czwartek, 20 września 2012

Rozdział 14

 Wiem, że jest mnóstwo błędów, ale pisałam na telefonie podczas odrabiania lekcji, w szkole, na w.f ie, więc dlatego jakość jest, jaka jest.
 ***
Wróciłam do hotelu, załatwiam prywatny samochód i bez skrupułów do niego wsiadłam.
Leżała w pistacjowej sali, przypięta do różnych urządzeń, na widok których po moim kregoslupie przebiegł dreszcz.
- Selena - wydusiłam. Była nieprzytomna. Wyglądała okropnie. nie było cm kwadratowego bez siniaków.  Wszystkie kończyny miała owinięte grubo bandażami. Przy łóżku dziewczyny siedzieli już jej rodzice
- Ty jesteś Taylor - zapytał mężczyzna po 60 tce.
- Tak - odpowiedziałam nieprzytomnie. Już więcej się do mnie nie odezwał. Stałam za nimi z półtorej godziny.
- Dziecko, ty jestes w ciąży ! Siadaj mi tu natychmiast - zwolniła miejsce. Zaprzeczam, jakoby miałabym być zmęczona, ale kobieta siła popchnęła mnie na fotel.
- dziękuję
- Przyjechała pani sama? - zapytała
- Tak, Slash został z Mylesem - wyjaśniłam. Siedzieliśmy w ciszy, przysnęłam. Poczułam kilka lekkich dziuknięć w brzuch. Dziwne. Otworzyłam oczy, ale nikogo nie było w sali ( z wyjątkiem mnie i Seleny). Znowu to uczucie. Chwila moment, jestem w 5 miesiącu, czy to możliwe, że dziecko zaczęło już kopać? Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz i miałam już pewność. Musnelam zaokraglenie pod bluzka grzbietem dłoni. Na moich policzkach pojawiło się kilka pojedynczych łez. Żałowałam, że nie było przy mnie Slasha. Dlaczego posprzeczalismy się o taką bzdurę? To było dziecinnie głupie. Wstałam i wybrałam się na poszukiwanie budki telefonicznej. Nie odbierał. Teraz jeszcze on będzie udawać obrażonego.
- Mogłaby pani powiadomić rodzinę Seleny Kennedy o tym, że będziemy ją wybudzac? - zapytał mnie mężczyzna w białym fartuchu.
- Bardzo bym chciała, ale nie mam do nich numeru
- To dla ktoś bliski?
- Przyjaciółka - wyjaśniłam.
- No dobrze... Proszę poczekać, jeśli wszystko się uda, będzie pani mogła wejść, ale tylko na chwilę - oświadczył. Siedziałam na ponurym korytarzu dobre pół godziny. Lekarze wchodzili i wychodzili po kilkanaście razy. W końcu któryś zatrzymal się i wpuścił mnie do środka. Selena była rozintubowana. Płakała.
- Hej kochana - cmoknelam ja w czolo.
- Lekarz powiedział, że przeżyło tylko kilka osób. Proszę, nie mów mi, że Myles nie...
- Żyje i jest w nieco lepszym stanie, niż ty - rozpłakała się jeszcze bardziej. Przez jej twarz przemknal blady uśmiech - Śpij skarbie, napewno rano przyjda twoi rodzice - usiadłam obok i złapałam ją za dwa palce, które nie były zabandazowane. Przymknęła powieki, szeptajac, żebym powiedziała Mylesowi, że go kocha.
Pielęgniarka, wygonila mnie do hotelu. Próbowałam dodzwonić się do Slasha, ale nadal miał wyłączony telefon. Odswiezylam się i poszłam spać. Rano zjadłam lekkie śniadanie i z powrotem do szpitala. Nawet bluza nie chciała zakryć mojego brzucha. Zakrylam się dodatkowo duża torebką. Przed salą Seleny stali jej rodzice.
- Przepraszam, są u niej lekarze? - zapytałam nieco zdezorientowana.
- Nie do końca... Sama zobacz - jej ojciec uchylił drzwi. W pomieszczeniu stały już dwa łóżka.
- Myles? Co ty tutaj robisz? - ktoś zakrył mi oczy - Slash?
- Yhym - objął mnie od tyłu. Odwrocilam się i ściągnęłam jego okulary. Tak wyglądal o niebo lepiej- Czemu jesteś taka blada?
- W zasadzie przesiedzialam tu 48h - wyznalam.
- Dlatego nie byłem za tym wyjazdem - oboje (Myles i Selena) promienieli w swojej obecności. Chłopak głaskał  kciukiem dłoń swojej żony. Objelam Slasha i oboje wycofalismy sie wolno na zewnatrz.
- Wracamy do domu? - zaproponowal.
- Co? Jak? Kiedy? - zapytalam wytracona z wlasnych mysli.
- No samolot mamy za dwie godziny, więc jeśli tylko chcesz możemy być za kilka godzin w domu.
- A tak, jasne że chce - slash bacznie przyglądał mi się przez całą drogę do hotelu, a następnie na lotnisko i w samolocie.
- Jesteś taka rozkojarzona. Co się stało? - Uśmiechnęłam się tajemniczo i chwyciłam jego ciepłą dłoń, wlozylam pod bluzę, kładąc na zaokrąglonym brzuchu. W tym momencie mała poruszyła się, a na twarzy mojego narzeczonego zakwitl usmiech.
- Tak sobie myślę - dodałam po chwili - Jak damy jej na imię.
- Ja oczywiście proponuję coś po rockowej gwieździe
- Ty wciąż o jednym...
- No to może jakieś tradycyjne?
- Rose, Alice...
- Tylko nie Rose, ok? - rzucił poważnie, a ja wybuchnelam śmiechem. Po kilku sekundach dołączył do mnie - To Alice jest całkiem niezłe, a jakie jest twoje drugie imię? - zapytał
- Caroline - odpowiedziałam.
- No to mamy Alice Caroline Hudson ładnie, nie? - faktycznie pasowało idealnie. Pokiwałam głową i ułożyłam głowę na jego ramieniu.

Póki Myles z Seleną byli w szpitalu, a następnie na rehabilitacji, oczywistym było, że Slash nie może koncertować. Oboje siedzieliśmy u mnie. W październiku sąd przyznał mu całkowitą opiekę nad Londonem. Nikt tak naprawdę nie był zadowolony z tego wyroku. No bo jaki sąd rozdziela rodzeństwo? Z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne trzy rozprawy. 23 listopada urodziłam córkę. Jest najsłodszym stworzeniem, jakie kiedykolwiek istniało na ziemi. London oczarowany swoją przyrodnią siostrą, chętnie się z nią bawi i wychodzi ze mną i małą na spacery. Tydzień temu ruszyła trasa koncertowa. Nessi pomaga mi z dziećmi, jak tylko może. Slash przez pierwsze trzy dni, dzwonił co pól godziny, cholernie mnie tym denerwując. Pisze więc zdawkowe sms-y. Czuję się dobrze, ale chyba to wszystko zaczyna mnie powoli przerastać. Dwójka dzieci, facet w trasie, Vanessa też ma swoje życie i nie będzie przesiadywać u mnie w nieskończoność. Shon, przychodzi rzadko, ale jednak, do swojej siostrzenicy i sprawia jej rożna 'diabelne' prezenty. Ostatnio poprzyczepiał do łóżeczka balony w kształcie głowy diabła. Rozpoczęliśmy nowy tydzień. Perla zapytała się mnie i Slasha, czy nie mamy nic przeciwko, by odbierała Londona ze szkoły. Parsknęłam śmiechem, że w ogóle pyta się nas o pozwolenie. Przecież jest jego matką, ale Slash nie był do tego tak pozytywnie nastawiony. "Wyluzuj" powtarzałam mu. Tak więc, chłopiec przyjeżdżał tutaj dopiero popołudniami. Byłam szczerze zdziwione, gdy była żona mojego narzeczonego dała mi kilka rad w sprawie karmienia małej i zaproponowała, w razie czego, swoją pomoc.

-Izzy? Wchodź - uśmiechnęłam się blado. Byłam potwornie zmęczona.
- Hej Taylor. Wpadłem zobaczyć małą - uśmiechnął się.
- Fajnie, siadaj. Będziesz musiał poczekać, nie mam zamiaru jej budzić. Dopiero co udało mi się ją uśpić - westchnelam - Ja już nie mam siły - wyznalam i odchylilam głowę do tyłu.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Slash pojechał w trasę. Zostałam sama z Londonem i Alice. Ja dopiero debiutuje w roli matki. Jasna cholera, czemu to jest takie trudne?!
- Idź spać - zaproponował.
- Chyba żartujesz? Nie pamiętam, kiedy przespałam chociaż 5 godzin.
- Ja się wszystkim zajmę - obiecał.
- Przecież nie potrafisz nawet przewinąć...
- Potrafię - zapewnił mnie.
- Mała budzi się co dwie i pół godziny na karmienie. Nie dasz sobie rady.
- Przecież nie karmisz piersią. Obiecuję, że jeśli będę mieć jakieś watpliwosci to cię obudzę. No dalej, marsz do łóżka - rozkazał.
- Dziękuję ci - uwiesilam się mu na szyi - Mała jest w swoim pokoju, obok sypialni, wszystko ci pokaże.

Wyspałam się za wszystkie czasy. Wzięłam ciepły prysznic i zeszłam na dół. Perla przywiozła Londona i zagadała się z Izzym. Z kolei on kołysał moja Alice.
- Hej, mogłaś jeszcze trochę pospać
- Tyle mi wystarczy. Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować.
- To ja już będę uciekać... odrobilam z Londonem lekcję, więc  to masz już  z głowy.
- Nie napijesz się kawy? - zaproponowałam.
- Naprawde masz ochotę na moje towarzystwo? - szczerze się zdziwila.
- No czemu nie?
- Za to ja naprawdę muszę już iść. Mam kilka telefonów do wykonania.
- Szkoda, Izzy. Do zobaczenia. Naprawdę nie wiem, jak mam ci się odwdzięczyć - machnął tylko ręką i przytulil mnie na pożegnanie.
- Powiedz mi, dlaczego Slash jest w trasie, a ty musisz sobie ze wszystkim radzić sama?
- To jego praca. Wiadomo, nie mógł grać, a teraz wraca na scenę. Też mi się to nie podoba, ale co mogę poradzić?
- Przede wszystkim, nie dopuszczaj do takich sytuacji. Powinnaś do niego zadzwonić i powiedziec, na czym stoicie. Sama zrobiłam dokładnie to Samo. Kiedy urodził się Cash. Nie układało się nam wtedy. Wrócił nawet na moment do narkotyków. Wiem, że mnie też v wtedy zdradził. Dlatego najlepiej  gdyby udało ci się go ściągnąć, może gdzieś wyjechać... - poradziła mi Perla. Tak, to zabawne, że właśnie słucham rad, byłej żony mojego przyszłego męża.
- Zadzwonię do niego i powiem, jak jest.
- Posiedzialabym jeszcze chwilę, ale muszę odebrać Casha z lekcji gry na basie - uscisnelysmy sobie rece.
- Dziękuję, Perla.
Nakarmilam mała i zrobiłam kolację dla mnie i syna Slasha. Chłopiec poszedł do pokoju, a ja wybrałam numer mojego narzeczonego, wiedząc, że w jest już po koncercie w Dublinie.
- Halo - odezwal się piskliwy, damski głosik.
- Slash? - zapytalam bezsensowne.
- Nie, Megan - zachichotała - Bierze prysznic, jak pani chce, mogę mu coś przekazać - zaświergotała.
- Yyy... Dzięki, obejdzie się - Mala zaczęła płakać. Rozłaczyłam się bez pożegnania.

8 komentarzy:

  1. AAA!! Nie to nie możliwe, że ją zdradził! Rozdział super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa, jak on ją zdradził to ja pójdę się pociąć mydłem w płynie. Poważnie. Alice, ślicznie :). Tylko błagam Cię, niech to będzie jakaś głupie nieporozumienie. Mogłabyś zrobić jakąś scenę z Londonem, chętnie bym coś o nim przeczytała. Bo w końcu te dzieciaki są tak rozkoszne. Oj tam, błędy. Błędy to pikuś, ja się cieszę, że w ogóle coś dodałaś przed weekendem. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejejejejejej! Tak wiem, jestem okrutna, ale chcę, żeby Slash zdradził Tylor. Po prostu wiem, że i tak wszystko się dobrze skończy, a nie zaszkodzi odrobinę akcji, nie?
    Rozdział genialny jak zwykle ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że to tylko na razie wygląda, jak zdrada, a potem okaże się, że jest inaczej. Oby. I fajnie, że Alice się już urodziła i akurat w ten sam dzień, co ja ;D Niecierpliwie czekam na kolejny i super, że udało Ci się coś dodać przed weekendem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to za zdrada? Slash nie może być aż takim imbecylem. Wiem, że taki nie jest. A dzieciątko ma ślicznie na imię. Fajnie, że Taylor ma pod opieką Londona choć wolałbym, żeby i Cash był pod jej skrzydłami. Rozdział świetny jednak ta zdrada troszkę popsuła mi odbiór. A błędami się nie przejmuj. Sam robię kupę błędów interpunkcyjnych. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że w nim wszystko się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbym prosić o informowanie mnie na blogu o pojawieniu się nowych rozdziałów. Podaję adres: http://intheparadisecity.blogspot.com/

      Usuń
  6. Hej :)

    Dobra, no teraz pytanie, kim jest Megan.. bo nie powiedziane, że zaraz Slash ją przeleciał i nie wiadomo, co jeszcze z nią zrobił. Opicji jest naprawdę wiele, a pozory czasem mogą mylić, więc ja tak od razu nie obstawiam, iż jest to kochana.. Slash zdardził Perlę, kilka razy, ale nie znaczy, że też ma zdardzać Tay.. w sumie, to koncert w Dublinie, czyli Europa, czyli Wielka Brytania, jakby, czyli blisko jest jego rodzinne miasto, czyli Meg na dobrą sprawę może być też kimś z rodziny. No dobra, może żyję złudnymi nadziejami, ale cóż, no zawsze można się tak połudzić.

    Nie jestem zadowolona, że London został odebrany Perlii, bo po pierwsze rozdzielenie rodzeństwa, po drugie rozdzielenie z matką. Po trzecie i tak miał juz zjebane, jak Slash odszedł od Perlii.

    A co do Alice. To ja tu już od razu napiszę, aby nie było, że potem zgapiam czy coś. Jakieś pół roku temu zaczęłam pisać opowiadanie, które nie długo zacznę publikować i tam jest taka postać, jak Alice i ona jest córką Slasha. No to od razu tu zaznaczam, że to po prostu zbieg okoliczności.
    A tak.. no fajnie, że mała urodziła się cała, zdrowa i nie daje Tay żyć, haha. Ale własnie tak jest z dziecmi :D

    Aaaa no i u mnie nowy rozdział czeka do przeczytania :) Zapraszam http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdrada? Nie, nie, nieeeeeee. Za dużo już namieszałaś z samolotem. ;c
    Jak sobie mam wyobrazić Izzyego jako niańkę to normalnie, o mamo. *______*
    No i oczywiście rozdział jest genialny. c:

    OdpowiedzUsuń