piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 17 - ostatni



 Jeszcze miesiąc temu nie pomyślałabym, że kiedykolwiek założę bloga z opowiadaniem. Co więcej, że wytrwam do końca. Zwykle takie pomysły w moim przypadku spalały na panewce. Macie przed sobą ostatni rozdział. Chciałam, naprawdę chciałam, żeby skończyło się jakąś nie wiadomo jaką tragedią, ale nie potrafiłem zrobić tego naszym bohaterom. Dziękuję wszystkim za każde małe kliknięcie, które dla mnie ogromnie znaczy, za każdy komentarz, który jest na wagę złota i cholernie podbudywuje człowieka. Mam nadzieję, że mój kolejny pomysł wypali i już nie długo znowu będę czytać wasze komentarze ;)
***
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i poszłam je otworzyć:

- Izzy? Co ty tutaj...? Chwileczkę, która godzina? – zawołałam i już mi się nie chciało spać.

- Południe. Pomyślałem, że skoro nie zrobiłaś mi nalotu o 10, to coś jest nie tak. Byłem u Slasha, ale powiedział mi, że pożegnałaś się z nim wczoraj, więc jestem tu.

- Rany boskie, co ja bym bez ciebie zrobiła. Za godzinę mamy samolot! – krzyknęłam. Chwyciłam w dłonie jakiś dres i wbiegłam do łazienki. W pięć minut byłam ubrana i uczesana. W między czasie umyłam twarz, zęby, a na rzęsy nałożyłam tusz – Dobra, szybko, idziemy. Jesteś samochodem? – zapytałam targając walizkę i przekluczając zamek w drzwiach.

- No.. .czekaj pomogę ci z tymi bagażami – Mój przyjaciel zaniósł walizki, a ja dopełniłam formalności w recepcji. 2 minuty później ruszaliśmy z parkingu.

- Czy my przebijemy się przez te cholerne korki? - rzuciłam zdenerwowana.

- Spokojnie, czym ty się przejmujesz. Jeśli dostanę mandat, to na jaki adres przyjdzie – zaśmiał się pod nosem, a po chwili do niego dołączyłam. Wcale nie było tak źle, jak sądziłam, Do startu samolotu zostało jeszcze 15 minut. Ekspresowa odprawa, bieg, i mogliśmy odetchnąć z ulgą, zapinając pasy:

- Mówiłaś komuś, że przylatuje z tobą? Gdzie ty w ogóle mieszkasz? – odezwał się po pół godzinie milczenia.

- Mieszkam u dziadków. Nie ma sensu niczego wynajmować, skoro za 2-3 miesiące wracam do LA. Oni jeszcze o niczym nie wiedzą, ale wierz mi, nie będą mieli nic przeciwko – uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.

- Opowiedz mi coś o twoim synku, Christopherze, nie? – obrócił się wygodniej w fotelu w moją stronę.

- Jest strasznie podobny do Slasha. Ma jego oczy i karnację, ale włoski mu się na razie nie kręcą, może z czasem – uśmiechnęłam się. Słuchał, jak zahipnotyzowany.

- Masz jego zdjęcie? – zapytał uradowany.

- Nie, a gdybym je ze sobą zabrała, zostawiłabym Slashowi. Po za tym mam tylko kilka. Nie myślałam o tym. Wiesz, biegałam między szpitalem, a domem, a gdy był już w domu, każdą wolną chwilę wykorzystywałam na sen, jedzenie, lub mycie – nieznacznie posmutniał – Lepiej się wyśpijmy, bo nie będzie litości. Chris jest za mały na granie a gitarze, ale tę na nerwach opanował do perfekcji – zażartowałam, a Izzy parsknął śmiechem. Przysnęłam w rytm lekkiego kołysania samolotu. Ocknęłam się nad Europą. Było ciemno a niebo spowite było śnieżnymi chmurami.

- Za chwilę lądujemy – usłyszałam komunikat stewardesy.

- Izzy? – szepnęłam mu do ucha. Lekko otworzył oczy – Lądujemy – pisnęłam. Nie mogłam się doczekać. Żałuję, że nie zadzwoniłam do dziadków, że wracam, ale nie chciałam, żeby znowu wlekli całą familię na lotnisko. Po przygodzie z Gunsami, o wiele bardziej pilnowałam moich bagaży. Dopiero teraz zauważyłam, że Izzy zabrał ze sobą dwie gitary

- Chyba masz zamiar ubrać jakąś kurtkę, nie? – spytałam retorycznie.

- Po co, przecież jestem we Włoszech – odpowiedź wydawała się oczywista, ale mój przyjaciel nie przewidział chyba tego, że mamy zimę.

- Oczywiście, że jesteśmy we Włoszech. Temperatura wynosi, aktualnie 5 stopni, a na zewnętrz pada śnieg z deszczem – wyszczerzyłam zęby

- Co ty pierdolisz – stanął, jak wryty

- To Europa, luty, zima Izzy... pożyczę ci jakąś bluzę, żebyś nie zamarzł. Masz szczęście, że nie jesteś tak zbudowany, jak Slash – wyciągnęłam największą bluzę, jaką miałam, jeszcze z czasów ciąży. Całe szczęście, że była czarna.

- Mam ubrać damską bluzę? – spytał zbulwersowany

- A widzisz tutaj jakiś czynny sklep odzieżowy? No właśnie. Przeziębisz się i zarazisz mi dziecko. Dalej, ubieraj się, musimy złapać jeszcze jakąś taksówkę – zarządziłam i bez słowa pojechałam ze swoimi walizkami w stronę wyjścia. Na plecy zarzuciłam sobie brązowy kożuszek. Izzy dołączył do mnie po chwili, wchodząc do taksówki. Wcisnął między nas dwie gitary. Wolałam już nic nie mówić. Jechaliśmy w ciszy. Kierowca włączył ogrzewanie, po tym, jak zobaczył czerwony nos mojego towarzysza. Przełamałam się i potarłam szybkimi ruchami jego ramię. Po pół godzinie byliśmy na miejscu. Z komina leciał biały dym. W oknach paliły się wszystkie światła. Kierowca szybko wyciągnął torby i odjechał.

- Ale tu ładnie – zawołał.
- Ale cholernie zimno. Dalej, zabieramy walizki i wchodzimy do środka na gorącą czekoladę

- Albo herbatkę z prądem – szepnął Izzy

- Ja ci dam herbatkę z prądem – zawołałam i bez pukanie weszłam do środka - La mia nonna – szepnęłam i od razu się do niej przytuliłam. Chwilę zastanawiała się nad tym co tutaj robię z jakimś obcym mężczyzną, ale ostatecznie mocno mnie wyściskała i wycałowała

- Skarbie, czemu nie zadzwoniłaś, że przyjeżdżasz?

- Wszystko działo się tak szybko. Jak tylko dziadek zadzwonił, że mały był w szpitalu zdecydowałam się przyjeżdżać – przyjaciel stał z lekko rozwartymi ustami. No tak o niczym mu nie powiedziałam.

- Babciu, to jest Izzy – wskazałam dłonią chłopaka – Mój najlepszy przyjaciel. Przywiozłam go ze sobą, bo ma pewne problemy osobiste i potrzebował zmienić otoczenie – babcia przytuliła go, a on wyszczerzył oczy ze zdziwienia

- Witaj we Florencji Izzy – babcia ciepło się do niego uśmiechnęła.

- A gdzie reszta?

- Dziadek pojechał do cioci Silvi naprawić, jakiś regał, a Antionio wrócił po przerwie na studia – usłyszałam płacz i pobiegłam na górę. Moje słodkie maleństwo. Mój aniołek. Tak bardzo wyrósł. Mój największy skarb. Wzięłam go na ręce i od razu się uspokoił. Miał mokro, więc zmieniłam pieluszkę i owinąwszy go w błękitny kocyk, zniosłam na dół. Izzy siedział, przy kominku okryty szczelnie kocem, popijając ciepłą herbatę, a babcia śmiała się pod nosem. Usłyszawszy moje kroki zadał mi retoryczne pytanie

- Dlaczego tutaj jest tak cholernie zimno – i odwrócił się. Momentalnie zmienił się jego wyraz twarzy. Usiadłam obok niego na puszystym dywanie i odkryłam kocyk, ukazując twarz mojego aniołka – Ha ha, jaki mix. Slash z twoimi ryzami twarzy – powiedział rozanielonym tonem. Chris był czarodziejem i miałam na to dowody. Rzucał zaklęcie, na każdego, kto znalazł się w jego pobliżu.

- Chcesz potrzymać – zapytałam

- No co ty, ogłupiałaś? Przecież, ja zrobię mu krzywdę – podniósł ton głosu i odrobinę się cofnął.

- Słuchaj, gdybym nie była pewna, czy dasz radę nie proponowałabym tego. Dawaj ręce, bez dyskusji – uśmiechnęłam się i podałam mu mojego synka. Wpatrywał się w niego, jak w obrazek – Widzisz, wszystko jest ok, nawet się nie skrzywił.

- Jest cudowny – wpatrywałam się w moich dwóch chłopaków i wymyśliłam – Jeśli chcesz możesz go dzisiaj usypiać, a ja nas rozpakuję.

- Chyba żartujesz, nie potrafię tego – z trudem oderwał wzrok od maluszka i spojrzał na mnie.

- Gwarantuję ci, że wystarczy twoje gitara i głos. Powodzenie misji murowane – zabrałam mu Chrisa i wstałam – Dalej, chodź za mną. Zaprowadziłam nas do mojej sypialni. Po drodze zabrał gitarę. Wskazałam na łóżko. Izzy przysiadł na skraju. Położyłam na środku mojego aniołka, i przykryłam kocem:

- A teraz po prostu graj, ja sobie będę tutaj wchodzić i wychodzić, układając wszystkie rzeczy - oboje (Izzy i ja) uwinęliśmy się przed 21. Małego przeniosłam do łóżeczka, a Izziego zaprowadziłam do jednego, z wolnych pokoi.

- Tutaj możesz grać, nawet o 4 rano i nikogo nie obudzisz. Rozgość się, czuj się, jak u siebie. Wiesz, gdzie jest kuchnia i łazienka, nie?

- Jasne, mamusiu – uśmiechnął się

- Żebyś wiedział, że jestem mamuśką i jestem z tego cholernie dumna – pokazałam mu język i zostawiłam samego, zamykając drzwi.

- Jessica, chodź do mnie na chwilę na dół. Napijemy się herbaty – poprosiła babcia. Skinęłam głową i usiadłam w salonie – Jak tam w Los Angeles, ciepło? Spotkałaś swoich znajomych? – przypomniałam sobie moje spotkanie pierwszego stopnia z Axlem i od razu się wzdrygnęłam.

- Tak, ciepło, bardzo słonecznie.

- A co ze Slashem

- Już jest wszystko dobrze, ale było... – głos mi uwiązł w gardle – fatalnie – w oczach pojawiły się łzy. Babcia usiadła blisko mnie i przytuliła.

- Opowiedz mi wszystko po kolei – więc mówiłam, o szpitalu i Axlu. O prawdziwej przyczynie przedawkowania mojego ukochanego i naszej rozmowie, jego podejrzeniach, że usunęłam ciąże, oraz o tym, że nigdy mnie i dziecka nie zobaczy.

- Babciu, jak on mógł pomyśleć, że ja usunęłam ciążę?! – krzyknęłam, ale zaraz opanowałam się,żeby nie obudzić maleństwa.

- A nie dałaś mu, ku temu powodów. Wyjechałaś. Nie dawałaś znaku życia, zostawiłaś mu co prawda list, ale mimo wszystko, mogłaś zmienić zdanie. Kto by pomyślał, że urodziłaś przed terminem – teraz wszystko zrozumiałam z innej perspektywy i mocno ją przytuliłam.

- I co teraz? Wrócisz do niego? – zapytała. Dając mi wcześniej czas, bym mogla się uspokoić.

- Naturalnie, że tak. Wtedy, gdy tam siedziałam przy nim, zdałam sobie sprawę, że nie potrafię bez niego żyć, że to “Życie” tutaj to tylko egzystowanie, a nie życie pełną piersią. Przy nim znowu poczułam się, tak, jak pół roku temu. To wspaniale uczucie. Oczywiście jest jeszcze Christopher, jego syn. Chcę, żeby widział, jak mały dorasta.

- Więc, czemu go tutaj nie ma?
-  Zostanie jeszcze kilka dni w szpitalu, dojdzie do siebie, załatwi sprawy z zespołem/trasą/wytwórnią i przyleci – uśmiechnęłam się. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy zobaczy nasze dziecko.

- A ten Izzy, przed czym tutaj uciekł?

- Przez nałogiem, który do niego wrócił w chwili słabości – odpowiedziałam niechętnie

- Alkohol? – zapytała

- Nie, narkotyki – babcia zamyśliła się, a potem odzyskała świadomość.

- A ty tak ufasz mu, że dajesz do rąk twoje dziecko?

- Babciu, jak możesz! – fuknęłam – Bezgranicznie mu ufam. Jest człowiekiem o największym sercu, jakiego kiedykolwiek poznałam, oprócz Slasha. Dlatego jest moim przyjacielem. Ufam mu bezgranicznie.

- Dobrze, to chciałam usłyszeć – uśmiechnęła się szczerze.

- Ja już pójdę spać. Zmiana stref czasowych... po za tym nie wiadomo, kiedy Chris się obudzi. Rano przywitałam się z dziadkiem. Mimo 4 pobudek na mleko i przewijanie, nie byłam tak strasznie zmęczona, mało tego, bardzo mi brakowało płaczu mojego maleństwa i tych wszystkich zwykłych czynności – A gdzie babcia? – zapytałam.

- Poszła z twoim przyjacielem do piekarni
- Przecież on nie ma się w co ubrać! Biedak zamarznie – zmartwiłam się.

- Spokojnie, mia nipotina. Pożyczyłem twojemu koledze jakąś kurtkę – usłyszałam w kuchni kroki, przeplatane gromkim śmiechem.

- Hej, Izzy. Coś ty dzisiaj taki wesoły – ucałowałam przyjaciela w policzek.

- Nie wiem, twoja babcia tak na mnie działa. Panie Rattazi, bardzo dziękuję za kurtkę – oddał ubranie mojemu dziadkowi.

- Musimy wybrać się na jakieś zakupy dla ciebie. Tu niedaleko jest galeria. 10 minut drogi

- To ja ci może Izzy zostawię tę kurtkę – wtrącił się dziadek.

- Dziękuję panu bardzo – odpowiedział. Byłam przekonana, że gatunek człowieka – Rockman – jest nieogarniętym stworzeniem. Nie spodziewałabym się takiego grzecznego zachowanie po moim przyjacielu.

- Zjemy śniadanie i wyruszamy – puściłam mu oczko. Zakupy poszły nam dosyć szybko i mój przyjaciel zaopatrzony w 2 ocieplane skórzane kurtki, ciężkie trapery i 3 swetry mógł już jakoś funkcjonować. W domu przebrał się w ciemnozielony sweter na zamek, jedną z kurtek i wyruszył na podbój miasta. Miałam nadzieje, że jego pierwszymi znajomymi nie będą dilerzy. Od tego dnia Izzy spędzał większość czasu na mieście. Jako były gitarzysta Najniebezpieczniejszego zespołu na świecie, grał na akustycznej gitarze w jednym z klubów w zachodniej części miasta. Z każdym dniem coraz bardziej tęskniłam za Saulem. Minęły 2 tygodnie, a on nie dawał znaku życia. Zrozumiałabym gdyby nas wystawił. Dzisiaj wieczorem Izzy, poinformował wszystkich domowników, że wychodzi do klubu, puszczając babci oczko. Miał nadzieję, że niczego nie zauważę. A niech się pieprzy. Poczłapałam uśpić małego:

- Widzisz mój skarbie – szeptałam Chrisowi do ucha – dzisiaj jest 17 dzień naszego oczekiwania na Twojego tatę, ale my jesteśmy cierpliwi, bo kochamy tatę, prawda? Nakarmiłam i ukołysałam do snu mojego aniołka, po czym zeszłam na dół.

- Może przyniesiesz tutaj małego, co? – zasugerował dziadek.

- Dopiero go uśpiłam – odpowiedziałam wpatrując się w ekran. Jak co wieczór siedzieliśmy z całą rodziną oglądając wiadomości.

- Ale wiesz, tutaj jest cieplej i miałabyś go na oku – zaczęła naciskać babcia.

- Babciu, Chris śpi na górze od samego początku, za kilka tygodni będzie wiosna, jest coraz cieplej, śpi, nie ma powodu, żeby tutaj z nami był – pod dom zajechał Izzy. Tradycyjnie, muskając światłami po całym salonie. Czego ty znowu zapomniałeś roztargniony człowieku, zadałam sama sobie pytanie. Drzwi trzasnęły.

- Co tym razem, gitara, czy stroik? Mówiłam ci, żebyś trzymał wszystko razem!

- Przecież ty doskonale wiesz, że ja zawsze trzymam stroik, zapasowe struny i kostki w etui, nie tak, jak ten popi..., ten no głupek – Zamurowało mnie na moment, a potem wskoczyłam na mojego gościa, obejmując go nogami w pasie. Dobrze, że mnie przytrzymał, bo runęłabym, jak długa.

- Slash, Boże,czemu nie zadzwoniłeś – wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się do utraty tchu.

- Czemu wy mnie macie za jakąś ofermę. Gościa ci przywiozłem – dopiero teraz przypomniało mi się, że za Slashem stoi Izzy, a dziadkowie siedzą w pokoju i wpatrują się w nas rozanielonym spojrzeniem.

- Dziękuję, dziękuję – przyciągnęłam do siebie Izziego i pocałowałam w czoło – jesteś moim dłużnikiem.

- To raczej, ja powinienem ci dziękować. Dzięki tobie poznałem Monice – Nic nie wiedziałam o żadnej Monice, ale to nie było teraz ważne.

- Chodź za mną – pociągnęłam mojego ukochanego na górę. Biegliśmy po dwie schody – Stój! – zatrzymałam go, a on spojrzał na mnie zdezorientowany – Ciszej, bo go obudzimy, a dopiero co udało mi się go uśpić, co graniczy z cudem. Izzy jest w tym mistrzem, a Chris uwielbia dźwięk Jego gitary, ciekawe po kim to ma – cmoknęłam Saula w usta i poprowadziłam do moje sypialni. Pociągnęłam do barierki łóżeczka i obserwowałam najpiękniejszy widok na świecie. Mały wcale nie spał. Wpatrywał się w swojego tatę z szeroko otwartymi oczkami i wolno poruszał językiem. Wzięłam go na ręce i podałam Slashowi pomagając mu odpowiednio ułożyć ręce. Dopiero gdy po policzku Saula spłynęła łza, zrozumiałam, co chciałam mu zabrać i sama się rozpłakałam. Przysiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach. Slash ukląkł przy mnie z naszym maleństwem i spojrzał w oczy:

- Co ja chciałam najlepszego zrobić. Zabrać mojemu ukochanemu synowi ojca, a tobie tego Skarba. Byłam bez serca. Powinieneś mnie za to znienawidzić – szepnęłam.

- Nie potrafiłbym nigdy znienawidzić matki mojego dziecka, mojej ukochanej, słyszysz? Nigdy – pocałował mnie w usta a mały nawet nie pisnął, tylko słodko się nam przypatrywał. – Kocham was, słyszysz? Jesteście najważniejszymi osobami w moim życiu. Nigdy was nie zostawię, nigdy nie pozwolę wam odejść. Spojrzałam w jego piękne oczy i ponowiłam to, co przed chwilą przerwałam.

~Koniec

Ps. Jutro bonus ;)

 

20 komentarzy:

  1. A masz zamiar coś jeszcze pisać, bo przez moj wyjazd i brak dostępu do neta, co mi cale opowiadanie przeszło koło nosa :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam sobie piszę, ale nic nie obiecuję. Jeśli miałabym cokolwiek publikować to tylko w weekendy (wiesz, szkoła :()

      Usuń
    2. Noo wiem, ale to nawet lepiej, że tylko w weekdny, bo jednak jak co dzień, to ja się np nie wyrobałam z czytaniem i wiesz.. no ale jakbyś coś nowego opublikowała, to daj mi znać :)

      Usuń
  2. ;_______; ale cudowne *.* o kuźwa to jest piękne! Kocham kocham kocham! Zajebiście podoba mi się zakończenie i wszystko jest ekstra!
    Najlepsze było to "Przecież ty doskonale wiesz, że ja zawsze trzymam stroik, zapasowe struny i kostki w etui, nie tak, jak ten popi..., ten no głupek" <3 mwhaha uwielbiam to opowiadanie! <3
    Kuźwa no nie mogę! Czytam jeszcze raz! A co mi tam! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa. *___________________________________________________________* No, nie, no zajebiste. *____________________________* Jeszcze kurde jak Slashu mówił o tym nie zostawianiu, to kurna... kurna.. no, słodkie, nooo. *___________________________________* Zrzygałam się tęczą. *^*
    I zostanę jasnowidzem, bo ja przewiduję co tu się dzieje i mam rację! XDD Ale dziwnie bym się nazywała. oO Wrózka Ola, kurna. XDDD Jednak zostaję przy karierze rockmanki. XD I gitara. XD
    Ale niee, ja to uwielbiaaaaaaaaam. *^ * * ^*

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe opowiadanko jest po prostu boskie. Strasznie mi się podobało i muszę powiedzieć, że szkoda, że już się skończyło. Powinnaś wykorzystać ten talent. Cieszyłbym się bardzo gdybyś mogła napisać opowiadanko czy też rozdział o tym jak to wyglądało oczami Slasha.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    Reno vel Slashud

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie było świetne. Szkoda, że nie zamierzasz kontynuować.
    Może jakiś rozdział 'kilka lat później'? :)

    Miło było czekać codziennie na rozdział.
    Dziękuję za te chwile :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro na 100% pojawi się rozdział bonusowy, natomiast co do mojego pisania... nie chcę z tym kończyć. Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy, ale zacznę publikować noś nowego. Bardzo zżyłam się z moimi bohaterami, ale nie chcę tego odgrzewać. Wszystko bardzo ładnie się skończyło (przynajmniej tak mi się wydaje).

      Usuń
    2. Mhm, rozumiem.
      Ale chyba każdy ma taki niedosyt, chociaż każda dobra opowieść powinna się tak kończyć :)

      Usuń
  6. Gapię się w napis koniec i nie wierzę!!! Ale cóż, prawda, ze nic nie może trwac wiecznie. Zakończenie jest takie jakie powinno i bardzo ładne, tak jak mówisz. Hm...no nic czekam na bonus i na coś nowego :) I gratuluję, że napisałaś takie fajne opowiadanko i, że wytrwałaś z nim do końca!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nowy rozdzial na: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/ ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo jeju jakie to było kochane ♥♥♥
    Czekam jutro na ten bonus :))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Bloga odkryłam niedawno i starałam się szybko nadrobić rozdziały. Piszesz świetnie i naprawdę uważam, że warto było to wszystko przezytać :) Mnóstwo osób zakłada takie blogi, ale trzeba przyznać, że nie wszystkie potrafią pisać, a Tobie zdecydowanie to wychodzi genialnie. Przeżywałam chyba całą tę historię razem z bohaterami :)Historia, którą wymyśliłaś urzekła mnie, była taka...piękna :3 Teraz czekam na ten kolejny projekt :D
    Jakbyś miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie:
    http://sweetnessisavirtue.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że to koniec :) Tak sobie myślę, że jesteśmy z charakteru strasznie podobnymi osobami, bo kiedyś w zeszycie też napisałam takie opowiadanie i było kilka podobnych scen :) Nawet moją bohaterkę nazywali "mamusia", jak u Ciebie Izzy XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak bardzo ci się spodobało, to zapraszam do kolejnych opowiadań 2. o Slashu (czasu współczesne) i 3. o Gunsach (znów lata 80. i 90.) + dziękuję za miłe słowa w poprzednich komentarzach :)

      Usuń
  11. Dzisiaj przeczytałam całe to opowiadanie! Nie mogłam się oderwać :) Jutro biorę się za kolejne! Wciągające i bardzo fajne. Podoba mi się, że nie piszesz "w nieskończoność" tylko to ma koniec i początek. Zapraszam również do mnie na bloga. Trudno opisać co piszę. Jest tam przede wszystkim Slash, ale wydaje mi się, że to coś bardziej współczesnego i kompletna, wymieszana fikcja. W każdym razie serdecznie zapraszam :)
    http://dream-comes-tru-e.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. I jak ja dalej będe żyła ;/ ?
    czemu takie krótkie..? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz i przeczytasz moją odpowiedź. Więc tak: po pierwsze bardzo ci dziękuję za tak duży spam komentarzami. Przeżywałam całe opowiadanie na nowo z tobą. To było bardzo miłe (propozycja wydania książki też :D). Powiem ci po cichu, że na moim komputerze leżą sobie dwa kolejne rozdziały, ale zastanawiam się, czy jest sens na nowo odgrzebywać całą historię... Chyba lepiej, że wszystko skończyło się happy endem. A jeśli tak bardzo tęskno ci za moją twórczością i nadal masz ochotę marnować na nią czas to zapraszam do przeczytania dwóch kolejnych opowiadań, lub na mojego drugiego bloga z historią o Linkin Park :))

      Usuń
  13. Brawo. To opowiadanie jest pierwszą rzeczą, która doprowadziła mnie do łez. Naprawdę gratuluję talentu. Wzruszyło mnie to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  14. http://gunsnrosesaremyonlylove.blogspot.com/
    Na razie mało rozdziałów ale będzie więcej :D

    OdpowiedzUsuń