piątek, 26 października 2012

Rozdział 11

- Rozz! - mężczyzna wybiegł na zewnątrz. Na szczęście stanęła pomiędzy nami dyrektor ośrodka i odcięła mu dostęp do mnie, krzycząc, że jeżeli się nie uspokoi zadzwoni po policję. - Rosemary, jedź do domu, sprawdź czy wszystko w porządku. Zadzwonię do ciebie wieczorem. Ten numer, który podałaś mi przed urlopem jest nadal aktualny?
- Taak - wszystko działo się za szybko.
- Ma kto po ciebie przyjechać? - upewniła się
- Yyy... - jedyną drogą, by skontaktować się z chłopakami był telefon do ich managera. Jego numer zapisał mi ostatnio Slash i włożył do portfela. O jest! Bez słowa podałam go psycholog. Mówiła coś do mnie, ale nie byłam w stanie jej słuchać. Usiadłam na krawędzi chodnika.
- Rosemary? Słuchasz mnie?
- Taak - wydukałam
- Za pół godziny będzie po ciebie manager tych chłopaków. Teraz w mieście są straszne korki, wię nie denerwuj się, jeśli przyjedzie poźniej. Może chodź do mnie na kawę, co? - zaproponowała.
- Nie, ja sobie tutaj posiedzę
- Na pewno? - Ugh... chyba wiem co mówię, nie?
- Tak - odpowiedziałam krotko. O stokroć bardziej wolałam siedzieć sama, na ławce pod drzewem, niż być skazana na dogłębną analizę moich wypowiedzi, przez doświadczonego i wykształconego psychologa. Dziękuję bardzo. Ktoś zatrąbił kilkukrotnie. Już?
- Wsiadaj, bo nie mamy czasu - popędził mnie - Chłopcy powiedzieli, że dopóki nie zobaczą, że  jesteś cała i zdrowa nie idą na żaden wywiad. Chyba rozumiesz powagę sytuacji, nie? - tłumaczył wyjeżdżając już na jedno z głównych skrzyżowań Niven.

- Rossie! Jasne cholera, gdzie ty byłaś? - doskoczył do mnie Stradlin - Wszystko w porządku? - wyraz mojej twarzy przypominał chyba ten sprzed trzech tygodni, bo nie naciskał, tylko od razu mocno mnie przytulił - Już nigdzie się bez nas nie ruszasz, jasne? I zapomnij o powrocie do pracy! - spojrzałam na niego ze zdziwieniem - No babka, która dzwoniła, przedstawiła się i podała adres - Za tydzień wyruszamy w trasę po Stanach, a ty z nami - tłumaczył już w jakimś pokoju.
- Gdzie jesteśmy? - nie ma co dziewczyno, masz zapłon.
- Tutaj mamy umówionych kilka wywiadów. Posiedzisz chwilę z Alanem, prawda? - do sali wszedł zespół.
- Rossie kurwa mać, przeżyłaś trzęsienie ziemi? - krzyknął na całe pomieszczenie Slash.
- No raczej - uśmiechnęłam się krzywo.
- Dzień dobry, przepraszam za spoźnienie, ale sami chyba panowie rozumieją, że przez dzisiejsze wydarzenia komunikacja w mieście jest... - szukał w głowie odpowiedniego określenia.
- Istny rozpierdol - rzucił Axl - Tak zgadzam się z  tobą... - spojrzał na plakietkę dziennikarza - Dave.
- Panią muszę na chwilę przeprosić, ponieważ chciałbym zrobić zespołowi zdjęcie.

Zrezygnowaliśmy z nocnego przesiadywania w barze, z powodu masy ludzi, która najwyraźniej potrzebowała się odstresować. W drodze do domu wpadliśmy do monopolowego i kupiliśmy dwie siatki różnych butelek z wysokoprocentowymi trunkami. Będąc już w Hellhouse zamówiłam cztery pizze, a Slash włączył winyla Rolling Stones
- Nie wiem, jak wy, ale ja mam zamiar zalać się w trupa - oznajmił Slash.
- To może ja się dołączę - dodałam po chwili namysłu.
- Oj, Mała, wydaje mi się, że ze Slashem nie masz szans i odpadniesz po kilku kolejkach... - skomentował Axl.
- Zakład? - spojrzałam mu w oczy.
- Dobra, ale o co?
- Jeśli ty przegrasz to możesz się mnie czepiać dalej i tak mam to gdzieś, natomiast jeśli wygram, zakopiemy topór wojenny - wyciągnęłam dłoń do przodu czekając na odpowiedź z jego strony.
- Zgoda - przytaknął. Uścisnęliśmy sobie ręce.
- To może ja skoczę po tabletki na ból głowy, bo się już skończyły, a raczej bez nich się nie obędzie - zaproponował Duff i już go nie było. W zakładzie chodziło o to, by wypić, jak najwięcej, a nie w jak najkrótszym czasie, toteż mi wypicie takiej samej ilości alkoholu, jak Slash zajęło dwa razy więcej czasu, ale opłacało się. Padł nieprzytomny ok. trzeciej nad ranem. Cały czas wiernie kibicowali mi Steven i Duff, któremu spodobała się nasza zabawa. Na pół przytomna wypiłam jeszcze kilka łyków, żeby nie było remisu i osunęłam się na blat.

- Dziewczyna, która pokonała Slasha w ilości wypitego alkoholu... Nie do wiary - szeptał mi do ucha Izzy.
- O matko, moja głowa - wysyczałam przez zęby. Czy w mojej głowie naprawdę było miejsce dla setki tupiących kotków?
- Proszę - chłopak wręczył mi dwie tabletki przeciwbólowe i butelkę wody. Posłałam mu słaby uśmiech.
- Jak się ma Slash? Dobrze, że pytasz. Biedak nie może nawet kiwnąć palcem. Nieźle go załatwiłaś - zachichotał - Za to Rose chodzi wkurwiony. Pewnie dlatego, że będzie musiał cię przeprosić... a on nie lubi tego robić - Powoli zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki. Taak, lodowata woda. Czuję się o niebo lepiej. Zjadłam resztki wczorajszej zimnej pizzy i zapaliłam papierosa.
- Rossie? Ty żyjesz? - szczerze zdziwił się Duff.
- Co wy macie z takimi pytaniami? Najpierw Slash, teraz ty. Tak, żyję i na razie nie wybieram się na tamten świat. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Szacun za wczoraj. Dwie butelki Danielsa, bez trzech łyków. Serio, nawet mi byłoby ciężko.
- Miło mi. Ukłoniłabym się, ale czuję, że zaraz pęknie mi łeb - o Slash ruszył się na podłodze, za kanapą.
- Ciszej kurwa - wybełkotał.
- Ja jestem u siebie! - warknłą Duff. Tym razem i mi mocniej zapulsowało w skroniach.
- Duffy błagam... - starałam się zrobić słodką minkę.
- Jasne złotko, już sobie idę
- Jakim cudem jesteś w stanie siedzieć? - wydukał Kudłaty. Zaśmiałam się cicho. Wygrałam zakład i to w jakim stylu! - Masz coś do picia? Tylko błagam, nic z procentami, bo się zrzygam - podałam mu butelkę z wodą i listek z tabletkami. Wstałam i chwiejnym krokiem wyszłam na zewnątrz. Musiałam się odpalić na świeżym powietrzu.

- Ekhem... - Axl stał za mną od kilku minut i nie raczył się odezwać.
- Hm...
- Wygrałaś zakład - stwierdził.
- Noo
- Chciałem cię... ten... no nie będziemy już się kłócić
- Chyba nie dosłyszałam - mogę się chyba z nim chwilkę podroczyć. W końcu nie codzień zdarza się, że Szanowny Pan Wielkie Ego zechce przyznać się do porażki.
- Kurwa, no wiesz o co mi chodzi. Przeprosić cię chciałem - wysyczał, jakby miała to być najobżydliwsza rzecz na świecie.
- Przyjmuję przeprosiny i ze swojej strony mogę obiecać, że również postaram się dotrzymać słowa.  Zapalisz? - podałam mu paczkę ze swoimi papierosami.
- Jasne - tak spędziliśmy ranek i południe. Wieczorem wybraliśmy się na pielgrzymkę po klubach. Cały następny tydzień był jedną wielką imprezą.

7 komentarzy:

  1. Laska pokonała Slasha w piciu?! O.o To jest w ogóle możliwe?! ;D haha! Ale wygrała zakład! Ha! I Axl musiał przeprosić ;P Bieeedny... ;>
    Czekam na następne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rossie wygrała w piciu ze Slashem?!
    Szok O.o
    A rozdział zajebisty :p
    PS:Zapraszam do mnie na rozdzailątko czegoś innego, a mianowicie nowego pojebanego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha! Faaak je faaaaak je! nadrobiłam :D
    I teraz tak...żebym nie pomieszała opowiadań, tak tak...nie chciało się wcześniej czytać to się teraz ma...no ale trudno. Mam nadzieję, że się domyślisz co autorka tegoż oto komentarza ma na myśli.
    Po pierwsze to...czy mi się tylko wydaje, czy to grające ustrojstwo zniknęło? ^.^ Lista była zajebista, ale jakoś nie znoszę tego dodatku xD
    No a wracając do rozdziałów, to:
    1. Wyznania Izzy'ego, jego troska o Ross, aż w końcu to odpuszczenie sobie troszczenia się o innych i w końcu pomyślenie o sobie było piękne *_*
    2. Scena kiedy Izzy zostaje pobity i okradziony z drugów była na początku przerażająca! Bałam się, że trafi do szpitala, we krwi będzie miał narkotyki i go przymkną, ale na szczęście moje obawy się nie potwierdziły :D
    3. Podoba mi się duuużo Slasha :D Serio, kocham Cię za to <3
    4. Rozdział jak zwykle zajebisty, ale i tak moje odczucia względem tego 'narzeczonego' Ross są takie same - nienawidzę gada, powieszę za jaja jak tylko spotkam go gdzieś w LA.
    5. Mam nadzieję, że ona zrezygnuje z tej pracy w ośrodku i pojedzie z Gunsami w trasę, bo byłoby wtedy cholernie ciekawie :D
    6. Czekam na kolejny rozdział i postaram się już być na bieżąco, jednak pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie... ;/
    Przepraszam :<
    I kocham Twe dzieło! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się rano obudzę to będę wszystko nadrabiać a póki co zapraszam na nowy rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam w wolnej chwili :3
    lets-go-to-bed.blogspot.com
    (PRZEPRASZAM ZA SPAM!)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszy rozdział na http://wake-up-time-to-die.blogspot.com/ zapraszam!

    OdpowiedzUsuń