- Co się stało? – zapytał Mulat.
- Nic po prostu sobie o czymś przypomniałam – wysiliłam się
na uśmiech
- Jak nie chcesz, to nie mów – chciałam się wygadać komuś,
kto mnie zrozumie, kto nie jest pieprzonym psychologiem. Gdy już na 100%
upewniłam się, że znowu nie wybuchnę płaczem rozpoczęłam rozmowę
- Wiesz, od dziecka marzyłam by być na tym miejscy, co
teraz. Tak, chciałam zajmować się tym wszystkim od podszewki. Potem brat
zaraził mnie rock ‘n rollem – Slash uniósł brew – Miałam trzynaście lat. Akurat odszedłeś z Guns N’ Roses. Razem z nim
zaliczyłam pierwsze wagary, pierwszego szluga, pierwsze chlanie. Zapoznał mnie
z tym wszystkim i wyjechał. Zostawił mnie z rodzicami - adwokatami i uciekł,
przeklęty przez nich, że nie ma prawa pojawić się w domu. Stopniowo wciskali mi, że to co
robię jest złe. Zrzucili wszystko na muzykę. Chodziłam po psychologach i
przechodziłam pranie mózgu. Od 17 roku życia nie wysłuchałam do końca, ani
jednego kawałka. Dzisiaj wyskoczyłeś tak z tym Nothing else matters i to
wszystko wróciło, dlatego tak zareagowałam – wyjaśniłam i od razu zrobiło mi
się lżej.
- W życiu nie słyszałem, żeby ktoś leczył się z rock ‘n
rolla – pokręcił głową.
- Masz przed sobą jedyny taki przypadek – wskazałam na
siebie.
- Trzeba cię znowu nim zarazić – zasugerował – Oczywiście
jeśli chcesz.
- Chyba tak –uśmiechnęłam się. Znów podał mi słuchawkę.
Odetchnęłam głęboko i przygotowałam się na kolejną porcję wspomnień. Purple
Haze Jimi Hendrix pierwsza wciągnięta kokaina. Siedzieliśmy z bratem i jego
znajomymi w namiocie. Moja przyjaciółka pieprzyła się jakimś gościem a w radio
leciało właśnie to. Dzięki plakatowi Hendrixa na ścianie mama poznała, że coś jest nie tak. W
przerwie między trasą europejską a azjatycką polecę do Seattle. Może w piwnicy
zachowały się jeszcze moje winyle.
Przesłuchaliśmy chyba wszystko, co miał.
- I jak, żyjesz? – zażartował.
- Raczej tak – dojechaliśmy już na miejsca – Nareszcie! Moje
kości – przeciągnęłam się. Zaczęło świtać.
- Nie przyzwyczajona? – zachichotał. Pokiwałam twierdząco
głową.
- Czyli mamy 3 godziny dla siebie i spotykamy się na próbie
o ósmej, tak?
- Jasne, mamy jakiś hotel, czy coś? – zapytał.
- Nie, ale tamten autobus jest nasz – wskazałam palcem na
granatowo – srebrny autokar. We wnętrz były małe ‘pokoje’ dla każdego z zespołu
– Tym przemierzymy całą Europę – zabrałam swoje rzeczy i weszłam do środka.
Pierwsza była kuchnia, następnie wchodziło się do pomieszczenie
w którym wszyscy mogli siedzieć wspólnie. Na ścianie wisiał telewizor. Na samym
końcu była łazienka a na piętrach nasze kabiny, o ile można było to tak nazwać.
Wybrałam tę najbliżej schodów i jedyną w poprzek pojazdu. Zeszłam na dół, by
wziąć prysznic, ale Slash najwyraźniej mnie uprzedził. Włączyłam wodę na kawę i
otworzyłam małą lodówkę. Całe szczęście była pełna. Prosiłam o przyzwoite
warunki i proszę bardzo, nawet klimatyzacja jest. Ciekawe tylko, czy działa.
Zrobiłam sobie kanapki z serem i szynką. Zalałam dwa kubki kawy. Slash pewnie
też będzie chciał. Śliczny wschód słońca, pomyślałam. Dawno takiego nie
widziałam. Niebo przybrało różne kolory. Coś cudownego. Z zamyślenia wyrwał
mnie dźwięk zamykanych drzwi.
- To teraz ja idę się odświeżyć – klasnęłam w dłonie – W
kuchence masz kawę. Nie wiem czy i jak pijesz, więc niczego nie dolałam.
- Jasne, dzięki
- Na talerzu masz jeszcze kanapkę. Zrobiłam sobie o jedną za
dużo – wyjaśniłam i zniknęłam za drzwiami łazienki. Nareszcie poczułam się, jak
człowiek. Wzięłam prysznic, umyłam włosy
i przebrałam się w czarne legginsy, zieloną zwiewną tunikę i złote sandały pod
kolor biżuterii. Następnie weszłam na górę i ukryłam się za zasłonką. Usiadłam
wygodnie na łóżku i włączyłam laptopa. Musiałam ułożyć Slashowi plan na
dzisiejszy dzień. Kilkanaście wywiadów i akustyczny występ w radio. Miałam
jeszcze trochę papierkowej roboty i oczywiście musiałam porezerwować hotele w
Kopenhadze, Paryżu i Berlinie. W tym ostatnim zostajemy na kilka dni. Będę
miała czas na zwiedzenia miasta. Usłyszałam na dole hałas. Pewnie dojechała
reszta zespołu. Zeszłam na dół i z rękoma założonymi za plecami podeszłam do
czterech mężczyzn. Jeden z nich obrócił się w moją stronę i zmierzył od stóp do
głów.
- No ładnie się tutaj zabawiasz, kiedy Perla tysiące tysiące
mil od ciebie – skomentował.
- To właśnie nasz nowy manager Taylor Armstrong – wskazał na
mnie, jak konferansjer, a ja teatralnie się ukłoniłam i wybuchłam śmiechem.
- Ja jestem Todd – facet z Czernymi włosami podał mi dłoń.
- Brent – kolejny brunet
- Bobby – przedstawił
się blondyn.
- A gdzie Myles, za pół godziny próba? – zapytałam, stukając niecierpliwie butem o podłogę.
- Jestem, jestem – najpierw zobaczyłam brązową czuprynę,
następnie walizkę, torbę i gitarę. Chłopaki szybko do niego doskoczyli i pomogli.
- Taylor – rzuciłam
- Myles – uścisnęliśmy sobie ręce – Sorry za spóźnienie, to
przez ten samolot. Lądował chyba we wszystkich możliwych miejscach po drodze.
- Jasne, to idź się odświeżyć i dojdziesz do nas na scenę. Tu
masz wejściówkę – podałam mu smycz z czerwoną plakietką.
Ostatnimi czasy musiało tutaj nieźle padać, bo z całą ekipą
grzęźliśmy w błocie. W pewnym momencie stwierdziłam, że skoro i tam mam całe
stopy w ten ziemnistej mazi, to wolę iść boso. Zostawiłam sandały na środku
drogi.
- Równa babka – skomentował Bret.
- Nawet nie wiesz, jak – odpowiedział Slash. Uniosłam brwi.
Ciekawe co jeszcze o mnie sądzi.
- Teraz artyści idą
pracować, a ja sobie odpocznę – usiadłam na krawędzi sceny, spuszczając nogi.
Zaczynało świecić słońca, ale dobrze że zabrałam sweterek. Wszystko było
jeszcze mokre. Przyglądałam się temu, jak Slash stroi gitarę i wydobywa z niej
pojedyncze dźwięki. Nie dziwiłam się jego fanom, że reagują piskiem na jego
obecność na scenie. Wyglądał nieziemsko z Gibsonem. Zupełnie nie przypominał
tego nieśmiałego Slasha, który jeszcze dzisiaj w nocy słuchał ze mną muzyki. Zespół
zagrał na początek kilka instrumentalnych kawałków, po czym usłyszałam znajomy
riff.
„You need cooling,
Baby I'm not fooling.
I'm gonna send you,
Back to schooling.
Way down inside,
Honey you need it.
I'm gonna give you my love,
I'm gonna give you my love.
Wanna whole lotta love.”
- Taylor, mogę cię prosić na chwilkę – zawołał przez
mikrofon gitarzysta.
- Tak?
- Mogłabyś to z nami zaśpiewać? – zasugerował
- Ja? – zrobiłam oczy, jak dwa spodki.
- No wczoraj znałaś słowa i nuciłaś ten kawałek całkiem
dobrze, więc czemu nie? Myles chyba nam się utopił pod prysznicem, a mikrofon
musi być wypróbowany – wyjaśnił – Jak widzisz nie ma tutaj nikogo, przez kim
możesz się wstydzić – puścił mi oczko. Dostrzegłam to nawet przez jego czarna
szkła. Odetchnęłam głęboko i niepewnie podeszłam do mikrofonu. Zaczęłam
śpiewać:
„You need cooling,
Baby I'm not fooling.
I'm gonna send you,
Back to schooling.
Way down inside,
Honey you need it.
I'm gonna give you my love,
I'm gonna give you my love.
Wanna whole lotta love.”
- O Myles przyszedł – wskazałam palcem na chłopaka pod sceną
– To ja oddaję mikrofon w lepsze ręce – ukłoniłam się teatralnie i wróciłam na
swoje miejsce. Po próbie wszyscy
wróciliśmy do autokaru i zmieniliśmy buty (ja umyłam nogi i postanowiłam, że na
wieczór kupuję sobie pierwsze od niepamiętnych czasów glany) – Plan wygląda
tak: Za półtorej godziny Slash ma wywiad w lokalnej gazecie, do której zabierze
go samochód z ochroniarzem. O 12 krótki wywiad wideo dla telewizji i tutaj
pojawiają się wszyscy – wskazałam an chłopaków – O 15 półgodzinna konferencja
prasowa, na której pojawiam się ja i jeden z was. Wyznaczcie sobie jakąś
ofiarę. Na 18 zaplanowano jeszcze mały akustyczny koncert w radio. Zagracie
jakieś 2-3 utwory i przyjedziecie tutaj. Występujecie po Editors, gdzieś około
21. Wszystko jasne, jakieś pytania?
- Mogę iść do toalety proszę pani? – Bobby uniósł rękę, jak
uczeń w szkole. Parsknęłam śmiechem.
- To nie miało tak zabrzmieć, ale mam jeszcze coś do
załatwienia i nie chcę marnować czasu – wyjaśniłam.
- Jasne, idiota po prostu nie kontaktuje, bo jeszcze nie
wytrzeźwiał – wyjaśnił Slash.
- Dobra, to do zobaczenia na konferencji, lub wieczorem –
całe szczęście, że miałam dostęp do Internetu w telefonie, bo nie trafiłabym do
celu. Kupiłam buty dokładnie jakie chciałam. Zauroczyła mnie jeszcze czarna
koszulka z przerażającą czaszką na przodzie. Czułam się, jak nastolatka wśród
tych wszystkich rzeczy. W pomieszczeniu pobrzmiewał jakiś utwór z Lemmym z
Motorhear, ale chyba był to projekt, a nie zespół. W każdym razie piosenka
mówiła o rock ‘n rollu i zaszaleniu. Chyba mi się trochę udzieliła, bo
przechodząc obok sklepu muzycznego nie mogłam się oprzeć i kupiłam akustyka.
Kiedyś grałam całkiem nieźle. Na razie starałam się nie roztrząsać tego, co
zrobili mi rodzice. Na to z pewnością przyjdzie jeszcze czas. Zostawiam nowo
zakupione rzeczy w autokarze i szybko
się przebrałam. Nie wiedziałam, że zakupy zajęły mi, aż tak dużo czasu. Ledwo
zdążyłam na konferencję. Chłopaki wytypowali zakłopotanego Mylesa. Co ja miałam
mówić, dla mnie to dopiero był debiut.
Dziennikarze zadawali mi głównie czysto administracyjne pytania, a czego
byłam bardzo zadowolona. Jeden z nich, ku mojemu zaskoczeniu zapytał mnie o
moje relacje ze Slashem.
- Właściwie znamy się dopiero od kilku dni, nie można mówić
tutaj o żadnej relacji. Ja zajmuję się jego sprawami, a on po prostu mi tego
nie utrudnia – odpowiedziałam szczerze. Sensacji z tego mieć nie będą.
Wyjaśniłam również krótko zmianę wokalisty i byliśmy wolni.
- Matko, jacy oni są okropni – szepnęłam.
- Przyzwyczaj się – objął mnie ramieniem.
- Teraz do studia – oświadczyłam i wsiadłam a kółko do
podstawionego wozu.
- Naprawdę jesteś siostrą Shona? – zapytał po chwili ciszy.
- Tak, a co? – rzuciłam beznamiętnie. Bardziej skupiłam się
na sytuacji na drodze. Znowu padało.
- Nic mi o tobie nie wspominał. W ogóle nic nie mówił o
rodzinie. Ma jakiś powód?
- Wiesz co, musisz jego spytać, jak nie mogę ci odpowiedzieć
na to pytanie. Każde z nas widziało to z dwóch różnych perspektyw. No jesteśmy
na miejscu – wskazałam na budynek – Podjedzie po was ochrona – poinformowałam i
dodałam gazu, gdy tylko chłopak wyszedł z auta. Wróciłam na miejsce festiwalu i
zamknęłam się w tourbusie. Wspięłam się po drabince na górę i nieśmiało
chwyciłam gitarę. Wracały te obrazy. Spojrzenie mojego ojca, gdy roztrzaskał
mój poprzedni instrument. Podobno ten wstrząs miał mi pomoc wybić to wszystko z
głowy. Uderzyłam w puste struny. Poczułam dreszcz na całym ciele. Czy jeszcze
wiedziałam, jak zagrać Crying
Aerosmith? A, E, F#m, C#m, D, E, A – to
jest to i refren: A, E, F#m, D, A, E, D. Po moich policzkach poleciały łzy,
które szybko starłam. Grałam wszystko to, co pamiętałam: Nirvanę, Beatlesów, a
nawet kilka utworów Guns N’ Roses. Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło, dlatego
przestraszyłam się twarzy Slasha, zaglądającej do mojej prywatnej przestrzeni.
- Boże, nie rób tak, bo dostanę zawału – zagroziłam.
- Grasz? – wskazał na mój instrument.
- Kiedyś grałam, teraz to już raczej tylko parodiuję –
zachichotałam.
- Nieprawda, całkiem nieźle ci idzie, jak na kilkuletnią
przerwę. Ja pierdolę – zamyślił się – Ręczna robota. Ciekawe ile takich jest na
świecie? Kiedy i gdzie kupiłaś? – zapytał po chwili.
- Dzisiaj w takim lokalnym sklepiku na północy miasta –
wyglądał strasznie zabawnie wpatrując się w gitarę, jak w obiekt pożądania.
Dopiero teraz zauważyłam, że był bez koszulki. Pewnie przebierał się na występ
– Pokaż, która godzina – zerknęłam na jego zegarek. Dobra, mieliśmy jeszcze
półtorej godziny – Chcesz pograć? – zaproponowałam.
- Jasne
- To chodź – zrobiłam mu miejsce, a sama zerknęłam w tym
czasie do laptopa. Miałam kilka nieodebranych maili na prywatnej pocznie.
Pierwszy był od Matta:
Widziałem w
telewizji, jak zabawiasz się w Europie. Zadajesz się z bandą przestarzałych
ćpunów, pięknie! Chyba nie mamy sobie już, co wyjaśniać.
Westchnęłam i otworzyłam kolejny:
Od: Mama
Dziecko kochane, co ty wyrabiasz?! Zgodziłam się na te twoje
studia, bo chciałam byś była szczęśliwa, a ty znów wracasz to tego, co było 10
lat temu. Masz jeszcze numer do pani Adams, twojej psycholog? Umówiłam cię z
nią na 1 czerwca, mam nadzieję, że się pojawisz! Nie zawiedź mnie!
Niech sobie mówi co chce, siłą mnie nie zaciągnie. Kliknęłam
na ostatnią kopertę
Od: Brat
Siostra jestem z ciebie dumny! Teraz wiem, po co ci był
numer do Mylesa. Trzeba było od razu pochwalić się kochanemu starszemu bratu, z
kim przyszło ci pracować. Mam nadzieję, że załatwisz mi miejscówkę na
backstage’u, jak będziecie w pobliżu ;) Swoją drogą ładne fotki krążą z tobą i
Mylesem na necie.
Włączyła mi się czerwona lampka. Jakie fotki? Weszłam na
największy portal plotkarski w sieci. Jest! Klikam i widzę, jak wokalista
obejmuje mnie ramieniem. Co w tym złego? Hole, hola jest jeszcze coś. Co?
Przecież ja się z nim nie całowałam?! Jak
oni mogli tak zmontować to zdjęcie? Komu chcą zaszkodzić?! Wyrwało mi się ciche
przekleństwo. Slash przestał grać
- Co jest? – zapytał, a ja podsunęłam mu pod nos ekran.
Dokładnie przeczyta cały artykuł i przejrzał zdjęcia – Nie przejmuj się,
pogadają i przestaną.
- Łatwo ci mówić, bo to ty nie jesteś na jego miejscu.
Przecież on ma żonę! Co ona sobie pomyśli, kiedy zobaczy te zdjęcia?
- Będziesz się tym martwić później, a teraz idziemy zagrać
pierwsze show podczas twojej kadencji – zamknął laptopa i pociągnął mnie za
sobą.
- Czekaj… ty chcesz tak iść? – wskazałam na jego nagi tors.
Pacnął się we głowę i zanurkował w swojej walizce. Wyrzucał z niej masę ubrać.
Jak to wszystko się tam pomieściło? Ja w tym czasie przebrałam buty i koszulkę.
Teraz mogłam stać w tym błocie.
- Dobra jestem… gotowy – zmierzył mnie wzrokiem – Co za
metamorfoza – pokiwał z uznaniem.
- Częściowo ze względów praktycznych – obróciłam się i
wyszłam z autobusu. Slash zrobił to samo. Zauważyłam w bocznym lusterku, że
gapi się na moje nagie plecy. Trochę mi to schlebiało, przyznam. Za kulisami panowała nerwowa atmosfera.
Wszyscy byli zabiegani i czegoś szukali. W całym tym cyrku, w czarnym fotelu,
siedział mój podopieczny i najzwyczajniej w świecie grał cicho, na swoim
niepodłączonym do wzmacniaczy elektryku. Nie do chodziły do niego żadne bodźce,
toteż gdy zespół wychodził na scenę, musiałam go szturchnąć w ramię, by zaczął
kontaktować. Gitarzysta stanął przed publicznością i dorwał się do mikrofonu
- Dzisiejszy występ dedykujemy naszej nowej pani manager,
która mimo, że ma pełne ręce roboty, znalazła czas by nas posłuchać – puścił mi
oczko. Pewnie byłam czerwona, jak burak, ale zbytnio się tym nie przejmowałam.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, to nowy rozdział, a ja sie ucieszyłam jak głupia. Zawsze sie cieszę na nowe rozdziały, haha ;D
Hmm, no to Taylor co raz lepiej sobie radzi. Młoda jest, ale wszystko ogrnia i ogólnie, to narazie chyba Slash może byc zadowolny z jej pracy. No i jeszcz po przyjacielsku mogą sobie pogadać. Zawsze coś :D Ale oczywiście, jak jakas młoda dziewczyna w otoczeniu Slasha, to zaraz kochanka, haha...
Media to zawsze wszystko muszą przerobić na swoją korzysć. Biegają to za ludzmi, robią im foty, a potem jeszcze wciskają czyltenikom kit z całkiem inną rzeczywistością. Taaa, to chyba naprawdę musi być wkrzucające.
Mi rodzice też zwalają wszystko na muzykę. Opuściłam się w nauce, to przez muzykę. Poszłam raz na waragy, to przez muzykę, haha.. ale dobra, gitary narazie mi żadne z nich nie rozwaliło, to chyb anie jest tak źle. :D
Pozdrawiam :*
Oł yeah! Przywiązałam się do Taylor :D Fajnie tak sobie ze Slashem jeździć na koncerty, w trasy... chętnie bym się z nią zamieniła.
OdpowiedzUsuńJej rodzice są/byli jacyś nienormalni! Jak można rozjebać gitarę?! WTF? To są jakieś UFO!
Strasznie mi się podobała ta "metamorfoza" jak to określił Slash. Dobrze, że wraca do muzyki, brata ma zajebistego, w ogóle się wszystko fajowo układa, no może tylko te foty z neta coś mogą spieprzyć, ale czy ja wiem...żona Myles'a chyba jej nie zabije za fotomontarz? xD
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3
Ależ mnie wzięło na Whole Lotta Love przez to opowiadanie! xD
UsuńSerdecznie zapraszam na kolejny rozdział na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2012/08/rozdzia-67.html ;)
LECZYĆ Z ROCK N' ROLLA? ŻE CO?
OdpowiedzUsuńJakbym była na miejscu Taylor to bym się na dała! Tuż to zbrodnia, rozbić gitarę! :c
Rozdział ogółem świetny :>
Ja też wyczekuję następnego rozdziału. :)
http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdzial :)
OdpowiedzUsuńRozdział Świetny. Mam nadzieję, że nie masz w zamyśle rozwalić małżeństw Slasha i Mylesa. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Piszesz wręcz genialnie. Uwielbiam to opowiadanko choć dopiero się rozkręca.
OdpowiedzUsuńObydwu nie ;)
UsuńTroszkę szkoda zrobiło mi się Taylor. No bo ona niczego w sumie nie była winna, a ci jej rodzice .. Cieszę się, że przynajmniej brat z nią trzyma.
OdpowiedzUsuńPo zachowaniu Mylesa myślę, że to jego małżeństwo się rozwali i jeszcze te fotomontaże :o
Czekam na kolejny :)
Też mną wstrząsnęło to leczenie z muzyki. Osobiście nie rozumiem rodziców, którzy zabraniają dzieciom słuchania jakiegoś rodzaju muzyki. Ja na szczęście słucham, czego chcę :3 I tak się zastanawiam, co będzie z Taylor, bo na wątek miłosny to pewnie nie mam, co liczyć, ale wierzę, że mimo tego będzie fajnie, bo na pewno będzie :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńMiłość jest wszechmocna i lubi robić różne niespodzianki ;)
UsuńJa spotkałam się na początku z oporem do słuchania takiej muzyki ze strony mamy. Tato słuchał w młodości Led Zeppelin, Deep Purple, Black Sabbath w czasach ich świetlności. Oboje nie słyszeli o takich zespołach, jak Guns N' Roses, bo byli już wtedy po 35 roku życia i mieli inne zmartwienia na głowie. Udało mi się jednak ich przekonać do tej muzyki, bo wiadomo to co najbardziej w niej kontrowersyjnego (teksty), jest po angielsku, czyli w języku zupełnie dla nich nie zrozumiałym ;)
To u mnie bardziej mama słuchała takiej muzyki, ale ani ona, ani tata nie mają nic przeciwko :3 I czasem chodzę po domu, podśpiewując jakis tekst, ale muszę uważać, kiedy powinnam się ugryźć w język, bo moja mama rozumie :D Ale kontrolowanie się prowadzi do udanych efektów :)
UsuńBardzo mi się podoba. Taylor, wydaje się być taka bardzo hmm prawdziwa, wrażliwa. Podoba mi się, to jak rozwinęłaś jej postać. A ja dalej czekam na jakieś Big Love, pomimo twojej odpowiedzi wyżej. No, uczyń na tą przyjemność. :)) Jakbyś mogła to informuj mnie na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest genialne! Takie inne niż wszystkie. Zazwyczaj opowiadają o czasach starego Guns N' Roses, a tu występuje Slash z solową karierą ;D
OdpowiedzUsuńhttp://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy rozdział ; >
Teraz dooiero czytam. Nie wiem ktury jes rok, ale Slash odszedl w 96. Wtedy Taylor miala 13 lat. Wiec teraz powinna miec 30 lat! :dd
OdpowiedzUsuń