niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 27

- O już jesteś. Chodź za mną na backstage - Todd złapał mnie za rękę. Oboje przeszliśmy  przez szklane drzwi kasyna.
- Możesz mi wyjaśnić o co tutaj chodzi? - naciskałam
- Zaraz dowiesz się wszystkiego od samego Slasha - szliśmy wąskimi i krętymi korytarzami, oświetlonymi tylko małymi lampkami LED przy podłodze.
- Slash co jest grane! - zawołałam głośno, jak tylko dostrzegłam fragment czarnej czupryny i cylindrza mojego męża zza wieszakow pełnich rożnokolorowych kreacji.
- O Taylor! - podbiegł do mnie. Mimo wszystko dzieliła nas spora odległość - Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Otorz Izzy złożył mi kiedyś pewną propozycję, którą na wstępie od razu odrzuciłem, ale kiedy człowiek choruje, dochodzę do niego pewne wnioski. Sama chyba dobrze o tym wiesz. Skontakwoałem się z nim i Duffem, którzy s kolei zadzwonili do Stevena i Axla. Nie uwierzysz, ale udało nam się dojsć do pewnego porozumienia, którego wynikiem jest właśnie dzisiejszy koncert
- Świetna historia, ale jakoś w to nie wierzę. Nie potrafiliście się dogadać przez dwie dekady, a teraz tak po prostu wystarczył jeden telefon?
- To nie było tak. Mogłbym ci opowiedzieć całą historię o tym, jak po raz pierwszy rozmawialiśmy z Aclem, jak ze wszystkiego chciał się wycofać Steven, ale nie mamy na to za bardzo czasu. Chodź poznasz wszystkich - objął mnie w talii.
- Jakich wszystkich? Przecież tak naprawdę nie znam tylko Axla...
- A DJ ASHABA'E  znasz? A Bumblefoot'a? - wymieniał
- Oni też tutaj są? - otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
- No raczej - uśmiechnął się pod nosem - Panowie, a to jest moja Taylor - zawołał, a moim oczom ukazało się 18 rockmanów ubranych w swoje stroje sceniczne (każdy na czarno z wyjątkiem Axla, który założył czerwoną, mieniącą się marynarkę).
- Hej - pisnęłam cicho - na stoliku ze szklanym blatem stało kilkanaście butelek różnych trunków, od wody do wódki. Na trzech ogromnych kanapach siedzieli: Steven Adler z Duffem, Dizzy Reed, Todd i Brent. Na kolanach farbowanego blondyna usadowiła się jego Sussan. Obok DJ ASHBA z narzeczoną, Bumblefoot, Sebastian Bach ze swoją dziewczyną (A co ten tu robi?) Axl, Izzy i Myles. Na ostatniej sofie zostali: Richard Fortus, teraźniejszy basista, o którym wiedziałam tylko tyle, że ma na imię Tommy, koleś od klawiszy, Frank Ferrer, Frank Sidoris Gilby Clark i Matt Sorum - Jak wy się wszyczy pomieścicie na jednej scenie? - czy naprawdę nie było mnie stać na jakieś oryginalniejsze słowa?
- Spoko, damy radę - zaśmiał się DJ.
- Matko, a gdzie rostawiłeś Alice! Miałeś się nią opiekować! - nawrzeszczałam na Stradlina
- Easy... zostawiłem ją z Vanessą, zresztą od samego początku taki był plan. O wszystkim dowiedziała się dzień przed twoim wyjazdem - wyjaśnił rytmiczny.
- Jak ci się udało to wszystko przede mną ukryć? - szepnęłam Slashowi na ucho
- To nie było wcale takie trudne. Na wszelki wypadek poprosiłem obsługę hotelową by odcięła sygnał z anteny i zabrała z pokoju wszelkie radia
- Powariowałeś do reszty? Po co to robiłeś? Równie dobrze mogłam się dowiedzieć o wszystkim na mieście...
- Ale na szczęście ci się to nie udało - czy on właśnie dał mi pstryczka w nos?!
- Dobra ruszamy tyłki - z kanapy wstał Duff - Czyli najpierw wychodzi oryginalny skład, plus Fortus i ASHBA, tak?
- A jaka była umowa? - odezwał się Axl - Gramy dwa utwory i wchodzi Sebastian. Śpiewa My Michelle, po czym na scenę wskakuje Myles, a ty - wskazał na basistę - wymieniasz się z  Toddem, a Steven z Mattem.
- Życz mi powodzenia - szepnął mi Mulat na ucho.
- Ty myślisz, że ja zostanę tutaj?! Nie ma mowy! Mój MĄŻ (celowo zaakcentowałam to słowo) pomoże mi sie dostać do pierwszego rzędu, tylko ktoś musi wymienić się ze mną butami - sądzę, że w szpilkach moje stopy czekałby marny los.
- Ja mam trampki, to się chętnie wymienię - zaoferowała partnerka ASHABY.
- Dzięki, ratujesz mi życie
- Mnie specjalnie nie cięgnie do takiej muzyki, więc posiedzę sobie tutaj - dodała po chwili - I jak, pasują?
- Idealnie - uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
- Dobra, Ian, tan największy z ochroniarzy, pomoże ci przejść przez barierki i dopilnuje by nic ci się nie stało - powiedział Slash i pożegnał się ze mną gorącym pocałunkiem. Drżał z podniecenia, przed powrotem na scenę. Cały czas z jego twarzy nie schodził uśmiech.

Ochroniarzowi udało się wcisnąć mnie w szalejący tłum. Razem z fanami czekałam na rozpoczęcie koncertu. Zgasły wszystkie światła. Ludzie zaczęli niemiłosiernie krzyczeć. Z pierwszych rzędów mogli zauważyć poruszającą się po scenie postać. W całym tym wrzasku doskonale słychać było, że ktoś włączyć podpiętą do kilkudziesięciu wzmacniaczy gitarę. Strumień światła został skierowany dokładnie na Niego. Slash stał pośród ciemności i zaczął grać Godfather theme. W momencie, kiedy powinien wejść cały zespół do Mulata dołączył ASHBA. W całej sali rozbrzmiał niesamowity pisk ludu. Nawet ja krzyczałam. Po solówce na scenę weszli: Duff, Fortus, Adler, Dizzy Reed, Izzy i Axl. Nie dochodziło do mnie, to co widzę. Coś absolutnie niemożliwego dzieje się właśnie w tej chwili. Dwa skłócone obozy połączyły siły. Usłyszałam wstęp do Sweet Child O' Mine:" She's got a smile, that it seems to me..." - śpiewał Axl. Nie było z jego wokalem tak źle, jak myślałam. Zgromadzeni w sali ludzie również bardzo mu pomagali. Nie można było odczuć żadnej różnicy pomiędzy latami 90-tymi a teraźniejszością. Następnie publika szalała w rytm Nightraina. Na scenę wszedł Sebastian a publika zaczęła wrzeszcześ jeszcze bardziej, jakby to w ogóle było możliwe. Następnie Myles z ekipą i ich cover Paradise City.Ogólnie rzecz biorąc zagrano 25 utworów + 3 bisowe. Skład zmieniał się na bieżąco, a ludzie nie wierzyli w to co widzą. Na koniec wszyscy stanęli w rzędzie i grzecznie się ukłonili, następnie zniknęli za wielkim ekranem, idąc za pewne za kulisy. Ochroniarz pomógł mi przedostać się za barierki i wrócić bezpiecznie do chłopaków. Nie powiem, trochę obawiałam się tych ludzi, którzy mierzyli mnie wściekłym wzrokiem.

 Kurde, wyobrażałam sobie ten rozdział trochę inaczej. Miał być dłuższy, a opis koncertu dokładniejszy, ale nie miałam ani czasu, ani chęci. Ostatnio wciągnęły mnie opowiadania o Linkin Park i tutaj znów proszę was o pomoc. Może ktoś z was kiedyś się na jakieś natknął, albo sam czyta. Chętnie poślęczałabym trochę przed monitorem i poniszczyła wzrok, zagłębiając się w kompletną fikcję. Na razie natknęłam się tylko na to: http://opowiadanie-linkinki.blog.onet.pl/ i http://lost-in-echo.blogspot.com/ - jeśli znacie inne zapodajcie linki w komentarzach ;)

14 komentarzy:

  1. co ty mówisz! to było świetne! to jakby odzwierciedlenie cichej nadziei każdego fana Gunsów, no bo przyznajmy szczerze, każdy po cichu marzy o reunion! To było piękne! czekam na kolejnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam, jak znajdę chwilke. A co do opowiadan o LP To mam linka do takiego http://the-body-bends-until-it-breaks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie! Reunion! Normalnie łezka się w oku kręci! ;P
    Super, naprawdę xD
    Totalnie genialne! ;D
    Wielbię Cię! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrbiłam *____________________________*
    o kurwa...
    ja chcę ich powrotu na scenę...NATYCHMIAST! ^_^
    to było zajebiste, wszystkie opisówki, dialogi, pomysły Slasha, ogólny zarys koncertu, przygotowania, tajemnice, odcięcie telewizji, radia i wszystko inne *_____*
    Slash jest genialny, Izzy jest genialny, Axl jest genialny, Duff, Steven, Dizzy, Matt, Sebastian, Tommy, Todd, DJ, Brent, Fortus, dwóch Franków, Gilby i wszyscy pozostali, których nie wymieniłam <3
    Kooocham Cię!
    Czekam na kolejne, przepraszam, że tak krótko, ale biologia czeka... :<

    OdpowiedzUsuń
  5. O jeny.. no dobra, marzenia spełaniją się chociaż w opowiadaniach. Chociaż ja bym tam na miejscu Tay zawału dostała na samym wstepie, haha

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy raz piszę komentarz na blogu, który czytam. Robię to dlatego, żeby Ci pogratulować. Na prawdę świetnie piszesz. A opowiadanie nie jest fajne, supcio, spoko tylko jest po prostu piękne, tak jest piękne. Jak to czytałam tak ryczałam, matko. Ale dziękuję Ci za to. I błagam pisz dalej, masz talent! Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Kurde, żem się rozpisała. Hhahhaaha. :D Uwielbiam to! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. JAK JA ZAZDROSZCZĘ TAY *__________________________*
    Wszystko było genialne, opis koncertu świetny, i ten reunion. <3
    Łezka się w oku kręci...
    Powiem jedno- wszystko jest w ch... doskonałe. Uwielbiam.
    U mnie nowy, urodzinowy rozdział ;)
    dont-cry-in-november-rain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na 4 rozdział http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiesz nawet ile bym dała żeby na prawdę odbył się ten koncert. Opis koncertu wręcz świetny.
    Scena ślubu *_____*
    Szczerze zazdroszczę Taylor. Chętnie bym się z nią zamieniła x'D
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział: life-in-the-paradise-city.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam to opowiadanie od samego początku i jestem zachwycona!! Wspaniały pomysł na opowiadanie. Jeśli chodzi o ten rozdział, to przypomina on trochę fikcję. Przecież Axl rzucił foch 4ever z przytupem i na taki koncert nie ma co liczyć, nie wazne jakbyśmy tego chcieli, no ale dobra.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do "się" opowiadanie o Linkin Park i nie tylko
    http://xoxoxo17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Axl nareszcie..! gdyby to tylko mogła być rzeczywistość♥

    OdpowiedzUsuń
  13. http://gunsnrosesaremyonlylove.blogspot.com/
    Na razie mało rozdziałów ale będzie więcej :D

    OdpowiedzUsuń