środa, 21 listopada 2012

Rozdział 15

Znowu siedzę w domu, więc się nudzę. Nudzę się, to piszę i tak powstał kolejny rozdział :)

- Cześć Zoe, mam dla ciebie dwa nowe kryminały
- A mają wartką akcję? Bo przy ostatnim udało mi się zasnąć w rekordowym, jak dla mnie czasie
- Nie wiem... naprawdę. Dzisiaj nie miałam jakoś do tego głowy - cały czas stukałam nerwowo palcami o blat.
- Denerwujesz się czymś? Jesteś jakaś taka rozproszona - dziewczyna przyjrzała mi się uważnie.
- Nie po prostu na coś czekam. Mam umówione spotkanie na 19 z przyjacielem z dawnych lat
- Przyjacielem powiadasz... - uniosła brew.
- Ej, ja mam chłopaka! Baz zawsze był i będzie moją bratnią duszą. Traktuję go, jak brata, a Izzy... on wraca  dopiero za tydzień. Tęsknię za nim i martwię się.
- Ma taką pracę, że musi wyjeżdżać? Na pewno nic mu się nie stanie - starała się mnie pocieszyć. Czy miałam jej powiedzieć, że mój chłopak gra w jednym z najpopularniejszych zespołów rockowych w Stanach? Że martwię się o niego, bo odstawia właśnie heroinę, od której jest silnie uzależniony?
- Masz rację - odpowiedziałam krótko.

Tak bardzo mi się dłużyło. By nie siedzieć bezczynnie układałam na półkach książki, które i tak stały w dobrej kolejności. W końcu wybiła 18. Mogłam z czystym sumieniem rozliczyć się z szefem i wrócić do domu. Szybki prysznic, lekki makijaż, szpilki, obcisłe skórzane spodnie wiązane z przodu i luźna, zwykła, biała koszulka.

- Maria?! - po okolicy rozniósł się głośny, babski pisk. Wpadłyśmy sobie w objęcia. Minęło tyle lat!
- O matko - westchnął jakiś koleś w brązowych włosach.
- Gdzie? - zażartował Sebastian i zaczął dziko rozglądać się na boki. Parsknęłam śmiechem - Przedstawiam ci najlepszą ekipę na świecie: Dave, dla przyjaciół Snake, Rachel, Scott i Rob. We're... Skid Row - dokończyli chórem.
- Zespół? Super! Więc czy Skid Row mają ochotę na ostrą balangę? W końcu mamy piętek wieczór - Maria lekko się skrzywiła, ale zaraz potem wysiliła się na szeroki uśmiech i cicho przytaknęła. Taak, integrowaliśmy się ze sobą do wczesnych godzin rannych. Trzeźwa Maria, która tumaczyła się tym, że źle się czuje i nie będzie pić, zaprowadziła mnie do Hellhouse, zostawiając chłopców na pastwę losu.
- W jakim syfie ty żyjesz?! - stłumiła śmiech.
- Już nie długo - wybełkotałam - Jutro przeprowadzka! - klasnęłam w dlonie, podknęłam się o Duffową butelkę i runęłam, jak długa - Powiedz mi lepiej, czemu dziś z nami nie piłaś, co? Bo w te twoje brednie z chorym żołądkiem nie uwierzę! - ludzie pijani są do bólu szczerzy, nieprawdaż? Wielkie, brązowe oczy Marii zaczęły się pocić? - Czego ryczysz? - siedziałam już na kanapie obok blondynki, więc mogłam objąć ją ramieniem.
- Bo ja... Oboje byliśmy pijani i zapomnieliśmy się ten no... zabezpieczyć. Wpadłam, jak idiotka z nastolatkiem rozumiesz to? Jestem w ciąży - z jej oczu popłynęły wielkie krople łez.
- To nie na moją pijaną głowę. Pogadamy rano. Wszystko będzie dobrze. Chodź spać - zamknęłam ją w niedźwiedzim uścisku i zasnęłam.

Znam Sebastiana tak długo, jak Marię i jestem niemalże pewna, że nie zachowa się, jak typowy chłopak-rockman w jego wieku i nie zostawi jej z dzieckiem. Dlaczego więc obawiała się jego reakcji? Rozmawiałyśmy przy kawie półtorej godziny. Zaszokowała mnie myślą, jakoby zastanawiała się nad usunięciem dziecka.
- Co?! Czy ty się słyszysz? Ja wiem, teraz wydaje ci się to wszystko bez sensu i nie wiesz, jak sobie poradzisz, ale proszę nie rób tego!
- Ale zobacz... nikt by się o niczym nie dowiedział i wszystko byłoby po staremu... - mruczała pod nosem.
- Nie! Maria nie! Co ty bredzisz?! - brakło mi argumentów - Pomożesz mi spakować moje rzeczy, zaraz teraz - dziewczyna niechętnie zwlekła się z krzesła. Pół godziny później zadzwonil telefon:
- Halo?
- Cześć, jest może u ciebie Maria? - taki głos mogł należeć wyłącznie do Baza. Brzmiał doskonale nawet na Kacu.
- Skąd masz mój numer?
- Nie pamiętasz? Sama mi go dałaś. To co widziałaś ją? - wydawał się być zdenerwowany - Ostatnio dziwnie się zachowywała, a teraz obudziliśmy się w tym barze bez niej...
- Spokojnie jest ze mną. Moglibyśmy się spotkać? Tak za 10 minut. Jesteś jeszcze na Sunset?
- Tak, ale coś nie tak?
- Niezupełnie, ale chciałabym z tobą porozmawiać w cztery oczy.
- Rozz, a ta bluzka jest twoja, czy tego całego Izziego? - z pokoju wyjrzała Maria.
- Dobrze, przyjdę jak najszybciej, skoro to takie ważne - zmieniłam temat. Zanim się rozłączyłam słyszałam jeszcze śmiech Bacha.
- Maria... wiesz muszę gdzieś wyjść na chwilę. Dzwonił właściciel księgarni. Musi się ze mna szybko spotkać. Zajmie mi to góra pół godziny. Zaczekasz za mną?
- A twój chłopak w tym czasie nie wróci? Wiesz czułabym się dziwnie gdyby...
- Nie, on i jego kumple są w trasie. Wiesz zespół, te sprawy...
- W takim razie nie ma problemu.

- Cześć, a Maria z tobą nie przyszła?
- Ten tylko Maria i Maria. Mogłbyś zainteresować się inną laską.
- Zamknij mordę Snake! - warknął.
- Nie wie o naszym spotkaniu i proszę cię byś jej o nim nie mówił.
- Dobra... ale o co chodzi?
- Siadaj i słuchaj - opowiedziałam mu o ciąży i obawach dziewczyny - Jest w rozsypce, bo nie wie, czego może się po tobie spodziewać. Faceci w takich momentach reagują bardzo różnie. Proszę podejdź do tego subtelnie i porozmawiaj z nią bardzo delikatnie. Daj jej do zrozumienia, że ją kochasz i nigdy nie zostawisz -  Sebastian już na samym początku rozmowy opuścił głowę. Nie mogłam więc dostrzec jego reakcji.
- Mógłym się pogodzić ze wszystkim, ale dlaczego ona ma do mnie tak mało zaufania? Zna mnie tak długo, jak ty. Widzisz, mogłaś do mnie przyjść  i opowiedzieć o tym wszystkim, bo się mnie nie obawiałaś, a Maria?
- Kobieta potrafi od razu przestawić się na tryb - matka. Obawia się, że ty ze swoimi Rock n' Rollowymi ambicjami nie będziesz w stanie tego zrobić. Powiedzmy sobie szczerze, jesteś jednym z najbardziej szalonych chłopaków, jakich znam (po za Gunsami oczywiście :D przyp.aut.) i bądź, co bądź masz tylko 19 lat.
- Ona jest u ciebie, prawda? - stwierdził.
- Właśnie się przeprowadzam i pomaga mi w pakowaniu
- Więc prowadź - wstał, poprawił sobie włosy, ubrał ramoneskę i wyszedł za mną.

- O jesteś już. Nie wiem, czy mam pakować książki. Wydaje mi się, że "Kamasutra dla każdego", nie jest  twoja... Sebastian? Co ty tu...
- Może ja pójdę zabrać wszystko z łazienki, a wy sobie pogadajcie - wymknęłam się, a gdy wróciłam zobaczyłam zapłakaną Marię w wielkich ramionach blondyna. Chłopak uśmiechał się pod nosem i gładził ją po głowie szepcząc, żeby się nie martwiła. W tym momencie bardziej, niż zwykle zatęskniłam za Stradlinem. Nawet nie miałam jak się z nim skontaktować. Codziennie przecież byli w innym mieście. Muszę wytrzymać. To jeszcze tylko 6 dni. Wyszłam przed dom. Usiadłam na schodach i zaciągnęłąm się papierosem. A jeśli on o mnie zapomniał? Jeśli stwierdzi, że to była wyłącznie przygoda? Miał przecież całe 2 tygodnie czasu do namysłu. Może poznał osobę, którą obdarowuje silniejszym uczuciem?
- Maria mówi, że potrzebujesz rąk do pomocy w przeprowadzce. To gdzie to nowe lokum, do którego mam zanieść kartony? - Baz z szerokim wyszczerzem na twarzy stanął naprzeciwko mnie.

Minął kolejny tydzień podczas którego układałam swoje rzeczy, chodziłam do pracy i spotkałam sie kilka razy z Marią. Nawet ostatnio została u mnie na noc. To dzisiaj według planu Izzy z Gunsami wracają do LA. Najpierw jednak musiałam odbębnić dzień w pracy, zrobić małe zakupy, zawieść je do mieszkania, wziąć prysznic i przebrać się, także dopiero na 20 byłam w Hellhouse. We wszystkich oknach paliły się światła. Przyspieszyłam kroku. W samych drzwiach wpadłam na pijanego Duffiego
- Siema Mała przyszłaś po swoje rzeczy? - zagrodził mi drogę.
- Wydaje mi sie, że wszystko już zabrałam... Przesuń się Duffy - probowałam go ominąć.
- To może skoro teraz jesteś sama, moglibyśmy... - zaczął się do mnie przysuwać.
- Ej, nie pozwalaj sobie! - pchnęłam go na szafkę. Nie zdążył się złapać blatu i runął na ziemię - Izzy jest u siebie?
- A co cię to obchodzi. Wyniosłaś się bez słowa wyjaśnienia i myślisz, że będzie teraz tak sobie z tobą rozmawiać? Masz kogoś, czy jak? A może wrociłaś do tego swojego tyrana? - miałam ochotę dać mu w twarz, ale to nie było w tym momencie najważniejsze. Izzy był w błędzie i musiałam go z niego wyprowadzić. Weszłam do jedynego pokoju w tym domu. Chłopak siedział do mnie tyłem i pogrywał cicho na swojej gitarze.
- Izzy? - szepnęłam. Nie zareagował. Dalej trącał struny swoimi chudymi palcami - Posłuchaj, ja nie chciałam, żeby tak to wszystko wyglądało...
- Wyjdź - przerwał mi sucho.
- Byłam w pracy i...
- Wyjdź! - krzyknął - Albo nie, powiedz mi tylko dlaczego? Co zrobiłem nie tak? - nareszcie na mnie spojrzał. Rany boskie, prawie nie miał źrenic. Musiał wziąć bardzo niedawno, w przeciwnym razie nie byłby w stanie ze mną rozmawiać. Z każdą chwilą stawał się coraz bardziej rozkojarzony.
- Ja się tylko przeprowadziłam do nowego mieszkania głupku. Znalazłam pracę i przeniosłam się do doliny - usiadłam obok niego. Odstawił gitarę. Omal nie runęła na ziemię, zatrzymała się na regale - Byłam dzisiaj w pracy i dlatego nie czakałam na was tutaj. Chciałam, bo właśnie tego się obawiałam. Cholera wiedziałam, że tak się to wszystko skończy. Było za pięknie! - klęłam pod nosem. Stradlin osunął się po moim ramieniu. No tak, zaczęło działać to, co wziął. Ułożyłam jego głowę na kolanach i ucałowałam we włosy. I tak nie będziesz pamiętać nic z tej rozmowy, pomyślałam. Skuliłam się obok i przymknęłam oczy. Niech ten wieczór okaże się tylko złym snem.

***
Wpisujcie się do zakładki 'INFORMOWANI bo już się w tym wszystkim gubię.

11 komentarzy:

  1. Zapraszam na rozdział 10 http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja tak myślałam, że Stradlin raczej nie będzie zadowolony z tego, iż Rossie się wyprowadziła. Haha, no jasne, że nie będzie, bo tak jakby trochę do niego uciekła nie? No nie będzie wspólnych nocy na łóżku którego nie ma i wspólnych śniadań. A tak serio, to się trochę martwię o Stradlina, bo ćpa i chyba trochę za dużo. No sam sobie z tym nie poradzi, a Rossie jako psycholog to powinna to wiedzieć, iż sam nie wygra walki z nałogiem, tylko po prostu jest mu potrzebne leczenie na które oczywiście nie będzie chciał się zgodzic, bo sam Izzy nie widzi głębszego problemu. I tak to własnie jest.

    No i Sebek z Maryską. Maryska jest w ciąży i nie wiedziała, co miała zrobić. No dobra, Sebek naszczęscie nie jest jakimś tam chujem, który by ja wywalił za drzwi i powiedział, że nie chce jej znać. Az przestałabym go lubieć, jakby własnie tak się zachował. No ale rozumiem, że Maryska mogła się obawiac, bo to jednak nie jest taka zbyt fajna sytuacja. Ale mam nadzieje, że sobie poradzą :)

    Ps: W koncu nadrobiłam to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też podejrzewałam, że Izzy nie będzie za tym, żeby Rossie się wyprowadzała, ale nie sądziłam, że zareaguje aż tak nerwowo. Ale myślę, że mimo tego wszystko się ułoży i Izzy wyjdzie ze ćpania albo przynajmniej ograniczy się trochę. Czekam na kolejny :) I u mnie też nowy rozdział, zapomnniałam Cię poinformować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, strasznie dawno nie komentowałam, ale wiedz, że wszystko na bieżąco czytam. Tylko nie komentuję, bo kurde no czasami to nawet czasu nie mam D:

    Skid Row! Ale fajnie, że ich wprowadziłaś, mam nadzieję, że niedługo poznają się z Gunsami i może pojadą w trasę? Oj no to by było. Rossie się przeprowadziła, w sumie to ją rozumiem nie chciała siedzieć chłopakom na głowie, więc wzięła się do pracy i mieszkanie wynajęła. Reakcja Izzyego mnie nie dziwi, bo co sobie mógł pomyśleć jak dziewczyna nie daje znaku życia i nie ma jej rzeczy? No właśnie. Cholera, a miałam nadzieję, że wyjdzie z tego nałogu, ale wiedziałam, że tak będzie. Ale mam nadzieję, że Rossie mu pomoże.

    Ciąża? Oj kurde, młodo. Tym bardziej z rockmanem nie dziwię się Marii, bo jednak to jest strach i poważna sytuacja, ale dadzą radę, chyba.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah impreza ze Skid Row zawsze spoko ;P
    Dobrze, że Baz nie zostawił Marii, jak się dowiedział o ciąży.. Uff.. ;)
    No i wielki powrót z trasy!
    Chyba Rossie inaczej to sobie wyobrażała, no ale cóż...
    W sumie trudno się dziwić, nic im nie powiedziała o przeprowadzce...
    Ale Izzy to dobry chłopak i mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze ! ;D
    No i oby wyszedł z nałogu, ma dla kogo ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy ;)
      here-today-gone-to-hell.blogspot.com

      Usuń
  6. Kurwa, Kurwa, Kurwa!
    Wykurwiście Zajekurwabiste
    Fajnie, że Sebastian zachował się jak facet z jajami i nie zostawi Marii, bo wtedy bym zajebała gołymi rękami.
    A jak juz mowa o tym kogo zajebać, to stawiałabym na Rossie. Jest psychologiem, pracowała w ośrodku, mogła przewidzieć że Izzy wróci do nałogu, jeśli dziewczyna zwieje do siebie nic nie mówiąc. Co on sobie pomyślał? Ludzie zazwyczaj wpadają na najczarniejsze scenariusze, więc pewnie założył że laska go nie chce, nie kocha, i zostanie już sam na zawsze. Szczęście, że nie znalazła go nieprzytomnego w towarzystwie 6 pustych strzykawek i nie odbyła wycieczki karetką, bo wtedy mógłby być koniec opowiadania, a tego kurwa nie chcę! On zaćpa i leży w szpitalu, ona myśli że on z tego nie wyjdzie i sama sie zabija, a on sie budzi, ona już nieżyje, więc on też sie zabija.
    ALE JAK ZMALUJESZ SMUTNY KONIEC, TO ZABIJĘ, WIĘC ANI SIĘ WAŻ!
    No, czekam na kolejną, kolejno-kolejną i jeszcze bardziej kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być spokojna. Na razie nie planuję ani szczęśliwego, ani smutnego zakończenia. Na razie żadnego zakończenia nie planuję. Po prostu piszę to, co przyjdzie mi do głowy o 2 w nocy, kiedy to nie mogę spać, bo cierpię na bezsenność. Słucham sobie wtedy najnowszej płytki LP, która wpływa na mnie bardzo kreatywnie, bo wyprowadziła mnie z czarnej dziury, bądź, jak kto woli, braku weny ;)

      Usuń
  7. Skid Row :>
    Matko matko, jak ja kocham Stradlina w twoim opowiadaniu. Czy jest sukinsynem, czy jest kochany, to zawsze go kocham. U Ciebie jest wspaniały. Uwielbiam twój styl. Czekam na nast. rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. CZĘŚĆ V u mnie tak jak prosiłaś :)
    I z chęcią chciałabym być informowana :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem fanką twojego bloga ..!
    mogłabyś zerknąć do mnie..?
    http://blogdlawyzwolonych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń