czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 2

Wybiegłam z samochodu i usiadłam na stromym poboczu. Oddychałam głęboko, ale ulga nie nadchodziła. To wszystko, co tak bardzo od siebie odsuwałam, co zamknęłam na krańcu mojej podświadomości wypłynęło w najmniej odpowiedniej chwili. Cały czas po głowie krążył mi refren piosenki. Uświadomiłam sobie, że nie żyję według swojej drogi. Osiągnęłam to, o czym marzyłam, ale jakim kosztem. Lekko się kołysałam. Było cholernie chłodno. Podciągając nosem wróciłam do samochodu. Bez słowa usiadłam na swoim miejscu, zapięłam pas i wytarłam rozmazany tusz chusteczką. Samochód ruszył.
- Co się stało? – zapytał Mulat.
- Nic po prostu sobie o czymś przypomniałam – wysiliłam się na uśmiech
- Jak nie chcesz, to nie mów – chciałam się wygadać komuś, kto mnie zrozumie, kto nie jest pieprzonym psychologiem. Gdy już na 100% upewniłam się, że znowu nie wybuchnę płaczem rozpoczęłam rozmowę
- Wiesz, od dziecka marzyłam by być na tym miejscy, co teraz. Tak, chciałam zajmować się tym wszystkim od podszewki. Potem brat zaraził mnie rock ‘n rollem – Slash uniósł brew – Miałam trzynaście lat.  Akurat odszedłeś z Guns N’ Roses. Razem z nim zaliczyłam pierwsze wagary, pierwszego szluga, pierwsze chlanie. Zapoznał mnie z tym wszystkim i wyjechał. Zostawił mnie z rodzicami - adwokatami i uciekł, przeklęty przez nich, że nie ma prawa pojawić się w domu. Stopniowo wciskali mi, że to co robię jest złe. Zrzucili wszystko na muzykę. Chodziłam po psychologach i przechodziłam pranie mózgu. Od 17 roku życia nie wysłuchałam do końca, ani jednego kawałka. Dzisiaj wyskoczyłeś tak z tym Nothing else matters i to wszystko wróciło, dlatego tak zareagowałam – wyjaśniłam i od razu zrobiło mi się lżej.
- W życiu nie słyszałem, żeby ktoś leczył się z rock ‘n rolla – pokręcił głową.
- Masz przed sobą jedyny taki przypadek – wskazałam na siebie.
- Trzeba cię znowu nim zarazić – zasugerował – Oczywiście jeśli chcesz.
- Chyba tak –uśmiechnęłam się. Znów podał mi słuchawkę. Odetchnęłam głęboko i przygotowałam się na kolejną porcję wspomnień.  Purple Haze Jimi Hendrix pierwsza wciągnięta kokaina. Siedzieliśmy z bratem i jego znajomymi w namiocie. Moja przyjaciółka pieprzyła się jakimś gościem a w radio leciało właśnie to.  Dzięki plakatowi Hendrixa na ścianie mama poznała, że coś jest nie tak. W przerwie między trasą europejską a azjatycką polecę do Seattle. Może w piwnicy zachowały się jeszcze moje winyle.
Przesłuchaliśmy chyba wszystko, co miał.
- I jak, żyjesz? – zażartował.
- Raczej tak – dojechaliśmy już na miejsca – Nareszcie! Moje kości – przeciągnęłam się. Zaczęło świtać.
- Nie przyzwyczajona? – zachichotał. Pokiwałam twierdząco głową.
- Czyli mamy 3 godziny dla siebie i spotykamy się na próbie o ósmej, tak?
- Jasne, mamy jakiś hotel, czy coś? – zapytał.
- Nie, ale tamten autobus jest nasz – wskazałam palcem na granatowo – srebrny autokar. We wnętrz były małe ‘pokoje’ dla każdego z zespołu – Tym przemierzymy całą Europę – zabrałam swoje rzeczy i weszłam do środka. Pierwsza była kuchnia, następnie wchodziło się do pomieszczenie w którym wszyscy mogli siedzieć wspólnie. Na ścianie wisiał telewizor. Na samym końcu była łazienka a na piętrach nasze kabiny, o ile można było to tak nazwać. Wybrałam tę najbliżej schodów i jedyną w poprzek pojazdu. Zeszłam na dół, by wziąć prysznic, ale Slash najwyraźniej mnie uprzedził. Włączyłam wodę na kawę i otworzyłam małą lodówkę. Całe szczęście była pełna. Prosiłam o przyzwoite warunki i proszę bardzo, nawet klimatyzacja jest. Ciekawe tylko, czy działa. Zrobiłam sobie kanapki z serem i szynką. Zalałam dwa kubki kawy. Slash pewnie też będzie chciał. Śliczny wschód słońca, pomyślałam. Dawno takiego nie widziałam. Niebo przybrało różne kolory. Coś cudownego. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi.
- To teraz ja idę się odświeżyć – klasnęłam w dłonie – W kuchence masz kawę. Nie wiem czy i jak pijesz, więc niczego  nie dolałam.
- Jasne, dzięki
- Na talerzu masz jeszcze kanapkę. Zrobiłam sobie o jedną za dużo – wyjaśniłam i zniknęłam za drzwiami łazienki. Nareszcie poczułam się, jak człowiek. Wzięłam  prysznic, umyłam włosy i przebrałam się w czarne legginsy, zieloną zwiewną tunikę i złote sandały pod kolor biżuterii. Następnie weszłam na górę i ukryłam się za zasłonką. Usiadłam wygodnie na łóżku i włączyłam laptopa. Musiałam ułożyć Slashowi plan na dzisiejszy dzień. Kilkanaście wywiadów i akustyczny występ w radio. Miałam jeszcze trochę papierkowej roboty i oczywiście musiałam porezerwować hotele w Kopenhadze, Paryżu i Berlinie. W tym ostatnim zostajemy na kilka dni. Będę miała czas na zwiedzenia miasta. Usłyszałam na dole hałas. Pewnie dojechała reszta zespołu. Zeszłam na dół i z rękoma założonymi za plecami podeszłam do czterech mężczyzn. Jeden z nich obrócił się w moją stronę i zmierzył od stóp do głów.
- No ładnie się tutaj zabawiasz, kiedy Perla tysiące tysiące mil od ciebie – skomentował.
- To właśnie nasz nowy manager Taylor Armstrong – wskazał na mnie, jak konferansjer, a ja teatralnie się ukłoniłam i wybuchłam śmiechem.
- Ja jestem Todd – facet z Czernymi włosami podał mi dłoń.
- Brent – kolejny brunet
-  Bobby – przedstawił się blondyn.
- A gdzie Myles, za pół godziny próba? – zapytałam,  stukając niecierpliwie butem o podłogę.
- Jestem, jestem – najpierw zobaczyłam brązową czuprynę, następnie walizkę, torbę i gitarę. Chłopaki szybko do niego doskoczyli i pomogli.
- Taylor – rzuciłam
- Myles – uścisnęliśmy sobie ręce – Sorry za spóźnienie, to przez ten samolot. Lądował chyba we wszystkich możliwych miejscach po drodze.
- Jasne, to idź się odświeżyć i dojdziesz do nas na scenę. Tu masz wejściówkę – podałam mu smycz z czerwoną plakietką.
Ostatnimi czasy musiało tutaj nieźle padać, bo z całą ekipą grzęźliśmy w błocie. W pewnym momencie stwierdziłam, że skoro i tam mam całe stopy w ten ziemnistej mazi, to wolę iść boso. Zostawiłam sandały na środku drogi.
- Równa babka – skomentował Bret.
- Nawet nie wiesz, jak – odpowiedział Slash. Uniosłam brwi. Ciekawe co jeszcze o mnie sądzi.
- Teraz artyści idą pracować, a ja sobie odpocznę – usiadłam na krawędzi sceny, spuszczając nogi. Zaczynało świecić słońca, ale dobrze że zabrałam sweterek. Wszystko było jeszcze mokre. Przyglądałam się temu, jak Slash stroi gitarę i wydobywa z niej pojedyncze dźwięki. Nie dziwiłam się jego fanom, że reagują piskiem na jego obecność na scenie. Wyglądał nieziemsko z Gibsonem. Zupełnie nie przypominał tego nieśmiałego Slasha, który jeszcze dzisiaj w nocy słuchał ze mną muzyki.  Zespół zagrał na początek kilka instrumentalnych kawałków, po czym usłyszałam znajomy riff.
- Taylor, mogę cię prosić na chwilkę – zawołał przez mikrofon gitarzysta.
- Tak?
- Mogłabyś to z nami zaśpiewać? – zasugerował
- Ja? – zrobiłam oczy, jak dwa spodki.
- No wczoraj znałaś słowa i nuciłaś ten kawałek całkiem dobrze, więc czemu nie? Myles chyba nam się utopił pod prysznicem, a mikrofon musi być wypróbowany – wyjaśnił – Jak widzisz nie ma tutaj nikogo, przez kim możesz się wstydzić – puścił mi oczko. Dostrzegłam to nawet przez jego czarna szkła. Odetchnęłam głęboko i niepewnie podeszłam do mikrofonu. Zaczęłam śpiewać:

„You need cooling,
Baby I'm not fooling.
I'm gonna send you,
Back to schooling.
Way down inside,
Honey you need it.
I'm gonna give you my love,
I'm gonna give you my love.

Wanna whole lotta love.”
- O Myles przyszedł – wskazałam palcem na chłopaka pod sceną – To ja oddaję mikrofon w lepsze ręce – ukłoniłam się teatralnie i wróciłam na swoje miejsce.  Po próbie wszyscy wróciliśmy do autokaru i zmieniliśmy buty (ja umyłam nogi i postanowiłam, że na wieczór kupuję sobie pierwsze od niepamiętnych czasów glany) – Plan wygląda tak: Za półtorej godziny Slash ma wywiad w lokalnej gazecie, do której zabierze go samochód z ochroniarzem. O 12 krótki wywiad wideo dla telewizji i tutaj pojawiają się wszyscy – wskazałam an chłopaków – O 15 półgodzinna konferencja prasowa, na której pojawiam się ja i jeden z was. Wyznaczcie sobie jakąś ofiarę. Na 18 zaplanowano jeszcze mały akustyczny koncert w radio. Zagracie jakieś 2-3 utwory i przyjedziecie tutaj. Występujecie po Editors, gdzieś około 21. Wszystko jasne, jakieś pytania?
- Mogę iść do toalety proszę pani? – Bobby uniósł rękę, jak uczeń w szkole. Parsknęłam śmiechem.
- To nie miało tak zabrzmieć, ale mam jeszcze coś do załatwienia i nie chcę marnować czasu – wyjaśniłam.
- Jasne, idiota po prostu nie kontaktuje, bo jeszcze nie wytrzeźwiał – wyjaśnił Slash.
- Dobra, to do zobaczenia na konferencji, lub wieczorem – całe szczęście, że miałam dostęp do Internetu w telefonie, bo nie trafiłabym do celu. Kupiłam buty dokładnie jakie chciałam. Zauroczyła mnie jeszcze czarna koszulka z przerażającą czaszką na przodzie. Czułam się, jak nastolatka wśród tych wszystkich rzeczy. W pomieszczeniu pobrzmiewał jakiś utwór z Lemmym z Motorhear, ale chyba był to projekt, a nie zespół. W każdym razie piosenka mówiła o rock ‘n rollu i zaszaleniu. Chyba mi się trochę udzieliła, bo przechodząc obok sklepu muzycznego nie mogłam się oprzeć i kupiłam akustyka. Kiedyś grałam całkiem nieźle. Na razie starałam się nie roztrząsać tego, co zrobili mi rodzice. Na to z pewnością przyjdzie jeszcze czas. Zostawiam nowo zakupione rzeczy  w autokarze i szybko się przebrałam. Nie wiedziałam, że zakupy zajęły mi, aż tak dużo czasu. Ledwo zdążyłam na konferencję. Chłopaki wytypowali zakłopotanego Mylesa. Co ja miałam mówić, dla mnie to dopiero był debiut.  Dziennikarze zadawali mi głównie czysto administracyjne pytania, a czego byłam bardzo zadowolona. Jeden z nich, ku mojemu zaskoczeniu zapytał mnie o moje relacje ze Slashem.
- Właściwie znamy się dopiero od kilku dni, nie można mówić tutaj o żadnej relacji. Ja zajmuję się jego sprawami, a on po prostu mi tego nie utrudnia – odpowiedziałam szczerze. Sensacji z tego mieć nie będą. Wyjaśniłam również krótko zmianę wokalisty i byliśmy wolni.
- Matko, jacy oni są okropni – szepnęłam.
- Przyzwyczaj się – objął mnie ramieniem.
- Teraz do studia – oświadczyłam i wsiadłam a kółko do podstawionego wozu.
- Naprawdę jesteś siostrą Shona? – zapytał po chwili ciszy.
- Tak, a co? – rzuciłam beznamiętnie. Bardziej skupiłam się na sytuacji na drodze. Znowu padało.
- Nic mi o tobie nie wspominał. W ogóle nic nie mówił o rodzinie. Ma jakiś powód?
- Wiesz co, musisz jego spytać, jak nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie. Każde z nas widziało to z dwóch różnych perspektyw. No jesteśmy na miejscu – wskazałam na budynek – Podjedzie po was ochrona – poinformowałam i dodałam gazu, gdy tylko chłopak wyszedł z auta. Wróciłam na miejsce festiwalu i zamknęłam się w tourbusie. Wspięłam się po drabince na górę i nieśmiało chwyciłam gitarę. Wracały te obrazy. Spojrzenie mojego ojca, gdy roztrzaskał mój poprzedni instrument. Podobno ten wstrząs miał mi pomoc wybić to wszystko z głowy. Uderzyłam w puste struny. Poczułam dreszcz na całym ciele. Czy jeszcze wiedziałam, jak zagrać Crying Aerosmith? A, E, F#m, C#m, D, E, A  – to jest to i refren: A, E, F#m, D, A, E, D. Po moich policzkach poleciały łzy, które szybko starłam. Grałam wszystko to, co pamiętałam: Nirvanę, Beatlesów, a nawet kilka utworów Guns N’ Roses. Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło, dlatego przestraszyłam się twarzy Slasha, zaglądającej do mojej prywatnej przestrzeni.
- Boże, nie rób tak, bo dostanę zawału – zagroziłam.
- Grasz? – wskazał na mój instrument.
- Kiedyś grałam, teraz to już raczej tylko parodiuję – zachichotałam.
- Nieprawda, całkiem nieźle ci idzie, jak na kilkuletnią przerwę. Ja pierdolę – zamyślił się – Ręczna robota. Ciekawe ile takich jest na świecie? Kiedy i gdzie kupiłaś? – zapytał po chwili.
- Dzisiaj w takim lokalnym sklepiku na północy miasta – wyglądał strasznie zabawnie wpatrując się w gitarę, jak w obiekt pożądania. Dopiero teraz zauważyłam, że był bez koszulki. Pewnie przebierał się na występ – Pokaż, która godzina – zerknęłam na jego zegarek. Dobra, mieliśmy jeszcze półtorej godziny – Chcesz pograć? – zaproponowałam.
- Jasne
- To chodź – zrobiłam mu miejsce, a sama zerknęłam w tym czasie do laptopa. Miałam kilka nieodebranych maili na prywatnej pocznie. Pierwszy był od Matta:
 Widziałem w telewizji, jak zabawiasz się w Europie. Zadajesz się z bandą przestarzałych ćpunów, pięknie! Chyba nie mamy sobie już, co wyjaśniać.
Westchnęłam i otworzyłam kolejny:
Od: Mama
Dziecko kochane, co ty wyrabiasz?! Zgodziłam się na te twoje studia, bo chciałam byś była szczęśliwa, a ty znów wracasz to tego, co było 10 lat temu. Masz jeszcze numer do pani Adams, twojej psycholog? Umówiłam cię z nią na 1 czerwca, mam nadzieję, że się pojawisz! Nie zawiedź mnie!
Niech sobie mówi co chce, siłą mnie nie zaciągnie. Kliknęłam na ostatnią kopertę
Od: Brat
Siostra jestem z ciebie dumny! Teraz wiem, po co ci był numer do Mylesa. Trzeba było od razu pochwalić się kochanemu starszemu bratu, z kim przyszło ci pracować. Mam nadzieję, że załatwisz mi miejscówkę na backstage’u, jak będziecie w pobliżu ;) Swoją drogą ładne fotki krążą z tobą i Mylesem na necie.
Włączyła mi się czerwona lampka. Jakie fotki? Weszłam na największy portal plotkarski w sieci. Jest! Klikam i widzę, jak wokalista obejmuje mnie ramieniem. Co w tym złego? Hole, hola jest jeszcze coś. Co? Przecież ja się z nim nie całowałam?!  Jak oni mogli tak zmontować to zdjęcie? Komu chcą zaszkodzić?! Wyrwało mi się ciche przekleństwo. Slash przestał grać
- Co jest? – zapytał, a ja podsunęłam mu pod nos ekran. Dokładnie przeczyta cały artykuł i przejrzał zdjęcia – Nie przejmuj się, pogadają i przestaną.
- Łatwo ci mówić, bo to ty nie jesteś na jego miejscu. Przecież on ma żonę! Co ona sobie pomyśli, kiedy zobaczy te zdjęcia?
- Będziesz się tym martwić później, a teraz idziemy zagrać pierwsze show podczas twojej kadencji – zamknął laptopa i pociągnął mnie za sobą.
- Czekaj… ty chcesz tak iść? – wskazałam na jego nagi tors. Pacnął się we głowę i zanurkował w swojej walizce. Wyrzucał z niej masę ubrać. Jak to wszystko się tam pomieściło? Ja w tym czasie przebrałam buty i koszulkę. Teraz mogłam stać w tym błocie.
- Dobra jestem… gotowy – zmierzył mnie wzrokiem – Co za metamorfoza – pokiwał z uznaniem.
- Częściowo ze względów praktycznych – obróciłam się i wyszłam z autobusu. Slash zrobił to samo. Zauważyłam w bocznym lusterku, że gapi się na moje nagie plecy. Trochę mi to schlebiało, przyznam.  Za kulisami panowała nerwowa atmosfera. Wszyscy byli zabiegani i czegoś szukali. W całym tym cyrku, w czarnym fotelu, siedział mój podopieczny i najzwyczajniej w świecie grał cicho, na swoim niepodłączonym do wzmacniaczy elektryku. Nie do chodziły do niego żadne bodźce, toteż gdy zespół wychodził na scenę, musiałam go szturchnąć w ramię, by zaczął kontaktować. Gitarzysta stanął przed publicznością i dorwał się do mikrofonu
- Dzisiejszy występ dedykujemy naszej nowej pani manager, która mimo, że ma pełne ręce roboty, znalazła czas by nas posłuchać – puścił mi oczko. Pewnie byłam czerwona, jak burak, ale zbytnio się tym nie przejmowałam.

14 komentarzy:

  1. Hej :)

    No dobra, to nowy rozdział, a ja sie ucieszyłam jak głupia. Zawsze sie cieszę na nowe rozdziały, haha ;D

    Hmm, no to Taylor co raz lepiej sobie radzi. Młoda jest, ale wszystko ogrnia i ogólnie, to narazie chyba Slash może byc zadowolny z jej pracy. No i jeszcz po przyjacielsku mogą sobie pogadać. Zawsze coś :D Ale oczywiście, jak jakas młoda dziewczyna w otoczeniu Slasha, to zaraz kochanka, haha...

    Media to zawsze wszystko muszą przerobić na swoją korzysć. Biegają to za ludzmi, robią im foty, a potem jeszcze wciskają czyltenikom kit z całkiem inną rzeczywistością. Taaa, to chyba naprawdę musi być wkrzucające.

    Mi rodzice też zwalają wszystko na muzykę. Opuściłam się w nauce, to przez muzykę. Poszłam raz na waragy, to przez muzykę, haha.. ale dobra, gitary narazie mi żadne z nich nie rozwaliło, to chyb anie jest tak źle. :D

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł yeah! Przywiązałam się do Taylor :D Fajnie tak sobie ze Slashem jeździć na koncerty, w trasy... chętnie bym się z nią zamieniła.
    Jej rodzice są/byli jacyś nienormalni! Jak można rozjebać gitarę?! WTF? To są jakieś UFO!

    Strasznie mi się podobała ta "metamorfoza" jak to określił Slash. Dobrze, że wraca do muzyki, brata ma zajebistego, w ogóle się wszystko fajowo układa, no może tylko te foty z neta coś mogą spieprzyć, ale czy ja wiem...żona Myles'a chyba jej nie zabije za fotomontarz? xD

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mnie wzięło na Whole Lotta Love przez to opowiadanie! xD

      Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2012/08/rozdzia-67.html ;)

      Usuń
  3. LECZYĆ Z ROCK N' ROLLA? ŻE CO?
    Jakbym była na miejscu Taylor to bym się na dała! Tuż to zbrodnia, rozbić gitarę! :c
    Rozdział ogółem świetny :>

    Ja też wyczekuję następnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział Świetny. Mam nadzieję, że nie masz w zamyśle rozwalić małżeństw Slasha i Mylesa. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Piszesz wręcz genialnie. Uwielbiam to opowiadanko choć dopiero się rozkręca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Troszkę szkoda zrobiło mi się Taylor. No bo ona niczego w sumie nie była winna, a ci jej rodzice .. Cieszę się, że przynajmniej brat z nią trzyma.
    Po zachowaniu Mylesa myślę, że to jego małżeństwo się rozwali i jeszcze te fotomontaże :o
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też mną wstrząsnęło to leczenie z muzyki. Osobiście nie rozumiem rodziców, którzy zabraniają dzieciom słuchania jakiegoś rodzaju muzyki. Ja na szczęście słucham, czego chcę :3 I tak się zastanawiam, co będzie z Taylor, bo na wątek miłosny to pewnie nie mam, co liczyć, ale wierzę, że mimo tego będzie fajnie, bo na pewno będzie :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość jest wszechmocna i lubi robić różne niespodzianki ;)
      Ja spotkałam się na początku z oporem do słuchania takiej muzyki ze strony mamy. Tato słuchał w młodości Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath w czasach ich świetlności. Oboje nie słyszeli o takich zespołach, jak Guns N' Roses, bo byli już wtedy po 35 roku życia i mieli inne zmartwienia na głowie. Udało mi się jednak ich przekonać do tej muzyki, bo wiadomo to co najbardziej w niej kontrowersyjnego (teksty), jest po angielsku, czyli w języku zupełnie dla nich nie zrozumiałym ;)

      Usuń
    2. To u mnie bardziej mama słuchała takiej muzyki, ale ani ona, ani tata nie mają nic przeciwko :3 I czasem chodzę po domu, podśpiewując jakis tekst, ale muszę uważać, kiedy powinnam się ugryźć w język, bo moja mama rozumie :D Ale kontrolowanie się prowadzi do udanych efektów :)

      Usuń
  8. Bardzo mi się podoba. Taylor, wydaje się być taka bardzo hmm prawdziwa, wrażliwa. Podoba mi się, to jak rozwinęłaś jej postać. A ja dalej czekam na jakieś Big Love, pomimo twojej odpowiedzi wyżej. No, uczyń na tą przyjemność. :)) Jakbyś mogła to informuj mnie na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest genialne! Takie inne niż wszystkie. Zazwyczaj opowiadają o czasach starego Guns N' Roses, a tu występuje Slash z solową karierą ;D

    http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy rozdział ; >

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz dooiero czytam. Nie wiem ktury jes rok, ale Slash odszedl w 96. Wtedy Taylor miala 13 lat. Wiec teraz powinna miec 30 lat! :dd

    OdpowiedzUsuń