niedziela, 7 października 2012

Rozdział 8

Siedzieliśmy przy jednym stoliku z kilkoma butelkami wódki i wishky. Axl stracił kontakt z rzeczywistością jakieś dwie godziny temu, Duff trzymał się dzielnie, chodź gadał od rzeczy, Izzy jeszcze nie wrócił do siebie, a Steven? Gdzie jest Steven? Rozmawiałam ze Slashem o gitarach, Aerosmith, rowerach, rolkach, gatunkach narkotyków i kacu.
- Dobra, ja się zbieram, bo w odróżnieniu od ciebie chcę być jutro przytomna
- E tam, tylko tak pieprzysz. Jak już uciekasz, to zabierz ze sobą Stradlina, bo za pół godziny nikt nie będzie o nim pamiętał - Slash złapał bruneta za ramię i postawił w miarę pionowej pozycji. Złapałam go pod pachami i pociągnęłam za sobą. Droga nie była wcale taka męcząca, jak by się mogło na początku wydawać. Władowałam go do windy i oparłam o ścianę w korytarzu na piętrze
- Izzy, hej, masz gdzieś klucze? - starałam się dotrzeć do chłopaka. Stał z przymrużonymi oczami i nadal nie kontaktował. Przeszukałam jego kieszenie, ale nic nie znalazłam, może oprócz kilkunastu woreczków z narkotykami i paczki papierosów. Weszłam razem z nim do swojego pokoju i posadziłam go na łóżku. Zdjęłam mu kurtkę (chodź nie było łatwo) i buty, po czym ułożyłam go na boku i przykryłam kocem. Przebrałam się w czyste ubrania, rozpuściłam wilgotne włosy i położyłam się obok. Zasnęłam.
Ktoś mnie dusi? Nie to tylko Stradlin przygniótł mnie do materaca.
- Oryginalny sposób na pobudkę - wydusiłam i uszczypnęłam go w udo. No co, tylko tam sięgała moja ręka.
- Co? - wydusił zaspany
- Dusisz mnie - wyjaśniłam. Momentalnie odskoczył na kraniec łóżka i spadł na podłogę. Jego mina była zabójcza. Coś w rodzaju zaskoczenia i dziecięcego rozczarowania. Śmiałam się tak mocno, że nie mogłam złapać powietrza.
- Co ja tutaj robię?
- Odpłynąłeś, więc trzeba było cię gdzieś zacumować. Bar chyba nie jest najlepszym miejscem na sen, co?
- Sama mnie tu przytaszczyłaś?
- Noo, a nie wierzysz w moją siłę?
- Wierzę, właśnie mi ją przed chwilą zademonstrowałaś - pierwszy raz się do mnie uśmiechnął, a wyglądał wtedy naprawdę słodko - Ten... widziałaś gdzieś moją kurtkę? - bez słowa wskazałam na fotel. Wydawał się zdenerwowany? Pomacał wewnętrzne kieszenie.
- Wszystko jest - rzuciłam.
- Zaglądałaś? - zpiorunował mnie wzrokiem.
- Szukałam kluczy. O co ci chodzi? Myślisz, że towaru nigdy nie widziałam? Pff... Gdybym wiedziała, że mieszkam pod jedynym dachem z dilerem...
- A skąd ty możesz wiedzieć, że handluję
- Nie stać by cię było na taką ilość dobrego towaru - zmierzył mnie podejrzliwie - O co ci chodzi do cholery? Kiedyś brałam, okej - wykrzyczałam. Nie lubiłam, kiedy ktoś poruszał ten temat. Trzymałam to w tajemnicy. Nawet rodzice nie mieli pojęcia o moim uzależnieniu. Nie byłam u nich  na Florydzie 10 lat.
- Ty? - wytrzeszczył oczy - Nie wyglądasz...
- A powinnam mieć przekrwione oczy, być wychudzona i rozkojarzona tak, jak ty? - wykrzyczałam tak naprawdę to, co mnie bolało - Już nie niszczę sobie życia i nie mam zamiaru znów zacząć, nawet gdybym bardzo kochała... - staliśmy metr od siebie i walczyliśmy na spojrzenia - Co? - dodałam po chwili.
- Nie byłabyś w stanie pokochać kogoś takiego, prawda?
- Ja nie potrafię decydować nad tym, czy coś do ciebie czuję. Nawet jeśli... to faktycznie prawda, to nie chcę się znowu wpakować w to bagno. Byłam już na dnie i wiem, że drugi raz nie... - Stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Objął moją twarz i zachłannie wpił w moje wargi, miażdżąc, je. Odwzajemniłam gest. Nie miałam w sobie tyle samozaparcia, by odsunąć się od niego.Miał takie ciepłe usta.
- Proszę...
- O co mnie prosisz?
- To nie jest takie łatwe. Co z tego, że coś do ciebie czuję, jak nie potrafię znieść tej bliskości. Nie mogę się przełamać - wyjaśniłam.
- Więc będziemy nad tym pracować - uśmiechnął się lekko. Znowu jego oczy wesoło zaiskrzyły.
- Ale najpierw pójdziemy na śniadanie - wykręciłam się.

Byliśmy sami w wielkiej hotelowej restauracji. Było już dobrze po 11. Kuchnia nie serwowała już w zasadzie menu porannego, ale dla nas zrobiła wyjątek. Miło.
- Po koncercie wracamy do LA, prawda? - zapytałam.
- No liczyłem na to, że uda nam się porządnie opić pierwszy zagraniczny występ, ale raczej z tego nici - przełknął rogalika - Cholera, czy ja nie powinienem być na próbie? Axl mnie zabije - zerwał się z miejsca - A ty nie jesteś jeszcze ubrana. Jesteśmy spóźnieni, jak nic - westchnął zrezygnowany.
-  Mną się nie przejmuj. Idź, a ja wyjdę na jakiś spacer, czy coś - upiłam łyk kawy.
- Nie chcesz zobaczyć, jak gramy? - zrobił minę, jak zbity pies.
- Zobaczę wieczorem, a teraz leć - popędziłam go ręką.
Wypadł, jak burza z restauracji, a ja spokojnie dojadłam kanapki i wypiłam kawę. Wróciłam na górę, wzięłam prysznic ubrałam się w zwykłe jeansy i białą koszulkę z czarnym, dużym tekstem ' Nienawidzę koszulek z napisami'. Związałam moje długie, czarne włosy w kitkę, zostawiając grzywkę, lekko zachodzącą mi na oczy, które pomalowałam lekko tuszem, ale pociągnęłam mocną kreskę na górnej powiece.
Cały dzień spędziłam w Hyde Park. Zauważyłam upływ czasu, kiedy zaczęło się ściemniać. Jasna cholera, mam piętnaście minut, by przejechać połowę miasta i znaleźć się na koncercie Gunsów. Powiedzmy sobie szczerze, to było niemożliwe. 45 minut to naprawdę niezły wyczyn. Rzuciłam taksówkarzowi większość pieniędzy, jakie miałam w kieszeni. Wpadłam do wypełnionej po brzegi sali. Nie było szans, by przepchnąć się do przodu. Nawet przy drzwiach było duszno, śmierdziało potem i tanim winem. Uchyliłam drzwi, zaciągając się co chwilę świeżym powietrzem. Założę się, że gdyby ktoś w centrum tłumu zemdlał, po prostu ścisnęliby go, jak sardynkę i nawet tego nie zauważyli. Przyrzekam, że gdybym miała stać tutaj jeszcze 10 minut, wyszłabym na zewnątrz, na szczęście występ dobiegł końca. Oczywiście nie mogłam narzekać na muzykę, bo była wyborna, ale warunki dalekie od tych, dla zwierząt. Wszyscy się gdzieś rozpierzchli. Mogłam zobaczyć pustą scenę, ale fajnie. Szukałam wzrokiem chłopaków. Ta blond żyrafa, wydawała mi się znajoma.

5 komentarzy:

  1. U mnie dwie MEGA ważne informejszyn!
    WCHODZIĆ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rossie i Izzy razem? No tego się nie spodziewałam, więc jest to dla mnie pewnego rodzaju zaskoczenie. Ale fajnie... no chyba do siebie pasują. Tylko gordziej będzie, jak Rossie przez GNR wróci do narkotyków, bo tak przeciez też może się stac. Juz wtedy tak fajnie nie bedzie :(

    A tak w ogóle, to zapraszam do mnie na zapoznanie się z bohaterami nowego opowiadania :)http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeja <3 Mój Stradlin się zakochał w Rossie. Gdzieś tam czułam, że może coś z nich być i jest. Mam nadzieję, że coś dobrego z tego wyjdzie :D Kocham jak Duff jest określany blond żyrafą xD!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, trochę krótko. Ale to nic, najważniejsze, że w ogóle coś dodałaś. Rozdział fajny, czyli Rossie jest z Izzym? Mam nadzieję, że go zmieni i wyjdzie dzięki niej z nałogu. Trochę za mało reszty chłopaków. A tak spytam z ciekawości, chcesz porzucić któreś opowiadanie? Ta sonda na górze mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sredecznie zapraszam na prolog nowego opowiadania :) http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń