piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 3

Chłopcy grali swój materiał, jak i  covery Velvet Revolver, Guns N’ Roses, Slash’ Snakepit. Byli genialni, a Myles okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że potrafił zaśpiewać dosłownie wszystko, to miał niesamowity kontakt z publicznością. Na bis zagrali Paradise City. Nawet ja śpiewałam, bo doskonale pamiętałam tekst. Zadbałam by za kulisami czekały ręczniki, woda i  zimne piwo. Wykłóciłam się także z organizatorami o kąt, tylko dla nich, gdzie będą mogli odpocząć.
- Świetny występ – przybiłam ze wszystkimi piątkę -  Idźcie sobie do tego pomieszczenia na lewo odpocząć, a ja pozałatwiam wszystko z organizatorami i za godzinę widzimy się w tourbusie, tak? – wszyscy przytaknęli.  Festiwal jest świetny, ale ludzie, który przy nim pracują koszmarni. Musiałam dzwonić do odpowiednich osób, by przelali na konto połowę naszego wynagrodzenia, co i tak uczynili z wielkim bólem. Następnie siedząc już w autokarze zdzwoniłam się z managerem Motorhead, który zgodził się na to, by Lemmy zaśpiewał Doctor Alibi z zespołem Slasha podczas Hellfest.  Z kolei na skrzynkę mailową dostałam wiadomość o unieważnieniu koncertu w Szwajcarii. Czyli mamy tydzień wolnego w Berlinie. Nie wiem, jak zespół, ale ja zamykam się na Tropical Island.  Byłam padnięta wzięłam prysznic i wyszłam owinięta białym puchowym ręcznikiem. Nie usłyszałam, kiedy Slash wdrążył wrócić, dlatego śmiertelnie się go przestraszyłam.
- Do cholery mówiłam ci już coś na temat straszenia. Czaisz się, jak ninja – lustrował mnie spojrzeniem. Czułam się trochę, jakby mnie rozbierał wzrokiem. No tak miałam na sobie TYLKO ręcznik. Zagrałam z lodówki butelkę wody i czmychnęłam na górę. Ubrałam się w jakieś wygodne dresy i zwykły podkoszulek. No to teraz sobie pośpię. Nie minął jednak nawet kwadrans, gdy rozdzwoniły się moje telefony. Prywatny i służbowy.
- Taylor Armstrong, słucham? – stłumiłam ziewnięcie.
- Wiedziałam, że odbierzesz ten służbowy! Natychmiast wracasz do  Stanów!
- Dobry wieczór Mamo – odpowiedziałam.
- Dobry… acha, tam jest noc. Masz się spakować i przylecieć najbliższym połączeniem – oznajmiła.
- Bo co mi zrobisz? Jestem pełnoletnie i poczytalna
- Może dorosła, ale na pewno nie zdrowa rozumu. Jeśli nie zrezygnujesz z tej pracy, my z ojcem zrezygnujemy z niej, za ciebie
- Słucham? Niby jakim prawem! – krzyczałam.
- Właśnie prawem złotko. Niech to da ci  do myślenia – i rozłączyła się. Mój płacz stłumiła poduszka.
- Co się stało? – Slash przykląkł na wysokości mojej twarzy.
- Muszę wracać do Stanów…
- I co w tym takiego strasznego – stwierdził.
- Dasz mi dokończyć? – Po chwili ciszy dodałam – I zrezygnować z pracy
- Co? – zapytał z niedowierzaniem.
- Rodzice – wyjaśniłam. Zaśmiał się
- A co oni mogą?
- Mylisz się, właśnie bardzo dużo mogą! Są jednymi z najbardziej poważanych par adwokackich na północy  i jednymi z najlepszych w kraju. Mama powiedziała, że jeśli sama tego nie zrobię, ona mi w tym pomoże – ukryłam twarz w dłoniach. Mulat usiadł obok mnie i mocno przytulił. Objęłam go ramionami. Czułam się tak bezpiecznie. Nigdy nie miałam takiego przyjaciela. Czułam, że jemu mogę powiedzieć o wszystkim.
- Nigdzie nie polecisz – oznajmił po dłuższym namyśle.
- Muszę, nie mam wyjścia – spojrzałam mu w oczy. Byliśmy tak blisko siebie. Trzymał mnie w ramionach. Musnął moje wargi i złączyliśmy się w delikatnym pocałunku. Powinnam była to przerwać, ale tego nie zrobiłam. Odsunęliśmy się od siebie na kilka milimetrów – Proszę cię, wyjdź – wyszeptałam. Nie doczekałam się żadnej reakcji – Dobra, więc ja to zrobię – zeszłam z jego kolan i wybiegłam na dwór. Tak, świeże powietrze, tego potrzebowałam. Siedziałam za drzewem i wpatrywałam się w gwieździste  niebo.  Dlaczego do cholery tego nie przerwałam? Dlaczego ten pocałunek sprawił mi przyjemność. Zarzekałam się, że żywię do niego wyłącznie przyjacielskie uczucia, ale najwyraźniej sprawy miały się trochę inaczej.
Wróciłam do tourbusa  i wyciągnęłam ze schowka walizkę. Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Obawiałam  się, że Slash może jeszcze siedzieć na moim łóżku, ale zamknął się u siebie. Wrzucałam wszystko, jak popadnie. Gitarę zostawiłam na łóżku razem z krótką wiadomością
„Wracam do Stanów. Dziękuję, za najlepsze kilka dni  w moim życiu. Slash, podobała ci się ta gitara, więc ci ją zostawiam ;)”.
Przy wyjściu natknęłam się na Brenta i Mylesa
- A gdzie ty się z tymi torbami wybierasz? – zapytał zdziwiony.
- Na lotnisko. Było mi bardzo miło, chłopaki – rzuciłam. Zostawiłam ich za sobą z lekko rozdziawionymi gębami. Chyba nie zrozumieli, tego co do nich powiedziałam. Poprosiłam ochroniarza, by zawiózł mnie na lotnisko w Maastricht. Miałam samolot za 6 godzin. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i rozmyślałam o tym, co będę robić w przyszłości. W ogóle jaką mam przyszłość. Postanowiłam, że załatwię wszystkie sprawy i zaszyję się gdzieś. Może uda mi się nawet swingować zaginięcie, albo śmierć. Byleby tylko uwolnić się od moich rodziców.  Zadzwonił mój telefon. Slash. Zlekceważyłam połączenie. Przymknęłam powieki i zasmęłam.
- Taylor? – obudził mnie męski szept. Przede mną kucał Slash.
- Co ty tutaj robisz? – zerknęłam na zegarek. Została godzina do odlotu.
- Przyjechałem po ciebie. Nigdzie nie lecisz, rozumiesz? To będzie twój największy błąd. Mam pomysł i jeśli będzie trzeba to go zrealizujemy – zaproponował.
- To już nawet nie chodzi o moich rodziców, ale to co się wydarzyło dzisiaj wieczorem. Pocałowałeś mnie, a ja powinnam to przerwać – wyjaśniłam.
- Ale może ja po prostu nie chciałem żebyś to przerywała – spojrzałam na niego, jak na idiotę. Przecież on ma żonę i dzieci – Chodź do samochodu, bo spóźnimy się na koncert – ten argument, przekonał mnie, chodź nie tak do końca. Jechaliśmy prywatnym samochodem. Oboje milczeliśmy. Znowu padało. Zaczynało świtać.
- Czy mógłby pan zatrzymać się na jakiejś poczcie? – zapytałam kierowcę. Skinął głową. Wjechaliśmy polną drogą do jakiegoś miasteczka. Całe szczęście, że ta tutaj była czynna 24h.
- Poproszę kopertę i znaczek – rzuciłam do okienka uśmiechniętej pani po pięćdziesiątce – Przepraszam, użyczyłaby mi pani zwykłą białą kartkę i długopis – poprosiłam.  Nabazgrałam na niej niechlujnie:
Teraz oficjalnie nie jestem już twoja. Możesz dać pierścionek swojej kolejnej niewolnicy, na pewno się ucieszy.
~t.
Zdjęłam złoty krążek z kilkoma diamencikami i włożyłam do koperty. Kobieta spojrzała się na mnie ze współczuciem
- Wszyscy mężczyźni są tacy sami – skomentowała. Miałam nadzieję, że Slash który stał za mną tego nie usłyszał.  Obróciłam się, ale jego już nie było. Wrzuciłam list do skrzynki i pobiegłam do samochodu przez coraz mocniejszy deszcz. Usiadłam na swoje miejsce i przymknęłam oczy nie zwracając uwagi na mojego towarzysza.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś zaręczona? –  zapytał spokojnie.
- Nie muszę ci mówić, że BYŁAM zaręczona. Ty też nie powiedziałaś mi do teraz, że masz żonę – rzuciłam.
- Ale ty o tym wiesz – co go to w ogóle interesowało. Łączyły nas tylko sprawy zawodowe. Byłam zauroczona, to prawda, ale on nie mógł się o tym dowiedzieć. Przekręciłem się do niego tyłem i nareszcie zasnęłam. Obudziłam się na kanapie. Jak ja się tutaj znalazłam? Która godzina? 14? O jasna cholera. Chłopaki siedzieli w pomieszczeniu obok i pogrywali sobie na gitarach. Zrobiłam sobie płatki z jogurtem. Byłam głodna, jak wilk. Następnie wzięłam prysznic i wciągnęłam się na górę. Zaszyłam się w swojej ‘dziupli’ i znowu ślęczałam do wieczora nad papierami. W międzyczasie zajrzał do mnie Myles proponując  piwo. W sumie, Czemu nie? Od razu lepiej rozsyłało się wymagania, propozycje koncertów, plany dnia, rezerwacje i prośby o finansowanie biletów lotniczych do Sony. Uwinęłam się z tym wszystkim do 18. Chłopaki już poszli do hali. Zostałam i włączyłam sobie po prostu telewizję. Wszystko po holendersku. Przypomniało mi się, że na laptopie mam  Iron Mana II. Całkiem niezły film. Może jeszcze kiedyś go obejrzę. Właśnie zaczyna się koncert chłopaków. Połączyłam się przez Skype z Vanessą, moją  dobrą koleżanką. Gadałyśmy dwie i pół godziny o wszystkim. Dużo się nie zmieniło od mojego wyjazdu. Matt nachodził ją kilka razy, ale sprytnie go spławiała.  Wrócił Myles z Toddem i Brentem. Mieli dość smutne nastroje.
- Nessi, zadzwonię, jak będę miała chwilkę wolnego, ok.? Teraz muszę już kończyć
- Jasne, tylko coś się stało? – no tak zapomniałam, że nie tylko ja ją widzę.
- Nie, sprawy zawodowe – posłałam jej buziaka i rozłączyłam się  – Co się stało? – zagadałam do Todda.
- Nic, całkiem poprawne show – skwintował.
- Poprawne, czyli? – drążyłam.
- Zagraliśmy wszystko, co było planowane. Nie wyszliśmy na bis, bo Slash już gdzieś zniknął. Graliśmy cały czas jakoś tak… my po swojemu, a on po swojemu – wyjaśnił.
- Jak myślisz, gdzie on może teraz być?
- Mignął mi, jak wychodził z budynku. Nie znam Amsterdamu, więc ci nie pomogę – Ja tym bardziej nie wiedziałam, gdzie mógł się podziać.
- Myles, ty grałeś z Alter Bridge w grudniu tutaj nie? – olśniło mnie.
- No, a co?
- Szliście po koncercie do jakiejś knajpy w pobliżu?
- No w sumie jest takie jedno miejsce. Mogę cię zaprowadzić, jak chcesz – zaproponował. Uśmiechnęłam się i poderwałam z miejsca. Jakieś dwadzieścia minut drogi z stąd był klub. Weszliśmy do środka. Nie w sposób było znalezienie go w tłumie.
- Mam pomysł, chodź – pociągnęłam chłopaka za sobą.
- Myles Kennedy? – wytrzeszczyła oczy barmanka – O boże, dasz mi autograf? – piszczała. Chłopak coś jej nabazgrolił.
- Wiesz kochana, mogłabyś nam pomóc. Nie widziałaś gdzieś tutaj faceta, ubranego na czarno, z gęstymi loczkami na głowie? – zasugerowałam.
- Mówisz o Slashu – moje oczy pewnie się zaświeciły – Siedzi tam – wskazała palcem.
- Dzięki wielkie – uśmiechnęłam się wdzięcznie do dziewczyny. Dałam znać wokaliście, by został przy barze.  Wolałam porozmawiać z nim w cztery oczy. Chyba wiedziałam, o co mogło chodzić.
- Podobno przestałeś pić – stanęłam naprzeciw jego stolika.
- Podobno jesteś w Holandii pierwszy raz – rzucił znad kieliszka.
- Ktoś mi trochę pomógł – wyjaśniłam.
- Czasami coś wypiję, ale rozsądnych ilościach – wytłumaczył.
- Powiedz mi, co się stało dziś wieczorem – usiadłam naprzeciwko. Westchnął i oparł głowę o stolik. Przeczesałam palcami jego włosy.
- A jeśli powiem ci, że się nieszczęśliwie zakochałem – spojrzał mi w oczy. Zrozumiałam o kim mowa.
- Chyba coś wiem na ten temat – przymknęłam oczy. Ścisnął moją dłoń. Przechyliłam głowę w lewą stronę i lekko się uśmiechnęłam.
- Więc czemu nie pozwalasz uczuciom wziąć górę?
- A ty? – odważyłam się spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
- W moim przypadku to wszystko nie jest takie łatwe, mam dzieci
- I żonę – dodałam
- Dzieci – podkreślił. Spojrzałam na niego z ukosa - Z Perlą trochę mi się nie układa od jakiegoś czasu. Gdyby było wszystko w porządku byłaby tutaj ze mną – wyznał.
- Co do oświadczyn…  one nie były z powodu miłości – przełknęłam ślinę – To była kolejna transakcja moich rodziców. Ręka córki za spółkę -  wyjaśniłam. Slash przybliżył się do mojej twarzy – Nie tutaj – wyszeptałam. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na zewnątrz. Myles rozmawiał sobie w najlepsze z barmanką. Nie chciałam im przerywać, zna drogę. Nie zwracając uwagi na chłopaków oglądających w telewizji jakiś horror, weszliśmy na górę. Usiadłam na swoim łóżku, a on na swoim.
- Jeśli Kennedy za pół godziny nie będzie na miejscu, będę musiała go jakoś tu ściągnąć. Przed nami Rock am Ring – zaklaskałam w dłonie. Miałam szatański plan, który pomógłby mi przełamać jedną z wewnętrznych barier – bungee!
- Skoro nigdzie nie uciekasz, to zwracam gitarę – podał mi instrument. Z uśmiechem wzięłam go do rąk. Przytrzymał na dłużej moją dłoń. Mały gest, a sprawił mi tyle radości.

10 komentarzy:

  1. Ninde czemu chcesz rozwalić małżeństwo Slasha? A rozdział genialny. Gdybym ja musiał się wyleczyć z Rocka i zrezygnować z wymarzonej pracy przez rodziców to bym się chyba nigdy więcej do nich nie odezwał. Nie rozumiem takiego postępowania.

    Reno vel Slashud

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam do wyboru rozwalić małżeństwo Mylesa, lub Slasha. Za Perlą nie przepadam, wiec decyzja była raczej oczywista.
      Ona bardzo chciałaby się od nich odciąć, ale on jej na to nie pozwalają. Są bardzo wpływowymi ludźmi i lubią, gdy ktoś jest od nich zależny, a Taylor niestety jest. Skinięciem palca mogą sprawić, że cała wytwórnia będzie miała nie lada problemy prawne.

      Usuń
    2. Rozumiem i wiedziałem, że właśnie powodem będzie Perla, ale nie wnikam. Twoja decyzja. Co do rodziców to na szczęście moi są tolerancyjni w stosunku do muzyki jakiej słucham. I proszę nie rób dziewczynie problemów widać, że ona kocha tą pracę.

      Reno vel Slashud

      Usuń
  2. Taaaak! Rozwal małżeństwo Slasha! A dzieciaki...niech pokochają Taylor <3 :D Ja tam lubię jak coś się dzieje, nie wiem jak osoba powyżej xD
    A jak nie, to chociaż jakiś przelotny romans może...? 8D Wiem, że Taylor jest duuużo młodsza, ale to chyba nie jest przeszkoda, nie? xD
    Jest zajebiście tak jak do tej pory i tak trzymaj! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. HUEHUEHUEHUE. KABOOM I PO PERLI! XD Też jej jakoś nie lubię, nie wiem czemu..
    I kurde jak ja marzę o podróży po świecie. * * Zajebiście musi być. * *
    I współczuję Taylor. :c Małżeństwo nie z miłości, jeszcze ją nadzorują.. ZLINCZOWAĆ RODZICÓW. C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak , tak, tak....Slash i Taylor żądzą *o*
    Perla niech się w DUPĘ pocałuje za przeproszeniem ^.^
    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za Perlą chyba nikt nie przepada. Cóż, przykro mi ;D Ale zasłużyła sobie tym, odbierając nam Slasha. A co do rozdziału, to jest super. Polubiłam strasznie Twoje teksty i będę stale wpadać. I nawet lepiej, że od początku roku szkolnego będą tylko w weekendy, bo inaczej niue nadrabiałabym z czytaniem. Czekam na więcej. Podrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
    http://sweetnessisavirtue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. http://in-the-free-world.blogspot.com/ Opowiadania o 30 Seconds To Mars . Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam trochę zaległości.
    Ogólnie to powiem ci, że mi się podobało chociaż czasem miałam wrażenie, że to wszystko się jakoś za dobrze dzieje.
    Coś mi się wydaje, że Pela tam namiesza i to już niedługo :D
    No i cały ten pocałunek, a ja myślałam, że to na Mylesa poleci :D
    No nic, zmykam czytać kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem Taylor bardziej pasuje do Slasha niż Perla ;)

    OdpowiedzUsuń