niedziela, 30 września 2012

Rozdział 19

Pierwszy raz od czterech miesięcy spędziliśmy ze sobą noc (w każdym tego słowa znaczeniu). Tak bardzo brakowało mi tej bliskości. Chciałam czuć jego ciepło i zapach, mieć go przy sobie. Od rana rozpoczęłam rejestrowanie Slasha do różnych specjalistów. Mulat był oczywiście temu przeciwny, stracił już całą nadzieję. Siedział nad talerzem z sałatką, którą wczoraj zrobiłam i gmerał w niej widelcem. Oboje usłyszeliśmy płacz Alice. Poderwał się z miejsca
- Ja pójdę - i już go nie było. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak długo musiał dusić w sobie to wszystko. Wrócił z Małą na rękach.
- Chyba jest głodna - cmoknął córkę w czubek głowy. Przygotowałam ciepłe mleko i podałam mu butelkę. Wyślizgnęła mu się z dłoni. Mało brakowało, a stłukłaby się o posadzkę, gdybym nie stała wystarczająco blisko - Nakarmisz ją? - oddał mi szybko Alice i poszedł na górę. Głupia ja. Zamiast podać mu mleko dla małej, ostrożnie, tak by mógł złapać butelkę w pierwsze trzy palce, zapomniałam się. Żyłam z wiadomością, którą mi przekazał, niecałe 24h, a już miałam wszystkiego dosyć.
Byliśmy umówieni u pierwszego specjalisty na 16. Slash zebrał się w sobie i godzinę przed czasem byliśmy już gotowi. Odwieźliśmy Małą do Nessi i pojechaliśmy do kliniki we wschodniej części Los Angeles.

- Slash to była nasza pierwsza wizyta - mówiłam do niego czule - Słyszałeś, co mówił doktor James, nic nie jest jeszcze pewne i nie wolno się poddawać - siedzieliśmy w samochodzie na podziemnym parkingu. Mój narzeczony siedział w fotelu kierowcy z przymkniętymi oczami.

Minęły dwa miesiące, podczas których poruszyłam niebo i ziemię, by pomóc mojemu ukochanemu. Odwiedzaliśmy gabinety lekarzy w całym kraju. Wiadomo, że nerwy blokowane są przez jakąś narośl, której żaden z poznanych chirurgów, ortopedów i innych konowałów nie chciał usunąć, obawiając się, że Slash może stracić całkowicie czucie. Bałam się, że po tej diagnozie załamie się jeszcze bardziej, ale on bardziej zamknął się w sobie i starał się tryskać, jak tylko było to możliwe, optymizmem. Całymi dniami zabawiał Alice, której wyrzynające się ząbki, sprawiały ból, doprowadzając do ciągłego płaczu. Mało mnie już obchodziło to, czy media się o wszystkim dowiedzą. Zaczęłam obdzwaniać naszych znajomych, współpracowników, wszystkich, których znałam. Może ktoś znał jakiegoś lekarza? Może miał do czynienia z takim przypadkiem.
Codziennie rano, sprawdzałam rutynowo pocztę. Nie spodziewałam się, jakiejkolwiek nowej wiadomości. Szczerze powiedziawszy, brakowało mi już pomysłów, jak mogłabym pomóc gitarzyście. Miałam jedną nieodebraną wiadomość. Odezwał się do mnie Scott Weiland i poprosił o spotkanie w wiadomej sprawie. Umówiłam się z nim jak najszybciej w pobliskiej kawiarni.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytał Slash, unosząc jedną brew. Tak,dawno nie stroiłam się w sukienkę.
- Idę na spotkanie... z koleżanką z dawnych lat - skłamałam.
- A ładna ta koleżanka? Bo ja chętnie bym tobie potowarzyszył - zażartował. Dałam mu kuksańca w bok i cmoknęłam w policzek.
Dotarłam na miejsce dziesięć minut przed czasem. Scott już na mnie czekał. Odsunął dla mnie krzesło i zawołał kelnera. Zamówiłam sobie sok. Nie przyszłam tutaj dla przyjemności tylko w konkretnej sprawie.
- Odpisałeś na mojego maila. Mógłbyś nam jakoś pomóc? Znasz kogoś, kto może to zrobić? - przeszłam do rzeczy.
- Mój znajomy miał pogodny problem. Lekarz, na którego mam namiary przeprowadził sprawnie odpowiedni zabieg i po miesiącu chodzenia w usztywnieniu, wszystko wróciło do normy - pisnęłam z radości. Znowu pojawiło się światełko w tunelu.
- Masz jego numer telefonu, maila, adres, cokolwiek?
- Mam, ale spokojnie Taylor, nie ma nic za darmo... - w jego oczach pojawiły się iskierki.
- Chyba nie za bardzo rozumiem... mamy ci zapłacić? Ile?
- Jest tylko jedna forma na okazanie wdzięczności. Dopilnuję, żeby Slash spotkał się z profesorem, jak najszybciej, w tym czasie ty spędzisz ze mną noc - oświadczył - Ubierzesz się ładnie skarbie, pójdziemy na kolację, potem do pokoju, a rano możesz się wymknąć. Obiecuję, że cała sprawa zostanie między nami - wyjaśnił. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak człowiek, którego tak polubiłam, mógł się okazać totalnym dupkiem i chamem.
- Słucham? - tylko na taką reakcję było mnie stać.
- Dobrze sobie to przemyśl. Daję ci szansę, a czy ją wykorzystasz, to już twój problem. Wiesz, jak się ze mną skontaktować - wstał od stolika, zapłacił za to co zamówiliśmy i wyszedł. Jak możne w ogóle coś takiego proponować?! Wyszłam wściekła z kawiarni. Chodziłam bez sensu po parku. Targały mną przeróżne emocje. Z jednej strony byłam wściekła. Jak mógł pomyśleć, że zrobię coś takiego. Z drugiej, obawiałam się, że to faktycznie może być szansa dla Slasha. Nie miałam, żadnych podstaw, by uwierzyć w to, co Scott do mnie mówił. Tak naprawdę mógł mnie po prostu oszukać. Wróciłam do domu. Musiałam robić dobrą minę do złej gry.
- Zrobiłeś kolację? - zapytałam, gdy poczułam zapach kurczaka.
- Świetny żart, Taylor. Zamówiłem - sprostował. Zjedliśmy i wspólnie wykąpaliśmy Alice. Zabrałam się za zmywanie, a Slash usypiał naszą córkę w sypialni. Nie mogłam narzekać, teraz nasze relacje wyglądały zupełnie odmiennie, niż jakiś czas temu. Kochaliśmy się i mówiliśmy sobie o tym otwarcie. Spędzaliśmy wspólnie całe dnie i było nam z tym dobrze, ale widziałam, jak strasznie boli go fakt, że nie może tak po prostu usiąść do swojego akustyka i wymyślić nowego riffu. Pod jego chwilową nieobecność, włączyłam laptopa i napisałam krotką wiadomość do Weilanda:" Niby czemu miałabym ci zaufać? Przecież nie wiem, czy mówisz prawdę.". Już po kilku minutach odstałam odpowiedź: " Nie mam powodu, by cię oszukiwać. Chcę ci pomóc, a przy okazji trochę się zabawić. To wszystko, a ty nie masz nic do stracenia".

Myślałam nad podjęciem decyzji trzy dni i trzy noce. Siedzieliśmy ze Slashem w salonie. Napisałam maila do Izziego w sprawie kilku kameralnych koncertów. Zapatrzyłam się tępo w ekran
- O czym tak myślisz? - zapytał. Otrząsnęłam się z amoku.
- A tak jakoś... Co być poświęcił, żeby znowu grać?
- Taylor, nie rozumiem, o co mnie pytasz. Masz na myśli pieniądze? Sławę?
- Na przykład mnie. Gdybym mogła zrobić coś, co by ci pomogło. Byłoby to złe, ale miałbyś szansę, żeby wrócić do koncertowania, zgodziłbyś się?
- To zależy Taylor. Po pierwsze nie możesz robić niczego wbrew sobie. Masz coś konkretnego na myśli?
- Nie, tak tylko pytam - skłamałam i wróciłam do pisania.
- Wezmę kąpiel, idziesz ze mną? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Mam jeszcze trochę pracy - poszedł na gorę, a ja wzięłam głęboki wdech. "Dobrze, zrobię to. Spotkajmy się pojutrze wieczorem w jakimś hotelu, niedaleko mojego domu. Uda ci się wszystko przez ten czas załatwić?". Wysłałam wiadomość. Po moim policzku spłynęła łza.
Całą noc nie spałam. Leżałam przytulona do pleców Hudsona i myślałam nad tym, co będzie się działo o tym czasie już jutro. Slash zauważył dzisiaj moje rozdrażnienie. Wytłumaczyłam się bólem głowy. Chyba uwierzył.

Byłam umówiona ze Scottem na 19. Ubrałam koronkową bieliznę i czarną, obcisłą sukienkę. Zrobiłam mocny makijaż i związałam włosy w kok.
- Potajemna randka? - zażartował Slash.
- No co ty - wcale nie było mi do śmiechu. Cmoknęłam go w policzek i mocno się wtuliłam. Poczułam wibracje telefonu w kopertówce. Muszę już wychodzić - Kocham cię, Saul - zwracałam się do niego po imieniu bardzo, bardzo rzadko. Widziałam lekkie zmieszanie na jego twarzy, ale nie było sensu, by cokolwiek teraz prostować. Zatrzymałam się na hotelowym parkingu.
- Nessi? Posłuchaj mnie uważnie. Gdyby dzwonił do ciebie Slash, albo w ogóle ktokolwiek i pytał o to, gdzie jestem, kryj mnie
- Spokojnie, Tay. Powiedz mi, o co chodzi - poprosiła
- Nie mogę - czułam, jak głos powoli mi sie łamie.
- Wiesz, że zrobię dla ciebie wszystko. Będę cię kryła, ale muszę poznać powód - wyjaśniła.
- No dobrze... - opowiedziałam jaj po krótce, o ręce Slasha, moim spotkaniu z Scottem i jego propozycji - Teraz rozumiesz? Nie mam wyjścia - wydukałam, płacząc - Kocham go i jestem gotowa to dla niego zrobić.
- Boże, Taylor... Będziesz tego żałowała. Nie wierzę, żeby Slashowi zależało na muzyce, bardziej, niż na rodzinie. Nie rób głupot, proszę.
- Za późno. Jestem już pod hotelem - rozłączyłam się.

Scott oczywiście był bardzo szarmancki. Zamówił wykwintną kolację i starał się, jak najbardziej zabawiać mnie rozmową.
- Tak, jak obiecałam, zrobię to, o co prosisz, ale potrzebuję, jakiegoś pokrycia... nie wiem, numer telefonu, adres...
- A ty wstaniesz i sobie pójdziesz. Facet nazywa się Gregory Cohen. Numer i adres dostaniesz po wszystkim - przytaknęłam. Oczywiście nie zjadłam, żadnego dania. Przeciągałam kolację, jak tylko się dało - Dobrze, w takim razie teraz pójdziesz ze mną grzecznie do pokoju 214 - wstaliśmy od stolika. Trzymał mnie za nadgarstek i ciągnął za sobą. Szłam ze wpuszczoną głową. Scott wchodził już na pierwszą schodę, gdy dobiegł mnie czyjś krzyk. Ktoś mnie wołał. Obróciłam się energicznie. Na tle wielkiego szklanego wejścia stał zadyszany Slash i patrzył prosto w moje oczy.
- Na gorę, już! - rozkazał mi do ucha Scott, przygryzając mocno jego płatek. W oczach zebrały mi łzy. Kilka wolno spłynęło po mojej twarzy.
- Daj mi minutę. Muszę sobie z nim coś wyjaśnić - wyszeptałam. Facet bez słowa szarpnął mnie za rękę i podprowadził do mojego narzeczonego. Bałam się mu spojrzeć w oczy.
- Miałem tu przyjechać i cię znaleźć. Vanessa nie zdążyła mi nic wytłumaczyć, ale teraz rozumiem... Jak mogłaś! Jeszcze godzinę temu mówiłaś, że mnie kochasz! - krzyczał.
- Bo tak jest! Robię to dla ciebie! - wyajsniłam.
- Co? Zdradzasz, dla mojego dobra? Ty słyszysz dziewczyno, co mówisz?! A ty - zwrócił się do Scotta - Pość ją, chociaż w mojej obecności!
- Zawarliśmy umowę - odpowiedział, irytująco opanowanym tonem.
- Co? Jaką umowę? Taylor? - spojrzał na mnie pytająco.
- Lekarz, do którego musisz się udać, nazywa się Gregory Cohen. Resztę informacji przekażę ci jutro rano, jak już... - nie potrafiłam powiedzieć tego na głos. Jak już cię zdradzę? Jak dokończę transakcję? Obie opcje, brzmiały idiotycznie
- Co ty pleciesz?! Przecież to nic nie trzyma się kupy, do jasnej cholery! - złapał się za głowę.
- Jeszcze kilka lat temu, wydawałeś mi się bardziej inteligentny. Naprawdę tak ciężko kojarzysz fakty? Mam pewną wiedzę, którą postanowiłem sprzedać twojej narzeczonej. Tak... sprzedać wydaje się tutaj trafionym określeniem - wtrącił się były wokalista Velvet Revolver. Slash zmarszczył czoło i skakał po nas wzrokiem. Chyba coś do niego dotarło. Złapał mnie za rękę i wyrwał z uścisku Weilanda. Ten szybko oprzytomniał i odepchnął Mulata, który chwilę później wymierzył mu cios w twarz. Ochroniarze, którzy od dłuższej chwili przypatrywali się wszystkiemu z bezpiecznej odległości, interweniowali. Rozdzielili mężczyzn i chcieli dzwonić na policję. Szarpnęłam Mulata za ramię i wyszłam z nim na zewnątrz. Usiadł na kwietniku, a ja poszłam na parking i wsiadłam do samochodu. Oparłam się o kierownice. Rozpłakałam się na dobre i kilkakrotnie uderzyłam w nią pięściami. Wróciłam do domu. W salonie siedziała Nessi i kołysała moją córeczkę.
- Co ty tutaj robisz? - rzuciłam oschle.
- Pilnuję Małą, bo Slash pojechał ratować twój tyłek
- Wyjdź - powiedziałam spokojnie
- Słucham? Wiesz dobrze, że ja...
- Wyjdź! - podniosłam głos - Zadzwonię do ciebie, jak ochłonę, bo obawiam się, że za chwilę cię zabiję. Po prostu wyjdź! - przyjaciółka posłuchała mnie i zostałam sama. Wyprana z uczuć, zaniosłam dziecko do łóżeczka i wróciłam na dół. Otworzyłam szeroko okno balkonowe i usiadłam na progu, zanosząc się głośnym płaczem. Miało być dobrze, a wyszło, jak zwykle.

7 komentarzy:

  1. O Cholera. Dziewczyno... kurde, teraz to mam ochotę Ci ucałowac stopy za to co tu napisałaś. Jasna cholera, to chyba była najlepsza akcja opisana na wszystkich blogach, jakie do tej pory czytałam. Aż mnie zamurowało i nie wiem, co mam powiedzieć...

    Jeny.. no dobra, musze się jakoś ogrnąć i coś napisac, bo az grzech zostawić taki odcinek bez koemntarza, no!

    Tay naprawde chciała zrobić wszystko, aby SLash mógł znów grać. Na początku było to chodzenie po lekarzach, ale tak naprawdę nic się nie ruszało w tej sprawie. Taaa, wiem, jak to jest chodzić od jednego lekarza do drugiego i tak naprawdę ciągle słyszeć to samo. Psychika naprawdę wtedy siada i traci się komepletnie nadzieję. Slash pewnie stracił, zamknąl się w sobie i tak naprawdę wszystko w sobie dusił. W domu, to starał się być normalny, bawił sie z dzieckiem, był kochany dla Tay.. no ale tak naprawdę, to niewiadomo co siedziało tam w jego głowce. W sumie to bym chętnie przeczytała jakiś rozdział z jego punku widzenia, aby dowiedziec sie o czym tam sobie Hudson dokłanie mysli i jak to wszystko postrzega :D

    No i Scott.. o kurwa.. dobra, nigdy nie lubiałam faceta, a teraz nie lubie go jeszcze bardziej. Po prostu chciał sprzedać Tay... zagrał na jej uczuciach, ale wałsnie. Przeciez tak naprawde, to mógł kłamać i dac numer do jakiegoś tam obcego faceta, a potem np jeszcze zrobic wszystko, aby ta noc wyszła na jaw.. nie wiem, jak już jest draniem, to jest tym draniem po całosci nie? No i Tay się zgodziła.. w sumie, to chciała siebie sprzedac, ale chciała w słusznej sprawie. Jest to dość ciężkie do roztrzygnięcia, czy jej postępowanie było dobre, czy może złe. Nie będę jej potępiała za to, iż się zgodziła, ale też nie będą jej pochwalała, iż chciała ratować Slasha. Jest mi jej po prostu bardzo szkoda, że została postawiona w takiej własnie sytuacji.

    Czekam na kolejny rozdział.
    A tym jestem oczarowana, wpisuje go na liste moich ulibionych blogowych rozdziałow, haha
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, za miłe słowa. Nad rozdziałem z punktu widzenia Slasha jeszcze pomyślę i może coś napiszę... Mi Weilanda zawsze było żal, za to, że nie potrafił sobie poradzić z nałogiem i tak naprawdę, był (i chyba nadal jest) w tym wszystkim zagubiony. Świetnie porusza się na scenie, może śpiewać prawie wszystko (chodź na żywo, może genialnym wokalistą nie jest), ma w sobie coś, czym przyciąga.
      Mógł oszukać Taylor, ale powiem szczerze, że nie chciał. Po prostu chciał się z nią przespać, tyle.
      Taylor była gotowa poświęcić wszystko, by pomóc Slashowi. Bardzo go kocha. Dodałam tutaj taki element osobisty. Chciałabym kiedyś kochać kogoś tak mocno i móc na nim polegać bezgranicznie, a byłabym gotowa na coś równie głupiego, by tylko mu pomóc.

      Usuń
  2. OMG... o.o jak ten cały Scott mógł coś takiego proponować?! :o trzeba być idiotą i debilem! Dobrze, że Nessi kazała Slashowi znaleźć Tay bo cholera wie do czego by doszło... aż się boję co teraz z nimi będzie. Tak im się zaczęło układać, a tu dupa... dobrze, że chociaż mają to imię i nazwisko tego lekarza. Ciekawi mnie tylko, czy Scott odpuści tak łatwo. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Tylko proszę! Niech oni się znowu nie kłócą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdykam, masakra normalnie. Jestem zszokowana tym. Taylor pomimo wszystko nie powinna się na to godzić. Ale nie dziwię się jej była zdesperowana żeby pomóc Slashowi. Współczuję mu, to naprawdę musi być dla niego cios. Dobrze, że Vanessa poinformowała Slasha o tym. Nie no jestem w ogóle pod wrażeniem, świetnie tu przekazałaś emocje głównych bohaterów. Kłaniam się, normalnie. Rozdział chyba najlepszy z całego opowiadania. Zapraszam do mnie na 4 rozdział ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku jak przeczytałem rozdział osiemnasty nie mogłem uwierzyć, że Slashowi coś może dolegać. Było i jest mi tak bardzo go szkoda bo sam wiem jak się czuję gdy trzymam w ręce swoją gitarę i na niej gram. Skomentuję tutaj oba rozdziały bo w nierozerwalny sposób się ze sobą łączą.

    Zacznę od osiemnastego, od początku całej tej popierdolo*nej sytuacji. Kurcze nie rozumiem jak można tak długi czas dusić w sobie jakąś chorobę. Wiem, że Slash to człowiek, który chce radzić sobie we wszystkim sam ale ukrywać coś takiego jeszcze przed swoją narzeczoną. No dobrze ja też wszelkie kontuzje ukrywałem ale teraz już wiem, że nie tędy droga. Szkoda mi zarówno Tay jak i chłopaków z zespołu. Nawet nie wiesz jak bym chciał by wszystko się jakoś ułożyło. Co do Scotta to nie rozumiem tego człowieka, jako wokalista jest niesamowity i jak już wspomniała Rose może zaśpiewać dosłownie wszystko, ale posunąć się do czegoś takiego? Nie tego się po nim nie spodziewałem. Rozumiem, że może mieć żal do Slasha za to, że wyleciał z Vevetów ale zemścić się w taki sposób? To po prostu chore.
    Rozdział dziewiętnasty jeszcze bardziej mnie zbulwersował. Rozumiem wszystko, nawet to, że Tay chciała mu pomóc i chciała to zrobić w dobrej wierze ale ja bym na jej miejscu się na to nie zdecydował. Nie wiem czemu Scott to zaproponował. Być może jak to sam tłumaczył chciał się zabawić ale jakoś nie mogę w to uwierzyć. Coś mi się wydaje, że bardziej robił to z chęci pokazania Slashowi, że on go poniżył. I jak by to nie było ale dobrze, że Vanessa powiedziała Slashowi prawdę. Proszę dodaj następny rozdział jak najszybciej i proszę by Slash i Tay dalej byli razem oraz by sobie wszystko wyjaśnili no i żeby Kudłatek nie wrócił przez Scotta w obięcia "heroiny".

    I mam prośbę nie strasz mnie tak więcej. Jestem ciekawy czy Slash i Tay poradzą sobie z tą sytuacją i czy ręka Slasha wróci do zdrowia. Rozdziały genialne. Trzymaj tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja super...
    Wiem, co czula Taylor, ale ja bym wszystko powiedziala Saulowi, albo jakbym sie juz z tsmtym idiota umowila i jakby powiedzial mi imie i nazwisko lekarza to bym zwiala ;)
    Wspaniala jestes ! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow ty to masz łeb do akcji *_*

    OdpowiedzUsuń