sobota, 13 października 2012

Rozdział 9

- Byliście świetni! - starałam się przekrzyczeć tłum.
- Rossie? Gdzie ty byłaś przez cały dzień? Martwiliśmy się! - wyciągnął mnie z tłumu i pociągnął za kulisy. Był tam cały zespół, popijając alkohol prosto z gwinta. Izzy znowu siedział nieprzytomny w ciemnym kącie. Skrzywiłam się nieznacznie, gdy poczułam zapach podgrzewanej heroiny. Ktoś znów zamierzał wziąć to świństwo.
- Eee... Siedziałam w parku - wydukałam rozkojarzona.
- Ile czasu można karmić kaczki? - zapytał retorycznie basista.
- Może ja wrocę do hotelu. Jestem strasznie zmęczona - wykręciłam się.
- No co ty! Dopiero zaczynamy imprezę - odezwał się Rudy.
- Ale ja nie mam ochoty na zalanie się w trupa i otumanienie narkotykami - wypaliłam prosto z mostu - Jeszcze raz gratuluję występu - rzuciłam, wychodząc.

Sam wyjazd nie tyle pomógł mi oderwać się od problemów, co zapomnieć chociaż na chwilę o Michaelu. Nabrałam do tej sprawy większego dystansu i opanowania. Cały kolejny tydzień spędziłam w norze Gunsów, leniąc się, gotując i ogarniając wielomiesięczny syf, jakim pokryte było wszystko w Hellhouse. Skończył się weekend, a ja nadal nie potrafiłam się przełamać, by pojechać do ośrodka. Mamy wtorek. Tryb życia Gunsów bardzo mi się udzielił i teraz wszyscy śpimy przynajmniej do pierwszej po południu. Jutro wychodzi tak bardzo upragniona przez nich płyta "Appetite For Destruction". Z tej okazji chłopcy zaczęli pić już tydzień na przód, jednakże dzisiaj muszą się trochę pohamować, jeżeli chcą pamiętać dzień wydania ich debiutanckiego krążka. Wieczorem cała ekipa (łącznie ze mną) wybrała się do Rainbow.
- Masz cukiereczki? - zapytał Izziego, jak zwykle zaiceszający Steven.Chłopak bez słowa podał perkusiście kilka kolorowych pastylek.
- A z kumplami to się już nie podzielisz? - rzucił żartobliwie Axl.
- Poźniej - wydikał brunet. Znow był zamknięty w sobie, tajemniczy i oziębły w stosunku do wszystkich. Całe dnie spędzał z gitarą, kartką papieru, lub po prostu był nieprzytomny. Z jednej strony sie o niego bałam, z drugiej nie chciałam się wtrącać. Wydawało mi się,że po rozmowie, jaką przeprowadziliśmy między sobą w hotelu trochę się ogarnął. Zdarzało mu się uśmiechać, włączać się do rozmowu, a teraz?
Kiedy już w każdym chłopaku krążyły procenty i podejrzane substancje, zmyłam się do domu. Kątem oka zdążyłam jeszcze zauważyć, że Stradlin znów coś wciąga.

- Nie potrafię zasnąć, kiedy ktoś gapi się na mój tyłelk - rzucił spod kołdry Slash.
- To go zakryj - odburknęłam
- Śpij, okej?
- Martwię się - wyznałam
- Czym? Bo wiesz... powiedz tylko kto, a ja już sobie z nim porozmawiam - zaproponował pomoc.
- Nie uważasz, że Izzy powinien być już w Hellhouse?
- Ta znowu - westchnął - Jest chyba kurwa dorosły, nie?
- I naćpany - szepnęłam
-A to pierwszy raz?
- Nie, ale za dobrze pamietam, co ja potrafiłam wyprawiać w takim stanie
- Może kiedyś mi o tym opowiesz, ale teraz ja naprawdę padam na ryj. Jak chcesz to ubierz jeansy i polunatykuj sobie na Sunset, a mi daj spokój.
Pierwszy raz posłuchałam Slasha i zrobiłam tak, jak mi doradził. Dwie minuty później przemierzałam ponure uliczki LA. Ćpuni, nastolatkowie, pijaki i prostytutki. Tutaj życie zaczynało się, kiedy zachodziło słońce.

Dochodziła trzecia nad ranem. Głupia ja, pewnie już dawno jest w domu. Zaszłam na kolejną mroczną uliczkę. Okna opuszczonych budynków zabite były spróchniałymi deskami. Wysokie ceglano-czerwone, odrapane mury pięły się w górę, a moje nogi powoli wchodziły mi w tyłek. Zza ogromnego śmietnika wysuwały się pojedyncze cienie. Przeszłam klika kroków i coś tknęło mnie, by zerknąć na tych typków kątem oka. Stradlin leżał na ziemi, bity przez dwóch oprychów. Kopali go, gdzie popadnie. Trzeci z chłopaków, przetrzepywał kurtkę rytmicznego, chowając do kieszeni różne woreczki, papierosy i portfel.
- Zostawcie go! - wrzasnęłam. Było to ewidentnie niewłaściwe zachowanie. Jak szczupła, niska dziewczyna może poradzić sobie z trzema facetami. Może nie byli jakoś wyjątkowo zbudowani, ale i tak nie miałam szans. Wszyscy parsknęli śmiechem. Najmłodszy uderzył jeszcze raz  z całej siły Izziego w brzuch. Pozostała dwójka dogadała się między sobą. Podzielili łupy na trzy części. Jeden z nich dostał swoją i poszedł w przeciwnym kierunku, znikając za zakrętem. Największy z nich zakręcił się wokół mnie i objął za biodra. Starałam się grać, jak najlepiej mogłam. Udawałam, że bardzo mi się to podoba. Młodszy przestał znęcać się na rytmicznym i przypatrywał się nam z odległości kilku metrów.
- Może będziesz grzeczną dziewczynką i dasz się zaprosić na drinka o - poklepał zdobyty przed chwilą portfel - Na koszt tego cieniasa - drżałam ze strachu. Miałam cholerną nadzieję, że koleś nie pokapuje się, że chcę go tylko wyprowadzić stąd, jak najdalej. Złapałam go za nadgarstek i uśmiechnęłam się zalotnie. Zanim odeszliśmy w stronę osiedla, na którym poprzednio mieszkałam, mężczyźni wymienili się narkotykami i podzielili pieniędzmi. Zatrzymaliśmy się na jednej z wielu zatoczek. Okna w sąsiedniej kamienicy znajdowały się dosyć wysoko. Dokładnie wymierzyłam sobie, gdzie powinna znaleźć się głowa oprawcy. Nieświadomy niczego chłopak zaczął błądzić swoimi lepkimi rękoma po mojej talii, podciągając wyżej materiał koszulki. Zacisnęłam zęby i wtuliłam się sztywnie w jego tors. Objęłam ramieniem jego głowę i z całej siły uderzyłam nią o betonowy parapet. Miałam tylko jedną szansę, albo mi się uda i będę mogła wrócić do Izziego, albo pożegnam się ze swoim życiem. Bydlak osunął się na szczęście na ziemię. Zaczęłam uciekać. Dobiegłam do najbliższej budki i zadzwoniłam na policję informując ich o leżącym nieprzytomnie na chodniku, złodzieju. Biegłam dalej. Zaczęło mżyć. Pewnie gdyby nie deszczowe chmury, nad horyzontem zaczęłoby wschodzić słońce. Dobiegłam do nieprzytomnego chłopaka.
- Izzy - szepnęłam i odgarnęłam z jego czoła posklejane krwią włosy - Ocknij się, proszę - wydukałam błagalnie. Przyłożyłam swoją lodowatą, mokrą dłoń do jego szyi. Zmarszczył brwi. Uśmiechnęłam się krzywo - Nie ruszaj się, idę zadzwonić po karetkę - przygwoździłam go do ziemi.
- Nie - wydukał
- Jak to nie... Przecież ty możesz mieć coś w środku uszkodzone. Co ja gadam, ty na pewno masz coś pęknięte - pokręciłam głową.
- Nic mi nie będzie - wysyczał, poruszając nieznacznie nogami.
- Czy ty się słyszysz człowieku? Ja myślałam, że oni cię zabiją! - wrzasnęłam.
- Mała strata...
- Co ty gadasz do cholery!
- Kto by żałował ćpuna - rzucił, podnosząc się wolno na łokciach. Objęłam go stabilnie, ale delikatnie i podniosłam do pozycji siedzącej.
- Co ty pleciesz! Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby coś ci się stało -  pokręciłam wolno jego głową - Wszystko w porządku? Możesz wstać? - zapytałam niepewnie.
- Chyba nie za bardzo mam wyjście. Nie będziemy siedzieć w tym błocie w nieskończoność - pierwsza podniosłam się  z kolan i pomogłam mu wstać. Narzuciłam jego rękę na swoje ramię i wolnym krokiem, przemoczeni, ruszyliśmy w stronę domu.

- Po prostu pomóż mi się położyć
- Izzy, tak nie można. Człowieku, w jakim ty jesteś stanie, przecież ciebie musi zobaczyć lekarz - westchnęłam ciężko.
- Nic mi nie będzie -  zrezygnowana, zrobiłam to, o co mnie poprosił. Ułożyłam go delikatnie na boku i wyszłam z pomieszczenia.
Kiedy spał obmyłam Jego twarz i opatrzyłam zadrapania, chociaż tam. Przeczesałam palcami jego włosy i pocałowałam go delikatnie w czoło. Zasnęłam przy nim, siedząc na podłodze i opierając głowę o kapę łóżka.

8 komentarzy:

  1. zapraszam na bloga: get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No, Rossie zachowała się bardzo odważnie, ja bym pewnie spanikowała w takiej sytuacji, albo bym popełniła błąd i jeszcze mnie by pobili. Widać, że czuje coś do Stradlina i pewnie będzie chciała mu pomóc wyjść z nałogu. Powiem szczerze, że byłam pewna, że ona będzie z Axlem. A tu hop siup i się zdziwiłam. Slash z tym tyłkiem mnie rozwalił. Dobrze, że poszła szukać Izzyego, bo pewnie gdyby nie to by się gorzej skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ nowy rozdział mojego drugiego opowiadania - Coma. Zapraszam do czytania :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów biedny Izzy, dlaczego on zawsze tak w opowiadaniach musi dostawać po dupie? To jest zastanawiajace, haha.. u mnie też zawsze jakoś najbardziej pokrzywdzony jest. No własnie, Rossie zachowała się, jak mała bohaterka. Ja tez pewnie bym uciekła, albo padła na miejscu.
    Mam nadzieje, ze Izzy wyjdzie z tego cało :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział u mnie: http://intheparadisecity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahaha, Duff i pytanie o kaczkach xD Steven i cukiereczki, oł :3 Jak uroczo. I było bardzo dobrze do czasu tej sceny z Izzym. Mam nadzieję, że nic poważnego mu nie jest!
    I zapraszam na pierwszy odcinek na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. *_* ZAJEBISTE końcówka smutna:'(

    OdpowiedzUsuń
  8. Rossie jest ekstra widać że zależy jej na Izzym tylko szkoda mi Axla ;/

    OdpowiedzUsuń