niedziela, 23 września 2012

Rozdział 3

- Mogę cie o coś zapytać? - zapytał nieśmiało.
- Wal - starałam się, by zabrzmiało to dosyć odważnie.
- Czy on robił tak częściej?
- Nie, po prostu był trochę pijany i to dlatego.
- Nie usprawiedliwiaj go. Nawet najbardziej zalany, nie byłbym zdolny do czegoś takiego - chciałam mu uwierzyć, ale było to dla mnie bardzo trudne - Chodź - wyciągnął do mnie rękę - Musisz coś zjeść i poznasz swoich rycerzy wartych pół butelki zwietrzałego Nightraina - mocno się jej chwyciłam i powoli wstałam. Byłam cała obolała. Małymi krokami doszłam do drzwi - Wiesz co,  takim tempem to nie zdążymy na kolację - wziął mnie na ręce. Strzeliłam buraka. Strasznie mnie to krępowało. W pokoju, do którego weszliśmy siedziało dwóch chłopaków. Obaj mieli ciemne włosy i obaj trzymali gitary. Axl usadził mnie na fotelu, a oni zmierzyli mnie wzrokiem
- Jak się czujesz? - zapytał ten, którego włosy były ciemnobrązowe i proste.
- Jeż lepiej - odpowiedziałam. Teraz kudłaty świdrował mnie wzrokiem. Miał podbite lewe oko - Dziękuję wam za pomoc i przepraszam za Michaela, on czasami się denerwuje, ale zwykle...
- Tylko nam nie wciskaj kitu, że jest miły, opiekuńczy i w ogóle - nie skomentowałam tego.
- Rosemary, to jest Izzy, a to Slash
- Rossie - dokulałam się do każdego i uścisnęłam dłoń.
- Wiesz co, Rossie - zaproponował Izzy - Tam - wskazał na pierwsze drzwi po lewej - Jest łazienka. Może weźmiesz prysznic, co? O czyste ubrania się nie martw. Coś wykombinujemy.
- Dobrze - wysiliłam się na uśmiech. Dopiero pod prysznicem mogłam sobie pozwolić na łzy. Była niedziela i doskonale wiedziałam, że jutro będę musiała się stanąć z moim narzeczonym twarzą w twarz. Umyłam posklejane od krwi włosy i zakryłam jakimś podkładem i pudrem liczne zadrapania i siniaki na twarzy. Owinęłam się ręcznikiem i poprosiłam któregoś z chłopaków, żeby dał mi ciuchy. Dostałam męskie szorty i koszulkę z The Doors, która spokojnie mogła służyć mi za sukienkę. Szybko się przebrałam. Skupiłam na sobie wzrok całej piątki.
- Przepraszam, ale użyłam czyjegoś podkładu i pudru.
- To mojej Emmy - odpowiedział wysoki blondyn. Ten to chyba jako dziecko zżarł wagon Danonków - I na pewno nie będzie miała nic przeciwko - podszedł do mnie - Jestem Duff - uścisnęliśmy sobie dłoń.
-Teraz musisz jeszcze poznać Popcorna, ale ten zląduje pewnie dopiero na kolację
- No to chyba nie będziemy mieli okazji się spotkać
- Czemu? - zapytali wszyscy chórem.
- Muszę wracać. Jutro mam zajęcia z promotorem na uczelni, a później pracę
- Nie ma mowy! Nigdzie nie wracasz. Rzucasz tego palanta
- To mój narzeczony Axl, nie mogę tak po prostu sobie odejść. To nie ty decydujesz - wzruszyłam ramionami i posłałam wszystkim przepraszające spojrzenie. Im szybciej stąd wyjdę tym lepiej. Rudy złapał mnie przy drzwiach i wpił w moje usta. Z początku wyrywałam mu się, ale przyznam, że spodobało mi się to. Moje ręce przestał uderzać w jego ramiona i spoczęły na klatce piersiowej. Przymknęłam oczy i delektowałam się tą chwilą. Nikt, nigdy nie całkował mnie z taką delikatnością. Nie miażdżył moich warg, nie przygryzał ich do krwi. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Po policzku spłynęła mi gorzka łza. Przytuliłam się od niego i szepnęłam krótkie "Przepraszam". Już po chwili przemierzałam zatłoczone ulice Los Angeles.

- Rossie, ja nie za bardzo pamiętam, co się wczoraj stało. Obudziłem się w areszcie. Możesz mi wyjaśnić, jak tam trafiłem?
- Zastanów się - bez słowa przeszłam przez całe mieszkanie i zamknęłam drzwi od sypialni na klucz. Pościel była brudna od krwi i porozrzucana po całym pokoju. 

- Co się stało? - zapytała Karen.
- Ktoś mnie napadł - skłamałam.

Obudziłam się obok swojego narzeczonego. Wczoraj wieczorem znowu był agresywny. Nie chciałam się z nim kłócić. Poszłam z nim do łóżka. Naprawdę tego żałowałam. Jeszcze tydzień temu czerpałabym z tego jako taką przyjemność, ale teraz, po tym wszystkim, było to niewykonalne. Po cichu zakradłam się do kuchni i połknęłam tabletkę "po". Nie życzył sobie, żebyśmy się zabezpieczali. Chciał żebyśmy jak najszybciej dorobili się dziecka.
- Co to jest? - wyrwał mi opakowanie z ręki. Popiła kapsułkę wodą - Pytam się do jasnej cholery - miażdżył mi swoim uściskiem ramiona. Syknęłam z bólu - Mówiłem ci coś na ten temat?! - pchnął mnie na szafki i włożył dłoń pod koszulkę z Ramones. Bez zastanowienia chwyciłam jakieś spodnie, które leżały jeszcze od wczoraj na podłodze i przyłożyłam mu butelką w twarz. Szkło rozcięło jego policzek. W jego oczach zalśniły wrogie promienie.
Uciekałam, ile sil w nogach. Odetchnęłam kilkakrotnie za za rogiem i ubrałam spodnie. Biegłam boso. Nie wiedziałam, gdzie mam się ukryć. Jedynym miejscem, gdzie mogłam się udać był dom Axla i jego zespołu. Biegłam, ile sil w nogach. Zapukałam zdyszana do rozpadających się drzwi.
- Rossie? Co się stało? - otworzył mi Izzy. Pokręciłam głową i oparłam się o kolana, nabierając powietrza w płuca. O nic więcej nie pytał, tylko zaprowadził mnie do środka i posadził na kanapie. Wzdrygnęłam się na jego dotyk - Napij się - wcisnął mi do ręki butelkę z jakimś trunkiem. Bez problemu wypiłam połowę jej zawartości. Chłopak uniósł brew. Odchyliłam głowę do tyłu - Co się stało? - nachylił się do mnie.
- Proszę, odsuń się - wydusiłam przestraszona. Widział, że coś jest nie tak i usiadł na fotelu. Bada wzrokiem każdy centymetr kwadratowy mojej skóry.wstał i zniknął w korytarzu. Zwinęłam się w kłębek. Bałam się, że za chwilę wparuje tutaj Michael.Chyba za dużo wypiłam. Oczy same mi się zamknęły.
- Rossie! Hej, Słońce... - poderwałam się z miejsca. Tylko On tak na mnie mówił. Spodziewałam się, że oberwę w twarz od wysokiego szatyna, a tymczasem przyglądał mi się Rudzielec z wyraźnym zmieszaniem na twarzy.
- Axl? - wypiszczałam. Uwolniłam łzy. Podszedł do mnie niepewnie. Nie musiał mnie przytulać. Sama to zrobiłam.
- Znowu cię dotknął?
- Niezupełnie... - wybełkotałam - Ja po prostu nie chcę tam wracać.
- No już... - szeptał mi spokojnie do ucha - Nigdzie nie musisz wracać. Nie myśl o tym - głaskał mnie po głowie.

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest super, jak zresztą zawsze. W ogóle pomysł na opowiadanie jest świetny. I mam nadzieję, że teraz Rossie będzie z Axlem, fajnie by było ;) Czekam na następny i miejmy nadzieję, że pojawi się wcześniej niż w kolejny weekend :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział kapitalny, jak zresztą zawsze. To co piszesz naprawdę pokazuje złożoność społeczeństwa i charakterów. Masz niesamowitą lekkość pisania. Ale dość o tym. Przejdźmy do skomentowania tego cudeńka. Powiem ci szczerze, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. Zresztą jak każde twoje opowiadanie jest bardzo nieprzewidywalne. Ten narzeczony Rossie to jakiś palant, mówię tak, bo ja nie potraktowałbym tak żadnej kobiety. Określenie Duffika i wagonu Danonków mnie rozwaliło. Już sobie wyobraziłem jak mały McKagan wcina serki Danone'a. Fajnie, że Rossie poznała chłopaków i mam nadzieję, że zostanie z nimi na dłużej oraz, że rozejdzie się z tym palantem.
    Od siebie mogę tylko powiedzieć byś dalej trzymała taki poziom i byś dalej pisała tak genialne opowiadanka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i sprawiłeś, że odrabiając znienawidzoną chemię i fizykę uśmiechnęłam się :) Dziękuję za miłe słowa i postaram się nie zawieść.

      Usuń
  3. O mój Boże, jak nienawidzę tego 'narzeczonego'! Matko aż się wkurzyłam (znowu). No jak tak można kobiecie która go kocha, powiedz mi :c? Rossie bardzo dobrze zrobiła rozbijając mu na głowie tą całą butelkę, odważna jest. Haha, ale muszę przyznać, że Duff i wagon danonków mnie rozwalili xD Ale jest to bardzo realne...
    Cóż, czekam na więcej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja lubię Michaela, haha. Dlaczego? A bo mam jakies takie zamiłowanie do takich własnie psychopatów, draniów i tak dalej. Oczywiście nie chciałabym spotkac takiego na swojej dordze życia, ale jednak coś mnie w nich jara i kreci. Dobra, wiem... jestem nienromalna, ale Michaela lubię haha.

    No to Rossie w sumie to tak uciekła od niego. Chociaz nie jestem pewna, czy tak łatwo uda się jej uwolnić, bo wiadomo.. zdaje mi się, że Michael tak szybko nie odpusci. Przecież takie dranie nigdy szybko nie opuszczają. ha, mam taką wizję, ze on sie nroamlnie leje z Axlem.. to by było nawet coś..
    Ale ciągle mam takie obawy, ze dziewczyna tak naprawdę, to spadła z deszczu pod rynnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mogę. Ale śmieć z tego Michaela. Współczuję Rossie, odważna dziewczyna i zaradna. Podziwiam takie osoby, bo nie wiem czy ja bym się umiała w takiej sytuacji odnaleźć. Widzę, że w tym opowiadaniu główna bohaterka coś zaczyna czuć do Axla, a nie do Slasha. Ajj, i tak ich kocham. Uwielbiam twoje opowiadania, są takie realistyczne. :)
    Zaparaszam na 3 rozdział ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Dooobra...nadrobiłam O.o
    Michael to chuj pierdolony! Jak ja bym go dorwała, to tylko za jaja powiesić! No kurde...masakra! Jak można tak robić z kobietą?! Dobrze, że Axl zadzwonił i wpadł na pomysł, żeby zabrać kolegów ze sobą! Wszystko mi się jak na razie podoba i czekam na więcej <3
    Mam nadzieję, że jakoś fajnie się to potoczy, bo na razie zapowiada się wybornie! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. o matko jak tak można?! pisz mi tu następny rozdział !!
    No to tak:
    Po pierwsze!:
    Dostałam zawału kurde! ja tu sobie wchodze na twojego bloga i na całe głośniki mi leci think about you :c no to mam zawał nie? ale żyje i komentuje :D
    Po drugie:
    nie wiem co po drugie ale...Ojoj Axl <3
    nie wiem co pisać dalej więc napisze po prostu: TO JEST ŚWIETNE!!!
    Podpis: Lizzy Page ;D

    OdpowiedzUsuń