i boję się, że nie dotrzyma słowa - westchnęła.
- Musisz mu ufać. To podstawa...
- Tak, wiem to i ufam mu, ale boję się, że się przełamie i znowu zacznie pić. Przyrzekł mi, że przestanie, w przeciwnym razie będziemy musieli się rozstać. Naprawdę bardzo go kocham, ale jeśli sięgnie po kieliszek nie będę miała innego wyjścia - doskonale wiedziałam, co czuje. Zbyt dobrze pamiętam kiedy Slash zaczynał popijać.
- Siedzenie tutaj i pilnowanie w niczym ci nie pomoże. Albo to zrobi, albo nie. Nie musimy iść do baru, może dyskoteka co? Albo po prostu zrobimy sobie babski wieczór? - zaproponowała wybranka ASHBY.
- No nie wiem...
- W razie czego Slash go przypilnuje, ok? - zaproponowałam. Wiem, że Mulatowi to się nie spodoba, ale miałam to gdzieś. Chciałam, żeby dziewczyna chociaż na chwilę mogła się rozchmurzyć. Widać, że nie czuła się zbyt swobodnie w takim towarzystwie.
- Dobrze, niech już będzie - szukałam wzrokiem mojego męża, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć.
- Myles, widziałeś Slasha?
- Poszedł gdzieś z Izzym, a co?
- Chciałam go o coś poprosić... Jeśli go spotkasz, to przekaż mu proszę, żeby miał Bacha na oku. Wychodzimy już z dziewczynami.
- Nie ma sprawy - omiótł mnie wzrokiem - Może weź moją kurtkę, zrobiło się dosyć chłodno - zaproponował.
- Dzięki - spuściłam wzrok i skierowałam się w stronę drzwi, za którymi zniknęły laski muzyków, zabierając z wieszaka ciężką skórę. Była wielka, ale i tak pasowała na mnie lepiej, niż kurtka Slasha. Minęło jakieś dziesiąć minut. Byłyśmy już całkiem blisko hotelu, kiedy usłyszałyśmy dźwięk telefonu.
- To nie mój - odezwała się Dorothy.
- Mój też nie - dodała Minnie
- Ja swojego w ogóle nie brałam ze sobą - rzuciłam i zabrałam się za przeszukiwanie kieszeni. No tak, to komórka Mylesa. Odebrać, czy nie... A jeśli to coś z Seleną? Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Dobry wieczor, czy rozmawiam z panem Mylesem Kennedym? Dzwonię ze Szpitala św. Anny.
- Nie, ale proszę mówić, czy chodzi o jego żonę, o Selenę?
- Jest pani kimś z rodziny? - zapytałam kobieta pio drugiej stronie aparatu.
- ... Tak - palnęłam, byle tylko dowiedzieć sie, o co chodzi.
- Pani Kennedy prosiła by powiadomić jej męża o tym, że urodziła zdrowego synka - zrobiło mi się jakoś tak cieplej na sercu. Kurtka wydała się zbędna - Jest tam pani?
- Tak, tak... na pewno przekażę... dziękuję i dobranoc - rzuciłam krótką, grzecznościową formułkę.
- Coś się stało? - dopytywały się dziewczyny.
- Sekunda - szepnęłam. Wybrałam numer Slasha. Trzy sygnały, cztery... nikt nie odbierał. No co za ludzie!
- Halo? - udało mi się zrozumieć pośród szumów i muzyki.
- Slash?! Weź wyjdź na zewnątrz.
- Co? - Jajco ty mój głupku.
- Nie słyszę cię! - wrzasnęłam. Chwila zakłóceń cisza
- No teraz mów. W ogóle czemu dzwonisz z telefonu Mylesa?! - czy on był zazdrosny? Przynajmiej takim tonem do mnie mówił.
- Pożyczył mi swoją kurtkę. Posłuchaj mnie uważnie. Znajdź go i powiedz, że Selena urodziła mu syna, jasne?
- Kurcze... ale fajnie. Dobra, już go szukam - szybko się rozłączył.
Wiedzieliśmy, że prędzej, czy później będziemy musieli powiedzieć o naszym ślubie Perli i dzieciakom. Przyjęła to w miarę gładko, co niezmiernie mnie ucieszyło. Nawet London nie wydawał się być tym jakoś specjalnie oburzony. Nessi oczywiście udawała obrażoną, bo ją na niego nie zaprosiliśmy. Gdybym wiedziała, co planuje Slash, zadzwoniłabym przynajmniej po nią, Shona i Izziego, który przez minione kilka lat stał się nie tylko Slasha, ale i moim przyjacielem. Mały Kennedy był zabawiany przez wszystkie ciocie i wujków. Jest naprawdę cudownym dzieckiem, a nasza Alice go uwielbia. Zasupuje go swoimi zabawkami, strzela głupie minki i całuje. Stradlin znów załapał kontakt z byłą żoną Bacha (podobno kiedyś nawet się przyjaźnili). Spędzają ze sobą dużo czasu. Kto wiem, może nawet coś z tego będzie.Moja matka odzywała się jeszcze tylko raz. Napisała list, w którym gratuluje mi zamążpójścia i życzy powodzenia. Chyba taki sposób rozmowy na razie mnie satysfakcjonuje. Nie wyobrażam sobie mieć z nią dobry kontakt. Slash znów koncertuje, chodź występ z Gunsami był tylko jednorazową niespodzianką liczę, że uda mu się zakopać topór wojenny z Axlem. W końcu oboje nie są już szalonymi, napalonymi rockmanami.
soł..... szkoda, że to koniec, obiecuje tęsknić i odwiedzać w weekendy w przerwie między esejami z chemii, rozprawkami i zestawami zadań z matmy...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już się skończyło, ale jeżeli miałabyś pisać na siłę, to chyba rzeczywiście nie miałoby to sensu. W każdym bądź razie lubiłam to opowiadanie i będę za nim tęsknić, ale są jeszcze inne i na nich się teraz skupię :)
OdpowiedzUsuńCholera no, jakoś mi tak przykro się rozstawać z bohaterami, a najbardziej ze Slashem, bo w tym nowym pierwsze skrzypce gra Izzy. Rozdział bardzo fajny, Tay też mi będzie brakować. Co do tego, że lepiej odnajdujesz się w latach 90 to ci się nie dziwię. Teraz jest sam kicz i tandeta, dlatego nam się czasy współczesne tak kojarzą. Ogółem to opowiadanie mi się bardzo podobało i będę za nim tęsknić. :)
OdpowiedzUsuńAno przegapiłaś, trza się kochana wpisać do zakładki i będę informować. Aj no, Erin kobita w ciąży. Jeszcze się z Axlem męczy. Hmm, sama nie wiem. Chyba Caroline się tak szybko panią Hudson nie stanie :)
Dlaczego to już koniec?! ;( Aż mi się ryczeć chcę - kochałam to opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńMinnie i Sebastian <3
Oooo Myles ma synka ;DD *_______*
I dobrze się skończyło wszystko na szczęście ;P
No i no nie wiem co napisać :c
Będę tęsknić za tym opowiadaniem, ale na szczęście piszesz jeszcze to drugie ;D
U mnie nowy ;)
UsuńKurwa, co to znaczy że koniec? Smutno mi kurwa!
OdpowiedzUsuńBuuuuuuuuuuuu! Fajne, szczęścliwe zakończenie:D
Czyli teraz znów zaczniesz pierwsze pisać?
W chuj sie cieszę!
Wiesz najpierw chciałabym sobie tak ponotować na brudno i zobaczyć, co z tego wyjdzie, żeby nie spieprzyć szczęśliwego życia państwa Hudsonów ;) Oczywiście nadal piszę Nightrain'a.
UsuńRozumiem.
UsuńCzekam cierpliwie-Just a little Patience <3
Oraz zapraszam na 7!
Skończyło się moje ulubione opowiadanie ;c
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział i informacja...
dont-cry-in-november-rain.blogspot.com
Obiecuję, że nadrobię jutro, bo teraz jestem wrakiem człowieka. Zapraszam na ten cholerny rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zakończyłaś to bardzo fajnie :) Zgadzam się, nie ma po co pisać, skoro zaczyna się tracić wenę. Z jeden strony szkoda, bo bardzo mi się spodobało to opowiadanie. Haha, zazdrosny Hudson, ślub, SEBASTIAN *-* i narodziny - genialnie, lubię takie zakończenia. I co do lat 90 - rozumiem. Zawsze jak piszę opowiadania nawiązuję czymś do przeszłości, w moim wypadku są to lata 80...tam mi lepiej.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz powiem, że bosko <3
No i wszystko dobrze się skonczyło. Ale miałam wrażenie, iż Perla wie o ślubie Slasha i Tay, bo przeciez była kupić z Tay kieckę, kiedy sama Taylor nic jeszcze o tym nie wiedziała.. ale może coś mi się pomyliło. Dobra, nie ważne. Ah, Selena urodziła chłopczyka, Alice rosnie zdrowo.. GNR sie nie zjednoczyli, ale co tam.. wazne, ze wszyscy są szczesliwi, kochaja sie i tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPerla wiedziała tylko, że ma wybrać z Taylor wieczorową kieckę. Nie była to przecież suknia ślubna ;)
UsuńNo to co zabieramy się za trzecie opowiadanie :D
OdpowiedzUsuń