środa, 26 września 2012

Rozdział 4

 Dzień języków obcych. W szkole przedstawienia, jutro przyjeżdżają Niemcy, a ja leżę chora. W zeszłym roku ominęło mnie to wszystko, bo spędzałam, jakże miło (-.-) czas na ortopedii, a teraz dopadło mnie przeziębienie spowodowane cholernymi w.f ami na dworzu przy 9 stopniach. Tak więc zakichana i zachrypła dodaję napisany w weekend rozdział i zabieram się za kolejny (skoro mam tak dużo wolnego czasu).
Acha i z gory przepraszam, za to, że tym razem nikogo nie poinformuję, ale nie mam sily, a kto chce i tak zajrzy ;)


Tak bardzo chciałam zasnąć i chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. Mimo, że za jednym razem wypiłam połowę butelki taniego wina, nie czułam się pijana. Chłopak ułożył mnie na kanapie i uklęknął na podłodze. Odklejał mokre od łez pasma moich włosów z policzków. Otworzyłam oczy. Znowu był tak blisko mnie. Spojrzałam na niego z bólem w oczach. Musnął palcami moje usta. Rozchyliłam nieświadomie wargi. Znów połączyliśmy się w słodkim pocałunku - Tym razem nie masz zamiaru nigdzie uciekać, prawda?
- Nie mam dokąd - zasmuciłam się. Zauważył to. Desperacko szukał pomysłu, jak oderwać mnie od ponurej rzeczywistości.
- Weź prysznic i zjedz coś. Robimy z chłopakami probe za godzinę, a cały jutrzejszy dzień spędzamy w studio. Ty razem z nami, ma się rozmumieć.
- Nie wiem, czy mogę...
- Nie ma innej opcji Rossie. No już.. - wstał i podał mi rękę. Zakręciło mi się w głowie. Musiał mnie podtrzymać w pasie - Co jest?
- Izzy poczęstował mnie tanim winem - Rudy machnął ręką - Chyba muszę go przeprosić - wyznałam
- Niby czemu? Za to, że masz taką słabą głowę?
- Ha ha ha - rzuciłam z sarkazmem - Potraktowałam go, jak gwałciciela.
- Był u siebie, jak ostatnio sprawdzałem - kiwnęłam głową i weszłam do jedynego pomieszczenia (po za łazienką, oczywiście), które miało drzwi. Zapukałam kilkakrotnie i weszłam do środka. Chłopak siedział na łóżku z białym Gibsonem. Oderwał się od gry i zaszczycił mnie swoim spojrzeniem - Chciałam cię przeprosić
- Za co? - zmarszczył brwi.
- Zareagowałam... trochę dziwnie, gdy chciałeś mnie dotknąć, a przecież nie ma w tym nic złego.
- To normalne. Nie masz za co przepraszać... O cholera - zaklął - I kolejna struna poszła w pizdu - westchnął - Mogłabyś mi podać ten czarny pokrowiec?
- Jasne - przyglądałam się z zaciekawieniem, jak wymieniał kawałki drutu.
- Grasz? - zapytał od niechcenia.
- A gdzieżby.  Kiedyś trochę śpiewałam po klubach - podniósł wzrok.
- Solo?
- Nie z przyjacielem - pokiwał głową - Axl mówił, że robicie próbę - skończyły się neutralne tematy.
- Taak, zaraz idę - wysilił się na uśmiech.

No więc wróciłam do salonu, podkradłam Rudemu jakąś koszulkę i wzięłam prysznic. Weszłam do kuchni i zaczęłam robić kanapki. Dołączył do mnie Pan Wieża
- Oni też są głodni?  -zapytałam
- A skąd ja mam to wiedzieć. ajważniejsze, że ja z chęcią polknałbym całą zawartość  lodowki.
- Chyba wypadałoby się podzielić nie? - wzruszył ramionami.
- Jak ci się chce to porób szanownym nierobom kanapki. Ja nie mam zamiaru - piętnaście minut roboty i góra kanapek zakryła cały talerz. Chleb był zapewne kilkudniowy, ale zdatny do jedzenia. Postawiłam wszystko na stole i usiadłam na kanapie, zabierając się za pierwszy kawałek.
- Sama to zjesz? - zapytał Slash. Patrzył na jedzenie, jak na najdroższą wishky.
- Chyba żartujesz, siadaj. Pomożesz mi - podałam mu chleb z szynką i pomidorem. Do Axla dotarł chyba dźwięk mlaskania, bo w mig pojawił się obok. Trzy i pół minuty starczyło, by pochłonęli cały bochenek chleba.
- Od kiedy nie mieliście niczego w ustach
- Skarbie, my warsze mamy coś w ustach - jakby na potwierdzenie wyciągnął z nich papierosa.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodziło
- Od trzech dni - wydukał Rudy.
- Słucham?! I wy funkcjonujecie? Żyjecie? Myślicie? Jakim cudem się pytam?
- Zawsze powtarzam, że Daniels jest najzdrowszą, najsmaczniejszą i najlepszą rzeczą na świecie - rzucił Slash.
- Bardzo śmieszne. Mam tylko nadzieję, że dożyjecie 30. urodzin
- Ej, to nie było śmieszne - odurzył się Kudłaty.
- Bo nie miało być. Przyrzekam, że zobowiązuję się do przynoszenia wam codziennie rano czegoś do zjedzenia. Wy macie zagrać płytę z rockowymi kawałkami, a nie marsze pogrzebowe
- Jakie przynosić rano? Przecież ty będziesz tu mieszkać! - Slash zdążył już wyżłopać pół butelki Nightraina.
- Nie mam zamiaru wracać, do Michaela, ale nie zamieszkam tutaj zostać
- Co ty opowiadasz? A gdzie pójdziesz? - wtrącil się Axl.
- Nie wiem... może do ośrodka
- Jakiego ośrodka? - zapnteresował się Mulat.
- Do odwykowego
- Idziesz na odwyk? To tak, jak Axl. On ma już to za sobą. Mowię ci, zrobil się potulny, jak baranek. Żałuj, że nie poznałaś tego...
- Dosyć! Zamknij się! Ona tam pracuje, kumasz? Tam się poznaliśmy?
- Pierdolisz! Jest przyzwoitą panią psycholog?! Ja  jebię, ty masz kurwa gust, chodź nie powiem, ładna jest...
- Jestem nauczycielką. Dokształcam tych, który rzucili szkołę, a nie ukończyli osiemnastu lat, jasne?
- Aaa - olśniło go - To po co chcesz tam zamieszkać? - znam tego faceta dwa dni i wydaje mi się, że nie ma mózgu. Twarzy zresztą też nie posiada, za to owłosienia, aż nad to.
- Lepiej idź po gitarę - zasugerował Rudy - Co za popierdolec - rzucił tak, bym tylko ja to usłyszała.
     Rozpoczęła się próba. Dziwne, że czterech chłopaków i ja zmieściliśmy się w tym pomieszczeniu. Axle nie miałą nawet gdzie stanąć, więc siedział obok mnie.
- Gdzie jest Steven?
- A jak myślisz? Znowu zabalował - wyjaśnil krotko Izzy.
- Ja po niego nie idę! - krzyknął Duff
- Ja też - uprzedził Slash - Ostatnio obrzygał mi moje kowbojki.
- Mam to w dupie, kto chce iść. Slash i Duff dalej, nakurwiamy po Popcorna
- Czemu znowu ja? - zapytał z pretensjami Kudłaty.
- Bo stoisz najbliżej. No już, im szybciej wyjdziemy, tym szybciej wrócimy - zostałam sam na sam z Izzym. Ciekawe, dlaczego jego Axl nie zabrał. Może potrzebuję niańki? Brunet grał jakąś nieznaną, ale bardzo wpadającą w ucho melodię. Zaczęłam ją nucić. Przerwał, a ja posłałam mu pytające spojrzenie.
- Tam masz tekst - wskazał na wygniecioną kartkę, leżącą na podłodze.
 She's got a smile that it seems to me
Reminds me of childhood memories
Where everything
Was as fresh as the bright blue sky
Now and then when I see her face
She takes me away to that
special place
And if I stared too long
I'd probably break down and cry

Sweet child o' mine
Sweet love of mine 
Pewnie śpiewałam źle, ale nie przejmowałam się tym. Najważniejsze, że mi sprawiało to ogromną frajdę.
She's got eyes of the bluest skies
As if they thought of rain
I hate to look into those eyes
And see an ounce of pain 
Zawiesiłam się. 
- Kto napisał ten tekst? - zapytałam
- A jak myślisz?
- Axl - odpowiedziałam sama sobie - Mam dziwne wrażenie, żę...
- Jest o tobie? Bo to prawda

4 komentarze:

  1. Oj tam, bez jedzienia i picia da sie przezyc tydzien, bez jedzenia, ale za to z piciem około miesiąca, więc 3 dni, to w sumie nie jest tak duzo, haha.. no ale bywa szokujące. Chociaż... moje wakacje pod namiotami, 4 dni bez jedzenia, bo nikomu się nie chciało zrobić i iść do sklepu po coś konkretnego. No da się przezyć, haha.

    Hmm, no narazie jest spokojnie i Rossie może się czuc u Gunsów dość bezpieczna, ale tak do czasu... Axl pisze juz o niej piosenki.. miłosć kwitnie? Ha, dobra.. zakochany Axl zawsze mnie jakoś tak rozbraja.

    I zdrowiej, kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo! Jakie cudo! *___* Uwielbiam Izzy'ego! Nawet kiedy jest traktowany jak gwałciciel :D Axl też taki słodki ^_^ fajnie się zapowiada kolejny rozdział :D Slashowy brak mózgu i 'aż nadto włosów' mnie powala xD

    Przepraszam, że tak krótko, ale jak wiadomo czasu brak D:

    OdpowiedzUsuń
  3. O BOŻE :D Izzy! Kocham Izzy'ego! I piosenka dla naszej Rossie! Ajajaj <3 Steven znowu zaszalał, obrzygał kowbojki, spoko, wszystko w normie :) Czytałam ten odcinek dwa dni, wiesz o.O? Zaczęłam wczoraj i cos mi przerwało to dziś dokończyłam xD I napisałam komentarz, lubię je pisać :D Ahahaha, jeszcze wzrok Slasha na kanapki ,,jakby patrzył na najdroższą whiskey'' :D
    Bardzo fajnie i czekam! Na ciąg dalszy oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny genialny rozdział. Muszę ci powiedzieć, że nie spodziewałem się, że Axl to taki romantyk. Nie jest jeszcze sławny a już pisze piosenki o kobietach, które coś znaczą w jego życiu. Taki wizerunek Axla mi się podoba. Izzy jak zwykle wycofany i jakby oderwany od rzeczywistości ale widać w tym chłopaku potencjał jak i dużo empatii. Po prostu Izzy to Izzy i nie da się go opisać inaczej. Sądzę, że świetnie trafiłaś w jego charakter i czuję się jakbyś siedziała w jego głowie. Slash i jego "...znam tego faceta dwa dni i wydaje mi się, że nie ma mózgu. Twarzy zresztą też nie posiada, za to owłosienia, aż nad to." rozwaliło system totalnie bo jego komentarze były tak na miejscu jak śnieg w lecie. Po prostu genialnie go opisałaś. A "Pan Wieża" mnie rozśmieszył do łez i musiałem przestać się śmiać by móc dokończyć to cudeńko. To, że Steven imprezował było do przewidzenia ale komentarze na jego temat rzucane przez chłopków i tak były genialne. Widać, że u młodych Strzelb i Róż wszystko po staremu. Jednym słowem nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń