sobota, 15 września 2012

Rozdział 12

Mogą być błędy. Na pewno są błędy. Przyznaję się, nie sprawdzałam, pisałam na szybko w świetlicy szkolnej na telefonie (dlatego krótsze od ostatniego rozdziału). Wczoraj nie miałam czasu dopisać ani słówka, gdyż byłam na ognisku klasowym/sprzątaniu świata. Zła, mokra i brudna od błota, które zebrałam na nogawkach i butach, chodząc po lesie i wkładając do wielkiego czerwonego wora butelki i kawałki telewizorów, zajrzałam tutaj tylko na chwilę i poszłam spać.
***

Siedziałam w samolocie. Już za trzy godziny miałam się zobaczyć ze Slashem i przekazać mu najnowsze wieści. Przyznam się bez bicia, że w każdej kwestii (koloru pokoju, dodatków, ubrań, imienia) obstawiałam chłopca. Jedno jest pewne, mała nie będzie miała niczego różowego. W grę wchodzą różne odcienie fioletu i zieleni, moich dwóch ulubionych kolorów. Nad imieniem zastanowimy się razem, już z Mulatem.

Zgłosiłam się do recepcji i wzięłam klucz od naszego pokoju. Mój narzeczony będzie tutaj dopiero za dwie godziny. Wzięłam gorącą kąpiel i starannie natarłam się oliwką. Nie chciałam mieć później rozstępów. Przebrawszy się w piżamę ułożyłam się wygodnie w łóżku i włączyłam po cichu telewizor. Byłam jednak tak zmęczona, że zasnęłam.

Taylor,
Muszę być od rana na próbach. Jak się obudzisz i ogarniesz, przyjedź do mnie. Bardzo się za tobą stęskniłem. Tylko pamiętaj o śniadaniu i witaminach. Żebyś się czasem nie wykręciła, wszystko jest na stoliku. Kocham cię
Slash
Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam za jedzenie kanapek, następnie przebrałam się w wygodne jeansy, tradycyjnie już bluzę i trampki. Zabrałam ubrania na zmianę i wsiadłam do zamówionej nieco wcześniej taksówki.
Hala była ogromna. Wszędzie, jak oszalali biegali techniczni, organizatorzy, ochroniarze, muzycy i bóg wie, kto jeszcze. Zgłosiłam się po swoją przepustkę i zaczęłam przetrzepywać kulisy w poszukiwaniu Slasha. Trafiłam na dzieciaki Duffa i to one wskazały mi drogę do chłopaków. Otworzyłam największe drzwi. Momentalnie skupiło się na mnie sześć par oczu. Spojrzałam z bananem na gębie w stronę mojego narzeczonego. Szeroko otworzył ramiona. Mocno się w niego wtuliłam, odwieszając uprzednio pokrowiec z kreacją i reklamówkę z dodatkami.
-  A to jest właśnie moja Taylor - Tay, to jest Matt i Steven. Resztę znasz - blondyn z długimi włosami strzelił charakterystyczne dla siebie wyszczerz. Zdjęcia w kieszeni piekły mnie coraz bardziej, ale nie wypadało mi chwalić się nimi przy wszystkich. Poczekam, gdy będziemy sam na sam, albo wyłącznie z Izzym (tak w moim opowiadaniu Izzy wystąpi z Gunsami przyp. aut.). Cały dzień słuchałam opowieści o dawnych czasach. Członkowie zespołu opowiadali różne zabawne historie mi, albo Mylesowi, któremu wczoraj Slash zaproponował zastąpienie Axla. Matt razem z Izzym poszli się napić, a Myles razem z Duffem poszli się przebrać do innego pomieszczenia. Stwierdzili, że skoro Slash jest moim narzeczonym, możemy się przebierać w jednym pokoju. Teraz była jedyna okazja.
- Slash mam coś dla ciebie - oświadczyłam. Uniósł brew i objął mnie w talii. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni białą kopertę i wcisnęłam mu ją do ręki. Ze łzami w oczach oglądął każde kolejne zdjęcie.
- Jest takie kruche i maleńkie
- Tak, ale będzie silna, już jest - powiedziałam dumnie, a Slash momentalnie oprzytomniał
- Ona? To dziewczynka? - upewniał się rozanielonym głosem. Pokiwałam głową. Chwycił mnie w pasie i obkręcił wogól siebie.
- Spokojnie szaleńcu. Zagrożenie minęło, ale to nie oznacza, że teraz mogę zdecydować się na kolejne bungee - odstawił mnie delikatnie na ziemi i namiętnie pocałował. Nie mam pojęcia, jak długo, ale chciałam by to trwało wiecznie - Tak i to też możemy - uśmiechnęłam się zalotnie.
- Serio? - musnął dłonią moje udo.
- Chyba o czymś zapomniałeś...? Gala...za dziesięć minut pod sceną... ty, a ja na widowni - wyrzucałam strzępki zdań. Westchnął i powoli się ode mnie oderwał - I jak? - obkręciłam się na czubkach palców.
- Dobrze wiesz, że wyglądasz olśniewająco. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie - spłonęłam rumieńcem.Podeszłam do niego od tyłu i kopnęłam kolanem w tyłek
- Co ty...?
- Na szczęście - pogłaskałam go po policzku i wyszłam zająć swoje miejsce. Przy wyznaczonym stoliku siedziało już kilka kobiet. Poznałam żonę Mylesa i córki Duffa, z którymi siedziała prawdopodobnie jego żona. Ta pierwsza siedziała wyraźnie zakłopotana całą sytuacją. Przecież jaj mąż nawet nie należał do legendarnego zespołu.
- Cześć Selena - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Uśmiechnęłam się przymilnie do reszty. Kobiety zmierzyły mnie od stóp do głów. Prawdopodobnie nie mogły się domyślić z kim tu jestem i co robię.
- Hej - cmoknęła mnie w policzek - Długo tutaj jesteś?
- Od przedpołudnia
- Chciało ci się tak długo czekać? - wzruszyłam tylko ramionami.
Na scenie zapaliły się wszystkie światła a publika zaczęła bić brawa. Do mikrofonu podszedł Billy Joe z zespołem Green Day i zasupportował nasze gwiazdy. Dogłębnie analizowałam ich miny, gdy wokalista wyczytywał każdego po kolei i komplementował. Slashowi zrobiło się bardzo głupio. Muzycy odebrali statuetki i przemówili krótko do ludu.  Spłonęłam rumieńcem, gdy Slash wymienił moje imię przez mikrofon. Wszystkie Gunsowe żony i kochanki spojrzały na mnie zdziwione. Zespól zagrał dwa legendarne kawałki. Myles był bardzo zdenerwowany. Starał się zaśpiewać w oryginalnej tonacji. W kilku kulminacyjnych momentach nie było perfekcyjnie, ale nie ma drugiej osoby na świecie, z takim głosem, jak Axl. Razem z Seleną zaczęłyśmy po wszystkim głośno klaskać. Wyjątkowa chwila - Gunsi na jednej scenie po przeszło dwóch dekadach. Szkoda, że Rudy wypiął się na wszystko tyłkiem. Chłopcy zeszli ze sceny i momentalnie pojawili się obok nas. Rozpoczęło się after party.Przesiadaliśmy się od stolika do stolika. Poznałam Rolling Stonesów, Aerosmith, Skid Row - zespoły, które podziwiałam. Wszyscy wznosili toasty. Za każdym razem starałam się wykręcić sokiem, lub w szczególnym przypadku, gdy trafiło na Aerosmith po prostu iść do łazienki. "Ze mną się nie napijesz?" powtarzał Joe Perry. Chłopcy często się rozchodzili, a to do wywiadu, a to pogadać ze znajomymi. Przyznam, że byłam już cholernie zmęczona, ale nie chciałam psuć Slashowi tak ważnego wieczora. Oczy same mi się zamykały
- Nie wyspałaś się? - szepnęła mi do ucha Selena.
- Nie po prostu w moim stanie... - nie zdążyłam ugryść się w język. Dziewczyna spojrzała na mój brzuch ukryty pod kilkoma warstwami materiału, tylko, gdy siedziałam można było coś dostrzec.
- Jesteś w ciąży? - nadal mówiła bardzo cicho.
- Tak, ale trzymamy to w tajemnicy, a raczej ja chcę to możliwie jak najbardziej ukryć - poprawiłam sukienkę.
- Ale czemu? - zdziwiła się.
- Slash cały czas walczy o dzieci. Pomyśl, jak to będzie wyglądało w sądzie. Rok po jego rozwodzie jesteśmy zaręczani, a ja spodziewam się jego dziecka. Proszę, nikomu nie mów - posłałam jej błagalne spojrzenie.
- Nie ma sprawy, Tay. Idź do hotelu co? Weź ciepły prysznic i połóż się spać. Przekażę Slashowi, że już poszłaś
- Dziękuję. Wracamy jednym samolotem, czy jak?
- Ja lecę już do Seattle. Myles ma jeszcze kilka koncertów w Kaliforni z twoim narzeczonym i z Alter Bridge - mocno się do niej przytuliłam.
- To do zobaczenia wkrótce - odwzajemniła mój gest. Wsiadłam do jednej z taksówek, których stało dosyć sporo. Nie spodziewałam się, że tak polubię żonę Mylesa. Jest bardzo milą, dobrą i skromną osobą. Świetnie mi się z nią rozmawia. Prawdę mówiąc, nie wiem, co bym dzisiaj bez niej robiła. Wróciłam do naszego pokoju i zrobiłam, tak jak poradziła mi koleżanka. Chwilę później nic już nie czułam. Spałam.
Otworzyłam powieki. Świtało. Przekręciłam się na drugi bok i natknęłam się na coś twardego. Zmierzyłam to coś wzrokiem. Slash siedział po turecku na łóżku i obserwował moją twarz - Czemu nie śpisz? - zapytałam.
- Dopiero przyszedłem. Lubię sobie tak na ciebie popatrzeć - poczułam gorąco na policzkach. Zarumieniłam się. Miąłam nadzieję, że w ciemnościach niczego nie zobaczy. Objął moją twarz i pocałował w oba policzki.Przyciągnęłam go do siebie i wczepiłam dłonie w jego włosy, zrzucając wcześniej cylinder. Usiadł an mnie okrakiem i włożył ręce pod moją koszulkę głaskajac okrężnymi ruchami odstający brzuszek. Uniosłam się na łokciach i namiętnie całowałam. W kilka sekund zdarliśmy z siebie ubrania. Ewidentnie się ze mną droczył. Robił wszystko strasznie wolno. Doprowadzało mnie to do furii. Przekręciłam nas i teraz ja mogła podejmować różne decyzje. On pieścił moje piersi, które teraz były bardzo wrażliwe na każdy dotyk. Cicho pojękiwałam. Zaśmiał się tryumfalnie i całował od szyi aż po kobiecość.
Nigdy jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. No może wyłączając noc, kiedy byliśmy ze sobą pierwszy raz od roku. Wszystko odczuwałam podwójnie, intensywniej. Slash zasnął, a ja patrzyłam na jego spokojną twarz rozświetloną kilkoma promykami wschodzącego słońca, które przebiły się przez bambusowe rolety. Wsunęłam się wolno w jego szerokie ramiona. Poczułam delikatny pocałunek na czole. Uśmiechnęłam się pod nosem i ucięłam krótką drzemkę.

6 komentarzy:

  1. *_____* Zajebiaszcze! No normalnie kocham ten rozdział! Taki...spokojny, ułożony, przyjemny i cudowny jednocześnie! :D

    Steven Adler, Matt, Slash i Izzy ^.^ Zboże...ja chcę ich razem zobaczyć noo! Wielka, legendarna czwórka na jednej scenie, omg! Jeszcze tylko Axla mi brakowało... :< może jednak jeszcze się zmieni i przeprosi chłopaków, co? To by było zaskoczenie! xD
    Oby tylko żona Mylesa nie wygadała się z tą ciążą. Mogłoby być nieciekawie xD No i jeszcze ta urocza reakcja Slasha na wiadomość o płci dziecka i te zdjęcia! *__*
    Dobrze, że już mogą się pieprzyć, ładnie to opisałaś swoją drogą... :D
    Super się czytało i czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, fajnie, że wplotłaś scenę z wprowadzeniem Gunsów do Rock N' Roll Hall Of Fame ;) I cieszę się też, że zmieniasz pewne fakty, tak żeby były one ciekawsze, niekoniecznie muszą być przecież zgodne z prawdą. Szkoda, że teraz rozdziały są tylko w weekendy, bo ja już nie mogę doczekać się nstępnego :D W wolnym czasie zapraszam do mnie, bo dodałam nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weź mi daj weny, co? ; ; Chociaż trochę.. ; ;
    Gunsi razem na scenie~. * * Prócz Axla, ale zawsze Gunsi. :DD

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni razem...o matko! Izzy i Slash...razem <3 Matko genialnie! Ale przejdę do dalszej części komentarza ;) Podoba mi się list Slasha, ten na początku rozdziału. O witaminkach pamiętać trzeba :D!
    POZNAĆ AEROSMITH I TYLERA KTÓRYM JARAM SIĘ JAK NIE WIEM *.* Pierdole, umarłabym no!
    Super odcinek, przepraszam, że nie czytam regularnie :c

    OdpowiedzUsuń
  5. No hej :)

    Ah, dobra.. w sumie, to w tym rozdziale nic takiego sie nie wydarzyło, oprócz tego, iż Slash dowiedział się, ze będzie miał córkę.. no jakie to jest urocze, jak się faceci zawsze na takie cos cieszą. Rozczula mnie to, haha.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Czyta się go bardzo dobrze i trzeba powiedzieć, że wciąga od pierwszych słów. Taylor i Slash są tacy zwyczajni i tacy słodcy. Kurcze szkoda, że nie opisałaś troszkę bardziej procesu dziękowania i tego jak Gunsi grali. Cieszę się, że u ciebie z Gunsami wystąpił Izzy. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak samo trzymały za serce a ich autorka będzie trzymała taki sam poziom.

    OdpowiedzUsuń