środa, 17 października 2012

Rozdział 22

Przed 22, wszystkie dzieci spały smacznie w łóżkach na poddaszu, a my siedzieliśmy na ogromnym tarasie popijając wino, lub coś mocniejszego.
- Ostatnio napisał do mnie Axl - zaczął Duff - Zaproponował byśmy dogadali się jakoś z Izzym i wystąpili wspólnie na jednym z koncertów nowych Gunsów.
- No i ? - odezwał się Slash.
- Wybraliśmy 26 sierpień, czyli równe dwa miesiące. Zastanawiam się, czy również ty byś się na to nie pisał, bo wiesz, że...
- Odpada. Nawet gdybym mógł grać, nie zgodziłbym się na ten występ. Dobrze wiesz, dlaczego. W ogóle dziwię się, że wy macie na to ochotę. Po tym, jak nas praktował przez ostatnie dwa lata działalności zespołu -A właśnie Stary, co z twoją ręką?
- A co ma być. Mamy na oku takiego jednego lekarza, ale musimy najpierw go namierzyć...
- To za czym czekacie? - zapytał prosto z mostu Izzy.
- Wiesz, jest Alice. Ona zajmuje nam mnóstwo czasu...
- A teraz? Dlaczego nie siedzisz przed laptopem z telefonem w dłoni?
- Jesteśmy u was...
- Dalej Duff, trzeba pomóc kumplowi. No wstawaj wstawaj - zawołał na Slasha - Idziemy na piętro do mojego gabinetu. Zamykamy się na nos, a rano zdradzimy dziewczyną, co udało nam się zdziałać
- To może ja też pomogę? - wstałam z leżaka.
- Nie ma mowy - zaprzymał mnie Duff - Panie sobie odpoczną. Ty i tak masz dużo na głowie - odetchnęłam głęboko. Może ma rację?
- Idziesz popływać? - zapytała mnie żona Mckagana.
- Nie mam stroju...
- Za to ja zabrałam ze sobą, ich aż za dużo. Chodź ze mną, coś wybierzemy...

To był naprawdę wspaniały wieczór. Poznałyśmy się lepiej z Sussie. Rozmawiałyśmy o naszych dzieciach, facetach, koktajlach i tajemniczym planie byłych Gunsów.
- Słuchaj Taylor, chłopakom całkiem poważnie marzy się reunion. Nie zaraz taki na całą trasę, ale jeden, gora dwa występu... Było by miło. Jesteś managerem Slasha i jego kobietą, dlatego cię w to wtajemniczam, ale jemu ani słowa
- Jasne, byłoby fajnie, ale dopóki nie pomożemy Slashowi wrócić do zdrowia, z naszego planu nici
- Dlatego Duff razem z Izzym chcą mu pomóc, a ty masz się rozluźnić, napić wina i odpocząć
- Dzięki - szepnęłam - Za pomoc, rozmowę i towarzystwo.

Obudziłam się równo w południe. Slasha nie było obok mnie. Pościel była nawet nietknięta. Łóżeczko Alice też było puste. Narzuciłam na siebie koszulę Slasha, którą zostawił mi wczoraj wieczorem, bym nie zmarzła i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w salonie Izziego z szerokimi uśmiechami na twarzy. "Wujkowie" zabawiali wyszczerzoną do granic możliwości Alice, a córeczki Mckagana ciągnęły labradora imieniem Chocko za uszy. 
- Coś się stało? - zapytałam, gdy wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- O 19  mam samolot do Berlina. Po południu czasu Europejskiego jestem umówiony na spotkanie z prof. Cohenem - uśmiechnął się tryumfalnie - Wszystko dzięki Duffowi i Izziemu - Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Jezu, jak się cieszę! - pisnęłam wskakując na kolana Hudsona. Pocałowałam go mocno, prosto w usta.
- Ja też - rzucił, hamując śmiech. Dopiero teraz przypomniałam sobie o kilku innych osobach, które bacznie nam się przyglądają.
- Dziękuję - tuliłam się po kolei do każdego. Nawet małych pań Mckagan, nie ominął mój napad czułości. Pół godziny później byliśmy już w drodze powrotnej.

- Kocham cię. Będziemy z Alice mocno trzymać za ciebie kciuki. Zadzwoń, jak tylko dolecisz, dobrze? - tuliłam się do Slasha na środku terminala. Zostawiłam małą z Perlą, Londonem i Cashem w parku. Nie rozmawiałam z Nessi od czasu naszej kłótni.
- Jasne skarbie. Opiekuj się naszym Aniołkiem i dbaj o siebie - cmoknął mnie w czoło i poszedł w kierunku odprawy celnej, ciągnąc za sobą walizkę. Wróciłam do samochodu i pojechałam prosto nad niewielki staw. Z daleka dostrzegłam Perlę, przewijającą moją córkę.
- Hej, już jestem. Dzięki wielkie, że zajęłaś się Alice - usiadłam na dużym czerwonym kocu. Niedaleko chłopcy grali w piłkę.
- Nie ma za co. Przynajmniej nie nudziłam się, kibicując mojej drużynie - pomachała swoim dzieciom - I co poleciał? - zaczęła z innej beczki.
- Tak - westchnęłam
- To dobrze. Może wszystko wróci do normy - pokiwała głową ze zrozumieniem. Zapadła cisza.
- Tak sobie myślę Perla... może wybrałybyśmy się na zakupy, co? Za tydzień Alice idzie do żłobka, London z Cashem będą w szkole, a my mogłybyśmy poszwendać się trochę po galeriach. Chyba, że nie masz ocho...
- Nie, bardzo chętnie - przerwała mi - Zdzwonimy się jeszcze, nie?
- Jasne - usmiechnęłam się szeroko. Alice zaczęła płakać - Zmęczona jesteś, prawda? Już Skarbie, idziemy do domku - cmoknęłam ją w policzek.
- To sobie nie porozmawiałyśmy...
- Będziemy miały pewnie jeszcze nie jedną okazję - odpowiedziałam, zapinając córkę w wózku.
- No pewnie... Dalej Cash, nie poddawaj się! - krzyczała w stronę swoich dzieci - No i teraz w lewo i prosto, biegniesz, biegniesz... GOOOL! - zaczęliśmy bić brawo.
- To do zobaczenia - pomachałam z daleka skaczącemu z radości Cashowi i niezadowolonemu Londonowi.
Wracałam spacerkiem w stronę mojego mieszkania z marudną Alice. Nie była dzisiaj w najlepszym nastroju. Chyba wyczuwała moje poddenerwowanie z powodu wyjazdu Slasha.
- Taylor? - usłyszałam tak dobrze znany mi od dzieciństwa głos. Byłam już pod domem.
- Mama? - ze zdziwienia wytrzeszczyłam szeroko oczy.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się nieśmiało. Alice tym razem rozpłakała się na dobre.
- No już... nie płacz Skarbie - wzięłam swoją córkę na ręce.
- To jest wasze dziecko? - zapytała z nie mniejszym zdziwieniem, niż ja.
- Tak, to jest twoja wnuczka - odpowiedziałam surowo. Wwlekłam wózek do windy wewnątrz budynku. Matka nie ruszyła się z miejsca i cały czas stała w drzwiach wejściowych - Chodź na górę, co? - zaproponowałam już bardziej milszym tonem.

5 komentarzy:

  1. Super rozdział. Bardzo mi się podobał. Cieszę się, że ten doktor został znaleziony no i oczywiście z tego, że ręka Slasha wróci do normy. Chciałbym bardzo by teraz wszystko się ułożyło no i oczywiście by Izzy i Duff nie dali się nabrać na słodkie oczka Axla. Poza tym bardzo mi się podoba. Trzymaj tak dalej,

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poinformowałaś mnie :(
    Przeczytam, jak znajdę chwilkę.

    http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na 1 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kibicująca Mama Perla rządzi! :D
    Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra, to znalazłam chwilkę czasu, aby przeczytać.

    Hmm, Izzy przeżył ten najazd i chyba nawet wyszedł z tego cało, haha. Boże, nie myślę dziś i nie wiem, co mam napisać. Pewnie ten komentarz będzie do d... ale cóż poradzić. Hmm, dobra, to ja postaram się jakoś skupić.

    Panowie znalezli lekarza dla Slasha i Hudson sobie poleciał. Tay ponownie została sama z małą, ale mam nadzieję, że tym razem nie będzie miała jakiś głupich jazd, że Slash ją zdradza, czy coś.
    Własnie, Perla rzadzi, haha... nie wiem, dlaczego ale ten moment mnie totalnie rozwalił :D

    Dobra, koncze ten beznadziejny komentarz.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha, ale zajebisty rozdział *________*
    Najpierw wzmianka o Axlu, Gunsach i ich koncertach. Wspólnym koncercie...ach, marzenie ściętej głowy... No, ale bardzo mi się podobała rozmowa z Perlą. Jak już wspominałam, lubię ją. Nie mogę się doczekać tych ich wspólnych zakupów :D

    OdpowiedzUsuń