środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 8


 Wczoraj minął tydzień od kiedy założyłam bloga. Chciałabym podziękować wszystkim, za cholernie pozytywne komentarze, które za każdym razem wywołują u mnie uśmiech. One dla mnie naprawdę dużo znaczą. Jeśli więc, ktoś czyta moje wypociny i nie ma mi nic szczególnego do powiedzenia, niech chociaż anonimowo napisze kilka słów. Dziękuję Wam wszystkim za te 603 kliknięcia, których z każdą minutą jest coraz więcej :)
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Slash popisywał się na swojej gitarze z bananem, na twarzy, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Czym on się znowu przejmuje, pomyślałam. Axl na żywo brzmiał jeszcze lepiej, niż studyjnie. Ten to ma głos!  Duff stal gdzieś z tyłu kiwając się na boki. Znowu pijany? Westchnęłam. Izzy był jakiś inny, ale nie brał i nie pił. Może to muzyka tak na niego działała. Całkowicie poświęcał się, temu co w tej chwili robił. Pewnie, gdyby wybuchł pożar, nawet by nie zauważył. Steven oczywiście wyszczerzał się w uśmiechu i walił, jak dzieciak w te swoje garnki. Chłopaki skończyli grać My Michelle, a ja wyszłam zza filaru głośno klaskając. Slash delikatnie oparł o wzmacniacz swoją gitarę i podbiegł mnie uściskać – Jak widać wróciłam w jednym kawałku – zażartowałam.
- To wcale nie jest śmieszne, wierz, jak się martwiłem? – zawołał
- Niepotrzebnie – złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
- No dalej, fajnie to wygląda, ale piosenki same się nie zagrają – zawołał zniecierpliwiony Axl.
- Opowiadaj, jak było.Wiewióra – mówiłam tak, by mnie usłyszał – zaraz mnie z tąd wywali.
- Nie pozwalaj sobie, pani Hudson – wrzasnął przez mikrofon. Pokręciłam głową i usiadłam cicho obok managera zespołu. Po godzinie znudziło mi się wpatrywanie w rozzłoszczonego do granic możliwości Axla, chodź na początku było to nawet zabawne. Uśmiechnęłam się przepraszająco do Slasha i spacerem wróciłam do hotelu. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam o tym co powiedział mi ojciec – Czyżby Slash mógł być moim kuzynem? Przecież wtedy my… To jest po prostu niemożliwe. Jakim cudem spotkalibyśmy się w LA. Przecież on mnie nie cierpiał, a teraz od razu by się we mnie zakochał? Ktoś wbiegł do pokoju, a ja automatycznie usiadłam i tępo się w niego wpatrywałam.
- Nie no, jak kurwa z nim nie wytrzymam. Mamy pierwszy koncert, gdzie oficjalnie promujemy naszą płytę, a ten debil jakieś problemy robi – krzyczał Slash nalewając sobie z barku jakiegoś alkoholu.
- Axl? Przecież wiesz, jaki jest. Przejdzie mu – pocieszyłam Mulata. Przysiadł obok mnie i mocno pocałował. Odwzajemniłam gest, nie chcąc robić mu przykrości. Tak naprawdę, myśl, że mogę być z nim spokrewniona nie dawała mi spokoju. Chłopak muskał dłoniami mój brzuch i rozpiął pasek.
- Slash, nie dzisiaj – rzuciłam.
- Co, te dni? -  zapytał zasmucony.
- Tak – Skłamałam. A niby co miałam mu powiedzieć. Nie prześpię się z tobą, bo wydaje mi się, że jesteśmy spokrewnieni i to byłoby obrzydliwe? Nie miałam pewności, więc niczego nie chciałam między nami psuć. Chciałam podpytać ojca o jakieś szczegóły i dopiero potem porozmawiać z moim ukochanym. On w międzyczasie dolał sobie jeszcze jedną szklankę trunku.
- A teraz opowiadaj, co nawyrabiał twój ojciec – spojrzał mi w oczy.
- Właśnie o to chodzi, że nic – streściłam mu całą naszą rozmowę, omijając  fakt, że zaprosiłam go tutaj dziś wieczorem. Będę musiała zerwać się z końcówki ich koncertu, ale jakoś sobie poradzę.
- Ale numer. Ja chyba bym nie zniósł tego, gdyby ktoś okłamywał mnie w takich sprawach. Jak rodzina może sobie robić coś takiego. Przecież to nieważne, że twoi rodzice nie byli razem. Nikt nie powinien zabierać twojemu ojcu szansy na przyjazd na pogrzeb jego byłej żony, twojej matki – kiwnęłam głową, a on znów przysiadł koło mnie i mocno przytulił. Wahałam się, może mu powiedzieć, ale czy to ważne, dziś a jutro. Chcę być pewna – Pójdziemy się przejść? – zasugerował.
- A wiesz, tak. Dzisiaj mało co widziałam. Tu niedaleko jest taki park, w którym lubiłam przesiadywać po szkole.  Spacerowaliśmy po alejkach. Nawet udzielił mi się jego dobry humor.
- O rany, Jessica! Jak ja cię dawno nie widziałem – mój były. Złapał mnie w ramiona i obkręcił wokół własnej osi.
- Nie udawaj teraz, że cię interesuję. Miałeś swój czas i go zmarnowałeś – Najpierw zdradza mnie z moją najlepszą przyjaciółką, a teraz  udaje, że jesteśmy nie wiadomo jakimi przyjaciółki – Puść mnie do cholery. Może nie zauważyłeś, ale jestem tutaj z chłopakiem, więc powstrzymaj się od takich gestów, ok – wyrwałam się z jego ramion i wróciłam do Slasha.
- Ładnie się po mnie pocieszasz – podszedł do mnie i mojego partnera na odległość kilkudziesięciu centymetrów – cóż nie myślałem, że będziesz się zadawała z takimi typami. Zawsze byłaś bardzo delikatna – przejechał lodowatymi palcami po moim tatuażu. Wstrząsnął mną dreszcz. Szybko odsunęłam jego dłoń – Tatuaż? Nie poznaję cię? Co się z tobą stało? – przysunął się do mnie jeszcze bliżej, za blisko.
- Życie – odpowiedziałam i zwinnie go wymijając, pociągnęłam za sobą Mulata.
- Może się jeszcze spotkamy? – zawołał za mną. Nic nie odpowiedziałam. Dopiero po paru minutach zatrzymałam się pod drzewem i usiadłam na ławce.
- Kurwa, jaki tupet – przeklęłam pod nosem.
- Jak długo byliście razem, jeśli mogę wiedzieć – znowu wróciła jego nieśmiałość.
- 3 lata – szepnęłam.
- Szmat czasu. Pewnie zna cię lepiej, niż najlepsza przyjaciółka – odpowiedział.
- Taa, szczególnie teraz, kiedy mnie nawzajem obgadali,a potem poszli ze sobą do łóżka. Ciekawe, czy nadal są razem – odchyliłam głowę do tyłu zaciągając się upalnym powietrzem, nagrzanym przez słońce -  Możemy już wracać? – zapytałam Slasha, który wpatrywał się we mnie od dobrych dziesięciu minut.
- Jasne – złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę hotelu – Przepraszam – szepnął
- Za co? – zdziwiłam się.
- Nie wiedziałem, że on cię… no wiesz, zdradził – spuścił głowę.
- A skąd mogłeś wiedzieć – wzruszyłam ramionami – Tego, że mam na imię Jessica, też pewnie nie wiedziałeś, nie? – Kiwnął głową. Od naszego spaceru w parku, Slash cały czas chodził bardzo zamyślony. Mi już dawno przeszło i nie mogłam doczekać się koncertu i spotkania z ojcem.
- Nad czym tak dumasz? – przysiadłam na skraj łóżka, na którym leżał.
- A tak sobie myślę.. pierdoły – chciał mnie zbyć, a ja  nie miałam siły wiercić mu dziury w brzuchu.
- Czy my czasem nie mieliśmy być na miejscu godzinę przed koncertem? – zapytałam.
- Tak, a co? – znowu nad czymś myślał.
- Jest 19 – spojrzałam na niego spod okularów przeciwsłonecznych, którymi się bawiłam.
- O kurde, to dalej idziemy – popchnął mnie do wyjścia. Szliśmy w ciszy, trzymając się za ręce. Za kulisami chłopaki układali sobie fryzury i dopinali wszystko na ostatni guzik. Axlowi lepiej nie wchodzić w drogę. Stanęłam przy ścianie, niedaleko wyjścia na scenę, skąd miałam dobry widok
- Powodzenia – szepnęłam do Slasha, obejmując go w pasie.
- Dzięki – odpowiedział. Cmoknął mnie w policzek i wyszedł na scenę. Teraz ewidentnie miałam dowód, że coś jest nie tak, ale nie było czasu aby o tym porozmawiać. Chłopaki dawali czadu, a publika znała wszystkie piosenki. Miałam wrażenie, że skacząc rozwalą salę. Co chwilę Slash spoglądał na mnie z trudnym do rozkminienia wyrazem twarzy. Wykorzystałam solówkę w Nightrain i wyszłam do hotelu. Chłopak był wystarczająco zajęty gitarą, by udało mi się sprawnie zniknąć z jego pola widzenia.  Siedziałam w  hotelu z lodowatymi dłońmi i ściśniętym żołądkiem. Ktoś cicho zapukał do drzwi i wszedł do środka.
- Przyszedłeś tato – rzuciłam mu się na szyję. Był znacznie bardziej odprężony i chyba zdążył się już oswoić z całą sytuacją.
- Powiedz mi kochanie, jak ty się masz. Jak sobie radzisz, ale szczerze – spojrzał mi w oczy i usadowił na łóżku.
- Szczerze… było ciężko, ale teraz jest już całkiem dobrze. Najgorzej było, kiedy musiałam zdawać egzaminy, a byłam w totalnej rozsypce. We Włoszech odpoczęłam i nabrałam do wszystkiego dystansu a ciocia Ana poszukała mi w międzyczasie pracę – nie chciałam mówić, ojcu, że niedawno ją straciłam.
- Pracę? Nie studiujesz? – był w szoku.
- Po śmierci mamy, syn Rona „zaopiekował się” wszystkim, łącznie z pieniędzmi  mamy  – wzruszyłam ramionami.
- Nie mogłaś się zwrócić z tym do mnie? Dziecko kochane – pokręcił głową – masz mi natychmiast zrezygnować z pracy i zapisać się na studia. Mamy koniec czerwca, może po znajomości, jakaś uczelnie da radę cię przyjąć. Z jakim wynikiem skończyłaś szkołę?
- Z bardzo dobrym. Z zajęć artystycznych miałam ocenę wzorową. Wiesz przecież, że moje obrazy trafiły na wystawę, ale od kiedy  uciekłam z domu, już nie malowałam.
- Co  zrobiłaś? Zaraz… powiedz mi, gdzie i jak żyjesz teraz. Masz kogoś, jakiś przyjaciół, hobby… - tato złapał się za głowę i intensywnie myślał.
- Aktualnie jestem bez pracy, z której mnie niedawno wylano. Mieszkam w małym lokum w LA, ale będę musiała przeprowadzić się do moich przyjaciół, bo zabraknie mi na rachunki – wydusiłam na jednym tchu.
- Dobrze, pomyślmy… - tato postukał butami w podłogę – Na razie twoim problemem jest znalezienie uczelni, która zechce cię przyjąć. Jeśli się nie uda, to będziemy się martwić potem. Najwyżej załatwię ci coś tutaj – chciałam mu przerwać, ale wstrzymał mnie gestem dłoni – Pieniędzmi się nie przejmuj. Siedziałem całymi dniami w pracy i dzięki temu trochę odłożyłem.
- Tato, ja nie mogę…
- Dziecko nie ma, żadnego nie! – mocno go przytuliłam, i poczułam ciepło, którego tak bardzo mi brakowało.
- Tato, mogę cię o coś zapytać? – kiwnął głową.
- Pamiętasz, mówiłeś coś o moim kuzynie, Saulu. Powiedz mi, co teraz  robi ciotka Ola? – zależało mi na każdej informacji, żebym miała jakąkolwiek podpórkę.
- Razem z moim bratem wyjechali do USA i tam urodziło im się jeszcze jedno dziecko, chyba dziewczynka. Straciłem z nimi kontakt. Wiem tylko, że rozwiedli się parę lat temu, a ciotka kręci coś z tym całym Davidem Bowie, ale to może tylko plotki – wzruszył ramionami.
- A ten Saul? Miał jakieś zainteresowania? – ojciec spojrzał na mnie zdziwiony, ale zdecydował się odpowiedzieć.
- Tutaj jeździł na BMX’ ie, ale co robi teraz, Bóg jeden wie – przytuliłam się do niego jeszcze bardziej. Potrzebowałam tej siły. Wiedziałam, że czeka mnie dziś wieczorem jeszcze jedna, ciężka rozmowa – Moja słodka dziecinko, ja będę się już zbierał – zmoknął mnie w czoło.
- Słuchasz Gunsów?
- Jasne, że tak. Przecież mamy podobny gust muzyczny, a oni są świetni. Chciałem być dzisiaj na ich koncercie, ale skoro chciałaś się ze mną spotkać…
- Tato, trzeba było mi powiedzieć, ja też tam byłam tyle, że wyszłam wcześniej, żeby być tutaj – pokiwałam z niedowierzaniem głową.
- No widzisz… telepatia – puścił mi oczko – Nie wiadomo skarbie kiedy się znowu zobaczymy – mocno mnie uściskał.
- Wygospodaruj sobie kilka dni urlopu i przyjedź na pierwszą rocznicę śmierci mamy 13 sierpnia, co?
- Postaram się – uścisnął mnie jeszcze raz i wyszedł, a ja przyssałam się do koniaku i upiłam kilka łyków. Ohyda. Czekałam za Slashem do pierwszej w nocy. W końcu poszłam wziąć prysznic i usłyszałam trzaskanie drzwiami. Szybko wcisnęłam się w pidżamę i wyszłam do niego. Wcale nie był, aż tak pijany, jak sądziłam.
- Jenny, muszę z tobą porozmawiać, chodź do mnie – przyciągnął mnie do siebie i usiedliśmy w fotelu
- Ja też – spuściłam głowę.
- To może ja pierwszy – przytaknęłam – Kiedy spotkaliśmy tego  kolesia w parku i on odezwał się do ciebie Jessica, coś mi we łbie zaskoczyło i przypomniało. Odpowiedz mi na jedno pytanie, czy chodziłaś może z rodzicami na takie niedzielne obiady do kogoś z rodziny, tutaj w Londynie? – zabrał mi z twarzy moje mokre splątane włosy i kazał spojrzeć w oczy.
- Tak chodziłam i to jest też to, co mam ci do powiedzenia. Kiedy graliście koncert zaprosiłam tutaj mojego ojca. Rozmawialiśmy nie tylko o mnie, ale też zadałam mu kilka pytać dotyczących jego brata Anthoniego, który wraz z rodziną wyjechał naście lat temu do Stanów. Podobno kilka lat temu się rozwiedli, a ciotka Ola pracuje przy kostiumach dał takich, sław, jak David Bowie – Oboje nie potrzebowaliśmy niczego więcej. Slash pobladł. Ja sama pewnie też nie wyglądałam najlepiej. Wstałam z jego kolan i usiadłam na łóżku. Ukryłam twarz w dłoniach i podkurczając nogi kołysałam się w przód i tył. Slash podszedł do mnie i odkrył moją zapłakaną twarz.
- Ej, nie płacz… To nie może być prawda, rozumiesz? Ja w to po prostu nie wierzę – Mocno mnie przytulił.
- Ale ja wierzę. Pamiętam, jak usłyszałam pierwszy raz riff ze Sweet Child O’Mine. Ja już go gdzieś słyszałam, nie jednokrotnie. To ty go grałeś, kiedy na dole jedliśmy deser. Nawet nigdy nie zszedłeś się przywitać, więc dlatego tak skupiałam się na tym, co dzieje się na górze – Slash pocałował mnie w usta, ale wyrwałam się z jego uścisku.
- Nie! – krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
- Jenny, do jasnej cholery zaczekaj – krzyczał i biegł za mną. W ostatnim momencie wpadłam do windy i słyszałam już tylko bębnienie pięściami w metalowe drzwi. Wybiegłam z budynku i oparłam się o mur, głośno szlochając
- Jenny, co się dzieje? – zapytał lekko kołyszący się Izzy – pokazałam mu gestem, żeby do mnie nie podchodził i histerycznie łapałam powietrze. Zlekceważył mnie i mocno przytulił.
- Chodź ze mną – pociągnął mnie za sobą do hotelu.
- Nie – pokiwałam przecząco głową.
- Dziewczyno powiedz mi, co się stało – pochylił się, by spojrzeć mi głęboko w oczy. Tępo wpatrywałam się w jego twarz – Dobra, widzę, że nic z ciebie nie wyduszę, idziemy do baru? Przyciągnął mnie do siebie i zaprowadził do hotelowej restauracji. Usiadłam przy stoliku i oparłam się policzkiem o chłodny blat – Masz – Izzy postawił przede mną kieliszek wódki. Szybkim ruchem wlałam sobie trunek do gardła. Paliło, jak diabli, ale w pewnym sensie było to coś, czego potrzebowałam – Masz jeszcze jeden – pokręciłam głową, ale zrobiłam to, co kazał. Głęboko odetchnęłam – A teraz powiedz spokojnie co się stało – znowu czułam znajome pieczenie w oczach, ale odetchnęłam jeszcze raz. Pomogło.
- No bo okazało się, że ja i Slash jesteśmy spokrewnieni – wydusiłam na jednym oddechu i znów się rozpłakałam.
- Co? To jakaś bzdura – zaśmiał się Izzy i pogłaskał mnie po głowie.
- Nie Izzy – wydukałam – Długo zwlekałam, żeby mu o tym powiedzieć – odetchnęłam głęboko – Ale teraz mamy oboje pewność, że to prawda. Co ja mam zrobić? – zapytałam go błagalnie.
- Musisz z nim rozmawiać. Dowiedzieć się, jak bliska to rodzina – tłumaczył mi  spokojnie, głaskając po plecach
- On jest synem brata mojego ojca – wyszeptałam.
- O kurwa, a wcześniej was nie oświeciło? – zarzucił gitarzysta.
- On wyjechał z rodzicami, kiedy ja byłam jeszcze mała – leżałam na stoliku.
- Wiesz, że jest tylko jedno wyjście Jenny – ten to wiedział, jak ma mnie pocieszyć.
- Wiem do cholery, ale nie przyjmuję tego do wiadomości, rozumiesz! – zerwałam się z krzesła i wybiegłam na dwór. Znowu spacerowałam po parku. Wdychałam nocne powietrze i myślałam, co mam ze sobą zrobić. Chcę być sama. Nie wyobrażam sobie lecieć ze Slashem w jednym samolocie. Wracam do LA. Raźnie wróciłam do hotelu. Cicho weszłam do pokoju. Slash wypił prawie cały zapas alkoholu z barku. Zabrałam kartkę z hotelowej papeterii i długopis. Przysiadłam niedaleko lampki i napisałam list. Nie byłabym w stanie powiedzieć mu tego wszystkiego w twarz. Zapewne wybuchłabym płaczem ze 3 razy.
Slash,
Nie jestem w stanie wracać z tobą do Los Angeles. Na pewno chciałbyś coś wyjaśnić, a ja nie chcę na razie nikogo słuchać. Muszę zebrać myśli. To wszystko jest takie nierealne, a ja tak bardzo cię kocham. Mam nadzieję, że kiedy uda mi się zasnąć wszystko okaże się snem i będzie, jak dawniej. Nie widzę możliwości, żebyśmy byli razem. Chyba mnie rozumiesz. Proszę, zostaw mnie w spokoju. Odezwę się, kiedyś, jeśli jeszcze będziesz chciał ze mną rozmawiać.
Jessica
Przyłożyłam kartkę nieopróżnioną do końca butelką wina. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam hotel. Kupiłam bilety na jutrzejszy lot o ósmej rano i  zasnęłam na lotnisku. Zostało 15 minut do lotu. Przechodziłam właśnie przez odprawę, kiedy ktoś mnie zawołał. Doskonale wiedziałam, kto. Nie chciałam, bo zobaczył, że w moich oczach wzbierają łzy:
- Jenny! Zaczekaj! Kurwa nie lekceważ mnie! – krzyczał, a ludzie mieli nas za idiotów.
- Przestań! Prosiłam cię, żebyś dał mi spokój! – obróciłam się do niego i wykrzyczałam to najwyraźniej, jak się dało. Nie wiem, co było nie tak w moim wyglądzie, ale ewidentnie to przekonało go, by przestać biec. Obróciłam się i zniknęłam mu z pola widzenia.

9 komentarzy:

  1. O kurwa ja pierdole.
    Nie potrafię tego skomentować, chce mi się płakać jak sobie pomyślę o tym, że oni już mają przestać być razem D: ;______________; Boże dlaczego?! Nie no więcej nie napiszę, bo ten rozdział jest zbyt emocjonujący, zajebisty i ogólnie wstrząsający moich życiem z nadrąbaną psychiką.
    Kocham Cię Ninde i czekam na więcej! Ja pierdziele nawet nie umiem przewidzieć co by mogło być dalej! OMG!
    ~Pogrążona w żałobie po związku Hudsona i Jess - Michelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko ty masz coś z głową. W mojej narodziło się takie szatańskie zakończenie, mało prawdopodobne, ale takie słodkie, czekaj, czekaj jutro się wszystko wyjaśni (chyba o.O) :*

      Usuń
  2. Bosz łeeeeeeeee ja płacze, kurwa no czemu oni są kuzynostwem, kobieto zrób coś, żeby to była nie prawda tylko czysty zbieg okoliczności plissss :(((((((((((
    Ale nie ma co opowiadanie czytam od początku, ale teraz odważyłam się skomentować, strasznie mi się podoba i czekam na następny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszły do ciebie plotki, że gryzę? :O
      Jeśli już to bardzo rzadko i w obronie konicznej :D
      Mi też się łezka w oku zakręciła, jak uśmiercałam to, co między nimi stworzyłam, ale niektórzy wierzą w reinkarnację, więc na razie cicho sza ;)

      Usuń
  3. Według mnie, to zajebiście. Czemu? Bo teraz masz pole do popisu ze swoją wyobraźnią, i znając życie, to wymyślisz coś, żeby i tak byli ze sobą, a jak nie będą, to się przekonamy, że przyjaźń damsko-męska z seksem istnieje!:D


    ~xoxo.<3

    OdpowiedzUsuń
  4. oni nie mogą być kuzynostwem :( proszę, niech się okaże, że brat ojca Jenny został adoptowany albo coś takiego :) muszą być razem :)
    K

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wieeerzeee! a było tak pięknie... :c

    OdpowiedzUsuń
  6. nieeee tylko nie to ..! oni nie mogą być rodziną ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętam jak przy tym rozdziale ryczałam. Teraz też poleciała łezka. Szkoda, że Jen ucieka i zostawia Slash'a tak na lodzie.
    Jutro wracam i czytam kolejne rozdziały :*

    OdpowiedzUsuń