sobota, 29 września 2012

Rozdział 18

Od dwóch dni nie zamieniliśmy ani słowa. Nie słyszał w nocy płaczu Alice, więc za każdym razem to ja do niej wstawałam. Wkurwiłam się do granic możliwości, kiedy obudziłam się rano, a jego już nie było. Nie interesował się już nawet sprawami zawodowymi. Było mu totalnie obojętne, kiedy i gdzie gra.
- Halo, Myles?
- Taylor? Możesz mi wyjaśnić, co on odpierdala? - zapytał podirytowany.
- Chodzi ci o Slasha? Dzwonię dokładnie w tym samym celu. Nie wiem, co się dzieje. Przestał się interesować mną, Alice, zespołem...
- W zasadzie zespołu to on raczej już nie ma - oświadczył ponuro
- Słucham? Czemu ja nic o tym nie wiem! Co się stało do cholery! - wrzasnęłam i obudziłam mojego skarba.
- Może zdzwonimy się kiedy indziej... - wykręcał się.
- Nie, potrafię kołysać dziecko i trzymać telefon - odburknęłam - Mów co jest!
-Jeszcze na trasie zaczęliśmy się spierać,  ja i Todd ze Slashem. Po występach najczęściej gdzieś wychodził i nie chciał z nami rozmawiać, zresztą z nikim nie chciał. Jakieś cztery dni po tym, jak rozjechaliśmy się do domów, zadzwonił z wiadomością, że zawiesza zespół, trasę, wszystko. Myślałem, że o tym wiesz...
- Niby skąd - wydukałam oszołomiona - Nie wiem, co się z nim dzieje, ale zaczynam się bać, Myles.
- Będę już kończyć, Selena chciała, żebym pojechał po lody do sklepu, wiesz... jest w ciąży - poinformował.
- Rany, gratuluję - szczerze się ucieszyłam - To nie każ jej już dłużej czekać.
- Trzymaj się, Taylor - pożegnał się smutno.
- I co ty o tym wszystkim sądzisz, Alice? - zapytałam niczego nieświadomego niemowlaka - Z tatusiem coś jest nie tak, a my nic nie wiemy - westchnęłam.
Musiałam zająć czymś ręce. Zrobiłam sałatkę, wyczyściłam całą łazienkę na błysk i poukładałam ubranka Małej, które i tak leżały w szafkach w równych stosikach. Wieczorem włączyłam po cichu telewizor, tylko do towarzystwa. Nie zwracałam uwagi na to, co wyświetla się na ekranie. Cały czas myślałam o Slashu. Co musiało się stać, żeby zrezygnował z rodziny i co gorsza, z muzyki. Nie pamiętam, żeby w minionych tygodniach usiadł w naszej sypialni i po prostu pograł. Usłyszałam trzask zamka w drzwiach. Nie spodziewałam się tego, w jakim stanie go zobaczę. Miał przekrwione oczy i zwężone źrenice. Z trudem utrzymywał się na własnych nogach. Spodnie na kolanach były bardzo pobrudzone i poprzecierane, co zdradzało, że nie raz upadł. Nie patrzył na mnie. Nie był w stanie. Z głową pochyloną na przód trzymał się szafki.
- Slash, coś ty ze sobą zrobił - wydusiłam. Nie doczekałam się z jego strony żadnej reakcji. Złapałam go w pasie i poprowadziłam do salonu, gdzie delikatnie ułożyłam mojego narzeczonego na kanapie. Odgarnęłam jego wilgotne włosy, przyklejone do spoconej twarzy. Pocałowałam go w czoło. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Dlaczego do tego wrócił! Przecież wiedział, jak to się może skończyć w jego przypadku?!
Czuwałam nad nim całą noc. Kilka razy przewijałam i karmiłam Alice. Siedziałam na podłodze, oparta plecami o kanapę. Oczy same mi się zamykały. Dochodziła piąta rano. Słońce wyjrzało zza horyzontu i oświetlało ścianę, tę najbliżej okna.
- Taylor? - usłyszałam cichy szept. Gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę.
- Dlaczego to zrobiłeś? - za punkt, na który mogę bezpiecznie patrzeć, obrałam sobie guzik jego koszuli.
- To nie tak... ja po prostu...
- Znowu będziesz mnie okłamywać? Nie ufasz mi? Dlaczego odsunąłeś się od wszystkiego, co jest dla ciebie ważne: mnie, Alice, zespołu, gitary. Pewnie ze swoimi synami też się nie kontaktowałeś, co?! - zamknął oczy i odetchnął głęboko. Czekałam, aż się do mnie odezwie, ale taki moment nie nadszedł - Skoro nie chcesz ze mną rozmawiać, jaki jest sens tego wszystkiego?! Dlaczego mielibyśmy być razem, skoro mi nie ufasz? Nawet córka stała się dla ciebie obojętna! - wrzasnęłam i zapłakana pobiegłam na piętro, zamykając za sobą drzwi na klucz. Leżałam na łóżku i po prostu płakałam z bezsilności i bólu. Alice cichutko pisnęła, słyszałam to przez niańkę. Chciałam do niej iść, ale usłyszałam z głośnika szept
- Nie płacz, Aly - Zmarszczyłam czoło. Slash? - Cicho skarbie - kontynuował. Wciągałam głęboko powietrze, żeby się uspokoić. Od płaczu rozbolała mnie głowa. Pochyliłam się w stronę szafki nocnej, szukając w małej szufladzie tabletek. Automatycznie moje ucho znalazło się bliżej urządzenia. Teraz wyraźnie słychać było podciąganie nosem. Z pewnością nie był to dźwięk, jaki mogło wydawać prawie 4 miesięczne dziecko. Połknęłam kapsułkę, popijając ją wodą z butelki, która zawsze znajdowała się obok łóżka. Najciszej, jak się dało otworzyłam drzwi i przeszłam do pokoju naszego dziecka. Mulat siedział na podłodze, tuląc do siebie maleństwo. Stanęłam obok niego i delikatnie wyciągnłęam z jego dłoni Alice, wkładając ją do łóżeczka
- Już śpi - wyjaśniłam swoje zachowanie. Uklękłam na dywanie, naprzeciwko niego i zgarnęłam jego włosy do tyłu, odsłaniając policzki mokre od łez. Nie chciałam zadawać idiotycznych pytań. Po prostu go przytuliłam najmocniej, jak mogłam. Chciałam, żeby poczuł ciepło, jakiego nie mógł zaznać, przez długi czas. Objął mnie w talii. Wstrząsały nim pojedyncze dreszcze. Siedzieliśmy tak bardzo długo. Ja bałam się popsuć nić porozumienia, jaka się między nami wytworzyła, a on najwyraźniej nie był jeszcze gotowy, by mi się zwierzyć - Kocham cię, wiesz - wyszeptałam mu do ucha. Odsunął się ode mnie i popatrzył prosto w oczy.
- Przepraszam - widziałam, że z czymś się gryzie. Było mu ciężko. Dałam mu czas, nie przeszkadzałam i nie przerywałam, po prostu siedziałam i patrzyłam, prosto w jego czekoladowe tęczówki - Muszę ci powiedzieć, że zawiesiłem zespół - wyznał.
- Wiem o tym - odpowiedziałam spokojnie.
- I nie masz pytań? Nie jesteś zła? Nie dziwi cię to?
- Jestem zmartwiona, boję się o ciebie i nie mogę spać po nocach. Umieram ze strachu, bo nie wiem, co się stało! - podnosiłam ton głosu, ale szybko opanowałam się i wciągnęłam głęboko powietrze. 
- Zauważyłaś chyba, że problemy zaczęły się na kilka dni przed trasą - przytaknęłam - Podczas koncertów nie miałem tak sprawnych palców, jak jeszcze tydzień temu. Zaczęło mnie to coraz bardziej irytować. Tłumaczyłem sobie to przemęczeniem. Wróciliśmy do domu, a wszystko się nasiliło - marszczyłam czoło i nadal nie rozumiałam, o co chodzi - Od prawie trzech miesięcy nie mam czucia w trzech palcach lewej ręki, teraz rozumiesz? Złościłem się na ciebie i zespół, bo wiesz, jakie to dla mnie ważne. Gitara to całe moje życie. Przez swoje zachowanie rozwaliłem wszystko, co tylko udało mi się przez te lata zbudować. Wczoraj po kłótni z tobą miałem wszystkiego tak dosyć, że nawet nie protestowałem, kiedy miejscowy diler dał mi działkę heroiny - wyjaśnił wszystko ze łzami w oczach. Ścisnęłam mocno jego lodowate dłonie.
- Przyrzekam, że ci pomogę, słyszysz? - chwyciłam go za żuchwę, koncentrując jego wzrok na sobie - Tylko musisz mi ufać. Nie możesz niczego przede mną zatajać, jako przed narzeczoną i managerem, jasne? Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko, ale musisz być dla mnie wsparciem - wyznałam najpoważniejszym tonem, na jaki było mnie stać. Ułożyłam sobie jego głowę na swoim ramieniu i objęłam ramiona gitarzysty - Musisz mnie wspierać - wyszeptałam bardziej do siebie.


9 komentarzy:

  1. O matko....co się dzieje ze Slashem.......martwię się :/
    Rozdział super i czekam na następny:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg... :< Biedny Slash D: nadal mnie jednak ciekawi kim była ta 'kuzynka', chyba, że to na prawdę była jego kuzynka... whatever. Ślicznie ujęłaś cały ten rozdział, bardzo mi się podoba, jest taki...rozczulający! <3 mam nadzieję, że Slashowi wróci czucie w palcach i będzie już wszystko dobrze i super xD
    Widzę, że wena dopisuje! haha no nieźle, dodajesz rozdziały jak błyskawica :D
    Czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Strasznie mi szkoda Slasha, biedny naprawdęsobie z tym nie mógł poradzić. Jednak mógł iść do lekarza czy coś, no ale. Z Tay się od siebie bardzo oddalili. To nie dobrze, mam nadzieję, że wkońcu będzie dobrze jak się sprawa z palcami i zespołem wyjaśni. Boję się trochę tej sytuacji ze Scottim, bo tak się jej dobrze z nim gadało...

    OdpowiedzUsuń
  4. http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ - znowu nowy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę wejść na twojego bloga, bo pisze, że usunięty. Mam nadzieję, że to tylko problemy techniczne Bloggera...

      Usuń
  5. Zapraszam na rozdział 6 na http://during-the-november-rain.blogspot.com/. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, to był chyba mój ulubiony rozdział tego opowiadania. Taki.. uczuciowy i uroczy, chociaż i też smutny... no i tak smutno mi się zrobiło, eh...

    Rozczulił mnie ten obrazek Slasha tulacego do siebie Alice. Zawsze mnie taki obrazek rozczula, jak facet tuli do siebie takiego maluszka, a jak facet jest jeszcze buntownikiem, to już w ogóle urocze. No to się tu rozczuliłam...
    Ale dobra, bo Hudson ma problema. I nie jest to byle jaki problem, a w sumie powazna sprawa, która go załamała i mu się też tu wcale nie dziwie. Jakby nie było to paluszki, to jego głowne narzędzie pracy, wiec ogolnie jest nieciekawie, jak nie ma tam czucia, eh...

    Tak na marginesie. Mam kolegę, który kochał grać na gitarze, miał swój zespół i tak dalej... i stracił czucię w lewej dłoni po wypadku. Chłopak się tak załamał, iż nie będzie mógł juz grać na gitarze. Prawie dwa lata walczył z depresją... To tak nawiasem mówiąc.

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutny jak dla mnie rozdział. Smutny, ale prawdziwy i poruszający. Podoba mi się, cieszę się, ze Slash wyjaśnił Tylor o co chodzi. I ta rozmowa z Mylesem... Bardzo fajnie to wyszło. Martwiłam się, że może się rozstaną, ale na szczęście wszystko się jakoś...ułożyło? Nie wiem czy można to tak określić. Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej i zapraszam na ostatnio odcinek http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz troszke smitniejsze jest ;(
    Bardzo sie boje konca opowiesci. Najwspanialsze co opisalas, to ich pierwsze chwile zauroczenia i milosci, pierwsze noce itd., a potem wszystko sie skonczylo ;(
    PS. Tak, namietnosc i milosc wygasa po urodzeniu dziecka, niestety...

    OdpowiedzUsuń