sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 11


Mam takie pytanie z czystej ciekawości, czego słuchacie oprócz Guns N' Roses? Ja może tak z pędu wymienię kilka zespołów, jak mi się przypomni, to coś w komentarzach dopiszę ;)
Led Zeppelin, Nirvana, MUSE, Foo Fighters, System of a Down, o.n.a., Metallica, solowe projekty Slasha, Taylor Hawkins  and the Coattail Riders, Linkin Park.
Ps. Przypomniało mi się jeszcze coś: Gdyby ktoś znał jakieś POLSKIE opowiadania o Nirvanie, albo Foo Fighters, to ja chętnie poczytam :D
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- A ty nie ze wszystkimi? – siedział do mnie tyłem, zapisując jakieś słowa na poszarzałej kartce.
- Nie wiedzą, że tutaj jestem – odpowiedziałam i dalej wpatrywałam się w jego plecy.
- To po co przyszłaś – nareszcie spojrzał mi w twarz. Nie patrzył na mnie, tak, jak przy reszcie. Jego wzrok był znacznie subtelniejszy.
- Chciałam przynieść ci Święta – uśmiechnęłam się niepewnie.
- No to mi je pokaż – zaśmiał się
- Mogę? – wskazałam na biurko. Skinął głową. Rozstawiłam więc wszystkie pojemniki. Postawiłam przed Axlem talerz ze sztućcami i kubek termiczny z herbatą. Na koniec wręczyłam mu zapakowane w szary papier wcześniej wspomniane płyty. Najpierw lekko uniósł kąciki ust ku górze, a potem po jego lewym policzku cicho spłynęła łza. Szybko ją wytarł, zapewne mając nadzieję, że jej nie zauważyłam
- Ej, czemu płaczesz? Zapytałam
- Wcale nie płaczę.
- Czemu kłamiesz? No dalej mów – starałam się go ośmielić.
- No bo ja nigdy nie miałem takich prawdziwych świąt – zawstydzi się. Teraz naprawdę zrobiło mi się go szkoda.
- Nigdy nie obchodziłeś Świąt – wytrzeszczyłam oczy.
- Obchodziłem. Najczęściej przy pudełku pizzy i telewizji – odpowiedział. Pokręciłam głową z niedowierzaniem .
– No dobra – zmieniałam temat – Odpakuj prezent – uśmiechnęłam się. Szybko rozdarł papier i zaniemówił.
- To dla mnie – zapytał z niedowierzaniem.
- No jasne, że tak – siedziałam obok niego. Chyba chciał mnie przytulić, ale się zawahał. Mrugnęłam oczami, dając mu przyzwolenie. Gdyby ktoś powiedział mi kiedykolwiek, że będę tuliła Axla, że Axl będzie tulił się do mnie, nie uwierzyłabym – Dobra, jedz, bo wystygnie.
- A ty? – zapytał
- Ja już nie mogę. Jestem tutaj wyłącznie towarzysko – zaśmiałam się.
- Jutro lecisz do Londynu, nie? Zabierasz ze sobą Slasha? – zapytał połykając sałatkę warzywną.
- Rozmawiałam z nim, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Nie mam pojęcia o co mu chodzi – wzruszyłam ramionami.
- No to krótka piłka, jeśli zostaje dzisiaj u ciebie na noc to znaczy, że musiał spakować się wcześniej. Zajrzyj do jego pokoju i sprawdź – jasne to było bardzo oczywiste, ale Slash miał chyba jakiś powód, żeby o niczym mi nie mówić.
- Wiesz korci mnie, ale chyba tego nie zrobię. Boże człowieku, ty jedzenia nie widziałeś przez tydzień na oczy? – jadł tak zachłannie, że połowę upuszczał na koszulkę i podłogę. Pokiwałam głową z pogardą i zaczęłam mu wycierać materiał chusteczką. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Pochylił się jeszcze bardziej
- Ej, co ty kombinujesz? – odsunęłam się na swoje miejsce – Dobra uciekam, bo nikt oprócz Slasha nie wie, że wyszłam do ciebie. Smakowało? Prezent się podoba? – zapytałam
- Jasne, jeszcze raz dzięki za wszystko – przytuliliśmy się do siebie – I miłego pobytu w Londynie.
- Dzięki – odpowiedziałam zaskoczona. Zostawiłam mu to, czego nie zjadł, a puste pojemniki włożyłam powrotem do torby. Nie mogłam uwierzyć, że dało się z Rudym normalnie porozmawiać.
- Gdzie ty się podziewałaś – zapytał mnie na wejściu Duff – Chcieliśmy się ze Stevenem pożegnać, bo za romantycznie się tutaj robi – zmarszczyłam czoło, a on wskazał na kanapę, na której siedział Izzy. Na nim okrakiem klęczała moja przyjaciółka i namiętnie go całowała.
- Byłam… na spacerze. Miło mi bardzo, że przyszliście – zwróciłam się do blondynów – Za prezent też – mocno ich uściskałam. Chłopaki wyszli, a ja po cichu, by nie zdekoncentrować moich przyjaciół przemknęłam do sypialni, w której czekał na mnie Slash. Podszedł do mnie z dwoma pudełeczkami: Czernym i czerwonym.
- Byłaś u Axla, prawda? – bardziej stwierdził, niż zapytał. Kiwnęłam twierdząco głową, a on lekko posmutniał. Złapałam go za podbródek.
- Chyba nie jesteś zazdrosny? – głośno się zaśmiałam, gdy przytaknął – Nie masz przecież żadnych podstaw - pokręciłam głową – Co tam masz? – zmieniłam temat, a on lekko się rozpromienił.
- A prezent w zasadzie dwa, a jeśli zechcesz mogą być i trzy – objął mnie wolną ręką w pasie.
- Pokaż – wyciągnęłam ręce, jak małe dziecko – Podał mi mniejsze czarne pudełeczko. Wewnątrz był pęk kluczy. Zmarszczyłam czoło.
- Więcej dowiesz się w Londynie – wyjaśnił.
- Czyli ze mną jedziesz? – radośnie pisnęłam.
- No – przytaknął i pocałował mnie w usta. Wplotłam palce w jego włosy – Mm… Jeszcze jeden prezent. W czerwonym pudełku była śliczna czarna koronkowa koszulka, niemalże przeźroczysta, ale mi i tak się bardzo podobała. Namiętnie go pocałowałam – Czyli mam rozumieć, że się podoba – stwierdził, a ja cichutko przytaknęłam.
- A teraz może ja podaruję ci jeszcze jakiś prezent – pociągnęłam go za koszulkę do łazienki. Tam wzięliśmy nie tylko prysznic. Po wszystkim, jeszcze lekko drżąca, przebrałam się w mój prezent i położyłam na łóżku, czekając na Slasha. Niestety coś za długo mu tam schodziło i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
- Śpiochu, czas wstawać – zawołał Slash.
- Od kiedy śpisz krócej ode mnie – otworzyłam jedno oko.
- Nigdy tego nie robię, ale dzisiaj jest sytuacja wyjątkowa. O 10.30 mamy samolot, a która jest? 9 – szybko poderwałam się z łóżka. Zakręciło mi się w głowie i Mulat musiał mnie podtrzymać, żebym nie upadła.
- A ty jesteś już spakowany? – rzuciłam niby to od niechcenia.
- Oczywiście – Steven dzisiaj rano przywiózł mi walizkę.
- Wyręczasz się Stevenem? – pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Nie chciałem zostawiać się samej, po za tym Steven wisiał mi przysługę – cmoknął mnie w czoło.
- Dobra doprowadzę się do porządku, a ty zapakuj do hermetycznej torby tę nienaruszoną jeszcze pieczeń, ok? Tylko błagam, ostrożnie - po porannej toalecie ubrałam się już odświętnie. Później nie będzie na to czasu. Strój dobrałam tak, żeby nie ugotować się tutaj w Los Angeles i nie zamarznąć tam w Londynie. Buty przebiorę w samolocie na rude kozaki. Na czarne leginsy ubrałam bawełnianą beżową tunikę, a rudy sweter spakowałam do torby.
- No ładnie Sara – udałam zdegustowaną. Moja przyjaciółka siedziała z Izzym na kanapie. Oboje byli przykryci wielkim kocem. Slash celowo lustrował ich spojrzeniem, żeby nie mogli się ubrać, a Izzy odgrażał się, że jak tylko naciągnie spodnie, to go zabije.
- Slash – zawołałam – Daj im spokój. Zabierzemy tylko swoje walizki i uciekamy. Sara, masz klucze, nie? – rzuciłam na odchodne.
- Jasne – z jej polików cały czas nie schodziły rumieńce
- To zamkniesz za wami mieszkanie – posłałam im buziaki i razem ze Slashem pojechaliśmy na lotnisko – Trochę kiepsko sobie to wymyśliliśmy nie sądzisz? – siedzieliśmy już w samolocie.
- Co? – nie za bardzo załapał o co mi chodzi.
- No bo popatrz, dolecimy do ojca akurat na kolację. Nie będzie czasu na nic, nawet, żeby przemyć twarz w hotelu.
- Nie mamy wynajętego hotelu – wytrzeszczyłam oczy.
- Żartujesz prawda? – pokręcił głową – Przecież to była jedyna rzecz, którą ty miałeś załatwić. Gdzie my się do cholery zatrzymamy, bo chyba nie u ojca.
- Nie, mamy inne lokum – zakaszlnął, żeby ukryć śmiech.
- Co ty kombinujesz Hudson? – chciałam wycisnąć z niego prawdę.
- Czemu ty jesteś taka niecierpliwa, jutro rano o wszystkim się dowiesz – westchnął. Udając obrażoną, odwróciłam się w drugą stronę. Po 10 minutach Slash odwrócił moją głową i wpił się namiętnie w moje usta. Zachichotałam i tak mijał nam lot. W Londynie było piekielnie zimno. Termometr na lotnisku wskazywał –12 stopni, brrr… Naciągnęliśmy na siebie kurtki i szybko dobiegliśmy do taksówki. Po 20 minutach byliśmy przed nowym domem mojego ojca, który wynajmował razem ze swoją nową partnerką. W oknach paliły się światła, a gdzieś w oddali świeciły lampki choinkowe. Zabraliśmy swoje walizki i podreptaliśmy przez zaspy do drzwi
- Już jesteście – zawołał mój tato – Jak ja ciebie dawno nie widziałem – przytulił mnie.
- Tato, lekko ponad 5 miesięcy – wywróciłam oczami.
- A to jest pewnie Twój Slash – stwierdził i razem z Moim ukochanym uścisnęli sobie ręce – No wchodźcie, bo mi zamarzniecie. W środku wszystko było w takich ciepłych barwach. Coś cudownego. Oboje zdjęliśmy kurtki i przebraliśmy buty. W jadalni krzątała się jakaś niewysoka blondynka. Stanęłam w drzwiach, a za mną Slash.
- Jessica, prawda? – zapytała z uśmiechem, który szybko zniknął z jej twarzy, gdy dostrzegła mojego partnera. O co chodzi?
- Może po prostu Jenny – podeszłam uścisnąć jej dłoń. Miała ok. 40, śliczne niebieskie oczy i naturalne blond włosy.
- Karen. Twój tata ciągle o tobie opowiada. Cieszę się, że nareszcie mogłam cię poznać.
- A to jest Slash, mój chłopak – wypchnęłam Mulata przed siebie. Blondynka z wyraźnym niesmakiem uścisnęła jego dłoń. Zaczynało mi się to powoli nie podobać, ale cóż zobaczymy, jak będzie dalej. Wszyscy usiedliśmy do stołu, a Karen poustawiała po brzegi przeróżne potrawy. Najadłam się, jak nigdy. Wszystko było takie pyszne. Zresztą podzieliłam się z nią moją opinią. Jest bardzo skromna i nie chciała przyjąć do wiadomości, że wiele hotelowych kucharzy, jest gorszych od niej. Zostawiłam Slasha z moim ojcem, a z Karen poszłyśmy pozmywać.
- Kochacie się z tym Slashem, prawda?
- Bardzo – uśmiechnęłam się pod nosem. Chyba nie istnieją takie słowa, którymi mogłabym wyrazić, kim on dla mnie jest.
- A planujecie coś dalej? – oj, nie podobało mi się, w jakim kierunku idzie ta rozmowa.
- Na pewno z czasem zdecydujemy się na założenie rodziny – rzuciłam wcale nie taka pewna.
-Tak bez ślubu? – oburzyła się – I z Czarnym? Ty wiesz jakie z tego dzieci będą?! – uniosła się. To nie jest kurwa jej interes! Nie dość, że zagorzała katoliczka, to jeszcze rasistka. A ja cholera ateistą jestem o!
- Jeżeli zdecydowalibyśmy się kiedykolwiek na jakiś ślub, to będzie on w stylu żydowskim. To oficjalnie wyznanie Slasha, ja jestem ateistą – wytarłam ostatni talerz i zostawiłam w kuchni zszokowaną kobietę. W pokoju siedział tato, ale Slasha nie było
- Tato, czy on coś słyszał? – wydusiłam błagalnie.
- Tylko początki, a potem wyszedł, bo coś dla ciebie szykuje – pokręciłam głową.
- Ciebie też wtajemniczył. Zdradź mi, o co mu chodzi – błagałam.
- Nie ma mowy! Jaka jest Karen? – było to ewidentnie kiepskie pytanie. Miałam mu powiedzieć prawdę?
- Nie no świetnie gotuje i chyba się nawet o mnie troszczy… Wybacz, ale muszę iść zapalić – zerwałam się z krzesła. Ojciec trochę się zdziwił. Paliłam rzadko, kiedy mocno się zdenerwowałam tak, jak teraz. Narzuciłam kurtkę i wyszłam na schodki, na których znalazłam Slasha i sądząc po tym, że na lotnisku kupowaliśmy nową paczkę, wypalił już połowę papierosów. Westchnęłam.
- Słyszałeś, prawda – stwierdziłam.
- Częściowo. Nie miałem ochoty wiedzieć, jaki jestem – po raz kolejny zaciągnął się papierosem, a ja na chwilę sobie go pożyczyłam i zrobiłam to samo.
- Slash, tak ona o tobie twierdzi. Wcale taki nie jesteś – przytuliłam go.
- Nie zaprzeczaj. Przecież jestem mulatem. Jeśli kiedykolwiek urodzisz mi dziecko, to siłą rzeczy będzie mieć ciemniejszą karnację i nie odziedziczy po tobie błękitnych oczu. Będzie miało czarne włosy, jeśli jeszcze nie na dodatek pokręcone – ukrył twarz w dłoniach.
- Ale ja właśnie chcę, żeby nasze dziecko takie było, bo cię kocham. Podobają mi się twoje włosy, oczy, karnacja, usta. Nie jestem jakimś pieprzonym rasistą, tylko normalnym człowiekiem – objęłam mocno jego szyję, a on wpił się w moje wargi. Od razu zrobiło się cieplej.
- Dobrze, niech już będzie, ale musimy się zbierać, jeśli chcesz jak najszybciej zobaczyć swoją niespodziankę – uśmiechnął się do mnie najpiękniej, jak potrafił. Wróciłam do domu pożegnać się z ojcem. Slash nie miał ochoty na kolejną konfrontację z blondynką. Nasze bagaże zabrał już do auta i gestem ręki pożegnał się z moim tatą.
- Co to za niespodzianka? – zapytałam. Wynajęty samochód był już ogrzany, więc spokojnie mogłam zdjąć kurtkę.
- Zobaczysz rano – cmoknął mnie w policzek i podał koc.
- Masz zamiar jechać całą noc? – zdziwiłam się. Przytaknął i wskazał na kubek termiczny z kawą.
- No dobra, ale jak będziesz chciał się zmienić, to mów – w radio leciały kolędy. Dobrze, że Slash zaopatrzył się w zestaw naszych ulubionych płyt. Zaczęliśmy od Black Sabbath. Nawet nie wiem, kiedy przysnęłam.
- Jenny – wyszeptał mi do ucha i przygryzł jego płatek – Jesteśmy na miejscu.
- Już? – wyszeptałam i otworzyłam oczy. Świtało.
- Jeśli chcesz coś zobaczyć, to załóż kurtkę i chodź ze mną – zrobiłam, jak kazał i już po chwili wspólnie przedzieraliśmy się przez pół metrowe zaspy śniegu.
- Ja wymiękam. Już mam wszystko mokre – z bezsilności w ochach stanęły mi łzy.
- Dobra, wskakuj mi na barana, już tylko kilka metrów – w końcu udało mu się przedrzeć przez ostatnie iglaki i wyszliśmy na polankę. Biel aż kuła w oczy. Bez słowa Slash mi je zasłonił.
- Ej, co ty wyprawiasz? – pisnęłam. Pomógł mi zejść z jego pleców i ustawił przodem do źródła światła. Powoli opuścił ręce i moim oczom ukazało mi się Najpiękniejsze Miejsce na Świecie. Dokładnie tak. Był to ten sam widok, który namalowałam kilka miesięcy temu, tyle że wszystko było pokryte warstwą białego puchu – Slash? – pisnęłam. Obróciłam się i dostrzegłam też identyczną chatkę. Z komina wydobywał się szary dym – Jakim cudem? – po moich policzkach płynęły łzy.
- Musisz podziękować Sarze. To ona oświeciła mnie, że odkryłaś to miejsce, będąc ze swoim bratem na zielonej szkole. I to jest mój ostatni prezent – uśmiechnął się i wskazał palcem na swoje usta. Wskoczyłam na niego. Dzięki bogu, że mnie przytrzymał. Zaczęłam namiętnie go całować. Rozpiął zamek mojej kurtki i przejechał lodowatym dłońmi po moich plecach. Powoli, by o nic się nie wywrócić, zaprowadził nas do wnętrze drewnianego domku. Momentalnie zerwaliśmy z siebie kurtki. Pod komikiem leżała ogromna, puszysta, biała skóra. Slash chyba też ją zauważył, bo delikatnie mnie na niej położył, a sam usiadł na mnie okrakiem. Zdarłam z niego gruby czarny sweter i wtuliłam w jego tors. Zawsze kolor jego skóry kojarzył mi się ze słońcem i ciepłem. On tymczasem powoli, by nie zahaczyć moimi kolczykami, o materiał, zdjął ze mnie tunikę i gdzieś odrzucił. Uniósł lekko brew, gdy zauważył, że mam ubraną krwistoczerwoną koronkową bieliznę. Dobrze, że Sara namówiła mnie na jej zakup. Już ona sobie to dobrze zaplanowała. Ciepłe usta Mulata krążyły po moim dekolcie i brzuchu. Niemalże czułam jego słodki, gorący oddech. Moje serce przyspieszało z każdą minutą coraz bardziej. Zwinnie odpięłam pasek i zabrałam się za rozporek. Wsunęłam chłodne ręce do jego bokserek i co chwilę niby przypadkiem muskałam jego męskość. Prawie zdarł ze mnie leginsy i przejechał policzkiem, na którym pojawił się kilkumilimetrowy zarost, po moim podbrzuszu. Mozolnie zdejmował zębami moją bielizną, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Sama rozpięłam stanik, a on zdjął w międzyczasie spodnie. Zawahał się, ale ostatecznie zostawił bokserki
- Jeszcze się z tobą podroczę – wydusił. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i zajęłam moje usta całowaniem jego torsu. Było nam cholernie dobrze i ciepło. Fale gorąca buchającego w nas przeplatały się z kominkowym ciepłem. Na moim czole pojawiły się kropelki potu, które Slash starł słodkimi pocałunkami. Gdy zaczęłam drżeć, wydukałam z siebie
- Błagam, wejdź już we mnie, bo nie wytrzymam – cicho się jąkałam.
- To puść - zachichotał - Ja właśnie mam taki zamiar – zaśmiał się i zdjął do końca, to co miał na sobie. Przejechał chłodnym językiem po mojej kobiecości wprowadzając mnie na granicę obłędu. Zaczęłam się wić i szarpać. Przytrzymał moje biodra i zdecydowanie wszedł we mnie. Krzyknęłam z podniecenia. W tym momencie nic się dla mnie nie liczyło. Równie dobrze mogłaby wybuchnął bomba atomowa, a ja jestem pewna, że niczego bym nie zauważyła.
- Kocham cię – wykrzyczałam i doszłam. Chwile po mnie Slash. Opierałam się o jego tors i unosiłam się w rytm jego przyspieszonego oddechu, wpatrując w w ogień – Myślisz, że będziemy mieć kiedyś dzieci? Da się to wszystko pogodzić? – zaskoczyłam go chyba tym pytaniem, bo uniósł się na łokciach i głęboko odetchnął
- No na pewno kiedyś. Wiesz, jak skończysz studia i znajdziesz pracę, ja w tym czasie też pewnie osiągnę jeszcze więcej. Wiesz, że Aerosmith jakiś czas temu zaproponowali nam wspólną letnią trasę? – skutecznie zmienił temat, ale ja jeszcze kiedyś do tego wrócę.
- Wspaniale! – cmoknęłam go w usta – Nie jest ci trochę chłodno? -zapytałam.
- A tobie? – lekko kiwnęłam głową.
- To trzeba było tak od razu. Idziemy pod prysznic, a potem grzecznie do łóżeczka i kilka łyczków, czegoś rozgrzewającego – puścił mi oczko. Oboje wzięliśmy długą gorącą kąpiel. W międzyczasie popijaliśmy, a jakże Jacka Danielsa i pieściliśmy różne części naszego ciała. Pierwsza wyszłam z łazienki. Ubrana w świąteczny prezent od mojego ukochanego położyłam się wygodnie na łóżku i obserwowałam wnętrze. Naprzeciwko łóżka stała ogromna dębowa komoda. Na niej drewniany świąteczny stroik. Okno po prawej stronie ozdobione było ciężkimi białymi zasłonami. Całe wnętrze było białe z wyjątkiem mebli i podłogi w tym samym odcieniu brązu.
- Wejdź pod kołdrę – szepnął siadając obok mnie - … bo będę zmuszony znowu cię rozgrzewać, a dobrze wiemy, że wtedy nie potrafię nad sobą zapanować. Szkoda by było zniszczyć taki ładnie prezent – przejechał opuszkiem po moim prawym udzie. Przeszedł mnie dreszcz – Widzisz, już masz dreszcze – zachichotał.
- Nie tylko z powodu zimna – cmoknęłam go w żuchwę i zwinnie wskoczyłam pod kołdrę.
- To ja tak na ciebie działam – zaśmiał się – Niemożliwe – pokręcił głową.
- Nie wierzysz w siebie – westchnęłam – Powiedz mi lepiej, jak długo możemy tutaj zostać – mocno wtuliłam się Slasha.
- Jeszcze pojutrze. Wieczorem mamy samolot. Musimy przecież jeszcze odespać różnicę czasu, a sylwester tuż tuż – walczył z powiekami.
- Śpij, przecież dopiero wczesny ranek, a ty całą noc nie zmrużyłeś oka – pocałowałam go w czoło. Zanim się obejrzałam już cicho pochrapywał. Mogłam się wpatrywać w niego godzinami, a i tak nie miałam dość. Ok. 10, gdy zmęczona byłam fantazjowaniem o niebieskich migdałach, postanowiłam zwiedzić resztę domu. Narzuciłam biały, puchowy szlafrok i wyszłam z sypialni. Drzwi wejściowe znajdowały się w salonie. Nie było żadnego korytarzyka. Na prawo znajdowała się wielka otwarta kuchnia z blatem i barowymi krzesłami. Na lewo ciągnęły się solidne schody, zaraz sprawdzę dokąd. Salon podzielony był na dwie części. W pierwszej, przy drzwiach do naszej sypialni stał kominek (przed nim biała skóra) i dwa wiklinowe fotele. Po lewo dwie kanapy i stolik do kawy. Nie było telewizora, tylko wielkie stereo. Na piętrze znajdowała się równie duża, jak nasza sypialnia i mała łazieneczka, z widokiem na zamarzniętą, południową część jeziora. Zaburczało mi w brzuchu, więc zbiegłam na dół zrobić śniadanie. Przyrządziłam dużą ilość jajecznicy na bekonie. Do tego kakao i ciepłe tosty z masłem. Dochodziła jedenasta. Ułożyłam wszystko na drewnianej tacy i zaniosłam pod nos mojemu ukochanemu. Już nie spał.
- Jak ja dawno nie jadłem takiego śniadania – skomentował.
- To musisz częściej bywać w moim mieszkaniu. Lubię tak sobie dogadzać.
- Uważaj, bo potraktuję poważnie twoją propozycję i przywlokę się razem ze Stevenem, który nie przepościł by takiej okazji.
- Z nim możesz przyjść zawsze – uśmiechnęłam się, a on spoważniał.
- Tylko mi nie mów, że jesteś zazdrosny o swojego kumpla do cholery – pokiwałam głową z niesmakiem i wyskoczyłam z łóżka.
- No co? – wydusił mieląc w buzi chłodnego już tosta.
- Nie, nic – zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Ubrałam się ciepło. Wygrzebałam z torby mój szkicownik, kilka ołówków i wyszłam na zewnątrz. Wdrapałam się na malutkie wzniesienie po prawej stronie domu. Zgarnęłam z ławki pokrywę śnieżną i lekko na niej przysiadłam. Chciałam utrwalić każdy detal tego widoku, żeby móc przenieść wszystko na obraz. Nie potrafię powiedzieć, jak długo tam siedziałam. Może półtorej godziny. W każdym razie przemarzłam do szpiku kości. Jeśli będę chora na planowaną imprezę to będzie to wyłącznie moja wina. Od północy nadciągały śnieżne chmury a w powietrzy wirowały duże, mokre płatki śniegu. W domu było tak wspaniale jasno i ciepło. Zrzuciłam przemoczone buty i lodowate ubrania. Naciągnęłam na siebie sweter Slasha. Ten, który wczoraj miał na sobie i otuliwszy się szczelnie kocem usiadłam przy kominku, uprzednio wkładają do adaptera płytę Rolling Stones. Slash zamknął się na górze i coś tam brzękał na swoim akustyku, toteż przyciszyłam płytę, żeby mu nie przeszkadzać. Podgrzałam sobie wino i półleżałam na puszystej skórze, kończyłam mój rysunek. Ciepło zadziałało na mnie tak kojąco iż w końcu zasnęłam.
Slash leżał obok mnie i głaskał po włosach, a ja usilnie starałam się nie okazać mu tego, że się obudziłam. W końcu kichnęłam i się wydało
- Czy ty czasem nie przeziębiłaś się na tym mrozie? – cmoknął mnie w szyję.
- Chyba nie… - mam taką nadzieję.
- Wiesz, jestem o ciebie cholernie zazdrosny, nawet w momencie, gdy żartujesz z Izzym
- Slash – przeciągnęłam leniwie – Nie masz powodów do zazdrości. Izzy jest moim najlepszym przyjacielem. Teraz coś kręci ze Sarą. Ona ma chłopaka, ale wiesz, że za nim nie przepadam. Steven jest po prostu taki pocieszny. Mogę być nie wiadomo jak zła, ale on zawsze potrafi mnie rozśmieszyć. Kocham tylko ciebie i zapamiętaj to sobie, bo nie mam zamiaru w kółko robić ci takich wykładów – cmoknęłam go w usta, a on przytrzymał mnie i namiętnie pocałował. Dłońmi gładził po moich piersiach, lekko je uciskając.
- Chyba nic z tego nie wyjdzie – pokręciłam przepraszająco głową. To nie moja wina, że akurat teraz dostałam okres.
- A miał być romantyczny weekend – westchnął.
- I jest. Już zapomniałeś, jak bawiliśmy się o świecie? Odbijemy sobie w Nowy Rok – przysunęłam się do niego.
- Będziemy się pieprzyć o północy? – uniósł lewą brew.
- Jeśli będziesz jeszcze w stanie – zachichotałam. Poszliśmy się przejść. Ostatni raz. Rano mieliśmy być już w drodze powrotnej do Londynu. Nie ważne, że po pół godzinie chodzenia po zaspach w kompletnym mroku, byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Potem wzięliśmy gorącą kąpiel i poszliśmy spać. Dzięki spacerowi na świeżym powietrzu zasnęliśmy w mgnieniu oka. Szkoda mi było żegnać się z tym miejscem nie wiadomo, na jak długo. Całą noc sypał śnieg, więc powrót na parking zajął nam dwa razy więcej czasu, niż zakładaliśmy. Slash w aucie przebrał buty, a ja zostałam w skarpetkach. Podkurczyłam nogi i otuliłam się kocem.
- Dziękuję, że tutaj przyjechaliśmy – przerwałam ciszę.
- Nie ma za co. Najważniejsze, że jesteś zadowolona – odpowiedziała beznamiętnie.
- Slash? Co się stało? – ewidentnie coś się wydarzyło.
- Nic – zmusił się do uśmiechu, ale nie spojrzał mi w oczy. Ubrałam buty i rzuciłam koc na tylne siedzenia.
- Chcę poprowadzić – zakomunikowałam.
- Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział.
- To pretekst. Zjedź na pobocze, proszę – starałam się mu spojrzeć w oczy. Zrezygnowany westchnął i stanął przy lesie – Co się stało do cholery? – złapałam go za ramię.
- Już mówiłem, że nic – odburknął i wyszedł z auta. Oparł się o maskę samochodu i zapalił papierosa, potem kolejnego i następnego. Przeszedł się chwilę wzdłuż drogi i wrócił, siadając obok mnie. Spojrzał na mnie pytająco, kiedy nie ruszyłam. Znów westchnął - Chcesz wiedzieć. Proszę bardzo. Trasa z Aerosmith wisi na włosku, kontrakt płytowy też. Wytwórnia naciska, żebyśmy znów coś wydali, a my nie potrafimy się w sobie zebrać i wejść do studia. Axl pobił się z kolesiem z Geffen i teraz przesiedzi 48h w pace – wydusił zrezygnowany nadal unikając mojego wzroku.

5 komentarzy:

  1. Metallica, Michael Jackson, The Beatles, Aerosmith, Queen, Led Zeppelin, The Doors, Slayer, Norther, Ensiferum, Children Of Bodom, Sabaton, Carnifex, Slash solo, Velvet Revolver, Nirvana i wiele innych :)
    Dzisiaj tak romantycznie, że aż mi udzielił się ten nastrój :)
    K

    OdpowiedzUsuń
  2. Aerosmith, Black Sabbath, Scorpions, Alice Cooper, AC/DC, Led Zeppelin, Deep Purple, Pink Floyd, Slash, Rolling Stones, Misfits, Ramones, Sex Pistols, KISS, Motley Crue, Alice in Chains, Megadeth, Skid Row, A7X, RHCP, Velvet Revolver, Slipknot, Bullet for My Valentine, Iron Maiden, Metallica i jeszcze mozna wymieniac :)

    ---

    Nie moge doczekac sie sylwestra.

    ---

    Nie ma polskich znakow. Pewnie cos zepsulam XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klasyki wiadomo też słucham, ale fanem jestem tych, które wymieniłam. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam - Skid Row! Jeju, ale świętokradztwo popełniłam xd

      Usuń
  3. O KURWA JA PIERDOLE. ZAMARŁAM, UMARŁAM I JESTEM KURWA W NIEBIE. TO JEST TAK ZAJEBISTE, ŻE NIE POTRAFIĘ SIĘ WYSŁOWIĆ, ŻEBY CHOCIAŻ W POŁOWIE OPISAĆ JAK SILNE ODCZUCIA MAM PO PRZECZYTANIU TEGO ROZDZIAŁU. JESTEŚ GENIUSZEM I NAWET TAKI SZEKSPIR, BY SIĘ NIE POWSTYDZIŁ TAKIEGO OPOWIADANIA. WSZYSTKO JEST IDEALNE!
    KOCHAM CIĘ KURWA NO KOCHAM! <33333333
    Dobra dajcie mi ochłonąć. Najpierw smutny Axl <3, słodkie pożegnanie, prezent gwiazdkowy, Izzy i Sara <3 potem cudny Slash <3 i jego zajebisty prezent w postaci domku nad jeziorkiem! <3 Boże dlaczego ty mi nie dałeś wcześniej spotkać tej zajebistej Ninde?! <3 Kobieto jesteś genialna i nie wiem co mam jeszcze napisać żeby Cię jeszcze bardziej docenić! :D
    Ja chcę więcej, bo inaczej serio umrę. Jesteś genialna. No kurwa jesteś genialna!

    A teraz zespoły, których muzyki słucham :D
    AC/DC, Aerosmith, Black Sabbath, Scorpions, Alice Cooper, Led Zeppelin, Deep Purple, Def Leppard, Pink Floyd, Slash, Rolling Stones, Ramones, KISS, Motley Crue, Skid Row, Iron Maiden, Metallica, Thin Lizzy, White Lion, White Stripes, Whitesnake, Cinderella, Gary Moore, WArrant, Winger, The Beatles, Steelheart, Queen, Michael Jackson, Ozzy Osbourne, Eric Clapton, Dokken, Jimi Hendrix, John Lennon, Paul McCartney, W.A.S.P., The Who, The Police, Chuck Berry, Van Halen, The Doors, Yes. Mniej więcej tych najczęściej :D

    Koooochaaaam Cięęę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam i czytam i się nadziwić nie mogę ;) Sorki, że dopiero w tym rozdziale komentuję, ale nie mogłam się oderwać wcześniej od tego. Jakbyś to serio przeżyła. Tak prawdopodobnie i prawdziwie opisane... Większość takich opowiadań mówi o monotonnym chlaniu, bezustannym ćpaniu itd. Takie to sztuczne (wiem,że tacy byli.. cóż.) Ale to w końcu nie jest faktyczny raport z ich życia, tylko fan fiction. Wciągające, serio wciągające opowiadanie i chwała Ci za to ;)

    OdpowiedzUsuń