czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 16



Jak widzicie pojawiła się ankieta, więc klikajcie(można wybrać kilka odpowiedzi) ;)

To jest przedostatni rozdział. Ten jutrzejszy będzie ciut dłuższy, niż zwykle, ale nie chciałam dzielić go na dwa krótkie. I teraz mała propozycja. Mogłabym napisać wam taki bonus w formie, jakiegoś konkretnego wydarzenia z tego opowiadania oczami chłopaków, bądź konkretnego członka zespołu. Wybór należy do was.Piszcie w komentarzach.
                                                                            ***
- Nie, Izzy. On mnie źle zrozumiał. Chodziło mi tylko o to, że mały jest wcześniakiem i nie będę narażała go na niebezpieczeństwo. Przecież we Włoszech jest zima, a tu upały. Po za tym, jak wyobrażasz sobie kilkugodzinną podróż z noworodkiem. Na dobrą sprawę nawet mi nie wolno jeszcze podróżować, przecież, ja jestem po cesarce! – cierpliwie wszystko tłumaczyłam. Przyjaciel zwolnił uścisk i spojrzał na mnie zszokowany:

- Jesteś po operacji?! Czy ty jesteś poważna! Co ty tu robisz! – krzyczał

- Nic mi nie będzie – odburknęłam i w tym momencie z Sali wyszedł doktor. Zmierzył mnie wzrokiem i pokazał gestem, że mogę wejść. Poderwałam się z krzesła i weszłam do sali. Saul leżał tyłem do mnie. Nie odzywałam się tylko usiadłam na taborecie i milczałam wpatrując się tępo we fragment jego nagiego ramienia:

- Dlaczego mi to robisz? – szepnął – Przecież zmieniłem się dla ciebie. Nie piłem już tak dużo. Przestałem brać, gdy byliśmy razem. Cholernie mi na tobie zależało. Nadal zależy. Nigdy cię nie zdradziłem – wiedziałam o tym, więc czemu nigdy tego nie doceniłam.


- Dasz sobie coś powiedzieć? – milczał, więc kontynuowałam – Kocham cię. Jesteś ojcem mojego dziecka. Nigdy przez myśl nie przyszło mi, żeby ograniczyć ci z nim kontakty. Gdybyś tylko chciał. Nawet gdybym teraz tutaj nie przyjechała. Skontaktowałbyś się przez mojego prawnika i nie miałabym nic przeciwko, rozumiesz? – zapytałam. Odwrócił się do mnie i złapał za mój nadgarstek. Odruchowo zacisnęłam swoją drugą dłoń na jego.

- Więc czemu uciekłaś? – zapytał już spokojnie. Miał przekrwione oczy. Nigdy nie doprowadziłam go do takiego stanu. Moje serce rozpadało się na tysiące kawałków.

- Nie uciekłam. Jesteś gitarzystą w Najniebezpieczniejszym Zespole Świata. Moja ciąża wszystko by zmieniła. Jak wyobrażałbyś sobie mieszkanie z niemowlakiem i bandą niewyżytych rockmanów? A trasy koncertowe? Wyjeżdżał byś na kilka miesięcy, zostawiał mnie z dzieckiem samą i dobrze się bawił? A może zabierałbyś mnie ze sobą, żebym siedziała z Chrisem na zadymionym backstage’u pomiędzy butelkami Danielsa a wzmacniaczami? To się nie uda Slash – wytłumaczyłam mu wszystko najjaśniej, jak mogłam.

- Jenny, dla mnie nie ma niczego ważniejszego niż ty i nasze dziecko. Jeśli nie ma innego wyjścia, zrezygnuję z kariery. Przecież to i tak nie jest najważniejsze, a za tantiemy w płyt i to, co zarobiłem będziemy mogli żyć spokojnie przez długie lata – oświadczył.

- Nie zgadzam się! – zerwałam się z krzesła i wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. Trochę zakręciło mi się w głowie,więc oparłam się o wezgłowie łóżka i kontynuowałam – Nie pozwolę, żebyś siedział w domu i grał w czterech ścianach na Les Paulu. Przecież gitara jest dla ciebie tak ważna, jak rodzina, jak ja – Na twarzy Saula pojawiło się oburzenie – Nie, Slash, nie ma tego, co ukrywać. Przecież to oczywiste i ja w pełni to akceptuję.

- Jenny, chodź tutaj – pokazał gestem, żebym się przybliżyła i pocałował mnie w usta. Był to najsłodszy pocałunek, jaki można było sobie wyobrazić. Tak strasznie brakowało mi jego ciepłych ust. Nachyliłam się jeszcze bardziej a on przycisnął mnie do siebie. Zrobiło mi się słabo i to bynajmniej nie dlatego, że Saul tak dobrze całuje. Oparłam się czołem o jego klatkę piersiową i usiadłam na krzesło:

- Co ci jest? Zawołam lekarza – już chciał nacisnąć na guzik, ale go powstrzymałam.

- Nie, już mi lepiej. Po prostu przyleciałam tutaj 3 dni temu i od tego czasu chyba nic nie jadłam, do tego zmęczenie, zmiana stref czasowych, osłabienie po tygodniu spędzonym w szpitalu... – wymieniałam, głęboko oddychając.

- Czemu tydzień? – zapytał podirytowany, że tak dużo go ominęło. Miał prawo winić o to mnie, tylko i wyłącznie mnie.


- Widzisz, poród, to, jak trafiłam do szpitala... to wszystko nie było książkowe. Mały urodził się w 33 tygodniu ciąży, czyli o parę tygodni za wcześnie, on obkręcił sobie wokół szyi pępowinę i nie było na co czekać, od razu zrobili mi cesarkę. Byłam nieprzytomna i miałam problemy z oddychaniem, dlatego jestem teraz trochę osłabiona - Slash zakrył oczy dłońmi. Ujęłam je i pogłaskałam po policzku, lekko się uśmiechając.

- Skoro już jesteśmy przy temacie szpitala... przepraszam, ale muszę o to zapytać, ty chciałeś się zabić?! – zamknęłam oczy i oddychałam głęboko, czekając na odpowiedź, ale nie nadeszła. To oznaczało jedno.

- Ok, rozumiem – ścisnęłam jego dłoń i wstałam udając się do wyjścia. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Oboje potrzebowaliśmy trochę samotności. Postanowiłam że pójdę do hotelu. 15 minut drogi i byłam na miejscu. Wzięłam prysznic, oglądając czerwoną szramę na brzuchu. Ciekawe, jak to będzie wyglądało, za pół roku... dwa lata. Zjadłam szybką obiadokolację i poszłam spać. Byłam padnięta. Rano zadzwonił telefon:

- Halo? – zapytałam zaspana.

- Jenny słuchaj twoja babcia dzwoniła i chce się z tobą skontaktować – powiedział Izzy. No tak ten numer podałam jej w razie czego. Wiedziałam, że mogę liczyć na mojego przyjaciela. Ale to oznaczało, że coś się dzieje – Jenny, jesteś tam?

- Tak, już... dzięki – i szybko się rozłączyłam. Kolejny telefon, czekam... 2 sygnały, 3...

- Ciao- usłyszałam głos dziadka.

- Dziadku, babcia chciała się za mną skontaktować, co się stało? – zapytałam niecierpliwie.

- Mały dostał gorączki i Julia (babcia) z Antionio pojechali z nim do szpitala. Już jest wszystko dobrze i prawdopodobnie jutro Chris będzie w domu, ale woleliśmy ci o wszystkim powiedzieć. – słuchałam sprawozdania dziadka bardzo uważnie. Strasznie pragnęłam być we Florencji obok Chrisa. Jeśli ze Saulem będzie wszystko w porządku, lecę tam jak najszybciej.

- Dziękuję dziadku. Dziękuję wam za wszystko. Postaram się być jak najszybciej w domu – powiedziałam.

- Już, mia nipote? Załatwiłaś wszystko z tym Sulem? – zapytał zdziwiony.

- Z Saulem dziadku. Tak, już prawie. Dzisiaj znowu do niego jadę porozmawiać i zobaczymy, co z tego wyniknie. Dobra zbieram się. Trzymaj się, przepraszam za kłopot i proszę dbajcie o mojego aniołka – pożegnałam się i odłożyłam słuchawkę. Wzięłam zimny prysznic, ubrałam jedną z kolorowych bawełnianych sukienek, delikatne skórzane sandały na malutkim obcasie i rozpuściłam włosy. Urosły co najmniej 15 cm i nabrały ciemniejszego odcieniu. Ułożyłam delikatne fale na ramionach i pobiegłam do szpitala. W recepcji siedziała miła, drobna pielęgniarka przed 30 i bez problemu wpuściła mnie do środka. Odwdzięczyłam się szerokim uśmiechem. Zapukałam i nieśmiało weszłam do Sali. Przy Slashu siedział Axl. Gorączkowo o czymś rozmawiali. Saul spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Zauważyłam, że leżał w innej pościeli, miał na sobie inną piżamę, ogolił się i miał jeszcze lekko wilgotne włosy. Rudy wstał i wyszedł z sali zahaczając o moje ramię. Slashowi to się nie spodobało, ale udawałam, jakby nic się nie stało i podeszłam do łóżka, by się przywitać:

- Hej, świetnie wyglądasz – uśmiechnęłam się. Naprawdę było o niebo lepiej. Karnacją znowu przypominał Mulata, oczy odzyskały blask a usta już nie były popękane i suche. Zawahałam się, czy odwzajemni mój gest, ale niepotrzebnie. Przyssał się do mnie jeszcze silniej, niż wczoraj

- Jenny, pamiętasz, wczoraj zadałaś mi pytanie, czy chciałem się zabić, nie odpowiedziałem, bo bałem się, jak zareagujesz, ale chyba domyśliłaś się prawdy. Zrobiłem to, bo nie byłem w stanie znieść myśli, że już cię nie zobaczę, że nie wiem, gdzie jesteś z naszym dzieckiem. Wiedziałem, że mogę się upominać praw do małego, ale tak strasznie cię kocham i nie chciałem robić ci niczego na przekór – wtuliłam się w niego z całej siły:

- Proszę obiecaj mi, że cokolwiek się stanie, mi, albo Chrisowi, czy komukolwiek, na kim ci zależy, nie zrobisz niczego głupiego, proszę Saul – pierwszy raz od niepamiętnych czasów odezwałam się do niego po imieniu. Zamyślił się na chwilę i odpowiedział po chwili:

- Obiecuję – szepnął i mocno mnie przytulił.

- Wiesz, muszę ci o czymś powiedzieć – spojrzał na mnie bardzo poważnie, jakby chciał wyłączyć wszystkie emocje – Muszę wracać do Florencji – poinformowałam.

- Myślałem, że już nie wyjedziesz, że już mnie nie zostawisz – odburknął.

- I nie mam zamiaru – szczerze się uśmiechnęłam – Babcia zawiozła Chrisa do szpitala, bo dostał wysokiej gorączki, bardzo się o niego martwię – Slash poderwał się z łóżka, jakby to mogło pomóc – Kładź się idioto - rozkazałam i pchnęłam go na poduszki - Już za parę godzin będzie w domu. Miał zostać tylko na obserwację na noc. Niemniej jednak strasznie za nim tęsknię – zapadła cisza, więc dodałam po chwili - Chciałabym, żebyś do nas przyjechał, jak już stąd wyjdziesz i trochę się ogarniesz, będziemy za tobą czekać – oświadczyłam. W tym momencie nie potrafił już zapanować nad emocjami i mocno mnie przytulił, odwzajemniłam gest i cmoknęłam go w policzek. W drzwiach stanął Izzy, miał zamglone spojrzenie, nie mogłam dostrzec jego źrenic:

- Wiesz co, ja już będę lecieć. Mam jeszcze kupę spraw do załatwienia. Zajrzę do ciebie wieczorem – namiętnie go pocałowałam. Wstałam i zgarnęłam na korytarz gitarzystę – Co ty odpierdalasz, Izzy! – krzyknęłam, a przechodząca obok pielęgniarka zmierzyła mnie wzrokiem. Miałam to w tym momencie w dupie – Chodź na zewnątrz – pociągnęłam go przed budynek, nie protestował:

- Co? – rzucił oschle.

- Ty się jeszcze pytasz?! Od kiedy znowu bierzesz? – gotowało się we mnie ze złości

- Co cię to obchodzi!

- Od kiedy bierzesz? – wysyczałam przez zęby.

- Zacząłem, kiedy Sara mnie rzuciła. Slash wrócił i cię szukał, a ja znałem prawdę, że nie wrócisz, a przynajmniej tak mi się wydawało – odpowiedział patrząc w przestrzeń

- Wiesz co, mam dla ciebie propozycję. Teraz, nie masz chyba żadnych zobowiązań zawodowych, nie? Więc zabieram cię ze sobą – zabrzmiało, jak rozkaz.

- Gdzie? Co? – zapytał rozkojarzony i błądził wzrokiem między drzewami.

- Pakuj się, jedziesz ze mną do Florencji, jak tylko załatwię bilety, jutro, góra pojutrze.

- Nie ma mowy – odburknął cicho.

- Bez dyskusji, Izzy. Nie pozwolę, żebyś się niszczył. Slash, jak tylko się pozbiera też przyleci. Teraz jadę po bilety i pożegnam się z Saulem. Dam ci jeszcze dokładnie znać, kiedy masz być na lotnisku i nie rób, żadnych numerów, bo jestem gotowa cię uśpić i przewieść – pocałowałam go w policzek i wsiadłam w taksówkę. Z załatwieniem biletów nie było wcale takich wielkich problemów. Udało mi się do prawda kupić 2 bilety klasy turystycznej, ale przynajmniej odpowiada mi godzina – jutro o 13, czyli wieczorem będę mogła przywitać się z moim skarbem. O 18 odwiedziłam Slasha:

- Hej – uśmiechnęłam się w drzwiach.

- Myślałem, że już dzisiaj nie przyjdziesz. Masz bilety? – zapytał niecierpliwie

- Tak, na jutro o 13 i muszę ci się pochwalić, że zabieram ze sobą kogoś jeszcze – Slash wyraźnie posmutniał, ale mimo wszystko udawał zainteresowanego. Dał mi znać, żebym kontynuowała – Izziego. Nie chcę żeby się znów uzależnił – znów odpowiedział mi tylko kiwnięciem – Co jest? – zapytałam i chwyciłam go za podbródek, zmuszając by spojrzał mi w oczy.

- Martwię się, że już się nie spotkamy – spuścił wzrok. Mogłam się tego spodziewać, że nie będzie mi w stanie zaufać tak, jak kiedyś.


- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Gdybym tylko mogła, zabrałabym się już teraz, ale dobrze wiesz, że to jest niemożliwe. Jak już wyjdziesz ze szpitala, też nie będziesz mógł tak od razu wsiąść w samolot i lecieć w nim kilkanaście godzin, bo to cholernie męczące. Jak tylko będziesz mógł, zadzwoń do Izziego i daj nam znać, że do nas przylatujesz. Ja będę na ciebie czekać razem z Chrisem, słyszysz? Będę czekać – namiętnie wpiłam się w jego wargi.

- Co pani tutaj robi? Koniec odwiedzin – wrzasnęła pielęgniarka.

- Pa, do zobaczenia we Florencji – Slash całował mnie z taką pasją i namiętnością, jak nigdy dotąd, jakbyśmy już nigdy nie mieli się zobaczyć.

- Proszę wyjść, bo zawołam ochronę – ponaglała nas otyła kobieta w białym fartuchu i siwymi odrostami na głowie (Coś a’la woźna z mojej poprzedniej szkoły xd). - Już – krzyknęłam i uścisnęłam jego dłoń. Skierowałam się do wyjścia i już się nie obejrzałam. Nie mogłam spać. Sama nie wiem, czy faktycznie nie byłam zmęczona, a może już tęskniłam za Slashem. Być może nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę mojego synka, lub księżyc wszedł w fazę pełni. Znudzona moimi chorymi, z minuty na minutę dziwniejszymi myślami, zasnęłam nad ranem.
***
Nie chcę mówić tutaj o niczym pochopnie, ale w mojej głowie zrodził się nowy pomysł na kolejne opowiadanie. Gdyby udało mi się go zrealizować, zacznę je powoli publikować, ale z rozpoczęciem szkoły, moja aktywność w internecie zostanie ograniczona do minimum (podczas roku szkolnego wolno mi korzystać z komputera tylko w weekendy - wyłączając z tego niedzielne popołudnia - i święta). Tak tak... Sad, but true ;)

8 komentarzy:

  1. Aaaw *___* kocham Slasha ^.^ I Izzy'ego też <3 I Jenny i Chrisa, tylko Axl mnie wkurza. No i strasznie mnie ciekawi o czym on tak z Saulem nawijał... Izzy i Jenny we Florencji *________* O kurwa jakie to urocze, Stradlin właśnie idealnie mi pasuje do takich klimatów! xD No i nie mogę się doczekać kiedy Slash do nich przyjedzie.
    I tak z mojego punktu widzenia to ta wariatka w ogóle nie powinna spieprzyć z życia Slasha. Gdyby nie to wszystko byłoby gut! D: Nawet Axl może by się ogarnął. Ale skoro już się tak narobiło to cóż. Podoba mi się taki przebieg akcji i czekam na więcej <3 xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że nie przeczytałaś wstępu... ok :/
      Chciałam tylko żebyś napisała (żeby każdy zresztą napisał) jaką scenę mam dodać bonusowo z punktu widzenia chłopaków/bądź jednego z Gunsów... jakieś propozycje?

      Usuń
  2. A więc zacznę od twojej prośby. Fajnie by było, gdybyś opisała ten czas kiedy Jenny wyjechała do Florencji z punktu widzenia Izziego bądź Slasha. A rozdział oczywiście cudowny! Zastanawia mnie, o czym rozmawiał Axl ze Slshem... I czemu już koniec :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział zajebisty i strasznie się ciesze, że wszystko jest już dobrze ♥
    A jeżeli chodzi o ten bonusowy, to może tak niech Slash wszystko podsumuje.....z jego punktu widzenia...??
    Nie wiem jak tam chcesz to twoje opowiadanie :) :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym przeczytać o myślach Slasha, gdy Jenny wyjechała do Florencji. Rozdział bardzo ładny. :) Szkoda, że to wszystko się kończy. :c Dobrze, że stworzysz nowe opowiadanie, bo świetnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, jezeli masz ochote to wpadaj do mnie :D
    http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie pojawił się nowy rozdział, zapraszam ; >

    OdpowiedzUsuń
  7. hmmm.. może Axl,żeby było trochę wiecej o nim..?

    OdpowiedzUsuń